Inscenizacja niemieckiego reżysera Clausa Gutha miała swoją premierę w kwietniu 2017 roku i od tamtej pory wystawiona została także na deskach Teatro alla Scala w Mediolanie i Royal Opera House – Covent Garden w Londynie. Artysta zdecydował się na przedstawienie całej historii w sposób nieco metaforyczny, operując baśniową symboliką. Takie jest też przecież libretto Hugo von Hofmannsthala – utopijne i filozoficzne w charakterze.
Spektakl rozpoczyna się od sceny badania lekarskiego nieprzytomnej Cesarzowej (jako pielęgniarka przedstawiona została opiekująca się nią Mamka). Cała późniejsza akcja ukazana została jako omamy i fantazje tytułowej bohaterki. Tym razem Guth postawił na minimalizm, ograniczając ilość dekoracji i rekwizytów, często posługując się symbolami (zwierzęce kostiumy, doczepiane skrzydła), dzięki czemu na pierwszym planie pozostała przepiękna muzyka Richarda Straussa. Niezwykle estetycznie została zaprojektowana przez Christiana Schmidta scenografia i kostiumy – boazeria o kolorze ciepłego brązu została zestawiona z chłodem ukrytych za mgłą, śliskich skał. Płynne zmiany dekoracji (uwarunkowane różnymi miejscami akcji) stały się możliwe dzięki zręcznemu użyciu sceny obrotowej i wózków scenicznych. Podkreślić należy także pomysłową reżyserię świateł (Olaf Winter) i projekcje wideo (Andi A. Müller), które w poszczególnych scenach współtworzyły odpowiednio tajemniczy czy też upiorny nastrój.
Mocnym elementem wznowieniowych spektakli okazała się bardzo dobrze dobrana obsada głównych ról. Poruszającą postać Cesarzowej udało się stworzyć Camilli Nylund, 56-letniej fińskiej sopranistce, której głos – dziś już nieco pozbawiony dawnego blasku i niezbędnej w I akcie tej opery biegłości – najlepiej sprawdził się w ostatnich scenach spektaklu, kiedy to artystka mogła pochwalić się lekkością w cieniowaniu długich, lirycznych fraz. W jej ujęciu Cesarzowa to silna, zdeterminowana i zawzięta kobieta, gotowa poświęcić wiele dla miłości. Godną siebie rywalkę Nylund znalazła w osobie rosyjskiej śpiewaczki Eleny Pankratovej. Jej sopran dramatyczny był tego wieczoru tak nasycony alikwotami, a w dodatku interpretacja wokalna obfitowała w tak wiele niuansów dynamicznych i wyrazowych (m. in. szept czy krzyk), że momentami można było odnieść wrażenie, jakby to Farbiarka, a nie Cesarzowa była w tej operze główną bohaterką.
Bardzo dobre wrażenie wywarł także występujący w roli Farbiarza Baraka bas-baryton Oleksandr Pushniak. Ukraińskiego śpiewaka mogliśmy podziwiać w Polsce w lipcu 2024 roku, kiedy to niespodziewanie zastąpił niedysponowanego Tomasza Koniecznego w „Latającym Holendrze” Richarda Wagnera w Operze Leśnej w Sopocie podczas Baltic Opera Festival. Głos Pushniaka znacznie lepiej sprawdził się w akustyce berlińskiego teatru, artysta miał możliwość pochwalenia się wyrównaną, gładką emisją oraz umiejętnością swobodnego budowania postaci w warunkach scenicznych.
Trochę niedostatku pozostawił po sobie śpiewający partię Cesarza Andreas Schager – w tej wyjątkowej roli oczekiwałbym jednak nieco większej wrażliwości, zamiast szafowania pokaźnym wolumenem tenoru. Niewątpliwie świetnie przygotowaną rolę Mamki ma Michaela Schuster, ale jej specyficznie, manierycznie prowadzony głos nie zabrzmiał zbyt dobrze w tak przerysowanej interpretacji.
Całość zza dyrygenckiego pulpitu poprowadził Constantin Trinks. Tego wieczoru orkiestra zabrzmiała całą paletą barw i ich odcieni, artysta zadbał o efektowne spiętrzanie napięć i rozwiązywanie kulminacji, uwypuklając także przy tym wiele lirycznych, utrzymanych w pianach stron tej oryginalnej partytury (piękne solo wiolonczeli z II aktu).
Oglądałem spektakl 9 listopada 2024 roku.