REKLAMA

Recital dyrygencki Antoniego Wita na UMFC

Dwa monumentalne dzieła symfoniczne znalazły się w programie wieczoru inaugurującego sezon koncertów 2025/2026 na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie. Orkiestrę Symfoniczną UMFC mistrzowsko poprowadził wieloletni pedagog uczelni, a od 29 września 2025 roku jej doktor honoris causa, Antoni Wit.

Sztuka dyrygencka Antoniego Wita wyróżnia się – zwłaszcza w jej dojrzałej, późnej fazie – szczególnym nasyceniem brzmienia, słyszeniem każdego detalu, precyzyjnie budowaną architektoniką, powolnymi, karajanowskimi fazami rozwijania utworu, piękną, melancholijną szatą kolorystyczną. Pomimo, że jego wykonania nie otwierają się na modną estetykę HIP, nie umniejsza to, że prowadzone przez niego dzieła – skąpane w niemieckiej estetyce – mają walory wykonania doskonałego.

Tak było z IV Symfonią d-moll Roberta Schumanna, przykładem wspaniałej integracji całego utworu, którą Wit przedstawił w niemal wagnerowskim, ale kontrolowanym brzmieniu. Dyrygujący przez cały wieczór z pamięci, bez batuty, w Schumannie świetnie uchwycił romantyczną melancholię, wzmocnioną grozą kontrabasów i kotłów. Ujednolicone tempa całego dzieła i hieratyczność drugiej części nie przeczyły żywiołowości pierwszego, trzeciego i czwartego odcinka. Znakomita feeria smyczków w finale poprzedzona była tak klasycznym przez dyrygenta, znowu bardzo stylowym, jeśli chodzi o XIX-wieczną – niemczyznę, eksponowaniem waltorni.

Recital dyrygencki Antoniego Wita na UMFC © Mateusz Żaboklicki
Recital dyrygencki Antoniego Wita na UMFC © Mateusz Żaboklicki

Pod taką batutą orkiestra studencka czuła się pewnie, grała z precyzją i zaangażowaniem. Tak się też stało w drugiej części, którą wypełniła ulubiona symfonia dyrygenta – obecnie rzadko wykonywana w Polsce z powodów politycznych – Szósta, „Patetyczna”, Czajkowskiego. Wit wpisał się świetnie w znakomite interpretacje tego dzieła przez jego poprzedników: Kazimierza Korda i Jerzego Semkowa. Nie eksponował jednak zbytnio psychoanalityczno-wanitatywnej kanwy dzieła. Postawił za to na duże kontrasty – teatralne, ekspresjonistyczne przetworzenie I części, poprzedzające stan „wrzących” smyczków (piękne „espressivo”) i czytelną polifonię przed repryzą, niezwykłą przestrzeń.

Recital dyrygencki Antoniego Wita na UMFC © Mateusz Żaboklicki
Recital dyrygencki Antoniego Wita na UMFC © Mateusz Żaboklicki

W walcu w II części nie brakowało melancholii i spokojnego falowania napięć. Scherzo było feeryczne, ale nie przesadzone, swoją heterofonią w smyczkach i dętych przypominające nieco mahlerowskie kreacje dyrygenta. W IV części, choć nieco pozbawionej owego zamierania, znikania dźwięku, artykulacja smyczków była bardzo dopracowana, a ekspresja, przez rafinowanie tychże, osiągnięta naturalnie. Pożegnanie kompozytora objawiło się tu motywem westchnienia w smyczkach, przed motywem śmierci w rogach. Całość skończyła się naturalnie, zgodnie z ekspresją i dyspozycją Orkiestry Symfonicznej UMFC, tak zaangażowanej we współpracę z dojrzałym mistrzem.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne