REKLAMA

Polscy artyści na świecie: Krzysztof Warlikowski i Krzysztof Bączyk na legendarnym festiwalu w Salzburgu

Kariera Krzysztofa Bączyka rozwija się bardzo dynamicznie. W kwietniu 2023 roku artysta zadebiutował na scenie Metropolitan Opera w Nowym Jorku. W ubiegłym sezonie wystąpił tam jedenaście razy, kreując Króla w „Aidzie” Giuseppe Verdiego oraz Colline’a w „Cyganerii” Giacomo Pucciniego.

Na Salzburger Festpiele, jednym z najważniejszych festiwali operowych świata, Bączyk wciela się w tytułowego bohatera arcydzieła Mozarta. Produkcja, wyreżyserowana przez słynnego austriackiego reżysera Martina Kušeja jest bardzo brutalna, osadzona w świecie mafii i przemocy. Premiera miała miejsce 27 lipca 2023 roku. „Wesele Figara” zostanie tam pokazane ośmiokrotnie, przed nami jeszcze sześć przedstawień: 5, 11, 15 17, 20 i 28 sierpnia. Bilety na wszystkie spektakle od dawna są wyprzedane.

„Wesele Figara” w Salzburgu. Scena zbiorowa © SF/Matthias Horn
„Wesele Figara” w Salzburgu. Scena zbiorowa © SF/Matthias Horn

W „Weselu Figara” występują znakomici śpiewacy, m. in. Andrè Schuen (Hrabia Almaviva), Adriana González (Hrabina), Sabine Devieilhe (Zuzanna), Lea Desandre (Cherubin), Kristina Hammarström (Marcellina). W obsadzie jest jeszcze jeden artysta pochodzący z Polski, Rafał Pawnuk, który śpiewa partię Antonia. Pawnuk po raz pierwszy pojawił się w Salzburgu w 2019 roku jako Mars w „Orfeuszu w piekle” Jacquesa Offenbacha w reżyserii Barrie’go Kosky’ego.

„Wesele Figara” z Salzburga można obejrzeć na stronie www.medici.tv, trzeba bezpłatnie zarejestrować się na tej platformie. Link do spektaklu znajduje się tutaj.

Adriana González (Hrabina), Krzysztof Bączyk (Figaro), Sabine Devieilhe (Zuzanna), Andrè Schuen (Hrabia) © SF/Matthias Horn
Adriana González (Hrabina), Krzysztof Bączyk (Figaro), Sabine Devieilhe (Zuzanna), Andrè Schuen (Hrabia) © SF/Matthias Horn

Shirley Apthorp napisała w „Financial Times”, chwaląc wymowę realizacji Kušeja, że śpiew jest jednakowo wspaniały. (…). Krzysztof Bączyk to duży i niebezpieczny Figaro, surowy i bandycki, ale jednocześnie dający się lubić.

W przyszłym sezonie Krzysztof Bączyk wystąpi m. in. w operze w Hamburgu, powróci do Metropolitan Opera, pojawi się także w San Carlo w Neapolu w „Luizie Miller” Giuseppe Verdiego.

Trailer „Wesela Figara”

Najsłynniejszy polski reżyser operowy, Krzysztof Warlikowski, zaprezentował swoją wizję Verdiowskiego „Makbeta”, premiera odbyła się 29 lipca 2023 roku. Spektakl zostanie pokazany sześć razy, także 6, 10, 14, 19 i 24 sierpnia, podobnie jak w przypadku „Wesela Figara” na żadne z przedstawień nie ma już biletów.

„Makbet” w Salzburgu. Scena zbiorowa © SF/Matthias Horn
„Makbet” w Salzburgu. Scena zbiorowa © SF/Matthias Horn

Jürgen Kesting pisze we „Frankfurter Allgemeine Zeitung” w recenzji pt. „Lady, o jakiej marzył Verdi”, że Warlikowski wykorzystuje „Makbeta” Giuseppe Verdiego, by pokazać grozę naszej teraźniejszości. Śpiew Asmik Grigorian i Vladislava Sulimskyego czyni tę produkcję wielkim wydarzeniem.

Asmik Grigorian (Lady Makbet) i Vladislav Sulimsky (Makbet) w „Makbecie” © SF/Matthias Horn
Asmik Grigorian (Lady Makbet) i Vladislav Sulimsky (Makbet) w „Makbecie” © SF/Matthias Horn

Oprócz litewskiej sopranistki Asmik Grigorian i białoruskiego barytona Vladislava Sulimskyego w rolach państwa Makbet, w spektaklu występują m. in. Tareq Nazmi (Banco), Jonathan Tetelman (Macduff) i Evan LeRoy Johnson (Malcom). Dyryguje Philippe Jordan.

Za scenografię odpowiedzialna jest Małgorzata Szczęśniak, światła Felice Ross, choreografię Claude Bardouil, projekcje video Kamil Polak i Denis Guéguin.

Krzysztof Warlikowski zadebiutował w Salzburgu pięć lat temu, realizując w 2018 roku „Bachantki” Hansa Wernera Henzego) i od tej pory pojawia się na tym festiwalu regularnie. W 2020 i 2021 roku pokazywano tu jego realizację „Elektry” Ryszarda Straussa, Asmik Grigorian śpiewała wówczas Chryzotemis.

Trailer „Makbeta”

Rejestrację „Makbeta” w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego można obejrzeć na platformie telewizji Arte, jest dostępna do 27 października 2023 roku.

W tym roku w Salzburgu w „Pasji greckiej” Bohuslava Martinů (4 przedstawienia, premiera 13 sierpnia) wystąpi Łukasz Goliński oraz amerykańska sopranistka Sara Jakubiak polsko-niemieckiego pochodzenia. Maciej Kwaśnikowski zaśpiewa  utwory Mozarta w koncercie popołudniowym 4 sierpnia 2023 roku.

W hołdzie wybitnej śpiewaczce. W Krakowie trwa Letni Festiwal Operetkowy na Wiśle im. Iwony Borowickiej

Była scenicznym zjawiskiem. Artystką o nieprawdopodobnym wprost wdzięku oraz głosie, który pozostawał w pamięci już na zawsze. Melomani z całej Polski zasiadali na widowni Operetki Krakowskiej specjalnie dla niej. Iwona Borowicka, znana z pierwszoplanowych ról w takich tytułach jak chociażby „Hrabina Marica”, „Księżniczka czardasza”, „Wesoła wdówka”, „Baron cygański”, „Wiedeńska krew”, „Hrabia Luxemburg” czy „Księżniczka cyrkówka”, była ozdobą teatru. Łącznie, w całej swojej karierze, stworzyła aż 39 ról operetkowych.

Film muzyczny Bogusława Kaczyńskiego „Spotkanie z Iwoną Borowicką”

Pozostający przez lata pod jej wrażeniem Bogusław Kaczyński opisywał ją tymi słowami: Ona potrafiła wszystko zaśpiewać w przejmujący sposób, swoim pięknym, czarodziejskim głosem. I to jej poruszanie się po scenie. W iluż rolach ją widziałem. Potrafiła tworzyć wielkie, niezapomniane kreacje. Iwona Borowicka przez przeszło trzy dekady święciła triumfy na krakowskiej scenie, niezmiennie perfekcyjna.

Leslie Deskeurve i Jakub Oczkowski podczas festiwalu w 2019 roku © Beata Fischer
Leslie Deskeurve i Jakub Oczkowski podczas festiwalu w 2019 roku © Beata Fischer

W 2018 roku, z inicjatywy Sybilli Borowickiej, Prezes Stowarzyszenia Radosny Senior, w Krakowie ruszył festiwal dedykowany legendarnej sopranistce. W pierwszej edycji udział wzięło kilka pokoleń śpiewaków: Bożena Zawiślak-Dolny, Katarzyna Mackiewicz, Magdalena Pilarz-Bobrowska, Jan Wilga, Jakub Oczkowski, Krystian Adam Krzeszowiak, a także gościnnie, z Czech, Barbara Body i Karoly Peller. Od tamtej pory festiwal otwiera uroczysta gala w budynku Opery Krakowskiej przy ulicy Lubicz. W miejscu, w którym przed laty, w dawnym Domu Żołnierza, znajdowała się siedziba Operetki Krakowskiej – artystyczny dom i miejsce niezliczonych triumfów Iwony Borowickiej.

W koncercie inaugurującym tegoroczną edycję, zatytułowanym „Przetańczyć całą noc”, wystąpiło aż dziewięcioro solistów wraz z towarzyszeniem Krakowskiej Młodej Filharmonii pod batutą Tomasza Chmiela. Galę wyreżyserował Jakub Oczkowski, który nie tylko wystąpił jako solista, ale jest także dyrektorem artystycznym wydarzenia. To cenna okazja by podziwiać nie tylko znanych i lubianych artystów z Krakowa i spoza Krakowa, lecz także usłyszeć debiutantów.

Hanna Okońska i Łukasz Ratajczak podczas festiwalu w 2021 roku © Beata Fischer
Hanna Okońska i Łukasz Ratajczak podczas festiwalu w 2021 roku © Beata Fischer

Najciekawszym punktem programu są jednak koncerty plenerowe, gdyż odbywają się one w niecodziennych okolicznościach. Rokrocznie na pokładzie barki Wiślany Ogród, zacumowanej na Rzece Wiśle przy Bulwarze Czerwieńskim u podnóża Wawelu, występują soliści wraz z towarzyszeniem orkiestry kameralnej, zachęcając widzów do wspólnej, radosnej celebracji. Przy pięknej letniej pogodzie, mając w zasięgu wzroku wawelski zamek, a pod stopami rozkołysany nurt rzeki, słuchanie muzyki staje się podwójną przyjemnością. W minionych latach w tej nietypowej scenerii śpiewali już m.in. Anna Lasota, Joanna Nawrot, pochodząca z Francji Leslie Deskeurve, Małgorzata i Janusz Ratajczakowie, Hanna Okońska wraz z Łukaszem Ratajczakiem, a także śpiewacy koreańscy, Yeyoung Sohn i Wonhyeok Choi. Publiczność – zarówno na wodzie, jak i na lądzie – miała okazję wysłuchać nie tylko arii operetkowych i operowych, lecz także songów musicalowych czy piosenki francuskiej.

Paulina Janczaruk © Agnieszka Kołodyńska
Paulina Janczaruk © Agnieszka Kołodyńska

Tegoroczną edycję zwieńczy koncert zatytułowany „Taki piękny wieczór”. W jego programie przewidziane są najpiękniejsze operetkowe arie i duety, nie zabraknie też lżejszego repertuaru, wprawiającego widzów w pogodny nastrój. Na barce zacumowanej przy brzegu Wisły wystąpią Ewelina Szybilska, Annika Mikołajko-Osman, Alexander Martinez, Jakub Oczkowski oraz, po raz pierwszy w historii festiwalu, Paulina Janczaruk. Pochodząca z Chełma sopranistka, na co dzień solistka Teatru Muzycznego w Lublinie, ma na swoim koncie sukcesy zarówno w partiach operetkowych, jak i operowych. W tym roku otrzymała nagrodę Złotej Maski Województwa Lubelskiego za rolę Adeli w „Zemście nietoperza”.

Koncert finałowy odbędzie się w niedzielę 30 lipca, o godzinie 19:00. Solistom towarzyszyć będzie Orkiestra Arte Symfonico pod kierownictwem Mieczysława Smydy.

Plakat do tegorocznej edycji Letniego Festiwalu Operetkowego na Wiśle im. Iwony Borowickiej
Plakat do tegorocznej edycji Letniego Festiwalu Operetkowego na Wiśle im. Iwony Borowickiej

Czarodziej dźwięku zainauguruje 78. Międzynarodowy Festiwal Chopinowski w Dusznikach

To jeden z najstarszych festiwali pianistycznych na świecie i zarazem najstarszy polski festiwal muzyczny. Po raz pierwszy odbył się 25 i 26 sierpnia 1946 z okazji uczczenia 120. rocznicy występów Chopina w Dusznikach. Jak czytamy w Wikipedii, gwiazdami pierwszej edycji byli Zofia Rabcewicz i Henryk Sztompka.

Impuls do zorganizowania pierwszego festiwalu dał Ignacy Potocki – współzałożyciel Zarządu Uzdrowisk Dolnośląskich. Do wzięcia udziału w dusznickim święcie przekonał znakomitych pianistów Wojciech Dzieduszycki. Organizacja Festiwalu Chopinowskiego tuż po zakończeniu II wojny światowej miała znaczenie patriotyczne dla Polaków przybywających na Ziemie Odzyskane. Od 1993 roku Dyrektorem Artystycznym Festiwalu jest prof. Piotr Paleczny.

Francesco Piemontesi otworzy 78 edycję Międzynarodowego Festiwalu Chopinowskiego w Dusznikach Zdroju © Marek Grotowski
Francesco Piemontesi otworzy 78 edycję Międzynarodowego Festiwalu Chopinowskiego w Dusznikach Zdroju © Marek Grotowski

W obecnej edycji wystąpią znakomici pianiści, laureaci prestiżowych nagród: Federico Colli, Lukas Geniusas, Julianna Avdeeva, Kate Liu. Nadzwyczajnym i wzruszającym wydarzeniem będzie recital wiolonczelowy Kamilli Thomas, której towarzyszyć będzie pianista Julien Brocal. Usłyszymy wiolonczelę – instrument Antonia Stradivariego, którego przed śmiercią słuchał Fryderyk Chopin. Na tym instrumencie fragmenty „Sonaty g-moll op. 65” grał dla umierającego Fryderyka jego przyjaciel Auguste Franchomme. Kompozycje Franchomme znajdą się również w programie festiwalowego koncertu.

Wykonawcami popołudniowych recitali będą młodzi artyści, wielokrotni zwycięzcy i laureaci ostatnich edycji wielkich, międzynarodowych konkursów pianistycznych: Mateusz Krzyżowski, Kevin Chen, Giorgi Gigashvili, Hyuk Lee, Piotr Pawlak, Illia Ovcharenko, Yukine Kuroki oraz Jakub Kuszlik.

Tradycyjnie, odbędzie się festiwalowy kurs mistrzowski, w którym uczestniczyć będą finaliści ostatniej edycji Ogólnopolskiego Konkursu Pianistycznego. Zajęcia poprowadzą znakomici pedagodzy: prof. Lidia Grychtołówna i Elear Nebolsin. Uczestnikami Kursu będą jak zwykle finaliści ostatniej edycji 3-etapowego Ogólnopolskiego Konkursu Pianistycznego, którego organizatorem jest Narodowy Instytut Fryderyka Chopina.

Tegoroczny Festiwal zbiega się ze 110. rocznicą urodzin zmarłego przed dziewięciu laty prof. Jana Ekiera– pianisty, kompozytora, pedagoga, autora Narodowego Wydania Dzieł Fryderyka Chopina, a jednocześnie mojego niezapomnianego Mistrza – mówi Piotr Paleczny. – Jestem jednym z wielu pianistów, którzy rozwój swych umiejętności i osobowości artystycznej zawdzięczają prof. Ekierowi. Dlatego proszę pozwolić, że z festiwalowych Dusznik, we wspólnym pianistów imieniu, wyrażę Profesorowi słowa naszej głębokiej wdzięczności.

Plakat do 78. edycji 78 Międzynarodowego Festiwalu Chopinowskiego
Plakat do 78. edycji 78 Międzynarodowego Festiwalu Chopinowskiego

Koncerty odbywają się w Dworku Chopina. Wydarzenie będzie miało miejsce w dniach 4-12 sierpnia 2023 roku. Pełny program 78. Międzynarodowego Festiwalu Chopinowskiego w Dusznikach znajduje się tutaj.

Warszawski „Peter Grimes” online. Rejestracja produkcji Teatru Wielkiego – Opery Narodowej dostępna na platformie OperaVision

Operavision to bezpłatny serwis internetowy, na którym można oglądać spektakle z wielu znanych teatrów w Europie. Teatr Wielki – Opera Narodowa stał się partnerem tego projektu, prezentowano tutaj kilka warszawskich produkcji, m. in. „Erosa i Psyche” Ludomira Różyckiego, „Manru” Ignacego Jana Paderewskiego, „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki, a także „Toscę” Giacomo Pucciniego. Na Operavision dostępny był też finał 11. Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki.

Rejestracja „Giselle” w wykonaniu Polskiego Baletu Narodowego, będąca do niedawna dostępna na tej platformie pobiła swoisty rekord oglądalności portalu, przekraczając ponad 490 000 wyświetleń.

„Peter Grimes” w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej © Krzysztof Bieliński
„Peter Grimes” w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej © Krzysztof Bieliński

Na Operavision gościły też spektakle z innych polskich teatrów, m. in. z Teatru Wielkiego w Poznaniu („Halka”, „Paria” czy „Jawnuta” Stanisława Moniuszki).

„Peter Grimes” to pierwsze operowe dzieło Benjamina Brittena, ukończone w 1945 roku. Partię Grimesa śpiewał tenor Peter Pears, życiowy partner kompozytora. Premiera okazała się ogromnym sukcesem i zapoczątkowała karierę Brittena jako twórcy niezwykłego, operującego indywidualnym językiem muzycznym, pełnym eklektyzmu i nowoczesnej kompozytorskiej wyobraźni.

Zwiastun „Petera Grimesa”, Teatr Wielki – Opera Narodowa

Spektakl w reżyserii Mariusza Trelińskiego, ze scenografią Borisa Kudlička, kostiumami Marka Adamskiego i choreografią Jacka Przybyłowicza prowadził Michał Klauza. W ubiegłym sezonie produkcję pokazano tylko cztery razy. Wystąpili Peter Wedd (Grimes), Cornelia Beskow (Ellen Orfotd), Krzysztof Szumański (Balstrode), Wanda Franek (Cioteczka), Aleksandra Łaska i Maria Stasiak (Siostrzenice), Mateusz Zajdel (Boles), Dariusz Machej (Swallow), Jadwiga Postrożna (Pani Sedley), Aleksander Kunach (Wielebny Horace Adams), Szymon Komasa (Ned Keene) oraz Łukasz Jakobski (Hobson).

Warszawską produkcję „Peter Grimesa” można oglądać od 28 lipca 2023 przez kolejne sześć miesięcy, do 28 stycznia 2024 roku.

Polscy artyści na świecie: Łukasz Załęski powtórnie w roli Pinkertona na Festiwalu w Bregencji

Pływająca scena z amfiteatrem na świeżym powietrzu nad brzegiem Jeziora Bodeńskiego jest miejscem, w którym odbywają się wielkie przedstawienia operowe. Jeśli pogoda nagle się zepsuje, 1700 z 6900 widzów może zostać przeniesionych do pobliskiego teatru. Każda produkcja gości tu przez dwa sezony. Poprzednio był to „Rigoletto” Giuseppe Verdiego, za rok pokazany tu zostanie (dwukrotnie, w roku 2024 i 2025) „Wolny strzelec” Carla Marii von Webera.

„Madama Butterfly” w ubiegłym roku została wystawiona na tej scenie po raz pierwszy w historii bregenckiego festiwalu. Spektakularny spektakl w reżyserii Andreasa Homoki, dyrektora artystycznego Opernhaus w Zurychu, zyskał znakomite recenzje, pisałem też o nim na portalu ORFEO. Wszystko rozgrywa się na pogiętej kartce papieru, unoszącej się jak piórko nad wodami jeziora. Ale w rzeczywistości dekoracja waży 300 ton i zajmuje ponad 1300 metrów kwadratowych. Piękną produkcję, w scenografii Michaela Levine’a i kostiumami Anthony’ego McDonalda sfilmowano, pokazano ją w austriackiej telewizji. W Warszawie transmisję można było obejrzeć podczas 23. edycji Festiwalu Ogrody Muzyczne „Tańcz Ogrody”.

Elena Giuseva (Butterfly) i Łukasz Załeski (Pinkerton) © Bregenzer Festspiele / Karl Forster
Elena Giuseva (Butterfly) i Łukasz Załeski (Pinkerton) © Bregenzer Festspiele / Karl Forster

Łukasz Załęski wystąpi na scenie Bregenzer Fespiele dziewięć razy: 21, 26, 29 lipca i 2, 5, 10, 13, 16 oraz 20 sierpnia 2023 roku. Cio-Cio-San śpiewają Elena Guseva, Barno Ismatullaeva, która w maju 2023 roku wystąpiła w tej roli na scenie w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie oraz Anna Princeva. W Suzuki wcielą się Fleuranne Brockway, Aytaj Shikhalizada i Annalisa Stroppa. Wystąpią także m. in. Domen Križaj, Brett Polegato i Yngve Søberg (Sharpless), Spencer Lang i Taylan Reinhard (Goro), Omer Kobiljak i Patrik Reiter (Książę Yamadori). Pinkertona, oprócz Łukasza Załęskiego kreować będą Otar Jorjikia i Denys Pivnitskyi. Spektaklami dyrygują Enrique Mazzola i Yi-Chen Lin. Przy tej produkcji współpracowała też polska pianistka, Anna Marchwińska, która przygotowywała solistów.

Łukasz Załęski w sezonie 2022/2023 zadebiutował Tiroler Landestheater w Innsbrucku jako Szujski w „Borysie Godunowie” M. Musorgskiego; zadebiutował w Litewskim Narodowym Teatrze Opery i Baletu (LNOBT) w Wilnie jako Książę Mantui w „Rigoletcie”. Na tej scenie zaśpiewał też Alfreda w „Traviacie”. W Polsce tenor wystąpił m. in w premierach „Fausta” w Operze Nova w Bydgoszczy oraz „Rigoletta” w Operze Bałtyckiej w Gdańsku.

Elena Guseva (Butterfly) i Łukasz Załeski (Pinkerton) © Bregenzer Festspiele / Karl Forster
Elena Guseva (Butterfly) i Łukasz Załeski (Pinkerton) © Bregenzer Festspiele / Karl Forster

Co łączy malarstwo i świat muzyki klasycznej? Wyjątkowy muzyczny performance w Hali Koszyki w Warszawie

Projekty butikowej Fundacji Juliana Cochrana starają się dowieść, że muzyka klasyczna jest absolutnie dla każdego i sprawdza się w każdej sytuacji. Fundacja wraz z Halą Koszyki od 6 lat organizuje cykliczne spektakle operowe i koncerty kameralne skąpane w atmosferze wieczornych restauracyjnych wyjść i wszechobecnych kulinarnych zapachów, codziennego klimatu Hali Koszyki.

Tym razem będziemy świadkami wybuchu muzycznych inspiracji na płótnie. Podczas koncertu powstaną trzy obrazy zainspirowane śpiewem i doznaniami muzycznymi. Widzowie zobaczą na własne oczy, jak te dwie, wspaniałe dziedziny sztuki, muzyka i malarstwo, są w stanie się łączyć i wzajemnie inspirować. W programie koncertu znajdzie się pięć pieśni z cyklu „Laue Sommernacht” („Łagodna letnia noc”) Almy Mahler, sześć pieśni „Du bist wie eine Blume” („Jesteś jak kwiat”) Roberta Schumanna,  siedem pieśni Albana Berga oraz utwór „The Stars” z cyklu “Night Scenes” Juliana Cochrana. 

Wydarzenie, organizowane przez Halę Koszyki, Julian Cochran Foundation i Universon – Pracownia Zmian i Postępu odbędzie się na antresoli Hali Koszyki (Warszawa, ul. Koszykowa 63) 8 sierpnia 2023 roku, o godz. 21:00. Wstęp jest bezpłatny. 

O artystkach

Patrycja Dańków – Bil jest malarką i arteterapeutką, prekursorką żywych obrazów w malarstwie intuicyjnym. Ukończyła szwedzką szkołę malarstwa intuicyjnego Vedic Art. Założycielka Pracowni Zmian i Postępu Universon, w której sprzedaje swoje obrazy w ramach autorskiej terapii obrazem. Adeptka sztuki innowacji, autorka i pomysłodawczyni spektaklu żywego malarstwa na scenie. 

Magdalena Lucjan jest absolwentką Uniwersytetu MUK (Musik und Kunst Privatuniversität der Stadt Wien), gdzie studiowała pod kierunkiem prof. Melby Ramos. Brała udział w programie dedykowanym najzdolniejszym uczniom szkół muzycznych – Młoda Muzyczna Akademia w Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach w 2017 roku. Obecnie studiuje kierunek Master Vocal Performance na uniwersytecie MDW (Universität für Musik und darstellende Kunst Wien) pod kierunkiem prof. Claudi Visci. Od 2022 roku jest uczestniczką Akademii Operowej przy Teatrze Wielkim Operze Narodowej w Warszawie.

Gabriela Lasota – Cierniak jest studentką Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie fortepianu prof. dr hab. Marioli Cieniawy-Puchały oraz w klasie kameralistyki dr hab. Lecha Napierały. Od 2022 r. bierze udział w warsztatach prowadzonych przez Akademię Operową w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie. 

Mecenasem wydarzenia jest firma Symphar. Partnerami: Samarité, VANK, Wherever, LUKATO oraz ART-RAM. Patronem medialnym są portal ORFEO Fundacji im. Bogusława Kaczyńskiego oraz portal O Kulturze.

Polscy artyści na świecie: Agnieszka Rehlis zadebiutowała w Sydney Opera House

„Aida”, monumentalna opera Giuseppe Verdiego, powróciła do repertuaru australijskiej Sydney Opera House 21 czerwca 2023 roku. Zrealizowana z rozmachem, tradycyjna inscenizacja w reżyserii Davide’a Livemore’a (który jest także autorem choreografii), z pełnymi przepychu kostiumami Gianluchi Falaschiego, miała swoją premierę w 2018 roku.

Spektakl okrzyknięty został wówczas przez krytyków „przyszłością opery”, „rewolucyjnym” i „spektakularnym”. Połączono w nim tradycyjną, przestrzenną scenografię z elementami projekcji multimedialnych na ogromnych, przemieszczających się po scenie ekranach ledowych. Ich autorem jest istniejące od 1998 roku studio projektowe Giò Forma, które pracowało w teatrach operowych na całym świecie. W ich dorobku znajdują się m.in. multimedia do „Normy”, „Falstaffa”, „Otella”, „Balu maskowego”, „Adriany Lecouvreur”, a ostatnio „Attyli”, „Trubadura”, czy właśnie „Aidy”. Australijski portal Time Out opisał produkcję jako hipnotyzujące kinematograficzne doświadczenie będące syntezą występów na żywo i filmu.

Zwiastun produkcji „Aidy” w Sydney Opera House

Wcielająca się w Amneris, rywalkę tytułowej bohaterki, Agnieszka Rehlis, wystąpiła w maratonie aż ośmiu spektakli. Ostatni z nich zakończył się w sobotę, 22 lipca. Debiut polskiej artystki na australijskiej scenie miał odbyć się już w 2021 roku, jednak spektakle zostały przesunięte z powodu pandemii. Publiczność w Sydney przyjęła tę nieprzeciętnie utalentowaną mezzosopranistkę na wskroś owacyjnie i entuzjastycznie.

Dotychczas Rehlis z powodzeniem kreowała partię Amneris m.in. w Royal Opera House w Londynie, Teatro di San Carlo w Neapolu, Semperoper Dresden (2022), Teatrze Narodowym w Pradze (2021), Aaalto-Musiktheater w Essen (2018) czy Estonian National Opera House w Tallinie (2016). Za każdym razem zbierając znakomite recenzje i potężny aplauz widzów.

Już w najbliższym czasie odbędą się kolejne występy artystki w Opera Australia. 9 i 12 sierpnia Rehlis zaśpiewa partię Laury w koncertowym wykonaniu „La Giocondy” Ponchielliego, u boku m.in. Jonasa Kaufmanna i Ludovica Tézier.

Miłość kontra układy i polityka. Aleksandra Kurzak i Rafał Siwek zachwycają w „Don Carlo” Verdiego w Staatsoper Unter den Linden

Przez cztery akty opery centralne miejsce sceny zajmuje stół. Przy nim królewska rodzina spożywa posiłki, tam rozgrywają się sceny życia codziennego, jest on również miejscem politycznych pertraktacji czy wojskowej musztry. Opowiedziana przez Himmelmanna historia tworzy paralelę z realiami Hiszpanii dyktatora Franco (wskazywać może również na to estetyka kostiumów projektu Klausa Brunsa).

W państwie, w którym Król współdzieli rządy z Kościołem, nie ma miejsca na szczerość uczuć. Zarówno król Filip, jak i królowa Elżbieta nie są szczęśliwi w swoim aranżowanym małżeństwie, oboje również nie mogą o tym otwarcie mówić. Księżniczka Eboli jest w tej inscenizacji przebiegłą wojskową wysokiego szczebla, która swoją fizycznością jest zdolna osiągać korzyści i awanse. Losy ofiarnego markiza Posy czy nieudolnego infanta Carla wydają się być z góry przypieczętowane, zwłaszcza, gdy nad wszystkim ciąży widmo srogiego Wielkiego Inkwizytora, wpływowego funkcjonariusza państwa kościelnego.

„Don Carlo” w Berlinie. Scena zbiorowa © Bernd Uhlig
„Don Carlo” w Berlinie. Scena zbiorowa © Bernd Uhlig

Surowa, ascetyczna wręcz scenografia projektu Johannesa Leickera pozwala skupić się na opowiadanej historii i przekazywanych przez muzykę emocjach, których w Verdiowskiej muzyce nie brakuje. Mocno zarysowana została scena Autoda, kiedy to grający heretyków nadzy aktorzy podwieszani są do góry nogami na kilka metrów nad sceną. Wszystkiemu przygląda się królewska rodzina spożywająca kolację. Ta rutynowa, bestialska ceremonia zdaje się nie robić na niej żadnego wrażenia.

W obsadzie prym wiodła Aleksandra Kurzak w roli Elżbiety, zachwycająca zjawiskową urodą (podkreślaną przez królewskie kreacje), a przede wszystkim mocnym sopranem o aksamitnej barwie. Jej wokalne możliwości skupiły się w wielkiej arii „Tu che le vanita” – delikatne piana, bajeczne mezza di voce. Nade wszystko piorunujące wrażenie wywarła na mnie zaśpiewana świetnie podpartym rejestrem piersiowym i majestatycznym forte fraza la pace dell’avel.

Aleksandra Kurzak (Elżbieta) i René Pape (Filip) © Bernd Uhlig
Aleksandra Kurzak (Elżbieta) i René Pape (Filip) © Bernd Uhlig

Partnerujący jej w roli Filipa II René Pape w berlińskim spektaklu regularnie występuje od jego premiery w 2004 roku. Swoją postać stworzył głównie interpretacją aktorską, kilka swoich kwestii zastąpił bowiem deklamacją, a w jego ładnym, ciemnym, ale dosyć płaskim i matowo brzmiącym głosie zabrakło mi bardziej potoczystego (bardziej włoskiego niż niemieckiego w stylu) prowadzenia frazy. Jej stylowe niuansowanie i miękkie legato zaprezentował natomiast Rafał Siwek w mrocznie zagranej roli Wielkiego Inkwizytora. Szeroką skalę swojej partii wykorzystał do jej interpretacji, raz dramatycznie grzmiąc w wysoko zapisanym fortissimo, raz groźnie brzmiąc w niskim e.

Rewelacją wieczoru był również występ George’a Peteana w roli Posy, którego atrakcyjny baryton o ciemnej barwie zyskiwał na wyrazistości z każdą kolejną sceną, by w III akcie absolutnie bezwysiłkową emisją dać prawdziwy popis włoskiego belcanto. Eve-Maud Hubeaux jako Eboli śpiewała zwinnym mezzosopranem dramatycznym, swoją postać budując również za pomocą pięknej aparycji. Szkoda jedynie, że jej występ od sceny w ogrodzie popsuło niepotrzebne nadużywanie dolnego rejestru (który bardziej przypominał recytację niż śpiew).

Stefan Pop (Don Carlo) i Eve-Maud Hubeaux (Eboli) © Bernd Uhlig
Stefan Pop (Don Carlo) i Eve-Maud Hubeaux (Eboli) © Bernd Uhlig

Stefan Pop w w roli Don Carlosa zaprezentował solidną wokalną technikę oraz umiejętność dobrego współprowadzenia muzycznej narracji w ansamblach i scenach zbiorowych z chórem. Z obsady jedynie Friedrichowi Hamelowi zabrakło mocy i wyrazu w głosie, aby stworzyć tajemniczą postać Mnicha. Partię Głosu z nieba w finale II aktu wykonała pochodząca z Polski śpiewaczka Anna Malesza-Kutny.

Dyrygujący spektaklem Daniele Rustioni potrafił zarówno z wyczuciem prowadzić intymną narrację piano, jak i efektownie budować napięcia i kulminacje, a przede wszystkim nie tyle prowadzić śpiewaków, co im towarzyszyć. Potężnie zabrzmiały kontrabasy z kontrfagotami w duecie Filipa z Inkwizytorem, liryzmem oczarowało zaś piękne solo wiolonczeli we wstępie do arii „Ella giammai m’amò”. Równie fantastycznie śpiewał chór.

Rafał Siwek (Wielki Inkwizytor) i René Pape (Filip) © Bernd Uhlig
Rafał Siwek (Wielki Inkwizytor) i René Pape (Filip) © Bernd Uhlig

56. Festiwal im. Jana Kiepury w Krynicy-Zdroju

Przygotowując tegoroczny program Festiwalu, pragnąłem by każdy festiwalowy meloman, każdego dnia był oczarowany tym, co usłyszał i zaciekawiony następnym dniem. By czuł, że jest w wyjątkowym miejscu, słucha wyjątkowych utworów i artystów. Festiwal musi być jedyny w swoim rodzaju, ponieważ ma w herbie Artystę, Jana Kiepurę. Czy mi się to wszystko udało, zobaczymy – mówi prof. Tadeusz Pszonka, Dyrektor Artystyczny Festiwalu im. Jana Kiepury.

Festiwal poświęcony pamięci Jana Kiepury to jedna z najważniejszych imprez kulturalnych regionu. Odbywające się od 1967 roku wydarzenie ściąga do Krynicy-Zdroju muzyków światowej klasy, sprawiając tym samym, że to niewielkie miasto staje się na osiem dni muzyczną stolicą opery i operetki. Cieszę się, że możemy się do tego po raz kolejny przyczynić – mówi Tomasz Klimek, Dyrektor Centrum Kultury w Krynicy-Zdroju, organizatora Festiwalu.

Jan Kiepura i Martha Eggert stoją przy śnieżnej rzeźbie w Krynicy © Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygnatura 1-K-8250-1
Jan Kiepura i Martha Eggert stoją przy śnieżnej rzeźbie w Krynicy © Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygnatura 1-K-8250-1

Program Festiwalu tradycyjnie już składać się będzie z czterech wydarzeń dziennie: Koncertu Promenadowego (godz. 10.00, Muszla koncertowa na deptaku), przedpołudniowych Spotkań z Artystą (godz. 12.00, scena plenerowa na deptaku), Koncertu Popołudniowego (godz. 15.00, Sala Balowa w Starym Domu Zdrojowym) oraz Koncertu Galowego (godz. 20.00, Pijalnia Główna).

56. edycję Festiwalu im. Jana Kiepury otworzy Gala Operowa „Świat dla Kiepury”, w której zaśpiewają laureaci Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki. Wystąpią sopranistki Nombulelo Yende i Darija Auguštan (XI edycja) oraz tenor Piotr Buszewski (X edycja), który otrzymał wtedy także Nagrodę im. Bogusława Kaczyńskiego ufundowaną przez ORFEO Fundację im. Bogusława Kaczyńskiego dla najlepszego polskiego głosu w finale. Koncert poprowadzi Piotr Sułkowski, dyrektor Opery Krakowskiej. Na scenie pojawi się także Chór Filharmonii Krakowskiej im. Karola Szymanowskiego w Krakowie.

Piotr Buszewski © Archiwum Konkursu Moniuszkowskiego
Piotr Buszewski © Archiwum Konkursu Moniuszkowskiego

Krynicka publiczność będzie miała okazję zobaczyć i usłyszeć m. in. „Rigoletta” Giuseppe Verdiego „Don Kichota”, balet Ludwiga Minkusa do libretta Mariusa Petipy w wykonaniu Lwowskiego Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu im. S. Kruszelnickiej. Lwowscy artyści wystąpią także w Gali „Viva Verdi” w roku 210. rocznicy urodzin kompozytora.

Pojawi się „Traviata”, spektakl Opery Krakowskiej oraz „Księżniczka Czardasza” Opery Śląskiej w Bytomiu. „Medium” Gian Carla Menottiego zaprezentują studenci Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku. Krakowska Opera Kameralna pokaże z kolei operę buffa Giovanniego Battisty Pergolesiego „Livietta e Tracollo”. W Gali Operetkowej „Twoim jest serce me…”, kończącą tegoroczną edycję festiwalu wystąpią Małgorzata Długosz, Joanna Moskowicz i Łukasz Gaj, Orkiestrą zadyryguje Sławomir Chrzanowski.

© materiał prasowy wydawnictwa MUZA SA
© materiał prasowy wydawnictwa MUZA SA

Na festiwalu będziemy też wspominać Bogusława Kaczyńskiego, patrona Fundacji ORFEO, Honorowego Obywatela Krynicy i wieloletniego dyrektora krynickiego festiwalu. 15 sierpnia, o godz. 12.00, odbędzie się spotkanie z Anną Lisiecką, autorką książki „Będę Sławny, Będę Bogaty”, pierwszej biografii Bogusława Kaczyńskiego. Rozmowę poprowadzi w Muszli Koncertowej Andrzej Kurdziel.

Gospodarzem 56. Festiwalu im. Jana Kiepury jest Gmina Krynica-Zdrój, zaś organizatorem wydarzenia Centrum Kultury w Krynicy-Zdroju. Pełen program znajduje się tutaj, a tutaj można rezerwować i kupować bilety.

Plakat 56. Fetiwalu im. Jana Kiepury
Plakat 56. Fetiwalu im. Jana Kiepury

Outsider na celowniku. Premiera „Petera Grimesa” w Operze Narodowej w Warszawie

Małe miasteczko nie wybacza. Każdemu patrzy na ręce, każdego śledzi. Każdego bierze na języki. Notorycznie wścibia nos w nieswoje sprawy. Pod szczególnym ostrzałem są przyjezdni, artyści, outsiderzy i wszelkiego rodzaju „odmieńcy”. Każdy, kto tylko wyróżnia się czymś na tle lokalnej społeczności. Jeśli na dodatek przylgnie do niego łatka złodzieja, mordercy, rozpustnika, bądź innego rodzaju degenerata – nie ma już ratunku. Jego los jest przypieczętowany i skazany na nieustającą udrękę. Bez względu na prawdziwość bądź nieprawdziwość osądu.

„Peter Grimes” jest pierwszym ważnym powojennym dziełem skomponowanym przez Benjamina Brittena (prapremiera: 1945). Opera w trzech aktach z prologiem, osnuta na kanwie poezji epistolarnej George’a Crabbe’a „The Borough”, porusza niełatwy temat społecznego ostracyzmu. Britten sięgał po niego także, w mniej lub bardziej zintensyfikowanym stopniu, w swoich późniejszych operach, takich jak „Billy Budd” czy „Albert Herring”. Utrzymanych w alienującej konwencji: bohater vs. reszta świata.

„Peter Grimes” należy do jednej z tych mroczniejszych opowieści, w której presja ze strony myślącego wąskotorowo otoczenia ciągnie za sobą szereg tragedii. Tytułowy bohater, choć stara się żyć spokojnie i nie wadzić nikomu, tkwi w sidłach pecha, znajdując się w złym miejscu, o złej porze. Co tylko utwierdza jego samozwańczych prześladowców – współmieszkańców wioski – w przekonaniu o słuszności ich postępowania. W ich zbiorowej świadomości maluje się tylko jeden, jedyny obraz Grimesa: jako mordercy dzieci.

„Peter Grimes” w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej. Scena zbiorowa © Krzysztof Bieliński
„Peter Grimes” w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej. Scena zbiorowa © Krzysztof Bieliński

Reżyser Mariusz Treliński spektaklem w Operze Narodowej miał szansę zrehabilitować się po swoich niezbyt udanych projektach z ostatnich lat: przeładowanych turpizmem „Królu Rogerze” i „Mocy przeznaczenia” czy przekombinowanej i na wskroś szowinistycznej „Halce”. Wespół ze scenografem Borisem Kudličką i kostiumografem Markiem Adamskim, udało mu się to tylko połowicznie. Gdyż przez cały spektakl towarzyszyło mi wrażenie, że oglądam dwie różne produkcje, kompletnie innych, nieznających się wzajemnie realizatorów, zespojone w jedną całość.

Dwa pierwsze akty całkiem spójnie i umiejętnie budują klimat mrocznej, odludnej i nieprzyjaznej rybackiej wioski. Dość minimalistyczna, jak na Kudličkę, scenografia, budzi nieodzowne skojarzenia z filmami Larsa von Triera, na czele z jego słynnym „Przełamując fale”. Na scenie panują co prawda ciemności, co nie jest nowością u tychże realizatorów. Przełamane są one jednak imponującymi projekcjami multimedialnymi Bartka Maciasa z przedstawieniem wzburzonych, morskich fal.

„Peter Grimes” w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej © Krzysztof Bieliński
„Peter Grimes” w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej © Krzysztof Bieliński

Kostiumy projektu Marka Adamskiego są proste, utrzymane w stonowanej, wręcz monochromatycznej kolorystyce wielu odcieni beżu czy szarości oraz w uniwersalnej czerni. Choć nie reprezentują one żadnej konkretnej epoki, wyraźnie nawiązują do czasów tuż po zakończeniu II wojny światowej, kiedy Britten komponował swoją operę. Nastrój niepokoju i alienacji potęgują światła, za które odpowiedzialny jest Marc Heinz. Dzięki jego pracy chwilami można odnieść wrażenie, że oglądamy nie operę w teatrze, a film. I to nie byle jaki, bo horror z klasyki gatunku, niczym „Lśnienie” Kubricka.

Treliński nie przesadza też początkowo z kontrowersją. Nie epatuje przemocą ani nagością, co pojawia się już praktycznie w każdym wyreżyserowanym przez niego spektaklu. I jest w tym tak przekonujący, że praktycznie pozbawia dwa pierwsze akty swojej wizytówki. Pozwala widzowi uwierzyć, że udało mu się zerwać z konwencją, którą wypracował sobie przez lata.

Krzysztof Szumański (Balstrode) i Mateusz Zajdel (Boles) © Krzysztof Bieliński
Krzysztof Szumański (Balstrode) i Mateusz Zajdel (Boles) © Krzysztof Bieliński

Wszystko to jednak niweczy akt trzeci, zaczynając z tzw. „grubej rury” i tworząc na scenie istny korowód niechlubnych znaków rozpoznawczych w twórczości reżysera. Pojawiają się błyskotki w postaci tandetnych dekoracji rodem z klubów nocnych początku lat 90., półnagie tancerki, baloniki, światła dyskotekowe, czy transwestyci. Scena przyjęcia w pubie jest wyolbrzymiona do cna, całkowicie pozbawiona hamulców i, co najważniejsze, z zupełnie innej bajki. Jak gdyby Treliński tkwił mentalnie w półświatku sprzed trzydziestu lat.

To jednak nie wszystkie grzechy aktu trzeciego. Wątpliwość budzi scena samosądu, przedstawiona tak dosłownie i krwawo, że nie do końca wiadomo, czy dzieje się ona w głowach mieszkańców wioski, czy też w głowie przerażonego ich zemstą, głównego bohatera. Czy też jest ona, o zgrozo, proroctwem jego kresu. Postanowiłam oszczędzić czytelnikom szczegółowego opisu tejże sceny, niech będzie to jednak przestroga dla widzów o słabych nerwach albo tych, którzy zwyczajnie nie chcą oglądać w operze przemocy tak dużego kalibru.

Peter Wedd jako Peter Grimes w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej © Krzysztof Bieliński
Peter Wedd jako Peter Grimes w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej © Krzysztof Bieliński

Na szczęście spektakl posiada także mocne punkty. A najistotniejszym z nich jest obsada. Znakomity, zarówno wokalnie jak i interpretacyjnie, jest Peter Wedd w partii tytułowej. To przede wszystkim dla niego warto pójść na ten spektakl. Tenor wprost hipnotyzuje naturalnością i charyzmą, co sprawia, że w zasadzie można zapomnieć, że mamy do czynienia z aktorstwem. On nie wciela się w rolę, on po prostu jest Peterem Grimesem. Wzbudza współczucie i lęk o jego los, a jednocześnie niepokój i rezerwę w stosunku do bohatera, który przecież jest nieco mroczny, tajemniczy, chwilami też agresywny, a zatem „niepewny”. Pozostawia widza w stanie emocjonalnego rozdarcia.

Cornelia Beskow jako usiłująca pomóc głównemu bohaterowi niczym anioł stróż, nauczycielka Ellen Orford, partneruje Weddowi z należytym zaangażowaniem. Wykreowała postać emanującą altruistyczną dobrocią, bardzo emocjonalną i wiarygodną. Jej sopran co prawda chwilami brzmiał piskliwie w wysokich rejestrach, to jednak zaledwie drobna rysa na, suma summarum, bardzo dobrym wykonaniu.

Cornelia Beskow (Ellen Orford) © Krzysztof Bieliński
Cornelia Beskow (Ellen Orford) © Krzysztof Bieliński

Polska obsada, czyli Wanda Franek, Jadwiga Postrożna, Aleksandra Łaska, Maria Stasiak, Łukasz Jakobski, Dariusz Machej, Szymon Komasa, Aleksander Kunach i Mateusz Zajdel, jako mieszkańcy miasteczka, w zasadzie mówią jednym głosem: tłuszczy domagającej się zemsty na koźle ofiarnym. Wszyscy, poza Krzysztofem Szumańskim, którego bohater Balstrode personifikuje swego rodzaju głos rozsądku w społeczeństwie. Warto jednak podkreślić, iż każdemu z solistów udało się wykreować na scenie pełnowymiarową, charakterystyczną postać z wyrazistą osobowością. Bez wątpienia widać to i słychać, że mamy do czynienia z bardzo zgranym zespołem.

Istotnym mankamentem pozostaje jednak warstwa językowa. Jeżeli podczas prób faktycznie obecny był konsultant z fonetyki języka angielskiego, jego praca z solistami pozostaje niestety niezauważalna. Każdy ze śpiewaków śpiewa z kompletnie różnym akcentem, inaczej też wymawia poszczególne słowa. Pośród polskiej obsady jedynie akcent Dariusza Macheja zbliżony był do brytyjskiego, którym posługiwał się odgrywający partię tytułową solista. Ta językowa różnorodność nieco przeszkadzała w odbiorze dzieła i nawet mnie osobiście, dyplomowaną anglistkę, zmusiła do czytania napisów.

Szymon Komasa (Ned Keene) © Krzysztof Bieliński
Szymon Komasa (Ned Keene) © Krzysztof Bieliński

Stojący na czele orkiestry Michał Klauza, choć już nie pierwszy raz wziął na warsztat dzieło Brittena (pięć lat temu znakomicie prowadził spektakle „Billy’ego Budda”, także w Operze Narodowej), dyrygował dość chaotycznie. W sześciu interludiach muzycznych, z których cztery tworzą suitę koncertową, nieco zabrakło wyrazistości. W muzyce pełnej realizmu i dramaturgii, nierozerwalnie łączącej się z akcją, można było wyczuć pośpiech, brakowało też chwilami dobrej współpracy z solistami. Warto jednak zaznaczyć pracę chóru, który potęgował nastrój grozy w adekwatnych do niego scenach. Choć tutaj znów objawił się problem z nazbyt zróżnicowaną anglojęzyczną wymową.

„Peter Grimes” w reżyserii Mariusza Trelińskiego to spektakl nierówny. Niespójny i dziwny reżysersko, choć miejscami wartościowy muzycznie. Budzi szereg sprzecznych emocji, od zachwytu i pozytywnego zaskoczenia, aż po skrajną odrazę. Wystawia na ciężką próbę poczucie estetyki i wrażliwość widza. Nie za sprawą szokującej siły przekazu, gdyż tego od dobrych dwóch dekad mamy na scenach operowych aż w nadmiarze. Lecz raczej szokowaniem na siłę, które powoli staje się wtórne, mało interesujące i wyświechtane. Czasami warto porzucić wizualną dosłowność i pozwolić widzowi na uruchomienie wyobraźni, pozostawiając sedno problemu dzieła w sferze domysłów.

„Peter Grimes” w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej. Scena zbiorowa © Krzysztof Bieliński
„Peter Grimes” w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej. Scena zbiorowa © Krzysztof Bieliński