Maria Fołtyn urodziła się 28 stycznia 1924 roku w Radomiu. Umiejętności wokalne i aktorskie zdobywała podczas lekcji u takich mistrzów, jak Adam Didur, Wanda Hendrich, Adam Ludwig, Iwo Gall i Ada Sari. Sceniczny debiut artystki miał miejsce 31 stycznia 1949 roku na deskach Opery Śląskiej w Bytomiu, kiedy to wcieliła się w tytułową Halkę w operze Stanisława Moniuszki.
W Państwowej Operze i Filharmonii w Warszawie zadebiutowała 30 grudnia 1949 roku jako Balladyna w premierowym spektaklu opery „Goplana” Władysława Żeleńskiego pod batutą Zdzisława Górzyńskiego. Przez kolejne trzynaście sezonów była solistką tego teatru, na którego scenie występowała m. in. jako Tatiana w „Eugeniuszu Onieginie” i Liza w „Damie Pikowej” Piotra Czajkowskiego, Leonora w „Trubadurze” i tytułowa Aida w operze Giuseppe Verdiego, Maddalena w „Andrea Chénier” Umberta Giordana, ale również w roli Micaëli w „Carmen” Georgesa Bizeta i Hanny w „Strasznym Dworze” Stanisława Moniuszki.
W 1953 roku wystąpiła gościnnie wraz z zespołem Opery im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu na scenie moskiewskiego Teatru Bolszoj, a z kolei w 1954 roku podczas tournée zespołów Państwowej Opery w Warszawie zaśpiewała tytułową Halkę w operze Stanisława Moniuszki na deskach berlińskiej Staatsoper Unter den Linden. W tamtym okresie występowała również na zaproszenie m. in. Civic Opera House w Chicago, Opery Fińskiej w Helsinkach i słynnej nowojorskiej Carnegie Hall.
W wywiadzie udzielonym Katarzynie Gardzinie i Katarzynie Walkowskiej w 1999 roku na łamach kwartalnika Ogólnopolskiego Klubu Miłośników Opery „Trubadur” opowiadała m. in. o doborze ról w początkowych latach swojej artystycznej kariery. Bierdiajew zaproponował mi w „Don Giovannim” rolę Donny Anny – płaczącej, modlącej się. A ja chciałam śpiewać Donnę Elwirę, dlatego że obie partie były dobre dla mojego głosu, ale ja temperamentem byłam Elwirą. Ale powiedział: „Nie, Marysia, w poważnym teatrze na całym świecie śpiewa Donnę Annę pierwsza śpiewaczka teatru, a ty jesteś pierwsza śpiewaczka teatru, więc musisz śpiewać Donnę Annę”. Śpiewałam więc tę płaczliwą postać.
Albo byłam obsadzona jako Małgorzata w „Fauście”. Dotrwałam do początkowych prób scenicznych, po czym próbując tę rolę stwierdziłam, że ja Małgorzatą przy kołowrotku na pewno nie jestem i sama odmówiłam.
Po latach swoją decyzję tłumaczyła tak: […] śpiewanie roli to są dwie rzeczy: osobowość, którą mam przedstawiać i głos. […] Przypuszczam, że w tym czasie żadna tak by nie zaśpiewała Małgorzaty jak ja. […] Dysponowałam takimi warunkami wokalnymi, pięknym głosem, że rzeczywiście nikt tak w Polsce nie śpiewał. Ale ja nie widziałam siebie w tej roli. Czułam się za dynamiczna, ażeby zaśpiewać – szczególnie w tej reżyserii, którą mi proponowano.
Zapytana, co jest ważniejsze – głos czy osobowość?, odpowiedziała:[…] nie interesuje mnie śpiewak z głosem, który nie ma osobowości. […] Wszystko musi być związane z emocją, z jakimś bogactwem, światem wewnętrznym. Jeśli tego nie ma, wtedy jest to do niczego niepotrzebne.
Maria Fołtyn, utraciwszy etat solistki Państwowej Opery w Warszawie w 1962 roku (w wyniku masowych zwolnień artystów tego teatru), wyjechała do Lipska, gdzie przez kolejne trzy sezony śpiewała jako solistka tamtejszej Opery. W latach 1965-67 związana była z teatrem operowym w Lubece. Występowała także gościnnie na scenach w Hamburgu, Saarbürcken, Düsseldorfie, Wuppertalu i Stuttgarcie w partiach sopranu dramatycznego, m. in. jako Amelia w „Balu maskowym”, Leonora w „Mocy przeznaczenia” i Abigaille w „Nabucco” Giuseppe Verdiego, Elżbieta w „Tannhäuserze” i Senta w „Holendrze Tułaczu” Ryszarda Wagnera, tytułowa Salome i Ariadna w operach Ryszarda Straussa oraz tytułowa Jenufa i Katia Kabanowa w operach Leoša Janáčka.
W 1967 roku, po powrocie do Polski została solistką nowo wybudowanego Teatru Wielkiego w Łodzi, gdzie przez kolejne trzy lata występowała m. in. jako Elza w „Lohengrinie” Ryszarda Wagnera, tytułowa Tosca w operze Giacomo Pucciniego i Jarosławna w „Kniaziu Igorze” Aleksandra Borodina.
Po 20 latach występowania na scenie zakończyła karierę wokalną i rozpoczęła studia na wydziale reżyserii w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie, której absolwentką została w 1972 roku. W nowym zawodzie zadebiutowała inscenizacją „Halki” Stanisława Moniuszki, przygotowywaną w Operze Narodowej w Hawanie na Kubie. W kolejnych latach wyreżyserowała między innymi takie tytuły, jak „Faust” Charlesa Gounoda, „Dama Pikowa” Piotra Czajkowskiego, „Żydówka” Jacques’a Halévy’ego, „Lunatyczka” Vincenza Belliniego czy „Łucja z Lammermoor” Gaetano Donizettiego. Spektakle w jej reżyserii miał w swoim repertuarze niemal każdy polski teatr operowy i muzyczny.
W 1983 roku wyreżyserowała polską prapremierę „Skrzypka na dachu” Jerry’ego Bocka w Teatrze Muzycznym w Łodzi. W rolę Tewjego wcielali się Bernard Ładysz i Zbigniew Macias, który wspomina: Dyrektor Rajmund Ambroziak zdecydował, że ja, wtedy jeszcze student Akademii Muzycznej, również zostanę obsadzony w roli Tewjego Mleczarza. Byłem zachwycony, że będę miał szansę pracować z tak wybitnymi osobowościami polskiej opery. Niestety, moje pierwsze spotkanie z Marią Fołtyn nie wróżyło dobrej współpracy, bo pani reżyser stwierdziła, że jestem za młody do tej roli. W swoich Wspomnieniach Maestra napisała, że miała do czynienia z młodym, zdolnym, ale krnąbrnym artystą – wyznaje baryton.
Maria Fołtyn na zawsze została zapamiętana jako niestrudzona propagatorka, wierna miłośniczka i wspaniała wykonawczyni twórczości Stanisława Moniuszki. Przez wielu nazywana była żartobliwie, tudzież złośliwie, „wdową po Moniuszce”. Opery tego kompozytora w inscenizacjach artystki podziwiali widzowie całego świata, na czele z Palacio de Bellas Artes w Meksyku, Opera Romana w Bukareszcie, Miho Nagato Opera w Tokio i Teatrem Wielkim w Nowosybirsku. Zrealizowała również większość oper kompozytora na deskach polskich teatrów.
Nasze następne spotkanie miało miejsce po ponad 10 latach, w Teatrze Wielkim w Warszawie, gdzie Maria Fołtyn reżyserowała „Halkę” Stanisława Moniuszki, i zażyczyła sobie, by w partii Janusza wystąpił Zbigniew Macias – kontynuuje artysta. Okazało się, że tym razem pracowało nam się wyśmienicie. Premiera była wielkim sukcesem, a spektakl, nagrany przez Telewizję Polską, został wydany na CD i DVD. Na bankiecie po prezentacji filmu pani Maria pogratulowała mi i podsumowała, że byłem świetny w tym filmie, dużo lepszy niż w rzeczywistości.
O wspomnienia związane ze współpracą z Marią Fołtyn zapytałem także Rafała Siwka, basa. Maria Fołtyn reżyserowała spektakl „Hrabiny” w Polskim Radio, gdzie miałem przyjemność śpiewać partię Chorążego. Jak przystało na prawdziwą divę, którą być się nie przestaje, miała swoje humory i czasem kontrowersyjne opinie. Młodych śpiewaków, których szczególnie ceniła, zatrzymywała niedaleko 1. portierni Teatru Wielkiego, gdzie mieściła się siedziba Biura Konkursu Moniuszkowskiego i zachęcała do przygotowania ról moniuszkowskich.
Maria Fołtyn przez 20 lat pełniła funkcję dyrektora artystycznego Festiwalu Moniuszkowskiego w Kudowie Zdroju. Przed wyjazdem do Bułgarii Maria zaprosiła mnie do udziału w – wówczas amatorskim – Konkursie Moniuszkowskim w Kudowie Zdroju – mówi Marcin Bronikowski, baryton, wieloletni bliski przyjaciel artystki. Mogłem tam przyjrzeć się jej talentom organizatorskim i menadżerskim, które miała we krwi. To był rok 1987 i pamiętam, że na ówczesny Festiwal Moniuszkowski zaprosiła śpiewaków z Kuby, żeby po hiszpańsku zaśpiewali „Parię” Moniuszki.
Z inicjatywy Marii Fołtyn w 1988 roku utworzone zostało Towarzystwo Miłośników Muzyki Moniuszki, którego została pierwszym prezesem. Cztery lata później, w 1992 roku zainaugurowana została I edycja Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki, którego była pomysłodawcą, dyrektorem i głównym organizatorem.
Zaraz po zdaniu dyplomu i ukończeniu moich studiów w Bułgarii postanowiłem spróbować swoich sił na I Konkursie Wokalnym im. Stanisława Moniuszki, który wtedy odbywał się w warszawskiej Filharmonii Narodowej – mówi Marcin Bronikowski. W rezultacie, ku mojej wielkiej radości zdobyłem III nagrodę w kategorii głosów męskich (ex aequo z Adamem Zdunikowskim), byłem przecież świeżo po studiach i aż tak wielkiego wyróżnienia nie spodziewałem się! Od tamtej pory miałem stały kontakt z Marią, bywałem u niej często, czasami pomagając w załatwianiu niezbędnych codziennych spraw. Byłem też wiele razy zapraszany przez Marię do udziału w różnych koncertach moniuszkowskich w kraju i za granicą. W każdej z tych podróży osobą dowodzącą i „głównym VIP-em” była oczywiście Maria Fołtyn.
Pani Maria była niezwykle charyzmatyczna i bezkompromisowa w działaniu, niestrudzona w propagowaniu Konkursu – przyznaje Danuta Grochowska, teatrolog i manager kultury, kierownik biura VI Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki w 2007 roku. Dzięki swoim kontaktom i determinacji, potrafiła pozyskiwać do grona jurorów swoich znakomitych kolegów artystów – solistów-śpiewaków, dyrygentów, krytyków muzycznych, managerów. Miała dar przyciągania ludzi, była barwna, bardzo wyrazista. Dużo się od niej nauczyłam, szczególnie, w jaki sposób opiekować się artystami, by czuli się komfortowo.
Miałam szczęście, że gościłam nie tylko w jej biurze, ale także w mieszkaniu przy ul. Inflanckiej, wypełnionym pamiątkami z jej występów scenicznych i różnorakich artystycznych znajomości – mówi Katarzyna Gardzina, dziennikarka i krytyk baletowy. Pani Maria zadziwiała swoją żywiołowością, determinacją (by nie powiedzieć: uporem) i energią. Zachwycała i przerażała – była nieposkromiona, bezkompromisowa i bezpruderyjna! Z równą furią narzekała zarówno na Jontka, którego musiała sama uczyć jak rzucić ciupagą o scenę, jak i na ministra, a z nami – wówczas studentkami – z równym przejęciem rozmawiała o ostatnich wydarzeniach muzycznych, jak i o romansach…
Znam tylko takich, co mnie kochają, i takich, co mnie nienawidzą – podobno mówiła o sobie. Była jedną z najbarwniejszych postaci polskiego życia muzycznego. W zakończeniu swojej autobiografii zatytułowanej „Żyłam sztuką, żyłam miłością…” napisała: W życiu kierowałam się słowami słynnej arii z opery „Tosca” – „żyłam sztuką, żyłam miłością, nigdy nie czyniąc krzywdy nikomu”.
Zachowuję ją w pamięci jako niezwykłą osobowość, pełną pasji i zaangażowania. Konsekwentnie przeprowadzała swoją wizję artystyczną, ale zawsze z szacunkiem dla muzyki i miłością do artystów – przyznaje Zbigniew Macias. Miała dość trudny, konfliktowy charakter, uważała, że nie ma rzeczy niemożliwych i wszystko się da załatwić. By osiągnąć swoje cele pukała do drzwi ministrów, marszałków, premierów czy prezydentów w większości przypadków uzyskując atencję, respekt i osiągając cele, które miała zaplanowane – mówi Marcin Bronikowski.
Zapamiętałem ją jako osobę zawsze uśmiechniętą, z poczuciem humoru, życzliwą śpiewakom, a w szczególności wokalnej młodzieży – dodaje Rafał Siwek.
Zmarła 2 grudnia 2012 roku w Domu Aktora w Skolimowie. Pochowana została na warszawskich Powązkach. Pogrzeb na warszawskich Powązkach przyciągnął tłumy, które żegnały tę wybitną śpiewaczkę, reżyserkę operową, osobę z charyzmą i mocnym charakterem – wspomina Marcin Bronikowski. Bardzo brakuje mi Jej energii i bezkompromisowości – wyznaje Danuta Grochowska.
Na szczęście zachowały się nagrania. Maria Fołtyn dysponowała przepięknym sopranem o pełnej i krągłej barwie. Jej interpretacje były przemyślane, wiarygodne, niezwykle temperamentne i przepojone szczerymi emocjami, a zarazem świetnie zniuansowane – zarówno pod względem wyrazowym, jak i używanych środków wokalnych (między innymi dynamicznych i artykulacyjnych). Znakomicie uwydatniała dramatyczne możliwości swojego sopranu spinto – jej forte było pewne, efektownie rozszerzała wokalne frazy we fragmentach ekspresyjnych, nie tracąc przy tym umiejętności aksamitnego prowadzenia głosu, świetnego koncentrowania emisji i eksponowania eterycznego piano.