Jest w tej operze sporo liryzmu, ale także muzyki jazzowej i współcześnie brzmiących dysonansów, które dobrze odzwierciedlają silne uczucia, pragnienia, żądze i niepokoje bohaterów. Polska prapremiera opery „Tramwaj zwany pożądaniem” André Previna, zrealizowana na scenie Teatru Wielkiego w Łodzi w maju 2018 roku, otrzymała Złotą Maskę jako spektakl roku i Złotą Maskę dla Joanny Woś. Teatralne Nagrody Muzyczne im. Jana Kiepury zostały przyznane aż w 4 prestiżowych kategoriach: najlepszy spektakl muzyczny w Polsce, najlepsza śpiewaczka operowa – Joanna Woś, najlepszy dyrygent – Tadeusz Kozłowski, najlepszy reżyser – Maciej Prus. Odbyło się to za dyrekcji Krzysztofa Marciniaka. Wspaniale się stało, że wreszcie 6 kwietnia 2024 roku spektakl został wznowiony, ale tylko na „raz”. Może niełatwo przyciągnąć publiczność na XX-wieczną operę, ale sala była pełna, a reakcje – wręcz entuzjastyczne, łącznie z długą owacją na stojąco. To przekonuje, że warto nie odjeżdżać „Tramwajem” na boczny tor.
Co sprawia, że operę Previna ogląda się z wypiekami na twarzy jak świetną psychodramę i znakomite przedstawienie teatralne? Oczywiście złożyło się na to wiele elementów. Zasługa tkwi niewątpliwie w libretcie Philipa Littella na podstawie słynnej sztuki teatralnej Tennessee Williamsa. Od prapremiery w Nowym Jorku w 1947 roku dramat wzbudza duże emocje i zainteresowanie na całym świecie. W 1951 roku Elia Kazan sfilmował „Tramwaj…” z Vivien Leigh i Marlonem Brando. 12 nominacji do Oscara przyniosło ostatecznie 4 statuetki. Natomiast dzieło Previna sprawiło, że tekst ożył na nowo. Prapremiera odbyła się w 1998 roku w Operze w San Francisco. Za nagranie kompozytor otrzymał Grand Prix du Disque. Jest w tej operze sporo liryzmu, ale także dużo muzyki jazzowej i współcześnie brzmiących dysonansów, które dobrze odzwierciedlają silne uczucia, żądze i niepokoje bohaterów. Tytuł „Tramwaj zwany pożądaniem” nawiązuje do dzielnicy Desire (Pożądanie) w Nowym Orleanie, gdzie do dziś tętni muzyka jazzowa. Wiele lat temu jeździł tam tramwaj z napisem Desire zamiast numeru widniejącego w oknie przedniej szyby. Williams uczynił z tego metaforę ludzkich pragnień.
Urodzony w Berlinie André Previn wyjechał do Ameryki. W USA stał się cenionym dyrygentem i słynnym kompozytorem. Oprócz utworów na orkiestrę stworzył muzykę do musicali i kilkudziesięciu filmów. Otrzymał aż 4 Oscary za ścieżki dźwiękowe do „Gigi” (adaptację musicalu Fredericka Loewego), „Porgy and Bess” (ekranizację opery George’a Gershwina), „Słodkiej Irmy” (adaptację francuskiego musicalu Alexandra Brefforta i Marguerite Monnot) i „My Fair Lady” (ekranizację musicalu Fredericka Loewego i „Pigmaliona” George’a Bernarda Shawa). Previn był też świetnym pianistą jazzowym i wydał kilkanaście albumów ze swoją muzyką. W 1999 roku skomponował „Koncert skrzypcowy” dla swojej piątej żony, artystki światowej sławy Anne-Sophie Mutter (prawykonany w Bostonie, 2002). Wrócił do Niemiec po wielu latach mieszkania za granicą, choć świat wciąż stał dla niego otworem. W ciągu ostatnich 20 lat życia stworzył wiele utworów orkiestrowych i kameralnych, a ich premiery odbywały się najczęściej w USA. Zmarł w 2019 roku.
Opera „Tramwaj zwany pożądaniem” jest jednym z najwybitniejszych dzieł Previna. Kompozytor dał realizatorom i śpiewakom szansę na stworzenie na scenie teatralnej psychodramy, w której muzyka odzwierciedla także ukrywane uczucia, a wyśpiewywane słowa czasem ranią jak noże. Łódzka wersja tego dzieła została przygotowana po mistrzowsku. Reżyser Maciej Prus, urodzony w ukraińskim Samborze (1937), a zmarły 8 kwietnia 2023 roku, był jednym z najwybitniejszych twórców teatralnych w Polsce. Zrealizował wiele spektakli w teatrach dramatycznych w Warszawie, Łodzi, Krakowie, Poznaniu czy Wrocławiu. Za „Noc listopadową” Wyspiańskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie został uhonorowany Nagrodą im. Konrada Swinarskiego. Miał także imponujący dorobek jako reżyser operowy, współpracujący ze scenami muzycznymi w Warszawie, Poznaniu, Krakowie, Wrocławiu i Łodzi (Teatr Wielki, „Eugeniusz Oniegin” Czajkowskiego i „Lukrecja Borgia” Donizettiego). Za „Potępienie Fausta” Berlioza w Operze Nova w Bydgoszczy otrzymał Teatralną Nagrodę Muzyczną im. Jana Kiepury jako najlepszy reżyser.
Niezwykle rzadko zdarza mi się oglądać tak świetnie zrealizowane i zagrane przedstawienie operowo-dramatyczne. W Teatrze Wielkim w Łodzi tak się dzieje. Muzyka wspaniale wypełnia pauzy, wiele dzieje się pomiędzy słowami. Nie ma tu momentów nudy, które w operach trwających ponad 3 godziny zdarzają się dość często. Scenografia jest bardzo funkcjonalna. Jedynie na początku i na końcu spektaklu została uruchomiona scena obrotowa w celu pokazania zmiany miejsca akcji. Blanche przyjechała do miasta, aby odnaleźć swoją siostrę, a w finale została zabrana przez Kobietę, która przypominała więziennego strażnika (dobra w tej roli Joanna Śmiałkowska) oraz dziwnie poruszającego się Lekarza w meloniku, z laseczką, kojarzącego mi się z odrealnioną postacią z dramatów Samuela Becketta (ciekawa pantomima Adama Grabarczyka).
Akcja skupia się wokół czterech głównych bohaterów. Gdy Blanche (Joanna Woś) wchodzi do mieszkania swojej siostry Stelli (Patrycja Krzeszowska) jest niemile zaskoczona. Spodziewała się czegoś lepszego. Przyjechała z ogromną walizką. Okazuje się, że nie ma się gdzie podziać, ponieważ straciła rodzinną posiadłość i pracę. Matka, którą się zajmowała, umarła. Blanche próbuje utopić smutek w alkoholu. Ma do siostry pretensje, że uciekła z rodzinnego domu i związała się z „Polaczkiem”. Gdy podczas nieobecności Stelli zjawia się Stanley Kowalski (Szymon Komasa), szybko Blanche przekonuje się, że to nie jest odpowiedni partner życiowy dla jej siostry, ale już za późno. Dochodzi do nieprzyjemnej konfrontacji, a Stanley mówi Blanche o nowoorleańskim prawie, że to, co należy do żony, jest również jego, łącznie ze spadkiem. Nie wierzy Blanche, że nie dostała ani centa za rodzinny dom z ogrodem. Gdy siostry wychodzą na kolację, Stanley zaprasza kolegów na pokera. Przychodzą: Mitch (świetny jako nieśmiały kochanek Tomasz Piluchowski), Steve (dobry w roli charakterystycznej Andrzej Kostrzewski) i Pablo (Waldemar Stańczuk – rola niema). Gdy kobiety wracają, dochodzi do awantury i bijatyki.
Stopniowo są odkrywane tajemnice neurotycznej Blanche. Okazuje się, że za romans z nieletnim uczniem została wyrzucona ze szkoły, a potem w hotelu na godziny spotykała się z żołnierzami. Kobieta jest całkowicie zagubiona i próbuje zafałszować swoją biografię, zwłaszcza gdy poznaje bliżej Mitcha, który się w niej zakochuje. Ten silny mężczyzna w kontakcie z nią przypomina nieśmiałego chłopca, który pierwszy raz jest sam na sam z kobietą i nie bardzo wie, jak się może zachować. Rodzi się między nimi uczucie i zaczynają planować wspólną przyszłość. Sielanka jednak szybko zostanie drastycznie przerwana przez Stanleya. W trzecim akcie jesteśmy świadkami całkowitej destrukcji. Cała czwórka głównych bohaterów przeżywa ciężkie chwile, choć Stanley ze względu na swoje ciągłe obcesowe zachowanie jest najmniej zmieniony.
Ta sceniczna psychodrama nie mogłaby poruszyć widzów, gdyby nie było znakomitej gry aktorskiej. W łódzkim przedstawieniu wszystkie osoby zostały idealnie dobrane do swoich ról. Joanna Woś, Szymon Komasa, Patrycja Krzeszowska, Tomasz Piluchowski i Andrzej Kostrzewski są znakomici wokalnie i aktorsko. Prezentują w spektaklu europejski poziom. Joanna Woś dysponuje wyjątkowym sopranem. Śpiewa przecież lekko belcantowe partie koloraturowe, sprawdza się też znakomicie w repertuarze Verdiego i Pucciniego. W operze Previna jest natomiast liryczna, a jej pełna dramatyzmu rola aktorska wymaga niesamowitego panowania nad głosem, aby równocześnie oddać wszystkie emocje. Neurotyczność, depresyjność, alkoholizm, lęk, nienawiść, cierpienie i pragnienie miłości są oddane przez Joannę Woś w mistrzowski sposób.
Gwiazdą spektaklu jest też Szymon Komasa, wybitny śpiewak i profesjonalny aktor, który zagrał Stanleya tak, jakby rzeczywiście zmienił się w chamskiego, prymitywnego, impulsywnego mężczyznę, który rządzi przy pomocy pięści. Jego barytonowy głos zachwyca swoją głębią i wspaniałą barwą. Patrycja Krzeszowska dysponuje lekkim sopranem i idealnie wpasowała się w rolę delikatnej, wrażliwej Stelli, zakochanej po uszy w prostaku, którego sobie wyidealizowała.
Tenor Tomasz Piluchowski stanowi świetną przeciwwagę dla Szymona Komasy. Ceniony artysta dobrze sprawdził się zarówno w repertuarze Giuseppe Verdiego czy Giacomo Pucciniego, jak i we współczesnych operach Krzysztofa Pendereckiego („Diabły z Loudun”) czy Aleksandra Nowaka („Sudden Rain”). Tutaj jest delikatny podczas pierwszego spotkania z Blanche oraz w drugim akcie, kiedy marzy o wspólnym życiu z nią. Natomiast w akcie trzecim odpowiednio pokazuje swoją transformację, gdy Mitch czuje się oszukany, wyraziście odzwierciedlając bunt i cierpienie. Warto podkreślić, że elementy scenografii, które są w sztuce przestawiane to głównie stół i krzesła. Wystarczają, aby budować odpowiednie napięcie. Na przykład stół do pokera jest blisko drzwi po lewej stronie (pod koniec aktu zostanie przewrócony w pijackim akcie szału przez Stanleya). W dniu urodzin Blanche jej siostra wolno, z przystankami, przestawia stół na miejsce centralne. Obecny w mieszkaniu Stanley nie rusza się, aby jej pomóc, a mógłby to zrobić jednym ruchem. W odrealnieniu niektórych scen pomaga prosta, ale precyzyjna zmiana świateł (Rafał Wróblewski).
Jest to przedstawienie o straconych złudzeniach i o tym, jak ludzie zakładają na siebie maski. Kiedy zostają zrzucone, zostają nadzy ze swoim cierpieniem i tragedią losu. Wstrząsająca opera Previna, została znakomicie poprowadzona muzycznie przez maestro Tadeusza Kozłowskiego, z precyzyjną grą orkiestry Teatru Wielkiego w Łodzi i wybitnymi kreacjami wokalno-aktorskimi. Jest przykładem wzorcowego spektaklu, który powinien być nagrany dla TVP oraz pokazywany jako produkcja festiwalowa w Polsce i za granicą.