Paryż czekał na Marię Callas od dawna. Jej legenda zataczała coraz szersze kręgi, nie tylko dzięki niezwykłym kreacjom wokalnym, lecz także skandalom i kontrowersjom, które wielka artystka wywoływała. Nerwowa i wybuchowa trafiała na pierwsze strony gazet jako „porywcza diwa opery”, zarówno ze względu na koleje życia prywatnego, jak też awantury z dyrektorami teatrów i dziennikarzami. W ten sposób stała się apoteozą dawnej epoki, uosobieniem zapalczywej i agresywnej śpiewaczki operowej.
Trudno dziś ocenić, gdzie leży prawda, niemniej jednak Callas była jedną z najbardziej niezwykłych postaci swojej epoki. Sceniczne triumfy zbiegały się z tragediami w życiu osobistym, na przykład zdradą miłości jej życia, Arystotelesa Onassisa, najbogatszego wówczas człowieka na świecie, który porzucił ją dla Jacqueline Kennedy.
Warto dodać, że na początku lat 50. Callas przeszła też znaczącą metamorfozę swojego wyglądu. W ciągu niedługiego czasu w tajemniczy sposób schudła kilkadziesiąt kilogramów, stając się jedną z najpiękniejszych i najbardziej pożądanych kobiet swojej epoki, prawdziwą boginią piękna. To też podsyciło zainteresowanie mediów.
Nic więc dziwnego, że w stolicy Francji z jej występem wiązano ogromne nadzieje. Rejestracja występu, o czym możemy się przekonać oglądając „Callas w Operze Paryskiej” spełniła wszystkie pokładane w tym wydarzeniu oczekiwania. Pisano na przykład, że 19 grudnia 1958 roku to najszczęśliwszy dzień dla Francji od zakończenia II wojny światowej.
Callas, pytana po przyjeździe do Paryża (oglądamy to w dokumencie) mówiła, że zawsze ma tremę, ponieważ jej nazwisko już zobowiązuje. Przy pożegnaniu z wrodzoną sobie skromnością stwierdziła, że łatwo nie było, ale wszystko poszło dobrze. Ale także dlatego, że publiczność Opéra Garnier przyjęła ją bardzo serdecznie.
Gala zaplanowana była w niezwykle oryginalny sposób. Publiczność paryska mogła obejrzeć Callas zarówno jako śpiewaczkę, jak i aktorkę. W części pierwszej artystka wykonała dwie wielkie sceny operowe. Zaśpiewała „Casta divę” z „Normy Vincenzo Belliniego, z recytatywem i cabalettą. To jedna z jej koronnych ról, ale to także partia, którą Callas właściwie odkopała z odmętów zapomnienia, obecność tego dzieła dziś na scenach operowych jest w dużej mierze właśnie jej zasługą. W wielkiej scenie z „Trubadura” (arie „D’amor sull’ali rosee” i „Miserere d’un’alma”) pokazała determinację uratowania ukochanego Manrika, a także modlitewną słodycz.
Ta część Gali była też scenicznym monodramem, Callas wykorzystywała mimikę i gesty tak, jakby śpiewała w przedstawieniu operowym. Na koniec popisała się brawurową koloraturą „owieczki, która może stać się jędzą i żmiją”, jeśli tylko coś nie pójdzie po jej myśli, śpiewając „Una voce poco fa” z „Cyrulika sewilskiego” Gioachina Rossiniego. W trzech zróżnicowanych utworach Callas udowodniła swoją wokalną wszechstronność, ale także nierozerwalne ze śpiewem aktorstwo.
W drugiej części Callas wystąpiła w II akcie „Toski”. Opera Pucciniego to opowieść o słynnej śpiewaczce, wielkiej gwieździe ówczesnej epoki, kobiecie rozedrganej uczuciami między miłością i zazdrością, zagubionej i nerwowej. Puccini napisał swoje arcydzieło opierając się na sztuce Victoriena Sardou, napisanej specjalnie dla Sary Bernhardt, największej aktorki dramatycznej przełomu XIX i XX wieku.
Konfrontacja Toski ze Scarpią to właściwie kulminacyjny moment opery, bohaterzy prowadzą między sobą okrutną, psychologiczną grę. Maria Callas znalazła idealnego partnera w Tito Gobbim, jednym z najwspanialszych wykonawców Scarpii w historii opery. Oboje są wybitnymi aktorami dramatycznymi, w ich grze nie ma żadnego patosu i przesady, są naturalni i wstrząsająco przekonujący. I oboje wspaniale śpiewają. Spektakl jest oczywiście bardzo klasyczny, wtedy wystawiano opery „po bożemu”, wszystkie inscenizacje były do siebie dość podobne, możliwie wiernie odtwarzając wnętrza Palazzo Farnese, gdzie toczy się akcja dramatu.
Rola Cavaradossiego w II akcie tej opery jest stosunkowo niewielka. Bardzo dobrze zaśpiewał tę partię australijski tenor Albert Lance, który zrobił dużą karierę we Francji, ale nie przebił się do pierwszej ligi. Orkiestrę prowadził Georges Sébastian, francuski dyrygent pochodzenia węgierskiego, stosując złowrogie i raczej wolne tempa.
Debiut w Operze Paryskiej był frenetycznym triumfem Marii Callas. Występ transmitowało wiele stacji telewizyjnych na świecie. Z okazji setnej rocznicy urodzin Primadonny Assoluta zapis odrestaurowano w systemie 4K & Dolby Atmos i pokolorowano oryginalnie czarno-białe nagranie. Ogląda się je fascynująco, II akt „Toski” jest niemalże filmem sensacyjnym, z psychologiczną rozgrywką między Baronem Scarpią i rzymską śpiewaczką. To po prostu trzeba zobaczyć.