REKLAMA

„Latający Holender” w powojennej Polsce. Historia inscenizacji pierwszej opery wagnerowskiego kanonu na scenach polskich

Podczas Baltic Opera Festival na scenie Opery Leśnej w Sopocie, we wspaniałej międzynarodowej obsadzie, pod dyrekcją legendarnego dyrygenta Marka Janowskiego dwukrotnie pokazany zostanie „Latający Holender”. Spróbujmy prześledzić powojenną historię produkcji tego tytułu na scenach polskich i przyjrzeć się niezwykłości pierwszego kanonicznego dzieła Ryszarda Wagnera.

Jak czytamy u Piotra Kamińskiego, jeden z krytyków współczesnych Wagnerowi napisał, że gdziekolwiek otworzy się partyturę „Holendra”, wiatr smaga w twarz. Istotnie, jest to muzyka obsesyjnie oparta na morzu, obrazowo oddanych motywach nawałnicy, walki z falami, sztormem i fatalnym przeznaczeniem. Ale to przede wszystkim opowieść o Latającym Holendrze, zwanym też Holendrem Tułaczem, żeglarzem przeklętym i szukającym wybawienia poprzez nieskalaną i bezwarunkową miłość.

„Latający Holender” to jedna z najczęściej inscenizowanych oper Ryszarda Wagnera, ale także pierwsza w historii jego twórczości zaliczana jest do tzw. wagnerowskiego kanonu (w Bayreuth wystawia się tylko osiem oper mistrza). Jak mówi Andrzej Dobber w wywiadzie dla ORFEO, jest w niej najwięcej wpływów włoskich i najwięcej włoskiego śpiewania.

Dwudziestosześcioletni Ryszard Wagner zjawia się w 1839 roku w Paryżu marząc, by jego utwór wystawiła Opera Paryska. Tworzy libretto po francusku, na kanwie opowiadania Heinricha Heinego. Jest to jego czwarta operowa kompozycja. Jak sam podkreśla, przy „Holendrze” przestałem być librecistą, a stałem się poetą.

Ale Opera Paryska nie wystawi tego tytułu. Nowy dyrektor Léon Pillet chce odkupić pomysł na libretto, a Wagner, potrzebujący gotówki, nie waha się ani chwili. Operę na podstawie zakupionego scenariusza komponuje protegowany Pilleta, Pierre-Louis Dietsch. Wystawienie w 1842 roku przechodzi bez echa, kompozycja Dietscha popada w całkowite zapomnienie. W XXI wieku próbowano odkryć ją na nowo. Ukazały się dwa nagrania: pierwsze w 2005 roku, nakładem Deutsche Harmonia Mundi, pod dyrekcją Bruno Weila, drugie w 2014 roku, nakładem Naïve Records i zadyrygowane przez Marca Minkowskiego.

Pierre-Louis Dietsch i Ryszard Wagner spotykają się wiele lat później. Dietsch w 1861 roku zadyryguje paryską premierą „Tannhäusera”, która z przyczyn pozamuzycznych okaże się jednym z większych skandali epoki.

Afisz „Latającego Holendra”, Poznań 1925 © ze zbiorów Teatru Wielkiego w Poznaniu, cyryl.poznan.pl
Afisz „Latającego Holendra”, Poznań 1925 © ze zbiorów Teatru Wielkiego w Poznaniu, cyryl.poznan.pl

Prapremiera „Latającego Holendra” w Dreźnie w 1843 roku przynosi jednak na tyle znamienity sukces, że dzieło odwiedza wiele światowych scen, m. in. Zurych, Pragę, Wiedeń, Monachium, Londyn i Nowy Jork. W Polsce po raz pierwszy pojawia się we Lwowie, w 1902 roku, Sentę, pod dyrekcją Franciszka Spetrino kreują wtedy Helena Zboińska-Ruszkowska, Maria Gembarzewska i Eugenia Strassern, partię tytułową śpiewa Józef Szymański, Dalanda Julian Jeromin, Eryka Eugeniusz Guszalewicz. Warszawa może posłuchać tej opery w 1908 roku (Janina Korolewicz – Waydowa: Senta i Konrad Zawiłowski: Holender, dyrygował Józef Rebicek), Poznań w 1922 (pod dyrekcją Adama Dołżyckiego) i w 1925 roku (Irena Cywińska: Senta, Romuald Mossoczy: Daland, Karol Urbanowicz: Holender i Józef Stępniowski: Eryk, dyrygował Piotr Stermich), a także w 1937 roku (z Eugeniuszem Majem w partii tytułowej i Zofią Fedyczkowską jako Sentą). Ciekawie analizuje twórczość, także teoretyczną niemieckiego kompozytora Krzysztof Skwierczyński w artykule „Dzieło Ryszarda Wagnera w Polsce przełomu XIX i XX wieku” w kwartalniku „Trubadur”, 4(9)/1999.

Afisze anonsujące wystawienia „Latającego Holendra”: Poznań 1956 (©ze zbiorów Teatru Wielkiego w Poznaniu, cyryl.poznan.pl) i Bydgoszcz (© materiały archiwalne Opera Nova)
Afisze anonsujące wystawienia „Latającego Holendra”: Poznań 1956 (© ze zbiorów Teatru Wielkiego w Poznaniu, cyryl.poznan.pl)
Bydgoszcz (© materiały archiwalne Opera Nova)

Pierwszy „Latający Holender” w powojennej Polsce pojawił się w Poznaniu, w 1956 roku, w polskim przekładzie Jerzego Młodziejowskiego. Spektaklem w reżyserii Willy’ego Bodensteina dyrygował Zdzisław Górzyński. Dekoracje i kostiumy przygotował Stanisław Jarocki. Tytułową rolę kreował Stanislaw Budny, śpiewali także Antoni Majak i Roman Wasilewski (Daland), Marian Kouba i Józef Prząda (Eryk). Felicja Kurowiak i Barbara Miszel kreowały Mary, piastunkę Senty, którą wykonywały z kolei Alicja Dankowska (późniejsza profesorka m. in. Agnieszki Fatygi w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie) i Barbara Sypniewska. Henryk Kustosik i Adam Łukasik byli Sternikami.

Po raz drugi „Ahaswer oceanów” przybył w 1964 roku do Bytomia. Za inscenizację w Operze Śląskiej odpowiedzialni byli Leo Nedomansky (reżyseria), Tadeusz Gryglewski (scenografia), kierownictwo muzyczne sprawował Karol Stryja. Partię tytułową kreowali Stanisław Bursztyński i Kazimierz Wolan. Opera szła także po polsku, w przekładzie Alicji Dankowskiej, która śpiewała Sentę, wraz z Anną Poraj, Krystyną Szeją-Szostakową i legendarną Stanisławą Marciniak-Gowarzewską, wieloletnią primadonną Opery Śląskiej. Dalandami byli wtedy Eugeniusz Kuszyk i Jan Łukowski, a Erykami Jerzy Nowiński, Józef Pawlik i Zbigniew Platt.

Alicja Dankowska, Poznań 1956 © Grażyna Wyszomirska i Stanisława Marciniak - Gowarzewska, Bytom 1965 © Opera Śląska
Alicja Dankowska, Poznań 1956 (© Grażyna Wyszomirska) i Stanisława Marciniak – Gowarzewska, Bytom 1965 (© archiwum Opery Śląskiej)

Dopiero po trzynastu latach Holender zacumował po raz trzeci w Polsce. W 1977 roku w Operze i Operetce w Bydgoszczy (Opera Nova jeszcze wtedy nie istniała) w spektaklu w reżyserii Petera Goglera, scenografii Mariana Stańczaka i kierownictwie muzycznym Stanisława Renza śpiewali Jerzy Gruszczyński, Bronisław Pekowski i Piotr Stępowski (partia tytułowa), Ferdynand Kotowski, Janusz Purol i Ryszard Smęda (Daland) oraz Marek Michałowski, Józef Przestrzelski i Piotr Trella (Eryk). Janina Guttnerówna, Elżbieta Hoffmann, Barbara Nitecka i Katarzyna Rymarczyk wykonywały partię Senty. Józef Kański pisał: Przedstawienie, znakomicie reżyserowane przez gościa z NRD Petera Goglera (on to właśnie swego czasu wystawiał w Dessau „Straszny Dwór” Moniuszki) ma właściwy dla tej romantycznej opery klimat (…) Tak więc – ryzyko się opłaciło, a wystawienie „Holendra” przyniosło poważny sukces bydgoskiej scenie operowej.

Hanna Lisowska (Senta) i Roman Węgrzyn (Eryk), Warszawa 1981 © Leon Myszkowski; zdjęcie pochodzi ze zbiorów Archiwum Państwowego w Warszawie
Hanna Lisowska (Senta) i Roman Węgrzyn (Eryk), Warszawa 1981 © Leon Myszkowski; zdjęcie pochodzi ze zbiorów Archiwum Państwowego w Warszawie

W Warszawie po raz pierwszy zaprezentowano tę operę Wagnera w 1981 roku. Dyrygował Antoni Wicherek, kontrowersyjną, jak pisali krytycy inscenizację przygotowali Erhard Fischer (reżyseria) i Roland Aeschlimann (scenografia) i Irena Biegańska (kostiumy). Partię Holendra śpiewali Jerzy Artysz i Bronisław Pekowski, znany z wystąpień w tej partii w Bydgoszczy. Znani tenorzy Józef Figas (przez wiele lat związany z Operą Bałtycką w Gdańsku) i Roman Węgrzyn (związany z przez wiele lat z Teatrem Wielkim – Opera Narodową w Warszawie) kreowali Eryka, Maria Olkisz i Irena Ślifarska były Mary, Marek Dąbrowski i Jerzy Ostapiuk wystąpili jako Dalandzi. Dwie wielkie śpiewaczki wyśpiewały rolę Senty: Hanna Lisowska, która zwiąże się z partiami wagnerowskimi na stałe i Barbara Zagórzanka, która za kilka lat wystąpi jako Zyglinda w „Walkirii”, pierwszej polskiej powojennej realizacji „Pierścienia Nibelunga”, w legendarnej produkcji Augusta Everdinga, pod dyrekcją Roberta Satanowskiego.

Krytycy nie różnili się w ocenie tego wydarzenia. Józef Kański pisał w „Ruchu Muzycznym”, że wystawienie w warszawskim Teatrze Wielkim, cokolwiek by sądzić o kontrowersyjnej nieco inscenizacji Erharda Fischera, jak też o niektórych wykonawcach, stało się wybitnym osiągnięciem tego teatru i zarazem wybitnym wydarzeniem w naszym życiu artystycznym. Stefan Beda donosił, że przedstawienie to sta­ło się bardzo dużym sukcesem dyrygenta (Antoniego Wicherka – przypis TP), jak też całego zespołu. Dawno już nie słyszeliśmy w naszym Teatrze Wielkim tak pięknie grającej orkiestry, znakomicie też śpiewały chóry, zwłaszcza chór męski. (…) Dyrygent po­trafił nadać muzycznemu przebiegowi nie tylko właś­ciwe tempo, ale także intensywną ekspresję i utrzymać niesłabnące napięcie przez ca­ły bodaj czas trwania spek­taklu. Wśród solistów premiero­wego wieczoru prym wiodła Hanna Lisowska, która pięk­nie wyglądała i pięknie śpiewała partię Senty, a przy tym znakomicie realizowała postawione jej przez reżyse­ra niełatwe zadania aktor­skie.

Włodzimierz Zalewski (Holender), Teatr Wielki w Łodzi © Chwalisław Zieliński
Włodzimierz Zalewski (Holender), Teatr Wielki w Łodzi © Chwalisław Zieliński

W latach 90. doczekaliśmy dwóch inscenizacji „Latającego Holendra”. W 1993 roku w Operze Wrocławskiej, w reżyserii Matthiasa Remusa i muzyczną dyrekcją Laszló Szabo Holendra śpiewał Maciej Krzysztyniak, Sentami były m. in. Danuta Bernolak i Aleksandra Lemiszka-Myrlak, Erykiem Andrzej Jurkiewicz, a Dalandem Robert Dymowski i Wiktor Gorelikow. W Teatrze Wielkim w Łodzi, w 1994 roku, w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego i muzyczną dyrekcją Antoniego Wicherka główne role kreowali Włodzimierz Zalewski i Zbigniew Macias (Holender), Hanna Lisowska (Senta), Bogdan Kurowski i Andrzej Malinowski (Daland), Ireneusz Jakubowski i Andrzej Jurkiewicz (Eryk). Partię Sternika wykonywał wtedy Dariusz Stachura.

Hanna Lisowska (Senta), Teatr Wielki w Łodzi, 1994 © Chwalisław Zieliński
Hanna Lisowska (Senta), Teatr Wielki w Łodzi, 1994 © Chwalisław Zieliński

W Operze na Zamku w Szczecinie pokazano koncertowo operę Wagnera w 2006 roku. Śpiewali Adam Woźniak (Holender), Barbara Żarnowiecka (Senta), Romuald Tesarowicz (Daland), Ulric Andersson (Eryk), Ewa Filipowicz-Kosińska (Mary) i Andrzej Kalinin (Sternik). Dyrygował Jacek Kraszewski. – Zjawiskowa wersja koncertowa – pisał Andrzej Kulej w „Gazecie Wyborczej – Szczecin”. Ze względu na brak funduszy nie doszło jednak do planowanego plenerowego wystawienia opery w Teatrze Letnim. Nie pomogła też historia, to właśnie ze Szczecina Wagner wypływał w podróż do Rygi. 

„Latający Holender”, Warszawa 2012 © Krzysztof Bieliński
„Latający Holender”, Warszawa 2012 © Krzysztof Bieliński

Inscenizacja Mariusza Trelińskiego (reżyseria) i Borisa Kudlički (scenografia) na scenie Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w 2012 roku (drugi „Latający Holender” w Warszawie), skąpana była, jak pisał Jacek Marczyński w „Rzeczpospolitej” – w wodzie i mroku. Mariusz Treliński, przedstawiciel operowego teatru totalnego, zaskoczył ascetyczną inscenizacją dramatu Wagnera. Spektakl muzycznie poprowadził Rani Calderon, w hektolitrach wody pławili się Lise Lindstrom (Senta), Charles Workman (Eryk), Aleksander Teliga (Daland), Anna Lubańska (Mary) i Johannes von Duisburg (Holender).

„Latający Holender”, Łódź, 2015 © Juliusz Multarzyński
„Latający Holender”, Łódź, 2015 © Juliusz Multarzyński

Ostatnie dwie produkcje „Latającego Holendra” miały miejsce w 2015 roku. W Teatrze Wielkim w Łodzi w reżyserii Herberta Adlera i dyrekcji muzycznej Eralda Salmieriego śpiewali im. in. Stanisław Kierner i Jukka Rasilainen (Holender), Wioletta Chodowicz i Astrid Weber (Senta), Grzegorz Szostak i Robert Ulatowski (Daland), Clemens Bieber (Eryk), Elwira Janasik, Agnieszka Makówka i Olga Maroszek (Mary). Partię Sternika wykonywali Łukasz Załęski i Dominik Sutowicz, który pojawi się też w tej partii Sopocie, podczas Baltic Opera Festival. Spektakl został podarowany łódzkiej operze przez Richard Wagner Festival Wels i wystawiony był w sposób tradycyjny, wierny oryginałowi. – To dobre dla początkujących miłośników tej muzyki – pisze w „Polityce” Dorota Szwarcman. – Bez uwspółcześnień i udziwnień mogą się dowiedzieć, o co dokładnie w danym dziele chodzi. Grozi to jednak banałem – i nie ustrzegli się przed nim twórcy spektaklu, który z Wels do Łodzi przywędrował.

„Latający Holender”, Wrocław 2015 © Juliusz Multarzyński
„Latający Holender”, Wrocław 2015 © Juliusz Multarzyński

We wrocławskiej Pergoli, na tyłach Hali Stulecia, nad wodą, „Latający Tułacz” był megawidowiskiem, spektakl mogło obejrzeć ponad trzy tysiące widzów. Reżyser i scenograf Waldemar Zawodziński, jak czytamy w relacji Stanisława Bukowskiego w „Gazecie Polskiej” zbudował ogromną scenę nad orkiestronem, a przy niej dwa wielkie statki – norweskiego kapitana Dalanda i tajemniczy żaglowiec przeklętego Holendra. Przedstawienie prowadziła Ewa Michnik, wtedy Dyrektor Opery Wrocławskiej, niestrudzona propagatorka twórczości Wagnera w Polsce. To we Wrocławiu i pod jej kierownictwem miał miejsce drugi „Pierścień Nibelunga” w powojennej Polsce, kolejne ogniwa tetralogii wystawiane były co rok (2003-2006), Michnik przygotowała też we Wrocławiu „Parsifala”.

We wrocławskim „Holendrze” śpiewali m. in.: Richard Hain, Simon Neal i Bogusław Szynalski (partia tytułowa), Tomasz Raff i Grzegorz Szostak (Daland), Eliza Kruszczyńska, Anna Lichorowicz i Magdalena Barylak (Senta), Victor Campos Leal, Nikolai Dorozhkin (Eryk).

„Latającym Holendrze”, 15 i 17 lipca 2023 roku o godz. 21.00, pod kierownictwem muzycznym legendarnego dyrygenta Marka Janowskiego i opieką artystyczną (a także koncepcją inscenizacyjną) Tomasza Koniecznego, w reżyserii teamu: Łukasz Witt-Michałowski i Barbara Wiśniewska, wystąpią: Franz Hawlata (Daland), Ricarda Merbeth (Senta), Stefan Vinke (Eric), Dominik Sutowicz (Sternik) i Małgorzata Walewska (Mary). Partię tytułową kreować będzie Andrzej Dobber. Scenografię, według koncepcji Borisa Kudlički, stworzy Natalia Kitamikado, autorką kostiumów będzie Dorothée Roqueplo. Za choreografię odpowiadać będzie Jacek Przybyłowicz, światła Bogumił Palewicz, a multimedia Bartek Macias. Baltic Opera Festival odbędzie się w dniach 14-17 lipca 2023 roku.

Przy analizie wystawień „Latającego Holendra”, ale także historii innych inscenizacji korzystałem z nieocenionego portalu Encyklopedia Polskiego Teatru, projekt prowadzony jest przez Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego we współpracy z Polskim Towarzystwem Badań Teatralnych.

Zdjęcie z realizacji warszawskiej z 1981 roku ze zbiorów Archiwum Państwowego w Warszawie, nie udało mi się skontaktować ze spadkobiercami autora fotografii, Leona Myszkowskiego.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne