Tomasz Pasternak: Nie wiedziałem, że klawesyn może imitować dźwięki armaty. Jakie jeszcze tajemnice odkryli Państwo w tym niezwykłym instrumencie?
Jerzy Michał Wardęski: Armaty, werble, orkiestrę, kurę… Możliwości jest wiele. Chyba największą tajemnicą klawesynu jest mnogość muzyki, którą można na nim wykonywać.
Magdalena Bąk: Pod hasłem „klawesyn” kryje się grupa instrumentów podobnych, a zarazem bardzo zróżnicowanych. Daje to bardzo bogate możliwości wyrazowe zarówno kompozytorowi, jak i wykonawcy. Klawesyn w epokach dawnych był traktowany w sposób bardzo uniwersalny: zastępował często orkiestrę, mógł być zarówno instrumentem dyskretnie akompaniującym soliście, zespołowi, do tańca, jak i pełnoprawnym instrumentem solowym. Mógł również zastępować organy.
Jerzy Michał Wardęski: Łatwo przypisać mu niemalże wyłączną rolę instrumentu akompaniującego w muzyce dawnej. W praktyce koncertowej jako instrument solowy występuje obecnie niezwykle rzadko. To tak, jakby fortepian zniknął z Konkursu Chopinowskiego. Obydwa instrumenty są tak samo predestynowane do gry solowej jak i kameralnej.
Magdalena Bąk: Kompozycje i używane środki rozwijały się wraz z rozwojem konstrukcji klawesynu. Współcześnie zaś kompozytorzy eksplorują klawesyn na nowo.
Kiedy zafascynowali się Państwo klawesynem? I dlaczego?
Magdalena Bąk: Klawesyn na żywo usłyszałam po raz pierwszy jako 7-letnia uczennica klasy fortepianu na koncercie Konstantego Andrzeja Kulki, który wykonywał słynne „Cztery pory roku”. Zafascynował mnie od razu, mimo iż jego rola ograniczała się do wykonywania partii continuo. Zainteresowało mnie również jego brzmienie w utworach tzw. „muzyki rozrywkowej”, można go usłyszeć np. w piosence „Golden Brown”. Od tej pory marzyłam, żeby na nim zagrać. Taka okazja nadarzyła się za sprawą Aleksandry Gajeckiej-Antosiewicz, która była moją pierwszą przewodniczką po bogatym świecie tego instrumentu, tym bardziej cenną, że w tamtym czasie studiowała pod kierunkiem Elżbiety Chojnackiej i pokazała mi, że klawesyn, to nie tylko muzyka dawna. Naukę na tym instrumencie podjęłam na studiach muzycznych w łódzkiej uczelni pod kierunkiem prof. Ewy Piaseckiej.
Jerzy Michał Wardęski: Moja przygoda z klawesynem zaczęła się w średniej szkole muzycznej. Najpierw było to zainteresowanie instrumentem, później pierwszy kontakt podczas dni otwartych u prof. Urszuli Bartkiewicz. Oprócz klawesynu, grałem (i gram) również na fortepianie, klawikordzie oraz organach.
Podczas koncertu „Eine kleine Klavimusik” pokazali Państwo różne twarze tego instrumentu, także jego możliwości jazzowe. Czy klawesyn to instrument uniwersalny?
Magdalena Bąk: Posłużę się cytatem Jean Denis: Nie masz właściwszego instrumentu jak klawesyn. Najpiękniejszy i najdoskonalszy instrument świata, o którym mówi się, że nie ma takiej muzyki, której by nie można na nim wykonać.
Jerzy Michał Wardęski: Ja zacytuję C.P.E. Bacha: można było w większości spotkać wykonawców, którzy po wielu trudach nauczyli się wreszcie, jak swoją grą obrzydzić rozumnym słuchaczom instrument klawiszowy.
Trochę przewrotnie – każdy z instrumentów może być nieuniwersalny, monotematyczny i nudny. Od wykonawcy zależy, czy pokaże więcej – więcej emocji, więcej charakteru, więcej muzyki. Z Magdą staramy się, żeby klawesyn brzmiał pełnią swoich możliwości (choć i tak – zawsze jest coś więcej do odkrycia). Jest instrumentem, który ma swój język, pozwalający snuć muzyką opowieść w stylu dawnym, retro i współczesnym.
Dlaczego klawesyn przegrał walkę z fortepianem? Czy to rzeczywiście była wojna?
Jerzy Michał Wardęski: Wojna, bitwa, batalia, próba koegzystencji i masa stereotypów. Chyba trudno w prosty sposób zdefiniować tą rywalizację.
Magdalena Bąk: W języku niemieckim funkcjonuje słowo „klavier”. Tym hasłem posługiwano się, aby wskazać rodzinę instrumentów klawiszowych – zatem kompozytorzy dopuszczali wariantywność w użyciu tej grupy instrumentów.
Jerzy Michał Wardęski: Klawesyn pojawił się już w XIV wieku, o pierwszym fortepianie – tym skonstruowanym przez Cristoforiego usłyszano po raz pierwszy w na początku wieku XVIII. Do ok. połowy XVIII w. fortepian nie odgrywał większej roli.
Magdalena Bąk: Pierwszy fortepian Cristoforiego przypominał w konstrukcji raczej klawesyn, a jego dźwięk był bardzo słaby w porównaniu z brzmieniem klawesynu (w tamtym czasie o dopracowanej i udoskonalonej konstrukcji). Do dzisiejszych czasów zachowały się 3 egzemplarze z lat 20-tych XVIII w. (znajdują się w Nowym Jorku, Rzymie i w Lipsku). Fortepian Cristoforiego można zobaczyć, a także posłuchać go na filmach dostępnych w Internecie, aby przekonać się jak dużo dzieli go od znanego nam fortepianu np. Steinway’a.
Jerzy Michał Wardęski: Jako instrument, który zdatny jest do profesjonalnej gry zaczęto fortepian traktować dopiero od II połowy XVIII wieku. Słynny Jan Sebastian Bach w 1747 roku zarekomendował taki instrument do zakupu na dwór Fryderyka II. Wtedy też rywalizacja i ulepszenia dokonywane zarówno w fortepianie jak i klawesynie zdecydowanie przyśpieszyły. Powstawały fortepiany wyposażone w różne modulatory (będące odpowiedzią na rejestry w klawesynie), a nawet hybrydy klawesynu i fortepianu, umożliwiające korzystanie z dobrodziejstw obu instrumentów. Zmiany muzyczne i stylistyczne, a także społeczne doprowadziły do apogeum rywalizacji, która z początkiem XIX w. skończyła się zwycięstwem fortepianu. Fortepian zdominował sceny koncertowe. Lecz był to fortepian dalece inny od tego, który znamy współcześnie.
Magdalena Bąk: W czasach Chopina klawesyn staje się instrumentem, który trafił w domowe pielesze i służy do domowego muzykowania – staje się też tańszy od fortepianu.
Jerzy Michał Wardęski: Klawesyn to też instrument mitów i legend. I nie są to heroiczne eposy o smokach i księżniczkach, lecz spora dawka stereotypów. Dziś często można przeczytać, że dźwięk klawesynu jest cichy i krótki. Również mit o krótkim dźwięku, który był powodem stosowania na klawesynie w epoce baroku bogatych zdobień, nie wytrzymuje spotkania z rzeczywistością. Podobne zdobienia wykorzystywali choćby skrzypkowie, i było to spowodowane stylistyką epoki, bogatą w zdobienia nie tylko w muzyce, lecz i w innych dziedzinach sztuki.
Klawesyn warto poznać i oswoić. W zrozumieniu tego wspaniałego instrumentu pomóc może świadomość, że wiele z dzieł powstałych jeszcze na początku XIX w. było pisane z myślą o wymiennym stosowaniu klawesynu i fortepianu. Taka praktyka pozwalała na dużą różnorodność w brzmieniu tego samego utworu.
Magdalena Bąk: Klawesyn za sprawą Wandy Landowskiej odnajduje swoje miejsce na scenie ponownie na początku XX wieku. W efekcie znów często spotykamy podejście polegające na zamiennym traktowaniu klawesynu i fortepianu, np. W utworach Góreckiego czy Serockiego.
Jerzy Michał Wardęski: Klawesyny są bardzo różne. Koncert w Hali Koszyki zagraliśmy na kopii instrumentu Blanchet-Taskin z 2 poł. XVIII w. W swojej kolekcji mamy dwa podobne. Nasza pasja do instrumentów to nie tylko praca badawcza i muzyczna, ale i techniczna. Remontujemy też klawesyny, które później trafiają do naszej kolekcji. Obecnie to 10 instrumentów.
Czy Chopina można grać na klawesynie?
Jerzy Michał Wardęski: Można. Szczególnie mazurki, z uwagi na swój ludowy charakter doskonale brzmią na klawesynie. Uzyskane brzmienie jest całkiem inne niż to, które znamy. Odpowiednie zestawienie rejestrów klawesynu a także jego charakterystyczny bardzo jasny dźwięk, pozwalają wyjątkowo dobrze oddać rustykalne brzmienie mazurków.
Magdalena Bąk: Udowodniła to Wanda Landowska rejestrując w 1951 roku dla wytwórni Naxos Mazurka C-dur op. 56 nr 2 F. Chopina na płycie „Treasury of Harpsichord Music & Dances of Ancient Poland”. Oczywiście nie każda kompozycja Chopina jest możliwa do wykonania na klawesynie z uwagi na znaczne różnice w konstrukcji między klawesynami a późniejszymi modelami fortepianów z czasów Chopina.
Na Waszej debiutanckiej płycie „Joseph Elsner – Polonaises for four hands” wiele utworów zarejestrowano prapremierowo. Dlaczego zajęliście się twórczością Józefa Elsnera?
Magdalena Bąk: Józef Elsner to postać szczególna dla polskiej historii muzyki. Nie tylko z uwagi na jego ogromny wkład w powstanie i rozwój polskiego szkolnictwa muzycznego, jego znakomitych wychowanków, wydawnictwa muzyczne – nuty i czasopisma. Warto pamiętać, że Elsner jest autorem traktatów na temat języka polskiego i jego zastosowania w muzyce. Dla mnie postać tego kompozytora jest szczególnie ciekawa z uwagi na miejsce urodzenia, pochodzenie oraz kulturę w której się wychował. Nazwałabym Elsnera „Polakiem z wyboru”, gdyż urodził się na terenie w tamtym czasie niemieckim – wychował się w tej kulturze, mówiąc od dziecka po niemiecku. Języka polskiego nauczył się dopiero jako człowiek dorosły – zafascynowany polską tradycją, którą poznawał za sprawą m. in. Wojciecha Bogusławskiego. Ogromny wkład w ocalenie od zapomnienia tego kompozytora ma prof. Alina Nowak-Romanowicz. Co ciekawe w biografiach z początku XX wieku Elsner jest jednoznacznie określany mianem „Ślązaka”, a nie Niemca czy Polaka. Jak identyfikowałby się sam Elsner – tego zapewne się nie dowiemy, ale wydaje mi się, że jego sylwetka jest doskonałym przykładem przenikania się różnych kultur i narodowości oraz tego, jak wiele może to wnieść w rozwój muzyki – co możemy usłyszeć w jego kompozycjach.
Jerzy Michał Wardęski: Styl jego kompozycji można określić mianem „polskiego klasycyzmu”. Gdzie wyraźne są wpływy Haydna, Mozarta, ale i polskiego folkloru i kultury. Jeden z utworów, który wykonaliśmy na koncercie, Polonez E-dur na temat Marsza z Opery „Woziwoda” Luigiego Cherubiniego, jest świetnym przykładem łączenia tego, co zagraniczne z polskim polonezem. Wyjątkowo zaskakujący i udany manewr zamiany parzyste metrum marsza w trójdzielny rytm poloneza pozwoliło stworzyć kompozycję, którą naprawdę warto usłyszeć. Wraz z czterema innymi polonezami na 4 ręce, znalazła się i ona na naszej debiutanckiej płycie.
Jakie plany na przyszłość ma Klaviduo?
Magdalena Bąk: Planujemy dalsze koncerty oraz kolejne nagrania. Materiału mamy bardzo dużo – nie wszystko ujrzało światło dzienne, ale zapewne niebawem będą okazje do odkrycia nowych kart muzyki. Są to nie tylko utwory dawne, mamy sporo muzyki współczesnej komponowanej w odmiennej stylistyce. Chcemy również nadal rozwijać naszą działalność popularyzatorską w Internecie.
Jerzy Michał Wardęski: Mamy bardzo bogaty repertuar składający się z utworów zarówno dawnych jak i klasycznych oraz współczesnych. Zależy nam na popularyzacji ciekawej muzyki, a także pokazaniu jak fascynującym instrumentem jest klawesyn. Że nie tylko da się, ale i grana przez nas muzyka jest wyjątkowa i trafia do zróżnicowanego grona odbiorców.
Wierzymy, że to co robimy jest wyjątkowe. Nagraliśmy pierwszą wydaną w historii polskiej fonografii płytę klawesynową na 4 ręce. Zależy nam, żebyśmy nasz repertuar mogli prezentować szerokiej publiczności filharmonii i na festiwalach. Trudno się przebić, z tym co jest nieznane. Wierzymy, że połączenie pracy badawczej i muzycznej przyniesie pięknie brzmiące we wspaniałych salach efekty.
Tomasz Pasternak: Jakie uczucia towarzyszyły Wam podczas występu w sercu wielkiego miasta, w legendarnej Hali Koszyki? Czy to odpowiednie miejsce do muzyki klawesynowej?
Magdalena Bąk: Występowaliśmy w Hali Koszyki po raz drugi. Jest to ciekawa przestrzeń do inicjatyw kulturalnych. Bardzo wymagająca, ponieważ trzeba się zdecydowanie bardziej skoncentrować niż w wygodnych warunkach koncertowych sal filharmonii, gdzie panuje idealna cisza. Hala Koszyki daje możliwość spotkania bezpośredniego ze słuchaczem i wręcz „przyciągnięcia” go na koncert, nawet jeśli tego nie planował (a jedynie wybrał się na lunch). Takie bliskie obcowanie ze sztuką – możliwość zobaczenia instrumentu z bliska z całą pewnością budzi więcej emocji i powoduje, że taki koncert pozostanie na dłużej w pamięci. Oczywiście bardzo istotnym elementem koncertu w takiej przestrzeni jest odpowiednie nagłośnienie, które zostało zrealizowane po mistrzowsku.
Jerzy Michał Wardęski: Staramy się pokazać, że klawesyn i muzyka odnajdują się w bardzo różnych przestrzeniach. Czasem jest to połączenie muzyki i obrazu, czasem muzyki z historycznymi strojami, a czasem muzyki i odgłosów maszyn kuchennych. Niezależnie od miejsca, staramy się, żeby muzyka pokazywała coś pięknego i ciekawego.
Bardzo dziękuję za rozmowę. I mam nadzieję, że renesans klawesynu rozkwitnie także dzięki działaniom Klaviduo.