REKLAMA

Bach, Schönberg i Lutosławski – muzyka triumfu ducha

Trzy utwory z różnych epok i rzeczywistości stylistycznych, poprzedzone bardziej znaną kompozycją, składały się na koncert symfoniczny podczas „Chopina i jego Europy” w Dzień Niepodległości Ukrainy, 24 sierpnia 2025 roku w Filharmonii Narodowej. Wystąpiła Orkiestra Kameralna Miasta Tychy AUKSO pod batutą Marka Mosia.

Ten akcent festiwalu, zatytułowanego w tym roku „Zacznijmy od Bacha”, stanowił w połowie programu echo tej idei, kiedy to orkiestra na początku, nieoczekiwanie, jeszcze bez dyrygenta, zagrała muzyczne „logo” festiwalu – „Arię na strunie G”, frapując delikatnym i precyzyjnym zestrojem i dużą kulturą brzmienia.

Dominantą tego koncertu była jednak twórczość dwudziestowieczna. Na początek zabrzmiała słyszana ostatnio w Warszawie zaledwie w lutym na Festiwalu Witolda Lutosławskiego „Łańcuch XXII” – „Oda do Napoleona Bonapartego” op. 41 (1942) Arnolda Schönberga. Partię solową, utrzymaną w technice Sprechgesang, realizował znakomicie baryton Łukasz Hajduczenia, partię fortepianu zaś równie sugestywnie Radosław Kurek. Nie trzeba podkreślać, że wykonanie tego porażającego ekspresją utworu twórcy dodekafonii znakomicie wpisywało się w Święto Niepodległości Ukrainy. Schönberg ten utwór komponował do tekstu 19-stroficznej ody pisanej przez Byrona w 1814 r., dzień po nieoficjalnej abdykacji Napoleona – jest ona oskarżeniem wobec próżności i dyktatury korsykańskiego wodza, zarazem wyrazistym pamfletem w stronę wszelkich dyktatorów.

Łukasz Hajduczenia © Wojciech Grzędziński / NIFC
Łukasz Hajduczenia © Wojciech Grzędziński / NIFC

Ciekawostką jest w tym utworze wykorzystanie nie tylko Sprechgesang, zapisanego w partyturze wokół jednej linii, z ekspresyjną artykulacją poszczególnych wyrazów i akcentów, ale także przepiękna partia fortepianu i harmonika oparta na dwunastotonowej serii, z której kompozytor jednak wydobywa tonalne odniesienia, z triumfalnym, wieszczącym upadek Hitlera, heroicznym Es-dur w finale. Dodatkowo estetyka jest neoklasyczna, faktura orkiestry przejrzysta, a wyraz porażający. Na żądanie wydawcy Byron rozszerzył utwór o 4 strofy, sławiąc w finale Jerzego Waszyngtona. Czy rozumienie tego wykonania w ten szczególny dzień przez pryzmat aluzji do największego ze współczesnych dyktatorów znajduje swój odpowiednik w postaci afirmacji współczesnego amerykańskiego prezydenta? To już kwestia do namysłu…

Marek Moś © Wojciech Grzędziński / NIFC
Marek Moś © Wojciech Grzędziński / NIFC

Później usłyszeliśmy swoisty przerywnik – ani Bachowski, ani nawiązujący do Schönberga, ale za to obowiązkowo festiwalowo-chopinowski (można nazwać ten festiwal z perspektywy czasu „Chopin, Mozart i ich Europa”. biorąc pod uwagę dużą ilość drugiego z kompozytorów) – Koncert na 2 fortepiany i orkiestrę Es-dur KV 365. Tu wystąpiło małżeństwo laureatów ostatniego Konkursu Chopinowskiego – Kyohei Sorita i Aimi Kobayashi. Ich interpretacja – elegancka, wysmakowana, jednolita w barwie, pozbawiona była jednak wyższej poezji i błyskotliwości dźwięku – jedynie w finale trochę więcej było temperamentu. AUKSO pod batutą Mosia dowiodła jak znakomita to jest orkiestra – pełna wyrazistego konturu, żywego współzawodniczenia, werwy rytmicznej.

Kyohei Sorita i Aimi Kobayashi © Wojciech Grzędziński / NIFC
Kyohei Sorita i Aimi Kobayashi © Wojciech Grzędziński / NIFC

Wreszcie finał – przywodzący na myśl zdanie, że tylko Lutosławski pozwala na określenie europejskości polskiej muzyki po Chopinie – a nie Szymanowski! (takiego zdania był np. Andrzej Chłopecki). Ale też wchodziła tu w grę bardzo indywidualna reinterpretacja kanonu muzyki europejskiej – twórczości Johanna Sebastiana Bacha. W orkiestrowej wersji Partity na skrzypce i fortepian (1988) Witolda Lutosławskiego novum stanowiła jej transkrypcja na wiolonczelę i orkiestrę Andrzeja Bauera, który wykonał partię solową, partię fortepianu wykonała Agnieszka Kozło.

Andrzej Bauer © Wojciech Grzędziński / NIFC
Andrzej Bauer © Wojciech Grzędziński / NIFC

W muzyce tej Lutosławski oscyluje między doskonałą realizacją idiomów tanecznych w stylizowanej nieco na suitę barokową narracji Partity – owego znaku egzystencjalnego postmodernizmu – a zwiewnością aleatorycznych figur w częściach parzystych, całość łącząc soczystą kantyleną neoromantyczną, co było już znamieniem stylu późnego u kompozytora. W interpretacji Bauera utwór nabrał cech ironiczno-tragicznych – Koncertu wiolonczelowego bis – on sam z wielką swobodą poruszał się po górnych rejestrach swojego instrumentu, chromatycznych, pełnych retoryki figurach. Ogólnie, transkrypcja wydaje się udana (mimo drobnych mankamentów stroju) i miejmy nadzieję, że wejdzie w obieg koncertowy.

Owym rozpięciem pomiędzy antytotalitarnym wyrazem muzyki a twórczym dialogiem z jej europejską tradycją – która przecież oznacza często triumf ducha, ważniejszy niż doraźne wykorzystywanie przeszłości na potrzeby umacniania dyktatur – kończył się ten frapujący koncert.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne