Inscenizacja łotewskiego reżysera teatralnego Alvisa Hermanisa miała premierę w Berlinie w 2014 roku w Schiller-Theater i zastąpiła po 38 latach eksploatacji inscenizację Carla Riha. Obecnie grana jest w imponująco wyremontowanym gmachu Staatsoper przy Unter den Linden. Byłam na spektaklu 7 kwietnia 2024 roku.
Berlińska produkcja jest dość tradycyjna, choć Hermanis przenosi akcję opery Pucciniego do roku 1900, czyli roku premiery dzieła, która obyła się w Teatro Constanzi w Rzymie. Dekoracje zaprojektowane przez Kristīne Jurjāne są monumentalne i nie odbiegają od podanych w libretcie miejsc akcji- mamy więc kościół, pałac i więzienie. Mamy też wielki ekran będący częścią scenografii i na tym elemencie wydaje się zasadzać główny pomysł inscenizacyjny Hermanisa.
Na ekranie pojawiają się projekcje sprawiające wrażenie, że namalowano je akwarelami i które jak rozumiem miały dopowiadać to co dzieje się na scenie. W mojej opinii te projekcje były naiwne i nie jestem przekonana czy potrzebne. Zdecydowanie lepsze od dekoracji były kostiumy stylizowane na koniec XIX wieku, a nie z czasu okupacji Rzymu w latach 1799/1800 przez armię neapolitańską.
Z całą pewnością mogę stwierdzić, że berlińska realizacja nie zostanie moją ulubioną inscenizacją arcydzieła Pucciniego. I dziwi mnie, że w roku kiedy muzyczny świat celebruje 100-lecie śmierci kompozytora, jedna z najważniejszych scen europejskich ma wciąż w repertuarze tak w gruncie rzeczy słabą produkcję teatralną. Gdyby nie możliwość zobaczenia i usłyszenia fenomenalnej Aleksandry Kurzak w partii tytułowej i kierownictwo muzyczne chorwackiego dyrygenta Ivana Repušića wieczór zaliczyłabym do mało udanych. Myślę, że w ostatnich latach po udanych inscenizacjach „Toski” w Gdańsku (Marek Weiss), Wrocławiu (Michael Gieleta) czy Warszawie (Barbara Wysocka) można śmiało powiedzieć, że mamy szczęście do oglądania interesujących produkcji tego dzieła Pucciniego w Polsce.
W berlińskim spektaklu Aleksandra Kurzak jest niezwykle ekspresyjna jako Floria Tosca. Ma ogromną dramatyczną siłę od pierwszego wejścia na scenę aż po finałowe samobójstwo bohaterki. Jest artystką obdarzoną ogromnym talentem scenicznym – doskonale wie, po co jest na scenie i bardzo świadomie buduje postać; zarówno wokalnie jak i aktorsko. Potrafi być cudownie naiwna, uwodzicielska w scenach z Cavaradossim z I aktu, a także wiarygodnie waleczna i zdesperowana, czy wręcz okrutna, by ocalić ukochanego w akcie II, oraz ognista, w akcie III. Kurzak całkowicie panuje nad głosem i wspaniale pokazuje nim całą paletę emocji. Jest w stanie zaśpiewać zjawiskowe piano i imponujące forte. Prowadzi głos wspaniałą belcantową linią, używając techniki chiaroscuro. W moim przekonaniu jest kontynuatorką najlepszych tradycji włoskiej szkoły wokalnej. A przy tym jest całkowicie scenicznie oddana swojej postaci.
Żałuję, że w Berlinie nie miała równych sobie partnerów scenicznych, choć z pewnością zarówno maltański tenor Joseph Calleja jako Cavaradossi czy włoski baryton Ambrogio Maestri w partii Scarpii to bardzo dobrzy i sprawni śpiewacy. Calleja dysponuje głosem o imponującym wolumenie i bardzo ładnej barwie choć mam wrażenie, że brzmiał na nieco sforsowany i zmęczony. W „Recondita armonia” w głosie artysty nie było wystarczającego blasku, a w górnych dźwiękach brakowało swobody, część brzmiała zbyt sucho. Lepiej było w arii z III aktu.
Maestri jako Scarpia nie był ani demoniczny, ani uwodzicielski, ani nawet zdeterminowany by dostać to czego chce. „Te Deum” z I aktu, które powinno być potężne (mówi tu, że Tosca sprawia, że zapomina o Bogu) nie miało mocy, nie poruszyło mnie ani przez chwilę. W II akcie niestety nie było lepiej. Artysta wykonywał zadania aktorskie z widocznym wysiłkiem, a scena zabójstwa była momentami nie tragiczna, a tragikomiczna kiedy Scarpia skupiał się na znalezieniu najwygodniejszej dla siebie pozycji do umierania. Momentami wrażenie było takie, że Aleksandra Kurzak daje napędzającą spektakl energię i za siebie i za Scarpię by uwiarygodnić akcję sceniczną.
Zapowiadając „Toskę” Staatsoper anonsowała występy Erwina Schrotta w partii Scarpii i to on miał partnerować Aleksandrze Kurzak. Niestety ze względu na niedyspozycję musiał zrezygnować i zastąpił go Maestri. Żałuję ogromnie, bo po świetnym koncercie Schrotta (na zaproszenie Mariusza Kwietnia w Operze Wrocławskiej we wrześniu 2022 roku), miałam pewność, że jako sceniczny partner Aleksandry Kurzak stworzyłby z nią potężny aktorsko-wokalnie duet).
Na słowa uznania zasługują świetnie dysponowane zespoły chóru i Staatskapelle Berlin pod dyrekcją Ivana Repušića – głównego dyrygenta Monachijskiej Orkiestry Radiowej, pierwszego stałego dyrygenta gościnnego Deutsche Oper Berlin i głównego dyrygenta Orkiestry Kameralnej w Zadarze.
Staatskapelle Berlin z ponad 450-letnią tradycją jest jedną z najstarszych orkiestr na świecie. Założona jako orkiestra dworska przez elektora brandenburskiego Joachima II w 1570 roku, znalazła swój artystyczny dom wraz z budową Królewskiej Opery Dworskiej Unter den Linden w 1742 roku, z inicjatywy Fryderyka II Pruskiego i od tego czasu jest ściśle powiązana z operą w sercu Berlina. Prowadziły ją takie osobistości światowego życia muzycznego jak Gaspare Spontini, Felix Mendelssohn-Bartholdy, Giacomo Meyerbeer, Felix von Weingartner, Richard Strauss, Erich Kleiber, Wilhelm Furtwängler, Herbert von Karajan, Franz Konwitschny i Otmar Suitner którzy wywarli wpływ na kulturę gry i niepowtarzalność i rozpoznawalność dźwięku Staatskapelle Berlin na przestrzeni dziejów. We wrześniu 2023 roku nowym dyrektorem generalnym muzycznym Staatskapelle Berlin został Christian Thielemann; obejmie stanowisko z początkiem sezonu 2024/25.
Repušić to dyrygent, który bardzo sprawnie i czujnie partneruje solistom, oddycha z nimi. Cieszę się, że po raz pierwszy mogłam zobaczyć go na żywo. Bardzo chętnie usłyszałabym go ponownie np. w utworach Richarda Straussa, Albana Berga czy Richarda Wagnera.
Podsumowując – jeśli uwielbiacie Aleksandrę Kurzak – bez wahania ruszajcie do Berlina. Jeśli uwielbiacie też samą „Toskę”- sprawdzajcie starannie obsady by uniknąć rozczarowania…