REKLAMA

Apokaliptyczny monodram Tomasza Koniecznego w Operze Bałtyckiej w Gdańsku

Koncert dwóch cykli pieśni, z orkiestrowym towarzyszeniem muzyków Opery Bałtyckiej, okazał się przejmującym teatrem jednego aktora. Wybitne kompozycje Aleksandra Nowaka doskonale zabrzmiały ze słynnym cyklem Gustava Mahlera.

12 marca na scenie Opery Bałtyckiej w Gdańsku po raz pierwszy wystąpił bas-baryton Tomasz Konieczny. To śpiewak o międzynarodowej karierze, występujący na największych scenach operowych świata (za chwilę wystąpi w nowojorskiej Metropolitan). Kreuje zwykle monumentalne partie operowe w dziełach kompozytorów niemieckich: Ryszarda Wagnera i Ryszarda Straussa. Te role wymagają olbrzymiej siły głosu z możliwością przebicia się przez gęstą fakturę orkiestry, co przekłada się też na mocne, szeroko operowe śpiewanie. Ale artysta jest też znakomitym kameralistą. Często występuje w repertuarze pieśniarskim. Podczas koncertu „Apokalipsa” zaprezentował legendarny cykl Gustava Mahlera „Treny dziecięce” (Kindertotenlieder) oraz specjalnie napisane dla niego trzy pieśni Aleksandra Nowaka.

Koncert miał początkowo odnosić się tylko do przeszłości. W obliczu obecnych wydarzeń temat śmierci stał się aktualny. Śmierć jest wszechobecna w „Apokalipsie”. Porusza temat niespodziewanego odejścia dziecka, poety, człowieka. To opowieści o okrucieństwie losu, z którym trudno się pogodzić. Niemieckie kompozycje, związane są z żałobą. Mahler napisał ten cykl do wierszy poety Friedricha Ruckerta, rozpaczającego po śmierci dzieci. To wielki pomnik liryki wokalnej, legendarny tren żałobny, wykonywany przez największych artystów naszych czasów. Kompozytor, któremu jakiś czas później umarła pięcioletnia córka, przewidział osobistą tragedię i załamał się.

Motyw śmierci dziecka w gdańskim debiucie Koniecznego połączono z twórczością Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, poety tragicznie zmarłego podczas Powstania Warszawskiego. O wyjątkowej wartości utworów Aleksandra Nowaka świadczy bezbłędne zestawienie z arcydziełem Mahlera. Cykl Nowaka stanowi zbiór trzech, różnych w nastroju utworów: „Spojrzenie”, „Wigilia” i „Śmierć”. W każdym z nich mamy do czynienia z fatalistyczną nieuchronnością i przewidywaniem śmierci. Kompozytor celowo odszedł od tematów wojennych, rozsławionych przez Ewę Demarczyk w „Wierszach wojennych” Zygmunta Koniecznego. Młody polski twórca, autor dzieł kameralnych, symfonicznych i operowych stworzył wspaniałe utwory, poruszające pod względem stylu i wyrazu. „Ach, nie płacz, nie płacz, to jest ta­kie nic, smut­ne uci­chanie”; „Umar­łe­go lat tyle któż by zbu­dził z Boga jak ze snu” – czytamy w wierszach Baczyńskiego w wybranych utworach poety przez Nowaka.

Tomasz Konieczny opowiadał na pokoncertowym spotkaniu, że najwłaściwszą promocją muzyki polskiej jest zestawienie nowych kompozycji z pomnikami przeszłości. I trudno nie przyznać mu racji. Ale należy też podkreślić, że kompozycje Aleksandra Nowaka, autora oper „Sudden Rain”, „Space Opera” czy „Ahat Ili. Siotra bogów”, są naprawdę znakomite.

© Krzysztof Mystkowski / KFP

W legendarnej i nowoczesnej, tak skutecznie ze sobą zestawionej koncepcji, doskonale odnalazł się Tomasz Konieczny. Ascetyczny spektakl okazał się pomimo swojej statyczności wielkim popisem artystycznym polskiego bas-barytona. Zarówno od strony wokalnej, jak i aktorskiej. Śpiewak interpretował pieśni bardzo intymnie, bez operowej maniery, w sposób bardzo kameralny. Konieczny przedstawił żarliwą interpretację rozpaczy po śmierci dziecka, jak i intensywny niepokój zbliżającej się śmierci podczas wojny. Dobrze uzupełniały to wymowne wizualizacje Adama Dudka. W utworach Mahlera oglądaliśmy rozpacz ojca składającego i pieszczącego niejako ubranka umarłego dziecka. W nowych dziełach Nowaka podążaliśmy za tekstem. W wierszu „Spojrzenie” mieliśmy do czynienia ze słynnym witkiewiczowskim autoportretem przy stole („I teraz znów siedzimy kołem… I jeden z nas…, A drugi z nas, … A trzeci z nas,… I czwarty ten…”).

© Krzysztof Mystkowski / KFP

Wydarzeniu towarzyszyła premiera płyty w wersji z fortepianem (z udziałem kameralisty Lecha Napierały), ale na scenie Opery Bałtyckiej zaprezentowano wersję orkiestrową pod uważnym, choć jak dla mnie zbyt mało monumentalnym prowadzeniem Michała Krężlewskiego.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne