Tej jesieni już po raz dwunasty odbywa się nad Wisłą Festiwal Oper Barokowych, organizowany przez Warszawską Operę Kameralną. Trwająca ponad dwa miesiące impreza wypełniona jest – jak mówi dyrektorka WOK, Alicja Węgorzewska-Whiskerd –spektaklami operowymi, koncertami i recitalami, których istotnym elementem będzie ukazanie oddziaływania muzyki baroku na kompozycje tworzone w czasach nam bliższych, w szczególności na muzykę XX wieku.
Do wyróżniających się punktów tegorocznego festiwalu należą z pewnością cztery spektakle nowej inscenizacji opery Georga Friedricha Händla „Giulio Cesare” (HWV 17). Reżyserem i autorem inscenizacji warszawskiego przedstawienia jest Włodzimierz Nurkowski, a kierownikiem muzycznym – Adam Banaszak, który debiutuje w tej roli w teatrze w Alei Solidarności.
Dzieło Händla zostało ukończone w 1724 roku i skomponowane dla Królewskiego Teatru Haymarket. Twórcą libretta był Nicola Francesco Haym. W programie warszawskiej premiery „Giulio Cesare” czytamy: Jaka jest więc ta muzyka, którą skomponował Haendel? Różnorodna, teatralnie celowa i celna, samodzielnie doskonała i jednocześnie najściślej stopiona z dramaturgią. To jedna z pereł literatury muzycznej baroku. Przy tym klejnot wymagający odpowiedniego oszlifowania, tak, aby lśnił blaskiem jak najjaśniejszym. Oczekiwania wobec wykonawców są więc bardzo wysokie: właściwie każda z ról obliguje śpiewaka lub śpiewaczkę do wykorzystania w pełni swoich umiejętności wokalnych i aktorskich, ukazania skrajnych emocji – czasem szyderstwa, wybuchu gniewu, ale też smutku czy miłosnego spełnienia.
Do warszawskiego przedstawienia „Giulio Cesare” zaangażowano dwie bardzo dobre obsady. W pierwszym spektaklu udział wzięli gościnnie trzej znakomici śpiewacy o światowej renomie i na co dzień występujący w teatrach operowych Europy, Stanów Zjednoczonych i Australii. Tytułową rolę Cezara wykonał ukraiński kontratenor Yuriy Mynenko, Sesta zaśpiewał Amerykanin Ray Chenez, natomiast rola Tolomea przypadła altowi, Nicholasowi Tamagni. Obok nich pojawili się na scenie: Dorota Szczepańska jako Kleopatra, Joanna Motulewicz jako Kornelia, Artur Janda – Achilla, Łukasz Górczyński – Curio i Artur Plinta – Nireno. I, jak powiedział po premierze jeden z widzów, była to „obsada marzeń”. Artyści ujęli publiczność wokalną wirtuozerią, świetnym poprowadzeniem postaci i emocjonalną głębią.
W świetnym tempie poprowadził też Orkiestrę Instrumentów Dawnych WOK Adam Banaszak. Wielobarwna, wyrazista i przykuwająca uwagę była także bez wątpienia inscenizacja Włodzimierza Nurkowskiego, będąca niebanalną i odważną grą z konwencjami. Motywy nawiązujące do czasów antycznych Egiptu i Imperium Rzymskiego przeplatały się tu z symbolami współczesnej kultury popularnej. Starożytni bohaterowie, których znamy z mitologii i podręczników historii, w kostiumach herosów współczesnej wyobraźni: Edwarda Nożycorękiego, Assasina Creeda czy choćby Diuny. Unoszący się nad wszystkim powiew erotycznego pożądania, zemsty i umocnienia władzy, walki i śmierci z krwią na dłoniach podkreślał mocny charakter spektaklu.
Premiera zakończyła się jak najbardziej zasłużoną długą owacją dla wszystkich wykonawców i całego zespołu przygotowującego inscenizację. A Warszawska Opera Kameralna zyskała kolejny mocny punkt w swoim repertuarze. Oby regularnie do niego wracano!