V Międzynarodowy Konkurs Wokalistyki Operowej im. Adama Didura jest stricte operowy. Uczestnicy nie wykonują pieśni, nie śpiewają oratoriów. Czy w takim podejściu jest łatwiej wyłowić talent operowy i czy takie podejście jest słuszne?
Izabela Kłosińska: W tak przyjętej koncepcji na pewno jest łatwiej wyłowić talent operowy, czyli kogoś, kto widać, że jest osobowością i czuje scenę. Wykonywanie tylko arii operowych nie wyklucza pokazania szerokiej palety wrażliwości i muzykalności. W repertuarze pieśniarskim można poznać, że ktoś, kto genialnie je wykonuje ma duszę do pieśni. Ale to samo podejście można zastosować w utworach operowych.
Preferuję umiejętności śpiewaka, który właśnie w arii operowej, jeżeli oczywiście są takie momenty, potrafi zachwycić liryką, miękkością i tą muzykalnością, która jest właściwa dla pieśni. W ariach też przecież są takie miejsca. I niektórzy to potrafią. Wtedy widać, kto ma szersze spektrum tej muzykalności i wykorzystuje wszystko, co zapisane w nutach.
Czasem brakuje mi tutaj tego rodzaju wykonawców. Wielu uczestników nastawionych jest na to, by ukazać wolumen głosu i brzmienia, a trochę mniej finezji.
Andrzej Dobber: Uważam, że to założenie Konkursu im. Adama Didura jest słuszne. To chyba jedyny w Polsce typowo operowy konkurs. Toteż jest łatwiej oceniać uczestników. Trudno jest punktować kogoś, kto wychodzi i śpiewa pieśni, oratoria oraz arie operowe. W konkursie operowym nie powinno dokładać się pieśni, choć na innych konkursach wokalnych często tak się dzieje. Jeśli dla wszystkich biorących udział w zmaganiach te elementy są obowiązkowe, to w porządku.
Nie dzielę głosów na kameralne i niekameralne. Nie lubię określeń, że jakiś głos jest mozartowski, verdiowski, pucciniowski czy wagnerowski. Zawsze wszystko się śpiewa tym samym głosem i taką samą techniką, trzeba tylko użyć innego rodzaju muzykalności. Jeśli chodzi o przeźroczystość muzyki uważam, że Mozart jest blisko Verdiego.
Ewa Biegas: Szczególna formuła konkursu im. Adama Didura zakłada wyłonienie najlepszych śpiewaków predystynowanych do scen operowych, te z kolei wymagają połączenia gry aktorskiej z emocjami scenicznymi oraz nienaganną techniką wokalną. Często zdarza się, że śpiewak wykonujący znakomicie oratoria lub cykle pieśni nie odnajduje się zupełnie na scenie operowej, która wymaga nie tylko odpowiedniego aktorstwa, ale także niebywałej wytrzymałości psychicznej. Ten konkurs, którego regulamin zakłada wykonanie arii z okresu baroku, klasycyzmu (tu największą trudność przynoszą śpiewakom stylowo wykonane recytatywy), romantyzmu oraz okresu XX i XXI wieku stawia przed młodym adeptem sztuki wokalnej naprawdę trudne zadanie, ale zgadzam się z takimi kryteriami, by wybrać najlepszego z najlepszych.
Vasyl Vovkun: Musimy znaleźć talenty i to, co jest najcenniejsze w każdym artyście. To nie jest łatwe. W przeważającej większości konkursy składają się z prezentacji konkretnych utworów. Ale tutaj w trzecim etapie uczestnik, tak jak Konkursie im. Salomei Kruszelnickiej, który odbywa się w Operze Lwowskiej, śpiewa z orkiestrą i musi zaprezentować część spektaklu. To ukazuje najmocniejsze atuty artysty i właśnie je musimy w nim znaleźć.
Dyskutowaliśmy w gronie jurorów, czy trzeba śpiewać aż trzy arie operowe. Ale dlaczego nie? Przez arie rożnych epok można więcej wyjaśnić i każdy uczestnik może siebie pokazać z różnych stron. Jednak nie wszyscy dobierają odpowiedni repertuar do swojego głosu. Czasem widać potencjał, ale śpiewak nie potrafi go ukazać.
Patrick Lange: Tak naprawdę, konkursy są zawsze okropne. To nie jest mój pierwszy konkurs, więc mam w tym trochę doświadczenia. Oczywiście my jurorzy staramy się być tak sprawiedliwi, jak tylko to możliwe.
Śpiewacy wykonują swój repertuar i muszą to zrobić dobrze. To przecież ich praca. Dla mnie nie ma różnicy, czy uczestnicy wykonują tylko operę, czy prezentują także pieśni. Interesuje mnie to, co tworzą swoimi głosami, jak czują ekspresję i jak przekazują ją publiczności. Dla mnie jako artysty i dla mnie jako dyrygenta ważne jest, żeby śpiewak miał coś do powiedzenia. Oczywiście liczy się też technika wokalna, przede wszystkim jednak ich przekaz artystyczny i interpretacja. Na konkursie, gdzie trzeba wykonywać arie operowe, takie podejście działa całkiem dobrze.
Hannah Blum: Zawsze jest bardzo interesujące usłyszeć śpiewaka operowego również w repertuarze pieśniarskim. Uważa się, że pieśni to higiena dla głosu, ponieważ pomagają utrzymać aparat wokalny w ogromnym skupieniu. Szczególnie w przypadku dużych głosów warto sprawdzić, czy artyści potrafią się koncentrować na wykonaniu repertuaru kameralnego, zwykle są to prostsze utwory, ale wymagają innej, bardziej intymnej ekspresji. Ale ja przychodzę z opery i bardziej interesuje mnie prawdziwy repertuar operowy. Myślę, że to właściwe podejście.
Alan Green: Jest wiele innych konkursów, tak jak np. „Operalia”, gdzie artysta może pokazać inne swoje oblicze. Ale Konkurs Adama Didura to konkurs operowy i trzeba skupić się na osobowości operowej.
Czy trudno jest oceniać śpiewaków? Co jest najważniejsze przy wydawaniu werdyktu?
Izabela Kłosińska: Zawsze na pierwszym miejscu urzeka mnie kultura wykonania. Jest to barwa i szlachetność brzmienia. Na drugim miejscu stawiam umiejętności techniczne: swobodne władanie głosem i nie napinanie aparatu. Wtedy widzę, że wszystko jest połączone i ten ktoś jest gotowy na wykonywanie partii operowych. Zwracam też uwagę na osobowość, która potrafi mnie zahipnotyzować. Gdy śpiewak nie stoi obojętny, że ciało i piękny głos są organiczne, a śpiew wynika z duszy i fantazji na bazie tego, co jest zapisane w materiale.
Zdaję sobie sprawę, że jest to mocno wyidealizowane, jeśli chodzi o młodych śpiewaków, ale zdarzają się takie przypadki. Oprócz pięknej barwy i umiejętności śpiewania artysta jest w danym utworze całym sobą. To najbardziej cieszy.
Andrzej Dobber: Ważne jest wszystko, choć to niedobre słowo. Liczy się całość. Nawet to, w jaki sposób ktoś wchodzi na scenę, bo ważne jest wejście w rolę. Oczywiście liczy się także technika wokalna i sposób posługiwania się głosem. Ale ja lubię słyszeć czyjąś muzykalność i – choć może to za duże słowo – czyjąś duszę. Coś takiego, co mnie poruszy. Wszystko polega na tym, żeby nie pozostawić słuchacza obojętnym. To jest najważniejsze.
Osobiście nie lubię tzw. obiektywnego śpiewania. Nawet jak wszystko jest w porządku, ale nie ma w tym szczególnego wyrazu, to mnie nie interesuje. Mamy do wysłuchania wielu uczestników i wiele wykonań, jeśli nic nie zrobiło na mnie wrażenia, muszę na zimno ocenić tylko technikę i sposób emisji dźwięku. Ale to nie jest muzyka.
Hannah Blum: Szczerze mówiąc, śpiewak przyciąga moją uwagę, kiedy w jakiś sposób potrafi do mnie dotrzeć. Moja pierwsza reakcja jest głównie emocjonalna. Jeśli mogę połączyć się emocjonalnie ze śpiewakiem, zaczynam wtedy myśleć o tym, czy to solidna technika. Co robi głos? Czy ma odpowiednie kolory? Czy to właściwa interpretacja?
Śpiewak może mieć bardzo doskonałą technikę, co może być atrakcyjne na potrzeby nagrania CD. Na scenie operowej niekoniecznie chodzi o perfekcję. Oczywiście szukamy kompletnego, idealnego „pakietu”, ale sama perfekcyjna technika nigdy nie będzie tym, czego szukamy. Ona może być bardzo zimna, może być nienaturalna i bardzo nieorganiczna. Szukam głosu, który prowadzi do frazy, chwyta mnie emocjami, a nie tylko perfekcją.
Ewa Biegas: Każdy konkurs, wokalny czy instrumentalny jest poszukiwaniem artysty kompletnego. Dla mnie takim artystą jest ktoś, kto dysponuje pięknym głosem i potrafi wspaniale nim operować zarówno w dynamice forte, jak i piano, zarazem panuje nad swoim ciałem, ma nienaganną technikę wokalną połączoną ze znajomością stylu, intonację, artykulację i co najważniejsze potrafi przyciągnąć interpretacją oraz charyzmą słuchacza. Wymieniam dużo elementów, ale tylko ta konstelacja umiejętności rodzi artystę, który porywa słuchaczy swym występem i pozwala na osiągnięcie najwyższych not na konkursach.
Zdaję sobie sprawę, że ci młodzi ludzie są często na początku swojej drogi artystycznej. Niektórzy to studenci akademii muzycznych, inni doskonalą się w studiach operowych, jeszcze inni już występują na deskach operowych. Niezależnie, czy wykonanie pochodzi od doświadczonego lub początkującego artysty, każdy podlega tym samym kryteriom oceniania.
Vasyl Vovkun: Może się wydawać, że członkowie jury siedzą po innej stronie sceny i dlatego ta ocena jest łatwa. A wcale tak nie jest. Może w pierwszym etapie było łatwiej, liczba uczestników była duża, było wiadomo, kto jeszcze się uczy, a kto już ukończył Akademię Wokalną. Niektórzy nie są jeszcze gotowi na publiczne występy.
Poziom zmagań wokalnych zawsze zależy od dwóch części. Jedną stroną jest wykonanie, drugą całościowa ocena jury, które ma za zadanie wyłonić tych, którzy znajdą się w finale. Jako juror staram się oceniać tak, żeby się nie pomylić i nie stracić jakiegoś wokalnego skarbu, żeby nie zgubić czegoś ważnego. Mam nadzieję, że tak będzie podczas jubileuszowej edycji konkursu im. Adama Didura.
Alan Green: Jest wiele elementów, które są ważne, ale dla mnie najważniejsze jest to, czy w głosie i jego możliwościach jest coś teatralnego i wyjątkowego. Najważniejsza jest dla mnie osobowość. Obiektywny sposób oceny produkcji artystycznej, ogólnie rzecz biorąc, nie jest możliwy. Wszyscy mamy w naszym zawodzie swoje własne preferencje. Wszystko jest subiektywne. Są osoby, które mają duże kariery, a jednak nie mają osobowości. Ja, zapytany, czy wolę Callas czy Tebaldi, zawsze odpowiem: Callas.
Patrick Lange: Wszyscy jesteśmy słuchaczami. I oczywiście, wszyscy mamy nasze oczekiwania odnośnie wykonania konkretnej roli, konkretnej stylistyki i konkretnego repertuaru. Jury tego konkursu jest wspaniałe, ponieważ każdy z nas jest różny. Ocena artystów nigdy nie jest obiektywna. Nigdy nie jest to możliwe. Ale wszyscy chcemy znaleźć artystę, który z jednej strony jest świetny technicznie, a z drugiej potrafi nas czymś poruszyć. Dla mnie jako dyrygenta fantastycznie jest widzieć kolejne pokolenie śpiewaków, których musimy wspierać.
W gronie jury nie rozmawiamy o poszczególnych uczestnikach, ale oczywiście wymienimy się uwagami. Jednak nie ma sytuacji, że ktoś chce kogoś „przepchnąć”. To ciekawe, że może trochę inaczej przyznajemy punkty. Każdy liczy inaczej, ponieważ mamy swój własny układ współrzędnych. Ale myślę, że wszyscy szukamy tego samego.
W składzie jury V Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. Adama Didura znaleźli się: Izabela Kłosińska (prof. dr hab., dyrektor ds. castingu w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej) , Ewa Biegas (prof. dr hab., dziekan Wydziału Wokalno-Aktorskiego w Akademii Muzycznej im. K. Szymanowskiego w Katowicach), Hannah Blum (dyrektor ds. obsad w Semperoper w Dreźnie), Patrick Lange (dyrygent, regularnie występujący w Operze Wiedeńskiej i Operze Paryskiej), Vasyl Vovkun (Dyrektor Generalny i Artystyczny Opery Lwowskiej) oraz Alan Green, twórca Zemsky&Green, jednej z najbardziej liczących się agencji artystycznych.