REKLAMA

Zawsze interesowało mnie działanie na pograniczu gatunków muzycznych: rozmowa z Leszkiem Możdżerem

Kompozytor, pianista i twórca muzyki filmowej opowiada ORFEO o zacieraniu się granic między gatunkami muzycznymi, mistycznej tajemnicy koncertu, a także przygotowaniach programu w „Wieczorze amerykańskim”, inaugurującym kolejną edycję Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego NDI Sopot Classic.

Tomasz Pasternak: Wystąpi Pan na 13. edycji Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego NDI Sopot Classic. To niezwykły, synkretyczny festiwal, prezentujący różną muzykę. Każdy koncert jest inny. Ale Pana twórczość też jest bardzo synkretyczna. Porusza się Pan w różnych stylach muzycznych. Pierwsze skojarzenie z Pana sztuką to jazz, czy jazz jest Panu najbliższy? 

Leszek Możdżer: Na pewno tak, ze względu na możliwości improwizacji. Jazz też się rozwija, pojawiają się nowe technologie, nowe instrumenty i elektronika. Ale estetyka jazzu nie jest jedyną, która jest mi bliska. Także muzyka klasyczna fascynuje mnie poprzez szlachetność swojego brzmienia. Zawsze interesowało mnie działanie na pograniczu stylu wszystkich gatunków. Każdy z nich ma coś ciekawego do zaproponowania. 

Czy muzyka jazzowa staje się muzyką klasyczną? Czy można zdefiniować różnice między klasyką, a jazzem? 

Definicja jazzu się zmienia. Kiedyś nieodłączną częścią jazzu był swing, czyli maniera rytmiczna polegająca na akcentowaniu słabych części taktu, czy charakterystyczny sposób opóźniania, stosowany przez instrument solowy. Obecnie swing nie jest wymaganym elementem muzyki określanej jako jazzowa. Dużo kompozycji jazzowych brzmi w sposób podobny do zapisów muzyki symfonicznej. Rozumiem, że charakteryzowanie muzyki i dzielenie jej na style jest potrzebne, aby ją usystematyzować. I być może w jakiś sposób zlokalizować ewentualnego odbiorcę. Ale te klasyfikacje w ogóle mnie nie interesują. Dla mnie muzyką są nawet odgłosy jeżdżących samochodów czy pociągów. Czuję się trochę niewolnikiem systemu tonalnego, ale zdaję sobie sprawę, że dźwięków jest o wiele więcej niż tych zapisanych na dwunastotonowej skali. Wszystko, co powoduje, że powietrze wibruje, każda fala akustyczna, jest potencjalną muzyką, którą można wykorzystać. 

Leszek Możdżer © Sisi Cecylia
Leszek Możdżer © Sisi Cecylia

Gershwin był pierwszym kompozytorem, który przeniósł jazz na scenę operową. Czy Pana zdaniem „romans” tych dwóch gatunków będzie kontynuowany? 

Dopóki ludzie będą się ze sobą spotykali i ze sobą rozmawiali to oczywiście takie romanse będą się odbywały. Różne kombinacje będą występowały na przeróżnych poziomach i będzie ich coraz więcej. Tak naprawdę to nie jazz łączy się z operą. To poszczególni ludzie łączą się ze sobą i chcą coś razem zrobić. To ludzie tworzą muzykę. 

A jak wyglądać może, Pana zdaniem, przyszłość muzyki? 

Widzimy, że AI (Sztuczna Inteligencja) przejmuje coraz więcej, potrafi pisać teksty i komponować. Ale uważam, że nie ma się czego obawiać, bo to są destylaty z przeszłości, AI bazuje na tym, co już się wydarzyło, pracuje w sposób, w jaki jest zaprogramowana. Czas, który jest przed nami będzie epoką ludzi twórczych. Ludzi, którzy potrafią marzyć i wyobrażać sobie taką muzykę, jakiej jeszcze nie było. Artystycznie ta muzyka będzie bardzo wyrazista, widoczne będą wybitne muzyczne osobowości, a łatwość produkowania oczywistej muzyki przez AI spowoduje jej inflację.

Czy to, jak się czuje Pan w danym dniu, ma wpływ na Pana wykonanie?

Przy uprawianiu muzyki dotykamy pewnego rodzaju tajemnicy, bo koncert to nie tylko wzbudzanie fali akustycznej. Są jeszcze pewne przepływy w warstwach subtelnych, które bardzo trudno zdefiniować i pojąć. Publiczność, poprzez zaangażowanie uwagi, koncentruje się na procesie, który zachodzi na scenie. Ale dzieją się też zmiany, które nie polegają na akustyce. W grę zaczynają wchodzić elementy energetyczne, intelektualne lub mistyczne. 

Tej tajemnicy nie da się do końca wyjaśnić. 

Czasami okazuje się, że złe samopoczucie generuje lepszy koncert, bo kiedy jestem w słabszej formie to przestaję angażować swoje ego, bo zajmuje mnie tylko proces wykonawczy i nic więcej. Nie zastanawiam się jak wyglądam i nie wymyślam co takiego mógłbym jeszcze zagrać. Skupiam się tylko i wyłącznie na tym, żeby dokończyć występ, żeby dojechać do mety. Czasem lepiej, żeby to ego, które odniosło pewne sukcesy i które jest z siebie zadowolone, nie angażowało się w koncert. Wszelkie dolegliwości bólowe (np. ból kręgosłupa) i jakiekolwiek problemy zdrowotne, finansowe, psychologiczne, domowe czy rodzinne mają za zadanie to ego upokorzyć. Bywa, że wtedy przekaz, o który de facto w muzyce chodzi, jest o wiele mocniejszy. 

Ale nie ma reguły. Dobre samopoczucie też może mieć wpływ na dobry koncert. Emocje podczas występu się zmieniają, ale to już nie do końca zależy ode mnie. 

Leszek Możdżer © Sisi Cecylia
Leszek Możdżer © Sisi Cecylia

Jak przygotowywał Pan program do „Koncertu amerykańskiego”, inaugurującego Międzynarodowy Festiwal Muzyczny NDI Sopot Classic? Dlaczego wybrał Pan te utwory? 

„Błękitna rapsodia” to flagowy utwór reprezentujący amerykański styl, amerykańską muzykę i George’a Gershwina – twórcę, który pracował na styku gatunków: muzyki jazzowej i klasycznej. To wspaniale napisana, błyskotliwa kompozycja, bardzo lubiana przez publiczność. Postanowiłem też dodać „Summertime”, gdzie odejdę już od estetyki amerykańskiej, ale postaram się uszanować tę tradycję. Tradycyjna muzyka jazzowa, mówiąc w uproszczeniu, polega na eksplorowaniu połączeń dominantowo-tonicznych z pewnymi alteracjami. Ale będę chciał w tym utworze penetrować własny styl brzmieniowy. Chcę pokazać, że można się muzyką amerykańską zainspirować i wyrazić coś swojego. 

W „Koncercie amerykańskim” 13. edycji Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego NDI Sopot Classic będą także pieśni spirituals

Wykona je znakomity amerykański baryton, Lester Lynch. Spirituals to muzyka uduchowiona, wywodząca się z bluesa. Niewolnicy z Afryki do kultury amerykańskiej wprowadzili bluesa, który potem zaczął ewoluować w coraz bardziej wyrafinowane formy. Na początku była to muzyka uliczna, potem stała się bardziej artystyczna, wręcz filharmoniczna. 

Leszek Możdżer © Sisi Cecylia
Leszek Możdżer © Sisi Cecylia

Kilka lat temu wystąpił Pan z orkiestrą PFK Sopot pod dyrekcją Wojciecha Rajskiego. Wykonywał Pan wtedy swoje autorskie kompozycje. Jak różni się koncert autorski od koncertu prezentacji innych kompozytorów?

Granie ściśle określonych nut, które były tysiące razy wykonywane przez innych pianistów, wiąże się nieuchronnie z porównaniami. Tutaj też widoczna jest kompetencja artysty. We własnych utworach nikt właściwie nie jest mi w stanie nic zarzucić, bo nie ma możliwości przeprowadzenia porównań. We własnej twórczości, co naturalne, czuję się swobodniej. 

Uprawiam zawód pianisty estradowego od wielu lat. Wykonanie „Błękitnej rapsodii” nie jest dla mnie powodem do obaw. Oczywiście muszę się solidnie rozegrać przed występem i przećwiczyć sobie tekst, aby zaprezentować ten występ na możliwie najwyższym, profesjonalnym poziomie. Orkiestrę poprowadzi Marcin Nałęcz – Niesiołowski. 

Na stronie festiwalu czytamy o Pana rewolucji muzycznej. Na czy polega Pana rewolucja w jazzie? 

Szczerze mówiąc nie mam pojęcia o co chodzi ludziom i recenzentom, którzy nazywają mnie rewolucjonistą. Być może odświeżającym faktem było to, że udało mi się umieścić moje płyty, pod względem sprzedaży, na pierwszych miejscach notowań, co jest rzadkie dla muzyki jazzowej. Ale spotykam się też z zarzutami, że moja muzyka nie jest do końca jazzowa. Być może chodzi o to, że często jest melodyjna? Uprawiam swoją twórczość bardzo szczerze. Szukam obiektywnego piękna, które do mnie przemawia, ale jak widać przemawia też do publiczności. Ale jeśli mam być szczery, nie do końca wiem, na czym polega moja rewolucyjność. Może po prostu na tym, że staram się być uczciwy i staram się być sobą. Obracam się w bardzo różnych brzmieniowych konfiguracjach, bo kocham muzykę i chcę ją mieć na wszystkie możliwe sposoby. 

Leszek Możdżer, „Chopin Impresje”, 2010 © Dariusz Senkowski
Leszek Możdżer, „Chopin Impresje”, 2010 © Dariusz Senkowski

Skomponował Pan operę, „Immanuel Kant”, na zamówienie Warszawskiej Opery Kameralnej, choć finalnie była ona wystawiona we Wrocławiu… Czy będzie Pan komponować kolejne opery? 

Bardzo chciałbym pisać utwory na duże składy. Pisanie opery powoduje jednak zamrożenie działalności przynajmniej na rok. Tego nie da się zrobić z doskoku, trzeba się nad tym skupić. 

Napisał Pan operę do tekstu Thomasa Bernhardta. 

Przekonałem się, że aby uczciwie napisać operę, w sposób, który przedstawiłby jej treść we właściwy sposób, trzeba mocno wejść w tekst, długo go studiować, żeby znaleźć ukryte w nim znaczenia i symbolikę. U Thomasa Bernhardta kodowanie okazało się nadzwyczaj głębokie, chociaż tekst z pozoru jest błahy i powierzchowny. Niestety dałem się na to nabrać i przystąpiłem do pisania muzyki nie rozumiejąc jego ukrytego przekazu. Dopiero pod koniec pracy okazało się, że jest on naszpikowany ogromną ilością ukrytych znaczeń. Było już jednak za późno, bo zbliżał się termin premiery.

Byłem zrozpaczony, że praca była już tak zaawansowana, ale nie było już odwrotu, a na przeróbki nie było już czasu. Ale tak to bywa, kiedy grzebie się w tekście, sylaba po sylabie, to zaczyna się go czytać między wierszami i łapie się energetykę całego przekazu. Potrzeba czasu, żeby go wchłonąć i przetworzyć. To jest dramat kogoś, kto pisze na zamówienie. Trzeba się więc temu poświęcić.

Oczywiście, jest to warte poświęcenia, ale życie ma swoją dynamikę i nie wiem, czy byłbym w stanie zamknąć się na parę lat tylko po to, by napisać kolejną operę…

Portal ORFEO Fundacji im. Bogusława Kaczyńskiego ma zaszczyt być patronem medialnym Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego NDI Sopot Classic

Nigdy nie poznałem bliżej Bogusława Kaczyńskiego, ale uwielbiałem jego osobowość. Oglądałem jego programy, słuchałem jego audycji. Bogusław Kaczyński reprezentował sobą te wartości, jakie dziś już trudno znaleźć. Operował piękną polszczyzną, miał wielką wrażliwość i cięty język, niepozbawiony piękna, którego dziś mi w publicznej narracji bardzo brakuje. 

Bardzo dziękuję za rozmowę. 

Ja też bardzo dziękuję i do zobaczenia na „Koncercie amerykańskim” w Sopocie! Serdecznie zapraszam! 

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne