REKLAMA

Wielki mały teatr. Musical „Deszczowa piosenka” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu

Dlaczego mały? Bo to malutka scena i niewielka widownia, chociaż wypełniona po brzegi. Dlaczego wielki? Bo to, co tam zobaczyłem, to spektakl wielki rangą artystyczną.

Zaczarowany operą i jej młodszą siostrą, operetką, mniej miałem serca do musicalu. Może też po prostu nie miałem z nim najlepszych doświadczeń. Doznałem olśnienia! „Deszczowa piosenka” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu po prostu urzekła mnie tak, jakbym po raz pierwszy w życiu zobaczył dotychczas nieznany urokliwy krajobraz i doświadczył nawet nie podejrzewanych dotąd wzruszeń.

Ten spektakl jest nie tylko perfekcyjny pod każdym względem, ale tak wciąga swoim urokiem, że miałem wrażenie iż rzeczywistość nie istnieje, bo przeniosła się na scenę.

„Deszczowa piosenka” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Scena zbiorowa © Dawid Stube
„Deszczowa piosenka” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Scena zbiorowa © Dawid Stube

Pokazana historia opowiada, najkrócej ujmując, o narodzinach filmu dźwiękowego w latach 20-tych XX wieku. I reżyser, Tadeusz Kabicz, posłużył się najwyraźniej – tak to odebrałem – filmową techniką kadrowania obrazów. Scen jest kilkadziesiąt, zmieniają się błyskawicznie, a jedna jest bardziej zachwycająca od drugiej. Aż trudno uwierzyć, że to możliwe w teatrze. Te sceny na przemian bawią, wzruszają i śmieszą ciepłym humorem. Mamy wrażenie, że to bombonierka wypełniona słodkimi łakociami. Jest znakomite aktorstwo, śpiew przypominający piosenkę aktorską i brawurowy taniec oraz ruch sceniczny.

Zachwycająca jest scenografia – prosta i funkcjonalna – oraz stylowe kostiumy z „szalonych” lat 20-tych XX wieku (Natalia Kitamikado). Także choreografia z nieodzownym i perfekcyjnym stepowaniem (Michał Cyran i Maciej Glaza).

„Deszczowa piosenka” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Scena zbiorowa © Dawid Stube
„Deszczowa piosenka” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Scena zbiorowa © Dawid Stube

Wszyscy wykonawcy zasłużyli na najwyższe pochwały. Niezmiernie rzadko zdarza się spektakl, nawet na najsłynniejszych scenach, w którym każda, nawet najmniejsza rola byłaby obsadzona i wyreżyserowana oraz odegrana tak perfekcyjnie, że zapada w pamięć.

Maciej Podgórzak jako Don Lockwood subtelnie parodiuje „charme” i styl amanta z okresu międzywojennego. Oksana Hamerska jako Kathy Selden jest liryczna i wzruszająca prostotą a zarazem budząca respekt siłą charakteru. Brawurowy jest Bartosz Sołtysiak jako pianista Cosmo Brown – ile w nim wdzięku rodem z niby drugoplanowych, ale przykuwających uwagę postaci z operetek typu Boniego z „Księżniczki czardasza” Kalmana. Wszyscy świetnie śpiewają i zachwycająco tańczą.

„Deszczowa piosenka” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu © Dawid Stube
„Deszczowa piosenka” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu © Dawid Stube

Ale mnie najbardziej urzekła Barbara Melzer w roli Liny Lamont. Muszę wyjaśnić dlaczego. Otóż to postać mająca wzbudzać śmiech i politowanie: gwiazda filmu niemego „obdarzona” straszliwie skrzeczącym głosem. Do filmu dźwiękowego nijak nie pasuje. Na tym jej nieszczęściu zasadza się główna oś intrygi dramatycznej, w oryginale dość wątłej zresztą. Jednak ta wspaniała artystka „obroniła” postać! Budzi wesołość, ale też współczucie. Nawet w najbardziej niesprzyjających sytuacjach zachowuje się z godnością. W sumie może przegrywa w sztuce (nie do końca, bo jej bohaterka jest cwana), ale wygrywa u widza. Przynajmniej u mnie. Co za brawura aktorska, odwaga w posługiwaniu się najwyraźniej „sztucznym” głosem, jaki temperament i vis comica! Cudo!

Mnogość wspaniałych kreacji aktorsko-wokalnych w mniejszych partiach budzi wręcz osłupienie, bo każdą zapamiętam na długo. To Joanna Rybka-Sołtysiak (Zelda Zanders) i Katarzyna Tapek (Dora Bailey) umiejętnie naśladujące Lisę Minelli z „Cabaretu”, każda na swój sposób. Także Ewa Mociak (brawurowa Nauczycielka dykcji), urocza Urszula Laudańska (Inżyniera dźwięku). To urodziwy i swobodny Maksymilian Pluto-Prądzyński (Rod), świetni aktorsko Jarosław Patycki (R.F.Simpson) i Radosław Elis (Roscoe Dexter) oraz dobry tenor, lekko parodiujący swoją rolę, Maciej Ogórkiewicz. I wszyscy pozostali.

„Deszczowa piosenka” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu © Dawid Stube
„Deszczowa piosenka” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu © Dawid Stube

Jeszcze para tancerzy o urokliwych sylwetkach i znakomitych wykonawczo: Zofia Grażyńska i Mateusz Adamczyk (niezapomniany numer!). Muzycznie wszystko spiął pewną ręką dyrygent Krzysztof Herdzin.

Teatr Muzyczny w Poznaniu czekają już niedługo przenosiny do nowego gmachu, z największą w Poznaniu sceną i widownią (1200 miejsc). Dyrektor Przemysław Kieliszewski i cały wspaniały zespół zasłużyli na to!

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne