– Jest mi niezmiernie miło, że po raz kolejny spotykamy się tutaj na tak zwanych gankach – przywitał wszystkich Wójt Gminy Sarnaki, Grzegorz Arasymowicz. – To nie przypadek. Maestro Bogusław Kaczyński co roku spędzał z rodzicami wakacje właśnie w gminie Sarnaki. Delektując się tą wspaniałą przyrodą, delektował się też wspaniałą gościnnością południowego Podlasia. Zawsze w swoich wystąpieniach w radiu i w telewizji bardzo ciepło o tym wspominał. Już po raz piąty mogę tutaj przywitać wspaniałą publiczność. Wczoraj świętowaliśmy wspólnie z Panem Prezydentem Michałem Litwiniukiem finałowy koncert w Białej Podlaskiej, a dziś fantastyczne i wyjątkowe wydarzenie pełne energii i emocji – Przystanek Muzyczny Festiwalu w cyklu „Koncerty klasyczne w gminie Sarnaki.

Ale zanim rozpoczął się koncert Grzegorz Arasymowicz podziękował Magdalenie Rudnik, Dyrektor Gminnego Środka Kultury w Sarnakach. – Tych wielu wrażeń, które Gmina Sarnaki dostarcza – mówił Wójt – nie byłoby bez Pani Magdaleny. Korzystając z okazji, chciałbym wręczyć jej Nagrodę Wójta Gminy Sarnaki. Ogromne brawa za aktywną, pełną profesjonalizmu pasję i pracę na rzecz rozwoju kultury w Gminie Sarnaki. Dziękuję za podejmowane inicjatywy, zorganizowane wydarzenia i spotkania, które zachwycały, wzruszały i pozostawiły w pamięci niezapomniane wrażenia. Dziękuję Pani Dyrektor za okazane serce, życzliwość i bezinteresowne wsparcie. Niech pogoda ducha i pasja nadal towarzyszą Pani w wykonywaniu codziennej pracy. A już dzisiaj chciałbym Państwa serdecznie zaprosić na kolejne wydarzenia, już za rok, na kolejną edycję. Będzie nam miło, wspólnie z Miastem Biała Podlaska i z innymi partnerami, po raz kolejny Was gościć.

Koncert nie miał sztywnych ram gatunkowych – zamiast wyraźnego podziału na operę, operetkę i musical, utwory mieszały się ze sobą, tworząc świeżą i pełną energii całość. Robert Kamyk, prowadzący wieczór, wprowadzał publiczność w kolejne bloki muzyczne (w każdym było coś po polsku) z humorem i lekkością, wzbogacając zapowiedzi anegdotami i kontekstami odnoszącymi się do poszczególnych pozycji.

– Słyszałem o Państwa wyjątkowej gościnności – powiedział na początku. – A to jest naprawdę piękne. Czy lubią Państwo czekoladki i bombonierki? Dzisiejszy koncert, proszę Państwa, będzie jak taka bombonierka, pełna wykwintnych czekoladek. Każda inna, każda wyjątkowa. Nasi artyści zabiorą Państwa do świata opery, operetki i musicalu.

Już początek – uwertura z „Carmen” Georgesa Bizeta – nadał wieczorowi charakter pełen ognia i dramatyzmu, a wkrótce rozbrzmiała słynna Habanera w wykonaniu Karoliny Nosowskiej oraz efektowna aria Torreadora w interpretacji Michała Janickiego. W kontrapunkcie do hiszpańskich namiętności zabrzmiała liryczna aria Nemorina – „Una furtiva lagrima” z „Napoju miłosnego” Gaetano Donizettiego – którą Michał Ryguła zaśpiewał z wielką wrażliwością i przejęciem, a wzruszenie jego bohatera udzieliło się publiczności. Ale już za chwilę, w słynnym duecie „Artystki z variete” z „Księżniczki czardasza” Imre Kálmána Michał Ryguła, wspólnie z Michałem Janickim, bawili opowieściami o rozpasaniu nocnego wiedeńskiego życia.

Widzowie wysłuchali też słynnego walca Julii z opery „Romeo i Julia” Charlesa Gounoda w pełnej blasku interpretacji Małgorzaty Priebe. Mozartowski duet „La ci darem la mano” (Don Giovannim był Michał Janicki, a Zerliną Małgorzata Priebe) porwał subtelnością i aktorską grą śpiewaków. Karolina Nosowska w kupletach Księcia Orłowskiego z „Zemsty nietoperza” (wykonanego po polsku) rozbawiła wszystkich do łez, a chwilę później Priebe urzekała delikatnością w „O mio babbino caro” Pucciniego.

Kiedy repertuar bardziej przeszedł w stronę operetki i musicalu, nikt nie miał wątpliwości, że taka mieszanka działa znakomicie. Publiczność nagrodziła owacjami „Gdybym był bogaczem” z „Skrzypka na dachu”, gdzie Michał Janicki z lekkością i humorem sportretował Tewjego Mleczarza. Małgorzata Priebe w arii „Przetańczyć całą noc” z „My Fair Lady” czarowała naturalnością, a Karolina Nosowska w „Tonight” z „West Side Story” wniosła na scenę romantyzm – ten utwór zabrzmiał z towarzyszeniem fortepianu i zaskakującego towarzyszenia perkusji.

Kulminacją emocji była interpretacja „Memory” z musicalu „Koty” – Małgorzata Priebe wykonała tę arię z takim wzruszeniem, że na widowni zapanowała absolutna cisza, przerwana dopiero burzą oklasków.
Nie zabrakło także mojego muzycznego marzenia – legendarnego Kwartetu z „Rigoletta” Verdiego i jestem bardzo wdzięczny artystom, że zgodzili się go przygotować. Spotkanie tych czterech głosów – Priebe, Nosowskiej, Ryguły i Janickiego – przyniosło w moim odczuciu efekt olśniewający: każdy bohater przebiegle prowadzi własną wokalną linię dramatyczną – Książę flirtuje i żartuje, Magdalena zwodzi go i się śmieje, Gilda rozpacza, a Rigoletto planuje zemstę. Wszyscy razem przedstawili przekonującą muzycznie tragedię i zaśpiewali olśniewająco, to utwór, na który zawsze się czeka, a publiczność nagrodziła go owacją na stojąco.

Orkiestra pod dyrekcją Piotra Kaniugi brzmiała pełnie i barwnie, momentami jak duży skład filharmoniczny, pełen subtelności (np. oniryczna barwa smyczków w „Barkaroli”), a artyści śpiewali tak, jakby od lat współpracowali ze sobą.

Finał wieczoru był radosnym świętem: najpierw słynny wspólny toast „Libiamo” z „Traviaty”, a na koniec brawurowa „Spagnola”, hiszpańska pieśń, bardzo zakorzeniona w Polsce –do tej melodii śpiewamy nasze „100 lat”.

Jako autor programu i scenariusza nie podejmuję się napisania „klasycznej recenzji”. Mogę jednak z satysfakcją stwierdzić, że publiczność przyjęła ten koncert z ogromnym entuzjazmem. Program, zbudowany z wielkich przebojów, ale także mniej oczywistych perełek, zadziałał dokładnie tak, jak zakładałem: wzruszył, rozbawił i porwał. A wieczór zakończył się w atmosferze wspólnej radości – jak na Festiwal Bogusława Kaczyńskiego przystało.
