REKLAMA

Matuła i Książek, czyli egzamin z pieśni zdany celująco!

Izabela Matuła, sopran spinto, solistka Teatru Wielkiego-Opery Narodowej i czołowych niemieckich teatrów operowych (m. in. Monachium, Frankfurt, Düsseldorf) podczas ostatniego, 29. Wielkanocnego Festiwalu im. Ludwiga van Beethovena, wraz z Krzysztofem Książkiem przy fortepianie, dała recital pieśni polskich – Chopina, Karłowicza, Moniuszki i Szymanowskiego (Sala Wielka Zamku Królewskiego, 12 kwietnia 2025 roku.

Z owym elementarzem polskości jakim są pieśni wyżej wymienionych twórców, mierzyły się największe autorytety naszej narodowej sceny operowej, od Krystyny Szostek-Radkowej, poprzez Stefanię Toczyską, Teresę Kubiak, Ewę Podleś, aż po Teresę Żylis-Garę, nie przeszkadza nam więc ów wielowymiarowy, czasem koturnowy flirt wielkiego materiałowo i wszechstronnego technicznie głosu z subtelną, nierzadko salonową liryką. Więcej, owe dramatyczne walory interpretacji pozwalają zarysować znaczenie tekstu na miarę wielkich heroin teatru dramatycznego, nawet gdy jest to nieco staromodne.

Izabela Matuła i Krzysztof Książek. Recital pieśni polskich © Bruno Fidrychv
Krzysztof Książek i Izabela Matuła. Recital pieśni polskich © Bruno Fidrych

Głos Izabeli Matuły odznacza się niezwykłą wszechstronnością. Nasycony i ciemny, szczególnie w rejestrze piersiowym, dramatyczny, o wielkiej skali, blasku i swobodzie techniki, pozwala na doskonałe kreacje w takich partiach jak chociażby te słyszane ostatnio w wykonaniu sopranistki na warszawskiej scenie – Madame Butterfly, Toska (w obu partiach śpiewała na zmianę z Aleksandrą Kurzak), Leonora w „Mocy przeznaczenia” czy Medea w operze Cherubiniego. Dodatkowo znakomite teatralne walory głosu sopranistki pozwalają na cieniowanie nastrojów w takich pozornie krotochwilnych pieśniach Chopina jak „Życzenie”, „Śliczny chłopiec”, czy „Piosnka litewska”.

Niestety jedyne co chcielibyśmy więcej „wyegzekwować” w słuchaniu, to lepsza, pieśniowa dykcja, której nieco w interpretacjach Matuły zabrakło, na rzecz krągłych fraz, co było odczuwalne szczególnie w „Wiośnie” do słów Stefana Witwickiego. We wstrząsającej zawsze „Smutnej rzece” do tego samego poety, metaforycznego obrazu matki-Polski, która pochowała siedmioro dzieci – siedem polskich krain utraconych za czasów zaborów – zabrakło trochę elegijności. Ta bardziej dała się odczuć w interpretacji najbardziej wizyjnej i profetycznej pieśni Chopina, bardzo odpowiedniej do ciężaru głosu Matuły – „Melodii” do sł. Zygmunta Krasińskiego, przypomnijmy: poety-filozofa, medytującego nad procesem chrześcijańskich dziejów narodu i zapomnienia o polskości. Dobrze zarysowane kulminacje i precyzja stroficzna w tym odczytaniu nie przeszkadzały w uchwyceniu formy pieśni przekomponowanej. Podobnie „Leci liście z drzewa” – symbol pozytywizmu w dziejach narodu – odczytana przez Matułę sugestywnie, ale trochę mało bojowniczo, jeśli chodzi o wpisane w pieśń rytmy marszowe. Jednocześnie już pierwszy blok pieśni zaznaczył fenomenalną współkreację wytrawnego chopinisty i kameralisty, Krzysztofa Książka, który delikatnym rysunkiem fraz, dyskretnym cieniowaniem barwy i piękną retoryką (np. poruszająca chromatyka w momencie wichru w „Leci liście z drzewa”) dowodził swojego wielkiego smaku.

Izabela Matuła i Krzysztof Książek. Recital pieśni polskich © Bruno Fidrychv
Krzysztof Książek i Izabela Matuła. Recital pieśni polskich © Bruno Fidrych

Potem usłyszeliśmy osiem pieśni Karłowicza, głównie bardzo znanych, gdzie solistka swoją barwą i ciężarem głosu, jak również plastycznością w zmianie barwy i pięknymi zakończeniami fraz w górnych rejestrach (symboliczne podkreślenie kończącej „Idzie na pola” do sł. Kazimierza Przerwy-Tetmajera frazy Muzyka mojej duszy!) doskonale wydobyła fin-de siècle’ową tragiczność tych miniatur. Szczególnie piękna była w jej wykonaniu scena samotności dziewczyny w „Pod jaworem” do słów ludowych. Krzysztof Książek różnicował tu nasycenie fraz i barwę w stosunku do Chopina, uzyskując efekt niezrównany.

Wybór sześciu pieśni Moniuszki, rozpoczynający się i kończący swoistą klamrą – „Znasz-li ten kraj” – najpierw w patriotycznej, znamiennej dla epoki zaborów parafrazie z Goethego Józefa Ignacego Kraszewskiego, na końcu zaś w znanej wersji Mickiewicza, pokazał znowu odpowiedni tembr głosu Matuły do niełatwych skalowo i technicznie pieśni Moniuszki, przy czym artystka tu, przy swoim monumentalnym aparacie, subtelnie cieniowała nastroje i pięknie kształtowała fermaty. Także w „Znasz-li ten kraj” nie zabrakło dużej swobody w prowadzeniu narracji – wszak pieśń ta, o randze europejskiej, rozsławiona przez mistrzów takich jak Andrzej Hiolski, jest sprawdzianem dla głosu i wrażliwości solisty. Ciekawostką była „Prząśniczka”, zinterpretowana przez artystów w oszałamiającym, barokowym tempie, dotychczas nieznanym w polskich nagraniach.

Izabela Matuła i Krzysztof Książek. Recital pieśni polskich © Bruno Fidrychv
Krzysztof Książek i Izabela Matuła. Recital pieśni polskich © Bruno Fidrych

I wreszcie po przerwie kulminacja – „Trzy fragmenty z poematów Jana Kasprowicza”Karola Szymanowskiego. Ten wczesny cykl kompozytora wymaga nie lada dyspozycji dramatycznej, panowania nad ciągle narastającą ekspresją i katastroficznym nastrojem. W pamięć wryła się nam kiedyś interpretacja Ewy Podleś z Jackiem Kaspszykiem przy pulpicie. Ale wersja Matuły i Książka była jeszcze genialniejsza – głos sopranistki mógł wykazać się tu niezwykłą rozległością skali, bogactwem nastrojów, szerokim diapazonem emocjonalnym. Była to kreacja niezrównana – w swoim młodopolskim rozdarciu. Prosimy o więcej takich kreacji pieśniowych w wykonaniu Izabeli Matuły i Krzysztofa Książka – równie teatralnych co głęboko introspekcyjnych.

Izabela Matuła i Krzysztof Książek. Recital pieśni polskich © Bruno Fidrych
Izabela Matuła i Krzysztof Książek. Recital pieśni polskich © Bruno Fidrych

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne