Wieczór miał w sobie coś z magii – od pierwszych taktów „Powróćmy jak za dawnych lat” publiczność została wciągnięta w świat minionej epoki. Z pomocą scenografii pełnej zieleni (Zakładu Produkcyjno-Handlowego „Zieleń”), ogrodowych ławek i stylizacji przypominających bohaterów dawnych filmów, amfiteatr stał się salonem muzycznej nostalgii. Każda piosenka była jak opowieść – mała etiuda aktorska, w której artyści nie tylko śpiewali, lecz także grali, tańczyli i bawili się konwencją przedwojennych rewii. Miałem przyjemność odpowiadać za koncepcję artystyczną i scenariusz, scenografia była dziełem Zuzanny Dłużniewskiej, podobnie jak podczas niedawnego koncertu na Festiwalu „Ogrody Muzyczne”.


Cztery solistki – Iryna Melnyk, Marta Mazanek-Matuszewska, Marta Wiktorzak i Nataliia Tepla – zachwycały elegancją i różnorodnością interpretacji: od dramatycznej „Rebeki” po pełną wdzięku „Miłość ci wszystko wybaczy”.
Adam Walasek i Paweł Trojak okazali się prawdziwymi mistrzami scenicznego humoru i charakterystycznych kreacji – Trojak bawił w „Zimnym draniu”, i wzruszał w „Tej ostatniej niedzieli” dowodząc niesłychanego aktorsko-wokalnego wyczucia, a Walasek czarował w „Umówiłem się z nią na dziewiątą” czy „O’Key!”.


Każda solówka była dopracowana jak mini-spektakl: Mazanek-Matuszewska tańczyła charlestona, Wiktorzak wcieliła się w dramatyczną bohaterkę, a Tepla porwała publiczność do wspólnego śpiewu, przechadzając się między rzędami. Melnyk wzruszyła nostalgiczną interpretacją.
Całość dopełniały pianistki – Olha Kozlan i Gabriela Lasota-Cierniak – które z finezją tworzyły muzyczny krajobraz wieczoru.


Koncert miał też elementy niespodzianki. Pluszowe misie – w tym jeden ogromny – stały się bohaterami wieczoru. Duży miś stał się bohaterem piosenki „Ach spij kochanie”, którą specjalnie na ten koncert przygotowali artyści. Zresztą na początku zajął miejsce przy fortepianie i chyba zasnął jeszcze przed rozpoczęciem koncertu, wzbudzając śmiech i ciepło publiczności. Nie brakowało żartów Roberta Kamyka, który prowadził wieczór z wdziękiem, komentując, że w chórze tego wieczoru wystąpiła cała Biała Podlaska.


Interakcja z publicznością sprawiła, że amfiteatr żył wspólnym śpiewem, śmiechem i wzruszeniem. Najpierw w lirycznym „Na pierwszy znak”, potem w zabawnej „Filozofii małżeńskiej”, aż po wielki finał – hymn „Na cześć młodości” – wieczór udowodnił, że dawne melodie są ponadczasowe i wciąż potrafią poruszać serca.


„Miłość ci wszystko wybaczy. Piosenki, które kochamy” była koncertem, który udowodnił, że nostalgia nie musi być smutkiem – może być radosnym świętem pamięci, wspólnoty i uroku minionych czasów.


Publiczność wyszła oczarowana, z poczuciem, że choć była to podróż wstecz, to tak naprawdę była też spotkaniem z tym, co w muzyce wieczne – pięknem i wzruszeniem.
