REKLAMA

Floria Tosca i nierówna walka ze złem. „Tosca” na 25. Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej

Obecność w obsadzie takich gwiazd jak Izabela Matuła, Andrzej Dobber i Tadeusz Szlenkier sprawiła, iż mieliśmy do czynienia ze spektaklem operowym na europejskim poziomie. Orkiestra i chór Opery Krakowskiej pod dyrekcją Piotra Sułkowskiego zaprezentowały się również wspaniale. To wykonanie przejdzie do historii jako jedno z najlepszych w dziejach Opery Krakowskiej.

Ile razy oglądam „Toscę”, wzruszam się bardzo, to jest arcydzieło od strony muzycznej, stworzone przez Giacomo Pucciniego 125 lat temu na podstawie świetnego libretta. Miejsce prezentacji ma też niebagatelne znaczenie. Kiedy wchodziłem na wzgórze zamkowe, a następnie na dziedziniec arkadowy Zamku Królewskiego na Wawelu, chłonąłem atmosferę miejsca, w którym kultura nas otacza. Pogoda również była idealna w godzinach wieczornych – ciepło jak na południu Europy, z delikatnym wiatrem wędrującym po rozgrzanych twarzach. Na dziedzińcu ustawiono scenę, która nie zaburzała pięknej renesansowej architektury.

Andrzej Dobber (Scarpia) na 25. Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej © Andrii Kotelnikov
Andrzej Dobber (Scarpia) na 25. Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej © Andrii Kotelnikov

Profesor Piotr Sułkowski, ceniony dyrygent, jest od września 2022 roku dyrektorem Opery Krakowskiej. W ciągu 2 lat poprawiła się jakość wydarzeń od strony muzycznej. Lepiej gra orkiestra, zwłaszcza pod batutą dyrektora, który znany jest z precyzji, dobrego przygotowania i doskonałej pamięci. Nie występują też na scenie ciągle ci sami członkowie związków zawodowych jako soliści śpiewacy. Z rozwagą angażowani są artyści gościnni, zwłaszcza gwiazdy przyciągające liczną publiczność. Zmienny repertuar, także musicalowy („Kopernik” Tomasza Szymusia) sprawił, że pojawili się w operze nowi, zwłaszcza młodzi widzowie. Część z nich może przyjść też na inne spektakle i koncerty. Jeśli ktoś raz zasiądzie na widowni i jest zadowolony, chce pojawić się w tym samym miejscu po raz kolejny. Tak działa zwykle siła przyciągania. Zastępcą dyrektora do spraw technicznych został Maciej Sternicki, który wcześniej pracował jako wicedyrektor Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej. 

Kontynuowany jest przez obecną dyrekcję Letni Festiwal Opery Krakowskiej, organizowany w tym roku już po raz 25. Na wspaniałym dziedzińcu arkadowym Zamku Królewskiego na Wawelu zbudowano scenę, która miała przezroczysty dach i sprawiała wrażenie lekkości. Z boku, po lewej stronie, był ustawiony biały namiot dla orkiestry. Na scenie znajdowały się drobne rekwizyty i elementy scenografii: obraz Marii Magdaleny w I akcie w centralnym miejscu z tyłu sceny, stół dla Scarpii w akcie II, mały stolik i krzesło dla Toski… Ze względu na to, że plenerowa scena nie została zasłonięta czarnymi kotarami, naturalna scenografia dziedzińca i zabudowań zamkowych sprawiała wspaniałe wrażenie. Arkadowe podcienia zostały pięknie oświetlone. W pierwszym akcie wiodącym kolorem był żółty, w drugim – czerwony, w trzecim – niebieski. Żółty jest symbolem ciepła i światła, ale również wrogości, zdrady i zazdrości. Czerwień zwiastuje miłość, namiętność oraz krew, uwodzenie, niemoralność i piekło. Niebieski kojarzy się z kolei ze spokojem i wiernością.

Wołodymir Pańkiw (Zakrystianin) na 25. Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej © Andrii Kotelnikov
Wołodymir Pańkiw (Zakrystianin) na 25. Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej © Andrii Kotelnikov

W akcie I Wołodymir Pańkiw, jako Zakrystianin, ze swadą i poczuciem humoru pokazuje, że próbuje rządzić na tyle, na ile może. Nie znosi rewolucjonistów, więc stał się służebnikiem i donosicielem władzy. Marzy mu się powrót państwa kościelnego w Rzymie i pomaga Scarpii – szefowi Tajnej Policji Państwowej w ujęciu zbiega – Angelottiego (dobrego w tej roli Michała Kutnika).

Tadeusz Szlenkier jako Cavaradossi od pierwszej sceny przyciąga uwagę, zachwyca wspaniałą barwą głosu i kreacją aktorską. Praca w różnych europejskich teatrach i kontrakt w Teatrze Miejskim w Norymberdze przyniosły mu sceniczną pewność i ogładę. Jest w jego zachowaniu delikatność, ale czasem stanowczość i bunt, co sprawia, że grana przez niego postać staje się ciekawsza na scenie. Potrafi dobrze pokazać miłość, cierpienie, niepewność, ale także odwagę. Aria „E lucevan le stelle” została zaśpiewana przez Szlenkiera z doskonałym wyczuciem i precyzją. Fantastycznie prowadził swoją partię od początku do końca. Barwa i możliwości jego głosu, bogaty repertuar (Verdi, Puccini, Wagner, Bizet, Strauss, Massenet, Mascagni, Penderecki…) i precyzja wykonawcza stawiają go w czołówce polskich tenorów.

Tadeusz Szlenkier (Cavaradossi) i Izabela Matuła (Tosca) na 25. Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej © Andrii Kotelnikov
Tadeusz Szlenkier (Cavaradossi) i Izabela Matuła (Tosca) na 25. Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej © Andrii Kotelnikov

Izabela Matuła jako Tosca stworzyła wokalno-aktorską kreację. Zachwycała już wykonaniem tej partii publiczność w wielu teatrach Europy, między innymi w Niemczech (Bonn, Darmstadt, Duesseldorfie), Austrii (Innsbrucku) i Polsce (Teatr Wielki – Opera Narodowa, Opera Śląska na zakończenie sezonu 2023/2024). Doskonale oddała emocje Toski, robiącej sceny zazdrości Cavaradossiemu, który sportretował Nadię Attavanti w kościele jako Marię Magdalenę. Bez skrupułów pokazywała nienawiść do Scarpii. Nie próbowała go uwodzić jak modliszka, aby potem zabić. Złość i wstręt Toski jeszcze bardziej go przyciągały. Barwa i skala głosu Izabeli Matuły oraz doświadczenie i zdolności aktorskie sprawiają, że partia Toski stała się jednym z jej najlepszych osiągnięć. Została zaśpiewana pewnym spintowym sopranem, z bogato brzmiącymi dołami, mięsistą średnicą i zachwycającą pięknem górą. Artystka potrafi znakomicie balansować między dramatycznym głosem, pokazującym prawdę cierpienia, bólu, złości oraz lirycznymi fragmentami, które mają wyrażać wzruszenie, radość, nadzieję. Aria „Vissi d’arte, vissi d’amore” (żyłam sztuką, żyłam miłością) została zaśpiewana niezwykle wzruszająco, z głębią emocji i bogatą kolorystyką.

Andrzej Dobber (Scarpia) na 25. Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej © Andrii Kotelnikov
Andrzej Dobber (Scarpia) na 25. Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej © Andrii Kotelnikov

Last but not least, Andrzej Dobber nie gra Scarpii, lecz staje się na scenie tą postacią. Jest tak wiarygodny, że ciarki przechodzą po plecach. Odniosłem wrażenie, jakby za chwilę miał zeskoczyć ze sceny, by szukać kolejnej ofiary. Skojarzył mi się z Mefistofelesem przedstawionym w „Fauście” Goethego. Mefisto czyli upadły anioł, nie jest zwykłym szatanem. Z hebrajskiego to niszczyciel dobra i kłamca. Z greckiego – duch ciemności. Faust pragnął szczęścia dla ludzkości, Mefistofeles lubuje się w sprowadzaniu nieszczęścia. Scarpia uwielbia tortury skazańców, jest psychopatą i okrutnym mordercą. Zdobywanie kobiet traktuje jako zabawę. Prowadzi z Toską nierówną grę, która ma na celu złamanie na chwilę dumnej kobiety. Pragnie dokonać gwałtu, który zaspokoiłby na chwilę jego żądzę, aby potem polować na kolejną ofiarę. Scarpia w interpretacji Andrzeja Dobbera nie jest jednak tylko wcieleniem zła. Jest niejednoznaczny, ironiczny, cyniczny. Kiedy siedzi za stołem, obserwując zakrwawionego po torturach Cavaradossiego, obejmującego Toscę, wie doskonale, że niedługo rywal zostanie zabity zgodnie z jego rozkazem jako zdrajca. A jednak nie spodziewał się, że Tosca będzie zdolna do zabicia go.

Czy jednak naprawdę został zabity? Zło jest wieczne i wciąż wymierza karę, ciągle jest żądne krwi. Ciąg przyczynowo-skutkowy, zapoczątkowany przez Scarpię, upomina się o kolejne ofiary: zastrzelonego Cavaradossiego i Toskę, popełniającą samobójstwo. Scarpia to partia dla bas-barytona dramatycznego. Andrzej Dobber zaprezentował w niej światowy poziom, jego głos brzmiał pewnie w każdym fragmencie partii, doskonale osadzony. Dobrze sprawdził się też Paweł Szczepanek jako Spoletta, podwładny Scarpii. Był usłużny, chwilami przechwalający się, a kiedy indziej bojaźliwy wobec swojego szefa.

„Tosca” na 25. Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej
„Tosca” na 25. Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej

Nie mogę jednak zrozumieć tego, że w tak ciekawym przedstawieniu zabrakło jednego elementu, który uwiarygodniłby umieranie Scarpii na scenie. Wiadomo, że teatr to umowność, wiadomo, że śmierć jest najtrudniej pokazać na scenie. Zwykle, kiedy dochodzi do wymierzenia Scarpii ciosu nożem, leje się krew. W krakowskim spektaklu natomiast Tosca, śpiewająca o zakrwawionym nożu, wyciąga przed siebie czyste srebrne narzędzie zbrodni, pięknie błyszczące w reflektorach. Po chwili próbuje chusteczkami wytrzeć krew z dłoni, ale ręce są zupełnie czyste. Jest w tym fałsz, który trudno uzasadnić. Myślę, że to jakiś błąd w reżyserskiej koncepcji albo lęk garderobianych przed tym, aby nie ubrudzić pięknej sukni Toski i ubrania Scarpii. Koszula Cavaradossiego jest „zakrwawiona”, ale widać, że ubrał ją aktor w II akcie, więc ten strój jest „bezpieczny”, ponieważ ma być ubrudzony… Takie drobne elementy sprawiają, że widz „wchodzi” w historię albo ją omija, obserwuje i komentuje, nie przeżywając silnych emocji.

Premiera „Toski” odbyła się na scenie operowej w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie w 1997 roku. Wyreżyserował ją Laco Adamik, a scenografię stworzyła Barbara Kędzierska. Część kostiumów dla głównych solistów była dobra, ale całość mnie nie zachwyciła. Trudno też powiedzieć, ile zostało z koncepcji reżyserskiej po 27 latach, a ile dołożyli lub zmienili protagoniści. Efekt artystyczny całości był jednak, przede wszystkim od strony muzycznej i aktorskiej, bardzo dobry.

Piotr Sułkowski prowadzi „Toskę” na 25. Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej © Andrii Kotelnikov
Piotr Sułkowski prowadzi „Toskę” na 25. Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej © Andrii Kotelnikov

Zachwyciło mnie brzmienie orkiestry, prowadzonej przez maestro Piotra Sułkowskiego. Dyrygent bardzo czujnie pilnował odpowiednich temp i wejść solistów oraz chóru. Wydobył wspaniale piękno muzyki Pucciniego, między innymi motywów przewodnich. Dobrze śpiewał chór dorosłych oraz dzieci, choć niełatwe było to wyzwanie w wersji plenerowej. Ekipa nagłośnieniowa wykonała swą pracę bardzo rzetelnie i nadzwyczaj dobrze. Jedynie pojawił się problem w odpowiednich proporcjach podczas śpiewania przez chór pięknej kantaty, która zwykle jest wykonywana zza sceny. Tutaj chór został zbyt dobrze nagłośniony (śpiew puszczono w przednich głośnikach), a soliści byli wtedy mniej słyszalni. Podobnie piękny śpiew Pastuszka (Anny Gajdzik-Krzyżanowskiej) powinien dochodzić z daleka… W majestatycznym „Te Deum” w finale I aktu dobrze było słychać chór mieszany Opery Krakowskiej, a słabo – chór dziecięcy.

„Tosca” na 25. Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej  © Andrii Kotelnikov
„Tosca” na 25. Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej © Andrii Kotelnikov

To jednak tylko niuanse, które nie zaważyły na świetnym odbiorze całości przedstawienia. Zachwyciłem się „Toską” przede wszystkim dlatego, że obecność w obsadzie takich gwiazd jak Izabela Matuła, Andrzej Dobber i Tadeusz Szlenkier sprawiła, iż mieliśmy do czynienia ze spektaklem operowym na europejskim poziomie. Orkiestra i chór Opery Krakowskiej pod dyrekcją Piotra Sułkowskiego zaprezentowały się również wspaniale. Dzięki temu, a także wyjątkowo pięknej scenerii wawelskiego dziedzińca na Zamku Królewskim, to wykonanie przejdzie do historii jako jedno z najlepszych w dziejach Opery Krakowskiej.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne