REKLAMA

Śpiew jest jak pilotowanie samolotu: wypowiedzi jurorów Konkursu Moniuszkowskiego

Wielcy mistrzowie sztuki wokalnej: Ewa Podleś, Izabela Kłosińska, Olga Pasiecznik i Mariusz Kwiecień, zasiadający w Jury Konkursu Moniuszkowskiego odpowiedzieli na te same pytania. Poniżej wyjątkowa dyskusja o sposobach oceny śpiewu, znaczeniu udziału w konkursach, matematyce i o podnoszeniu na duchu.

Czy trudno jest oceniać śpiewaków?

Olga Pasiecznik: Jestem aktywną śpiewaczką, nauczam też śpiewu, dlatego oceniać innych jest mi naprawdę bardzo trudno. Czuję ogromną odpowiedzialność, bo przy takiej selekcji, jakiej dokonuje jury, zawsze może dojść do pomyłki. Bardzo bym nie chciała być osobą, która tę pomyłkę spowoduje. W najlepszej wierze próbuję zrozumieć, gdzie leży problem młodego artysty, jeśli ten problem oczywiście słyszę. Opisuję bardzo szczegółowo występ każdego z uczestników. Wszystkie notatki zabieram do domu i dokładnie je analizuję. Opisując występy nie tylko kieruję się czymś nieuchwytnym, co mnie poruszy – na takiej zasadzie można by po prostu zapytać każdego słuchacza zasiadającego na widowni. Jeśli czyjaś prezentacja mnie nie przekonuje ani od strony muzycznej, ani technicznej, próbuję zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Słuchając każdego ze śpiewaków odszukuję, czy może raczej widzę w artyście, który przede mną stoi, muzyka, nie tylko wokalistę. Nie patrzę oczami agenta czy dyrektora teatru. Patrzę oczami muzyka i sprawdzam, czy „zarezonuje” we mnie to, co jest w tej muzyce. Staram się też dostrzec, czy uczestnicy konkursu prezentują postawę służebną w stosunku do muzyki, którą wykonują, czy raczej skupiają się na eksponowaniu własnego ego. Ważne jest dla mnie, aby wychodzący na scenę był wykonawcą, który szuka przede wszystkim muzyki, a nie tylko szansy na zrobienie kariery i wypromowania siebie. Takie jest moje założenie i jednocześnie przekonanie. Gdy słuchałam tych blisko stu śpiewaków, wszystko „skanowałam” własnym głosem, śpiewałam razem z nimi.

Mariusz Kwiecień: Myślę, że każdy z jurorów ocenia trochę inaczej. Różnice wynikają z faktu, że oceniamy w pewnym sensie w „innym systemie”, z innego punktu widzenia. Na pewno dyrektor teatru patrzy na uczestnika konkursu inaczej niż śpiewak czy agent. Śpiewak zazwyczaj wychodzi od tego, jak ktoś śpiewa, czyli jaki ma głos. To dla mnie podstawa, ale oczywiście ważna jest również technika i interpretacja. Rozmawiam z wieloma jurorami na różnych konkursach na świecie. W Polsce rzeczywiście największą uwagę zwraca się na piękno głosu, na jego kolor. W Europie Zachodniej czy Stanach Zjednoczonych ocenia się przede wszystkim panowanie nad głosem i technikę, a sam głos schodzi niejako na drugi plan. Przy takim podejściu prawdopodobnie nie mielibyśmy w latach 50. czy 60. ubiegłego wieku takich osobowości i tak wielkich gwiazd, jak Ettore Bastianini czy Maria Callas, której technika była zawsze kwestionowana. Uroda jej głosu również, doceniano natomiast interpretację. Barwa głosu Callas dla jednych jest piękna, dla innych brzydka, ale to tak wyjątkowy śpiew, którego nie sposób nie rozpoznać już po dwóch nutach. Dlatego też bardzo ważna jest dla mnie indywidualność i dopiero później skupiam się nad tym, jak wokalista włada głosem. Oczywiście to też kwestie trochę umowne, wszystko zależy od wieku śpiewaka. Jeżeli mamy uczestnika 22- albo 23-letniego to zrozumiałe jest, że może on jeszcze nie mieć takiej świadomości, jak uczestnik 30- czy 32-letni. Bo świadomość śpiewania też przychodzi z wiekiem. Niemniej jednak dla mnie, tak jak powiedziałem, prezentacja artystyczna to głos, technika i interpretacja.

Zawsze mówię prawdę, zawsze mówię to, co myślę o danej osobie. Staram się podejść w sposób delikatny, bo wiem, że natura śpiewaka jest bardzo wrażliwa i czasem ciężko jest przyjąć jakąkolwiek krytykę. To właściwie nie jest krytyka, to są bardziej uwagi i wskazówki. Ale trzeba je przekazać w odpowiedni sposób, dostosowany do wieku i wrażliwości każdego z artystów. To zawsze jest trudne, bo każdy z nich dał z siebie wszystko i każdy zazwyczaj uważa, że zaśpiewał na tyle dobrze, aby znaleźć się w kolejnym etapie. I to nie jest moja decyzja, że tak się nie stało, to decyzja całego jury. W tym wypadku mamy naprawdę duży panel jurorski. Staram się udzielać uwag tylko i wyłącznie z mojego punktu widzenia, takich, które pomogą artyście zaprezentować się lepiej lub zajść w przyszłości dalej.

Ewa Podleś: Wyjście na scenę i zaśpiewanie porównałabym do pilotowania samolotu, w którym trzeba opanować wszystkie urządzenia i przyciski, i na każdy z nich trzeba uważać, aby w odpowiednim momencie je włączyć lub wyłączyć. Jest to proces bardzo złożony. Na każdy występ artysty nie składa się jedynie uroda głosu, chociaż jest to szalenie ważne i oczywiście wolę słuchać śpiewaka, który ma piękny głos. Ale to nie wszystko, można mieć piękny głos, a nie umieć nim operować, można też mieć piękny głos, umieć nim operować w sensie technicznym, natomiast kompletnie nie radzić sobie z przekazem. Są tacy śpiewacy, również tutaj na konkursie, którzy w ogóle nie mają artykulacji, nie mają dykcji, nie wiedzą, jak podać tekst. Śpiewają po polsku, a ja nie rozumiem ani słowa. I nie dlatego, że źle śpiewają po polsku, bo na pewno wymawiają słowa normalnie. Ale nie potrafią robić tego na scenie, w śpiewie, gdzie trzeba zwrócić szczególną uwagę na artykulację, na to, żeby nie łączyć ze sobą słów, bo wychodzą nonsensy. I nie można zrozumieć, o co chodzi, wszystko się razem skleja, bo na przykład stawia się jakiś akcent nie w tym momencie, w którym trzeba.

Bardzo ważna jest też osobowość na scenie. Można mieć i piękny głos i ładnie śpiewać, ale jeśli nie ma w tym śpiewie przekazu, śpiewak nie potrafi trafić do widza, a przynajmniej do mnie. Może do innych trafia, może trafia do ludzi, którzy nie widzą pewnych błędów. Wielu słuchaczy przyzwyczaiło się do tego, że jak się idzie do opery, to się niczego nie rozumie, występ ma być ładny, a reszta nie jest ważna. Niektórzy po prostu przychodzą, siadają wygodnie i chcą posłuchać śpiewania, nie zastanawiają się nad tym, czy ten ktoś śpiewa czysto, czy śpiewa poprawnie, czy dobrze wymawia słowa. Ale my nie możemy tak robić oceniając kogoś, kto śpiewa, musimy patrzeć na wiele aspektów tego wykonania, i ocenić czy aby ono było pełne. Oczywiście nasze oceny jurorskie bywają rozbieżne. Nie ma takiego jury, w którym wszyscy byliby jednomyślni. Czasami można mieć niemalże wrażenie, że poleje się krew, członkowie jury ostro się ze sobą sprzeczają, dlatego, że jednemu się coś podoba, a drugiemu nie. Jestem czasami bardzo zdziwiona. Przyglądam się wielu aspektom występu i jak stawiam komuś „Tak” (przy pierwszym etapie nie było żadnych punktów, mieliśmy tylko zdecydować: „Tak”, czy „Nie”), patrząc później na wyniki oczywiście z niektórymi ocenami się nie zgadzam. Jeden pisze „Tak”, drugi juror „Nie”. Słysząc argument: ale zobacz, jaki piękny głos odpowiadałam, że piękny głos można oceniać, jak się przyjmuje kogoś na studia. Cała droga edukacyjna jest przed nim lub nią, ma materiał i teraz będziemy pracować nad całą resztą. Ale na konkursie międzynarodowym oczekuje się wokalisty gotowego. Śpiewak na konkursie powinien być już ustawiony pod każdym względem, profesjonalnie. Powinien być artystą, powinien mieć wyraz, przekaz, muzykalność, urodę głosu, technikę, dużo różnych rzeczy. Jeśli mój kolega z jury mówi o urodzie głosu, to dla mnie, jak na konkurs międzynarodowy, to jednak za mało.

Izabela Kłosińska: Jestem śpiewaczką i wiem, co jest ważne na konkursach. Przede wszystkim zwracam uwagę na muzykalność, na wrażliwość i serce śpiewaka. Młody artysta, żeby móc właściwie operować swoim głosem i reprezentować wysoki poziom wokalny, musi panować nad intonacją, dbać o skuteczne pokonywanie problemów technicznych, emocjonalnych, musi być sugestywny w przekazie. Uroda głosu jest też bardzo ważna, to przyciąga uwagę słuchacza już od pierwszych dźwięków. To wspaniale, gdy śpiewak posiada z natury piękną barwę i jest obdarzony pięknym głosem, ale to nie wszystko. Trzeba tym pięknym głosem świetnie władać, wykorzystując swoje umiejętności zdobyte w trakcie nauki szkolenia głosu, jak również wszystkie inne techniczne aspekty, na przykład właściwe prowadzenie frazy, umiejętność poprawnego panowania nad oddechem, intonacją…

Dla jurorów nie-śpiewaków liczy się efekt ogólny. My śpiewacy oceniamy więcej elementów związanych nie tylko z tym, jaki jest finalny efekt tego śpiewania, ale zauważamy również to, co na ten efekt się składa. Potrafimy ocenić i wyłowić te czynniki, zdefiniować składowe, które przyczyniają się do tego, że występ jest dobry, albo zły. Wiemy, na czym polega błąd, jeśli danemu śpiewakowi na przykład coś nie wyszło. Wydaje mi się, że u jurorów nie-śpiewaków nie ma chyba takiej dogłębnej analizy. Moim zdaniem śpiewacy bardziej analizują doskonałość wykonawczą. Oczywiście to nie znaczy, że jurorzy nie-śpiewacy nie mają świetnego ucha, ale nie zawsze mają świadomość błędu, który przyczynił się do tego, że śpiewak nie pokazał się za dobrze.

Wszyscy różnimy się w ocenach, bo mamy swoje preferencje. Niektórzy zwracają bardziej uwagę na przekaz, inni na emocjonalne zaangażowanie, jeszcze inni na rodzaj głosu. Wszystkie te elementy również dla mnie są niezmiernie ważne, jednak co mi po świetnym przekazie i sugestywnym emocjonalnym zaangażowaniu śpiewaka w swojej produkcji, jak np. szwankuje intonacja, prowadzenie frazy, przypadkowe oddechy nawet w połowie słowa…

Jury 11. Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki ocenia śpiewaków w Salach Redutowych © Serwis Konkursu Moniuszkowskiego
Jury 11. Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki ocenia śpiewaków w Salach Redutowych
© Serwis Konkursu Moniuszkowskiego

Czy należy brać udział w konkursach? Czy można bez nich zrobić karierę?

Ewa Podleś: Ale oczywiście, że tak! Ja brałam udział chyba w siedmiu konkursach, miałam siedem nagród we wszystkich z nich; nie dostałam z tego powodu ani jednego kontraktu, że wygrałam, że dostałam nagrodę. Nie jest to konieczne. W tej chwili są przesłuchania, nie trzeba mieć żadnych wygranych konkursów na koncie. Jeśli się komuś ktoś podoba, to go zaangażuje, z pierwszego czy drugiego etapu, nie trzeba czekać na pierwszą czy drugą nagrodę. Może okazać się, że pierwsza lub druga nagroda wcale się nie spodoba, a ktoś, kto nie doszedł do finału dostanie pracę i kontrakt. To są rzeczy bardzo względne, świat jest teraz otwarty, można jeździć, jest Internet, wiadomo, gdzie są przesłuchania, kto je organizuje, kogo i do jakiej roli trwają poszukiwania. Trzeba tylko mieć pieniądze, żeby pojechać na przesłuchanie. Uda się, to dobrze, nie uda się – trudno, idziemy dalej.

Mariusz Kwiecień: Oczywiście, że trzeba brać udział w konkursach. Osobiście nigdy konkursów nie lubiłem, nigdy nie wygrałem konkursu zagranicznego, dostawałem zawsze nagrody pozaregulaminowe. Ale dzięki uczestnictwu w Międzynarodowym Konkursie Wokalnym Belvedere, BBC Cardiff Singer of the World Competition, czy Francisco Viñas International Singing Competition moja kariera mogła pójść do przodu. Bazując na moim doświadczeniu: tak, warto brać udział w konkursach, warto się sprawdzać, mierzyć z nerwami i tremą, skonfrontować się z innymi głosami i posłuchać opinii, zobaczyć, jak odnajduje nas jury w porównaniu z pozostałymi uczestnikami.

Izabela Kłosińska: Oczywiście, są ważne! To kolejny krok w sprawdzaniu siebie, swoich umiejętności już w gronie konkurentów artystów. Mam głęboką nadzieję, że dla uczestników jest to moment, w którym słuchając swoich konkursowych rywali, uświadamiają sobie niektóre braki, niedoskonałości i generalnie mówiąc wyciągają wnioski. To szersze spektrum oceny samego siebie.

Czy bez konkursu można zrobić karierę…? Oczywiście, że można, ale to nie jest warunek konieczny. Konkurs ma tę zaletę, że w jednym czasie, w jednym miejscu spotykają się artyści, melomani, i Ci, których pomoc w drodze do kariery jest niezmiernie ważna. Na przykład impresariowie, dyrektorzy teatrów, dyrygenci, itd. Wśród młodych wykonawców są osoby, których takie „wyścigi” nie pociągają. Ogromny stres wynikający z dużej rywalizacji w przypadku osób wrażliwych może stanowić czynnik uniemożliwiający pokazanie się artystycznie od jak najlepszej strony. Wybierają inną drogę, konsekwentnej, spokojnej i cierpliwej pracy, która w wielu przypadkach przynosi artystyczną satysfakcję i spełnienie zawodowe.

Olga Pasiecznik: Przede wszystkim muszę uczestnikom konkursów uświadomić jeden bardzo istotny fakt. My nie oceniamy ich jako śpiewaków, artystów. Oceniamy jedynie 10 minut ich występu, który ma miejsce w konkretnych warunkach i okolicznościach. To są dwie zupełnie różne rzeczy. Być może innego dnia ta sama osoba zupełnie inaczej by brzmiała i uzyskałaby inny wynik. Jednak „punktujemy” ten konkretny czas, ten konkretny występ i wykonanie konkretnego utworu w tej a nie innej sali. Można też założyć, że gdyby był inny skład jury, może inna pora dnia, lepiej dobrany utwór, ten sam śpiewak zostałby inaczej oceniony. Wynik na konkursie to suma bardzo wielu różnorodnych czynników.

Wokaliści, którzy przystępują do konkursowych zmagań muszą wiedzieć, że w życiu żadnego artysty konkursy nie są obowiązkowe. Można konkursu nie wygrać, wręcz ponieść na nim porażkę, a i tak zrobić wielką karierę. I oczywiście odwrotnie. Znam bardzo wielu śpiewaków, którzy wygrali mnóstwo konkursów, jednak te sukcesy nie przełożyły się na rozwój ich kariery. Myślę, że istnieją tzw. typy konkursowe. Ale istnieją też artyści, którzy w takich zmaganiach przegrywają; którzy na konkursach tylko tracą, ponieważ tak bardzo zżera ich stres, że nie są w stanie zmierzyć się w rywalizacji. Przystępując do zmagań wokalnych musimy założyć, że możemy wygrać lub odpaść w pierwszym etapie i każdy werdykt musimy przyjąć z zimną krwią. Nie jesteśmy na konkursie po to, by konkurować z innymi, jesteśmy na nim, aby po prostu najlepiej się zaprezentować. Jeśli ktoś przyjeżdża z zamiarem lub przekonaniem, aby wygrać, to niepotrzebnie naraża się na stres. Takie wstępne założenia mogą działać bardzo destrukcyjne. Dzieje się tak w przypadku wszystkich muzyków, ale zwłaszcza śpiewaków, których instrumentem są oni sami.

Przesłuchania w Salach Redutowych © Serwis Konkursu Moniuszkowskiego
Przesłuchania w Salach Redutowych © Serwis Konkursu Moniuszkowskiego

Czy w sposobie oceny śpiewaków podczas konkursów sprawdza się matematyka?

Ewa Podleś: Myślę, że to bardzo dobrze, że pomaga nam matematyka. Liczenie punktów ułatwia podjęcie decyzji, gdyby nie byłoby tych punktów, to byśmy się pozabijali. Naprawdę trudno jest ocenić jednoznacznie, czy na pewno ma przejść ten uczestnik, czy ta uczestniczka. Mnie się podoba ta pani, a komuś podoba się ten pan i cóż, mamy się o to pobić? Jak są punkty, to wtedy to matematyka pokazuje. Przecież wśród sportowców liczą się setne sekundy, a nie „na oko”: ta była pierwsza; nie, ten był pierwszy. To jest trudne, matematyka nam pomaga, uwalnia nas od niepotrzebnego napięcia, stresu, zanim zaczniemy się szamotać, kto z nas ma rację. Każdy ma inny gust, każdy zwraca uwagę na coś innego. Najgorzej jak ktoś zwraca uwagę tylko na jedno, na jeden aspekt wykonania, a tak nie można. Ja staram się zwracać uwagę na wszystkie aspekty występu.

Mariusz Kwiecień: W tak dużym panelu jurorskim punktacja jest oceną najbardziej obiektywną. Gdyby nas było czworo, lub pięcioro, wtedy przydałaby się dyskusja o tym, który z uczestników ewentualnie powinien przejść do kolejnego etapu – gdyby oczywiście nie znalazł się w tej dobrze punktowanej części – a kogo należałoby jednak nie kwalifikować. Tu mieliści prawie setkę uczestników. Słuchając osoby dziewięćdziesiątej słabo się pamięta osobę drugą lub czwartą. Często może nastąpić nie tyle pomyłka, ale nie do końca właściwe oszacowanie osób z początku, bo pod koniec mamy pełną świadomość, jaki jest w ogóle poziom uczestników. Sugerowaliśmy się punktami, nie było wielkich dyskusji i te punkty, które wskazały konkretnych uczestników, okazały się ostatecznie właściwie.

Izabela Kłosińska: Każdy ma swoje preferencje. Wśród jurorów często są osoby, które na przykład lubią głosy delikatne, bardziej miękkie, kameralne. Generalnie większe wrażenie robią głosy nośne, o szerszym spektrum technicznym, z genialnym forte i cudownym piano – ja raczej optuję za takimi właśnie głosami. Oczywiście doceniam sztukę głosów trochę „mniejszych” i absolutnie nie umniejszam ich wartości (bo przecież mamy duże sceny i sceny mniejsze, kameralne). Dobór repertuaru jest czynnikiem, który już na samym początku informuje nas o rodzaju głosu, sugeruje słuchaczom i jurorom zakres możliwości wokalnych młodego śpiewaka. Niestety nie zawsze repertuar wybierany przez konkursowicza adekwatny jest do możliwości wykonawczych artysty. W związku tym trudno jest czasami ocenić śpiewaka w zderzeniu z występem z orkiestrą. Matematyka trochę usprawnia ten ranking, ale jak na wielu innych konkursach w przypadku niektórych młodych adeptów sztuki wokalnej punktacje i preferencje mogą się wśród członków jury różnić… No i bardzo dobrze! Te różnice w sposobie oceny nadają konkursowi swoistego kolorytu. Zresztą… o gustach się nie dyskutuje. Każdy z jurorów ocenia zgodnie ze swoją wrażliwością, sumieniem i wiedzą. Matematyka…? Ważne, by muzyka, śpiew poruszały nasze serca, pobudzały naszą wrażliwość… i przemawiały do słuchacza swoim uniwersalnym językiem.

Olga Pasiecznik: Przy tak licznym gronie uczestników w pierwszym etapie i przy tak licznym składzie jury, odrzucenie blisko sześćdziesięciu uczestników jest bardzo trudne, nasze decyzje działają niemalże jak gilotyna… Przyjęto system oceny, który nie przewiduje żadnych obrad jury, jest tylko i wyłącznie przydzielanie punktów, o wielu więc efektach decyduje po prostu matematyka. System taki ma oczywiście swoje plusy, pozwala bowiem wykluczyć pewien rodzaj „korupcji”, lobbowania, przepychania pewnych uczestników do kolejnego etapu czy wywierania różnorakich presji. Tak więc oddajemy swoje glosy i nie wiemy, jak głosują pozostali członkowie jury. Po ogłoszeniu wyników widzimy, że prawdopodobnie każdy z nas szuka w tych młodych ludziach czegoś innego. Inaczej słyszymy, każdy z nas reprezentuje trochę inny system wartości muzycznych. Myślę, że w przypadku niektórych uczestników zmagań konkursowych dokonane oceny musiały być skrajnie różne. Jeśli ja nie znalazłam na liście uczestników II etapu osób, o których myślałam, że są to wręcz kandydaci na nagrody, to znaczy, że ktoś inny z jury tego po prostu nie usłyszał. I odwrotnie, znalazłam w II etapie wokalistów, którzy nie są moim wyborem, muszę się jednak pogodzić z takim werdyktem, ponieważ zawsze trzeba znaleźć jakiś system oceniania. Zawsze on jednak pozostanie niedoskonały.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne