Zainteresowanie „Halką” w cyklu „Opera na Koszykach” Julian Cochran Foundation w wykonaniu Stefana Plewniaka i reżyserii Natalii Kawałek było ogromne, antresola dosłownie pękała w szwach. To już piąta odsłona cyklu. Tandem Plewniak – Kawałek przedstawił wcześniej swoją wizję „Carmen”, skąpaną w cygańskiej muzycznie fantazji i osadzoną w świetle naszej rzeczywistości. Carmen była galerianką, a Don José pracownikiem ochrony. Na oczach widzów rozegrała się krwawa tragedia, wszystko dramaturgicznie się zgadzało, mimo, że Escamillo nie zabijał byków na corridzie, a był kimś w rodzaju telewizyjnego celebryty.
Podobny klucz zastosowała w „Halce” Natalia Kawałek, obwieszczając w materiałach prasowych, że będzie to inscenizacja osadzona w latach 90., duchu przemian społecznych. To moim zdaniem nie do końca się udało, nie odtworzono atmosfery tych czasów, stroje nawiązywały bardziej rzeczywistości nam obecnej. Ale tym bardziej ta historia przemówiła do współczesnego widza, dramat Halki rozgrywał się dosłownie na naszych oczach, ta historia mogła wydarzyć się wczoraj, ale także może zadziać się jutro. Bo nagle jakaś dziewczyna z plecaczkiem pojawia się spóźniona w wielkomiejskiej Hali, w której następuje jakieś wydarzenie i gorączkowo szuka, przepychając się wśród tłumu widzów wolnego miejsca. Dopiero później, okazuje się, że to nieszczęsna Halka, która chce przeszkodzić zaślubinom Janusza i Zofii. Nie wiadomo, kim jest, pochodzi na pewno z niższej społecznie sfery (zapewne z małego miasteczka) i widać, jak przeraża ją ta miejska dżungla.
Nieszczęsna bohaterka wdziera się w modną przestrzeń miejskiej restauracji i na oczach widzów dosłownie popada w obłęd, kiedy jej Sokół wybiera osobę z wyższej sfery. Anna Koźlakiewicz w partii Zofii przedstawiła przede wszystkim naiwność i przerażenie „córki tatusia”, jest wstrząśnięta historią swojego przyszłego męża, ale nie podejmuje żadnych działań, poza wtulaniem się w ramiona ojca (w roli scenicznie spełnionego biznesowo Cześnika, przekonujący aktorsko i wokalnie wystąpił Łukasz Karauda). Niczym Chór Grecki zabrzmiały Trzy Druhny: Aleksandra Koczurko-Porzycka, Ewelina Pachnik i Aleksandra Dyrna, przejmując niejako partię narratorek opowieści.
Wzruszająco rozdarty był Janusz w wykonaniu Sebastiana Szumskiego, cynicznie ironiczny w momencie zaślubin i zrozpaczony podczas niespodziewanej wizyty Halki. Jego aktorstwo było niezwykle wiarygodne, artysta mógł wzruszyć intensywną grą aktorską i wyrazem wokalnym. Wspaniałą kreację stworzył Łukasz Hajduczenia w roli Jontka, który w tej wersji śpiewa głosem barytonowym. Artysta, ubrany w alternatywny strój punka-renegata, pięknie brzmiał rzewnością głosu i rozlewnością frazy, wzbogaconą w sposób niezwykły rozpaczliwą interpretacją.
Podobnie rozdarta była wykonawczyni partii tytułowej, charyzmatyczna w swoim scenicznym upadku Natalia Kawałek, opętana i zrezygnowana w momencie uświadomienia sobie nieuchronności losu. Artystka w swojej interpretacji wokalnej operowała różnymi stylami śpiewu, była demoniczna aktorsko i najmocniej wybrzmiały jej pozaoperowe środki wokalnego wyrazu. Rozczochrana, z rozmazanym makijażem, biegając między publicznością była naprawdę szalona. Wstrząsająca jest scena, gdy oszalała z rozpaczy oblewa Janusza czerwonym winem. Podobnie w scenie ślubu wesela budziła grozę wśród gości, którymi byliśmy wszyscy.
Opowieść Natalii Kawałek została odarta z góralskiego folkloru. Ta uniwersalna historia „fatalnego zauroczenia” i następstw odrzuconej miłości, która może wydarzyć się wszędzie. Także tu i teraz. – Chciałabym, żeby publiczność mogła zobaczyć muzykę romantyczną, ale wykonywaną przez postaci nam współczesne – opowiadała mi w wywiadzie Natalia Kawałek i to założenie doskonale się udało.
Do muzyki ludowej i polskiego góralskiego folkloru nawiązał natomiast kierownik artystyczny tego przedsięwzięcia, Stefan Plewniak, który zagrał także na skrzypcach. Towarzyszyli mu Paweł Janas (akordeon) i Łukasz Madej (kontrabas), a także specjaliści od muzycznych ludowości: Wojciech Lubertowicz (instrumenty perkusyjne), a także Jacek Hałas, ekspert od pieśni dziadowskich. Jacek Hałas grał także na lirze korbowej i wykonał partię Pieśniarza.
Było niezwykłe odczytanie muzyki Moniuszki, pełne ludycznych odniesień, słowiańskich wierzeń i góralskiej brawury. Brzmiało to wspaniale, w partyturze kompozytora zaklętych jest wiele słowiańskiego folkloru i ta interpretacja to wydobyła. Takiego Moniuszki jeszcze nie było. Teatralnie i muzycznie „Halka na Koszykach” pokazała uniwersalizm i piękno tego wstrząsająco współczesnego dramatu.
Informacje o Organizatorach
- Organizatorzy: Hala Koszyki, Globalworth i Julian Cochran Foundation
- Partnerzy: Winnica L’Opera | Mindspace.me | Food and Mood.Space | Vincent Boulangera Patisserie
- Patroni Medialni: TVP Kultura | ORFEO | Blecanto / Aleksandra Koczurko – Porzycka | Presto. Muzyka Film Sztuka| Business Magazine | Anywhere pl Platforma Medialna