REKLAMA

Podwójna wolność bosonogów. Prapremiera „Hi§tory” Michała Dobrzyńskiego w Polskiej Operze Królewskiej

Michał Dobrzyński muzycznie i literacko doskonale odczytał ducha Gombrowicza, partytura „Hi§tory” pełna jest obsesyjnych odniesień do trwogi rzeczywistości. Wspaniałą interpretację podwójności zaprezentowali też w swojej scenicznej produkcji dwaj inscenizatorzy, Maciej Wojtyszko i Jakub Krofta, przy wielkim zaangażowaniu wszystkich śpiewaków i intensywności orkiestry Polskiej Opery Królewskiej pod batutą Karola Szwecha.

Jak wiadomo, Witold Gombrowicz wielkim pisarzem był. To twórca niezwykły, jego literacki język w światowej twórczości jest unikalny i trudno wskazać podobnego autora aż tak przejętego obsesyjną manierą konwenansu, ale także grozą dnia codziennego; groteska miesza się u niego z horrorem. Był przede wszystkim wyznawcą fabuły, niezwykły jest fakt, że trzy jego ukończone sceniczne dramaty: „Ślub”, „Operetka” i „Iwona, księżniczka Burgunda” uznawane są za jedne z najważniejszych teatralnie polskich dzieł narodowych.

Dopiero z programu, jak zawsze w Polskiej Operze Królewskiej przygotowanego błyskotliwie i inspirująco, dowiedziałem się, że każdy z tych dramatów był „operowany”, w tym „Iwona” aż cztery razy. Prapremiera opery „Ślub” Zygmunta Krauzego odbyła się w Teatrze Wielkim w Poznaniu w przeddzień „Hi§tory” Michała Dobrzyńskiego. Michał Dobrzyński spotkał się już z Gombrowiczem, w 2015 roku na scenie Warszawskiej Opery Kameralnej została wystawiona jego operowa wizja „Operetki”.

„Hi§tory”. Scena zbiorowa © Karpati & Zarewicz, materiały Polskiej Opery Królewskiej
„Hi§tory”. Scena zbiorowa © Karpati & Zarewicz, materiały Polskiej Opery Królewskiej

„Hi§tory” jest kolejnym współczesnym dziełem zamówionym przez Polską Operę Królewską, po m. in. „Requiem giocoso” Tomasza J. Opałki, „Hiobie” Krzesimira Dębskiego i „Nocy kruków” Zygmunta Krauzego z okazji Roku Romantyzmu Polskiego. Polska Opera Królewska skutecznie wypełnia swoją misję, wszystkie te projekty są inspirujące i godne najwyższego uznania.

Michał Sławecki  i Robert Gierlach (Piłsudski) ©  Karpati & Zarewicz, materiały Polskiej Opery Królewskiej
Michał Sławecki i Robert Gierlach (Piłsudski) © Karpati & Zarewicz, materiały Polskiej Opery Królewskiej

Dzieło Michała Dobrzyńskiego napisane jest do nieukończonego dramatu „Historia”, uważanego za szkic do „Operetki”, na podstawie manuskryptów udostępnionych przez Ritę Gombrowicz, w większości wcześniej niepublikowanych. Wydarzenie zostało wpisane do kalendarza obchodów Roku Witolda Gombrowicza, ogłoszonego przez Senat RP.

Michał Sławecki i Iwona Lubowicz w podwójnej roli Witolda w „Hi§tory” ©  Karpati & Zarewicz, materiały Polskiej Opery Królewskiej
Michał Sławecki i Iwona Lubowicz w podwójnej roli Witolda w „Hi§tory” © Karpati & Zarewicz, materiały Polskiej Opery Królewskiej

W „Hi§tory” wszystko jest podwójnie zwielokrotnione. Mamy dwie personifikacje bohatera, Witolda śpiewają Michał Sławecki (kontratenor) i Iwona Lubowicz (sopran), którzy już na początku przedstawiają swoje sceniczne credo: Ja mam głos. Nie możecie odebrać mi głosu. […] Niech moja bosa noga towarzyszy mym ustom…Będę mówił, boso… Witoldzi przeważnie śpiewają we wspaniale zespolonym dwugłosie, ale mają też partie solowe i popisują się nimi pełnią brawury. Michał Sławecki ze słodyczą, ale i dramatycznym nerwem, potrafił przedstawić niezłomność swojego bosego buntu; Iwona Lubowicz zabrzmiała lirycznie i ckliwie, zwłaszcza w pięknie wykonywanych pianach. Podwójnie poprowadzona jest też rola Joanny Freszel: pretensjonalna narzeczona Krysia zamienia się niezauważalnie w Albertynkę-Cud Dziewczynkę. Sopranistka wspaniale potrafiła bawić się tą rolę, ukazać mocną technikę sopranu, niekończący się oddech frazy i wspaniałą wyobraźnię wokalną.

Michał Sławecki (Witold) i Joanna Freszel (Krysia/Albertynka) w „Hi§tory” ©  Karpati & Zarewicz, materiały Polskiej Opery Królewskiej
Michał Sławecki (Witold) i Joanna Freszel (Krysia/Albertynka) w „Hi§tory” © Karpati & Zarewicz, materiały Polskiej Opery Królewskiej

Podwójna jest też inscenizacja, składająca się z dwóch różnych, choć uzupełniających się części, kompozytorsko rozegranych w inny muzycznie sposób. „Mała Historia” to opowieść rodzinna o dość kameralnym brzmieniu, bliższa stylem muzyce dawnej. Ten rozdział ze wspaniałymi kreacjami Anety Łukaszewicz (Matka), Doroty Lachowicz (Rena), Roberta Gierlacha (Ojciec), Roberta Szpręgiela (Janusz) i Witolda Żołądkiewicza (Jerzy) wydał mi się ciekawszy. Miałem wrażenie, że artyści bawią się swoimi osobowościami, trochę się wygłupiając (ku uciesze i zachwytom publiczności), ale przede wszystkim dobrze się ze sobą i swoimi postaciami czując w tej gombrowiczowskiej grotesce i świetnie śpiewając.

Witold Żołądkiewicz (Jerzy), Aneta Łukaszewicz (Matka), Iwona Lubowicz i Michał Sławecki (Witoldzi) © Karpati & Zarewicz, materiały Polskiej Opery Królewskiej
Witold Żołądkiewicz (Jerzy), Aneta Łukaszewicz (Matka), Iwona Lubowicz i Michał Sławecki (Witoldzi) © Karpati & Zarewicz, materiały Polskiej Opery Królewskiej

Na konferencji prasowej drugi z reżyserów przyznał, że nie ma wielkiego doświadczenia operowego, przeważnie pracuje bowiem w teatrach dramatycznych, gdzie, jak żartował, wszyscy są od rana w „depresjach twórczych”. Krofta był zdziwiony, jakże inna sytuacja panuje w operze, gdzie śpiewacy są rozśpiewani i uśmiechnięci już od godziny 10.00. Ta pozytywna energia była widoczna w trakcie spektaklu. Cudowny był zdany przez obu Witoldów egzamin niedojrzałości i tak mocne „pchanie” ich przez rodzinę w powagę i dorosłość.

Robert Gierlach (Cesarz Mikołaj II), Aneta Łukaszewicz (Caryca) i Łukasz Kurczewski (Minister Wojny) © Karpati & Zarewicz, materiały Polskiej Opery Królewskiej
Robert Gierlach (Cesarz Mikołaj II), Aneta Łukaszewicz (Cesarzowa) i Łukasz Kurczewski (Paléologue) © Karpati & Zarewicz, materiały Polskiej Opery Królewskiej

„Wielka Historia”, czyli spotkania z Carycą, Carem, Cesarzem, Rasputinem, Piłsudskim, Generałami, Książętami i Ministrami jest muzycznie bardziej rozbudowana symfonicznie, bliższa twórczości przełomu XIX i XX wieku, pobrzmiewały w niej echa Pucciniego i Wagnera, były też zauważalne lejtmotywy. Wszyscy stanęli na wysokości zadania, na scenie pojawili się także Piotr Halicki (Hindenburg) i Sylwester Smulczyński (Ludendorff). Bardziej niż dramat mieliśmy tu ciąg przenikających się obrazów, prowadzących do nieuniknionej katastrofy, a monstrualnie wielki but wynurzający się z sufitu pokazał, że Witoldzi niestety przegrali swoją bosą walkę.

„Hi§tory”. Scena zbiorowa ©  Karpati & Zarewicz, materiały Polskiej Opery Królewskiej
„Hi§tory”. Scena zbiorowa © Karpati & Zarewicz, materiały Polskiej Opery Królewskiej

Piekielny finał inscenizacji nie zawiódł też pod względem siły wyrazu, ta scena ma na szczęście wymiar metaforyczny, a nie profetyczny. Reżyserów też było dwóch, spektakl przygotowali Maciej Wojtyszko i Jakub Krofta. Wizja sceniczna była dziełem Wojciecha Stefaniaka (scenografia), Doroty (Dorothée) Roqueplo (kostiumy), Piotra Pawlika (reżyseria świateł) i Marka Zamojskiego (projekcje).

Robert Szpręgiel (Rasputin) © Karpati & Zarewicz, materiały Polskiej Opery Królewskiej
Robert Szpręgiel (Rasputin) © Karpati & Zarewicz, materiały Polskiej Opery Królewskiej

Nad wszystkim skutecznie czuwał, monumentalnie i operowo wydobywając style muzyki dawnej oraz romantycznej symfonii, Karol Szwech, orkiestra pod jego dyrekcją brzmiała równo i pięknie.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne