Tomasz J. Opałka, tworzy muzykę poważną, teatralną i filmową. Magazyn „Grammophone” określił go jednym z najważniejszych głosów muzycznych swojego pokolenia, a płyta „Emerge” wydana przez Warner Classic, zawierająca m. in. jego „II Symfonię” otrzymała entuzjastyczne recenzje. Artysta wykłada na Uniwersytecie Muzycznym im Fryderyka Chopina w Warszawie. Od 2012 roku współpracuje też z kompozytorami tworzącymi dla Hollywood w Los Angeles.
Komponując „Ars Moriendi – Requiem Giocoso” Opałka oparł się na barokowym malowidle „Taniec śmierci”, przypominającym upiorne wizje Hieronima Boscha. Tajemniczy obraz namalowany w XVII wieku przez nieznanego autora znajduje się obecnie w kościele św. Bernardyna na krakowskim Stradomiu. Centralnym motywem jest dance macabre. Twórca przyznaje się też do inspiracji rozmowami z Ryszardem Perytem, znanym reżyserem i pierwszym dyrektorem Polskiej Opery Królewskiej. Śmierć była dla niego – jak pisze Opałka w programie do prawykonania utworu – równie intrygująca i przerażająca, co godna pobłażliwego uśmiechu. Dlatego też dzieło jest tak szczególnie i ściśle powiązane z historią jednej z najmłodszych instytucji operowych w Polsce. Kanwą literacką utworu stały się zarówno teksty przedstawione na obrazie, jak też fragmenty poematu wielkiego niemieckiego poety, Rainera Marii Rilkego, „Księga godzin” (w przekładzie Witolda Hulewicza) oraz autorskie poezje Opałki.
Faktura muzyczna kantaty jest skompilowanym zderzeniem epok: ludowych tradycji folkloru i zdobyczy współczesnych rozwiązań kompozytorskich. Jak wyjaśnia Opałka, „Ars Moriendi. Requiem Giocoso” opiera się na trzech płaszczyznach. Ludyczna wizja śmierci to poziom symboliczno-antropologiczny. Warstwa ontologiczna to poezja i filozofia odejścia, straty i różnych oblicz umierania. Biologia to z kolei obszar pozbawiony emocji, który pozostawia człowieka w poczuciu szczególnego niepokoju poznawczego. Kompozytor tłumaczy, że te trzy poziomy łączy nieuniknioność ostatecznego końca. Należy jednak przyznać, że nawet bez tych odautorskich wprowadzeń dzieło potrafi obronić się swoją emocjonalnością i wielką siłą oddziaływania. Klarowne zestawienie motywów barokowych, folklorystycznych i nowoczesnych rozwiązań muzycznych z wykorzystaniem perkusji i elektroniki tworzy dzieło synkretyczne, ale jednocześnie bardzo przejmujące.
David Runtz, prowadząc Orkiestrę Polskiej Opery Królewskiej zadbał o pełne, przestrzenne brzmienie. Oryginalne, jeśli chodzi o nowatorskie pomysły kompozytora, ale też inteligentnie odtwarzając duszę gregoriańskich chorałów. Orkiestra brzmiała soczyście i pięknie, dramatycznie i lirycznie, z wielkim rozmachem, ale, gdy trzeba, z przejmującą ciszą.
W warstwie wokalnej Opałka wykorzystuje średniowieczną tradycję pieśni. To rozmowy wielu różnych bohaterów (Papież, Cesarz, Królowa, Chłopka, Poeta) z nieuchronnością losu, ze Śmiercią. Ta postać śpiewa sopranem i jako jedyna tekstem się nie posługuje. Roztańczona i uśmiechnięta wykonuje wielkie, rozbudowane canto. W prapremierowej prezentacji zapraszająca do tańca (choć nie zapraszana) dramatis personae ma twarz i głos Joanny Freszel. Artystka brawurowo wykonała zróżnicowane rytmicznie wokalizy, a Scena VII, „Pieśń Śmierci” była kluczową kulminacją tego poruszającego utworu. Freszel śpiewała łagodnie i podstępnie. W jej hipnotycznym zawodzeniu kryła się nieprzebłagalność i trzeba przyznać, że śpiewaczka zinterpretowała tę wieloznaczność znakomicie.
Przy rozbudowanej, skomplikowanej gęstości orkiestry, pozostałe partie wokalne przypominają proste, ludowe melodie, błyskotliwie łączące się w ansamble. To zderzenia codzienności z wielkością fatum. Partytura wymagała od śpiewaków nieco innego, niż operowy, rodzaju ekspresji. Anna Radziejewska (Senatorka, Druga Kobieta) wspaniale wniosła do swojej interpretacji desperację i głębię głosu. Rafał Żurek w roli Papieża i Kardynała potrafił błysnąć intensywnym krzykiem wokalnym (Nie! Nie czas! Nieee!). Witold Żołądkiewicz (Mężczyzna, Biskup, Mieszczanin) śpiewał sardonicznie, zwłaszcza jeśli idzie o scenę przekomarzania się z Kostuchą. Dramatycznym Cesarzem był Paweł Michalczuk, jako Szlachcic rozpaczliwie opierając się zaproszeniu do tańca (Nie pozwalam w taniec z tobą, ty mnie przecie ciągniesz z Sobą). Intensywne postaci Pierwszej Kobiety, Królowej i Chłopki stworzyła Katarzyna Krzyżanowska. W pamięci pozostanie jej modlitwa o dobre umieranie (O Panie własną śmierć każdemu daj, daj umieranie, które z życia płynie, gdzie miał swą miłość, swój ból i swój raj). Kontratenor Marcin Gadaliński (Książę, Poeta) pięknie wzbogacał i uzupełniał fragmenty zespołowe. W jednej z końcowych scen imponujące solo na perkusji wykonał Leszek Lorent.
Żyjąc wszystko tańcujemy. A że obok Śmierć nie wiemy – czytamy na barokowym obrazie i słyszymy w sugestywnie wykonanej melorecytacji Narratora (Krzysztof Łazicki). Wszyscy bohaterowie w finałowej scenie utworu dają się porwać w koszmarny dance macabre.
„Ars Moriendi – Requiem Giocoso”, wspaniała kompozycja Tomasza J. Opałki, kojarząca się w wymowie i formie zarówno z „Carmina Burana” Carla Orffa, jak i Mickiewiczowskimi „Dziadami”, zrobiła na słuchaczach wielkie wrażenie. Utwór został napisany z myślą o prezentacji scenicznej, czego dowodzą szczegółowe didaskalia w opublikowanym z okazji prapremiery libretcie. Mam ogromną nadzieję, że marzenie artysty się spełni. Opałka stworzył operę, której sceniczne wystawienie powinno być ambicją wielu, nie tylko polskich teatrów.