Krytycy zgodnie podkreślają nowoczesność produkcji. Australijski reżyser, Simon Stone, stworzył bowiem spektakl anty-wiktoriański. Akcja rozgrywa się współcześnie, w umierającym postindustrialnym amerykańskim mieście, którego preferencje wyborcze tak fascynowały świat przez ostatnie sześć czy siedem lat. W „Łucji” w Met nowoczesna kobieta się rozpada – pisze na łamach „The New York Times” Zachary Woolfe. Jest motel, lombard, sklepy monopolowe i drogerie, minimarket, stacja uzdatniania wody, kilka zdezelowanych samochodów. To „pustynia”, jak to określił Stone, „wolnorynkowego kapitalizmu”. Nie ma nic wiktoriańskiego, nic malowniczego. A jednak, jak stwierdza dalej recenzent, z pewnością słuszne było powierzenie dzieła Stone’owi, 37-letniemu australijskiemu reżyserowi, który specjalizuje się w przedstawianiu zdesperowanych kobiet w produkcjach teatralnych, takich jak „Yerma” i „Medea”.
Nie wszyscy krytycy chwalą jednak inscenizację. Reżyser Simon Stone widzi paralelę do historii Łucji w ekonomicznie zapomnianym obszarze współczesnej Ameryki, gdzie robotnicy z klasy średniej czują się opuszczeni i bezradni. Mężczyźni uciekają się do przemocy i maltretowania, a ofiarami często stają się kobiety. Szaleństwo Łucji jest tu oczywiste, ponieważ jest narkomanką, która desperacko chce uciec ze swojego małego miasteczka ze swoim chłopakiem Edgardo. Założenie reżysera, że publiczność „ zachwyci się tym, jak blisko ich własnych doświadczeń lub ich współobywateli może być grand opera”, jest z pewnością godne podziwu. Jego produkcja niestety nie spełnia oczekiwań. W dobrze zaplanowanej, ale źle zrealizowanej realizacji Łucja, w białej sukni ślubnej przesiąkniętej krwią, przypomina sceny z horroru „Carrie” – pisze Ako Imamura na portalu Batchtrack.
Rozbieżne oceny krytyków tylko wzmagają zainteresowanie spektaklem. Pamiętajmy, że Metropolitan specjalizuje się w wystawianiu tradycyjnych, pełnych przepychu inscenizacjach. Niemniej reżyser został zaproszony do zrealizowania w Met kolejnej produkcji. Będzie to „Innocence” („Niewinność”) fińskiego kompozytora Kaija Saariaho.
Natomiast recenzenci zgodnie wychwalają warstwę muzyczną i wokalną. Zwłaszcza trzech protagonistów: Nadine Sierra (Łucja), Javiera Camarenę (Edgar) i Artura Rucińskiego (Henryk). Ruciński, który wygląda w tej produkcji jak przestępca i ma dużo tatuaży powalił teatr mocnym i porywającym śpiewem (Batchtrack). Polski baryton udowodnił, że Metropolitan Opera może mieć nową gwiazdę. (…) Dwa ogniste wersety jego cabaletty, zakończone bardzo długo trzymanym, płonącym wysokim tonem, wywołały pierwszą porywającą owację spektaklu – relacjonuje Cristoph Corwin w The Observer. Orkiestrę prowadzić będzie Riccardo Frizza.
Warto przekonać się, jak nowatorska, w sensie poszukiwań nowych znaczeń uniwersalnego arcydzieła jest nowojorska produkcja. Spektakl transmitowany będzie na żywo. Będzie też dostępny później w sekcji „On Demand” na stronie Metropolitan Opera.