Koncert „Amerykanin w WARSzawie” oddał hołd dwóm emblematycznym postaciom. Henryk Wars zasłynął w Polsce jako twórca najpopularniejszych polskich przebojów, takich jak m. in.: „Odrobinę szczęścia w miłości”, „Na pierwszy znak” czy „Umówiłem się z nią na dziewiątą”. Kompozytor był pod wielkim wpływem utworów George’a Gershwina i w koncercie zabrzmiały one z jazzowo-swingową inkrustacją. Wokalista Wojciech Myrczek zinterpretował je w świeży i odkrywczy sposób, pięknie bawiąc się frazą piosenki i stylem amerykańskiego śpiewu. Chopin University Big Band pod dyrekcją Piotra Kostrzewy przywitał widzów „Lady be good” („Och Pani, bądź dla mnie dobra” z 1924 roku) i zagrał także między innymi fragmenty „Amerykanina w Paryżu”.
Wojciech Myrczek zaśpiewał także „When I fall in love”, utwór który, jak opowiadał Piotr Kostrzewa, jest szczególny z dwóch powodów. Tekst przetłumaczył nieżyjący już Andrzej Strzelecki i jego pamięć artyści chcieli podczas występu uhonorować. Kompozytorem przeboju jest Polak Wiktor Jung (znany w Ameryce jako Victor Young), który w klasie Romana Statkowskiego ukończył naukę kompozycji w Konserwatorium Muzycznym w Warszawie, dziś to Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina.
Wszyscy czekali jednak na pojawienie się Marcina Maseckiego, który wykonywał „Błękitną rapsodię” publicznie po raz pierwszy. Był to więc podwójny debiut– w utworze i na festiwalu „Ogrody Muzyczne”. Artysta rozpoczął swój występ wariacjami na temat czterech piosenek George’a Gershwina: „I Got Rhythm”, „Embraceable You”, „Someone to Watch Over Me” oraz „ Summertime”. Nie były to kanoniczne wersje, artysta improwizował i posługiwał się wieloma stylami, w pewnym momencie miałem wrażenie, że słucham muzyki francuskich impresjonistów, w szczególności Erika Satie czy Claude’a Debussy’ego. Oczywiście pojawiały się (i uciekały) motywy melodii tych nieśmiertelnych przebojów. Było to jak bardzo intymne i osobiste wyznanie.
– Myślę, że wszyscy znamy „Błękitną rapsodię” niemalże na pamięć – opowiadał Łukasz Strusiński, dyrektor artystyczny Fundacji „Ogrody Muzyczne”. Zna ją też na pamięć Marcin Masecki, ale jest to jego debiut. I z tym wiąże się tu historia, którą artysta pozwolił mi opowiedzieć. „Posłuchaj”- powiedział do mnie. – „Ja tego nigdy nie grałem. Mój tata, obecny dziś z nami na sali, jest klarnecistą. To słynne początkowe glissando klarnetu było tak często grane u nas domu, że postanowiłem się zbuntować i nigdy nie wykonać tego utworu. Dostawałem dziesiątki propozycji, żeby to zagrać, ale nigdy tego nie zrobiłem. Zawsze czekałem na moment, w którym będzie można wykonać oryginalną wersję. I to się dzisiaj zrealizuje. Jestem z tego momentu strasznie szczęśliwy”.
Łukasz Strusiński opowiadał też o nerwowej atmosferze towarzyszącej powstaniu „Błękitnej rapsodii”. Po raz pierwszy została ona wykonana dokładnie 100 lat temu. Skomponowana dla jazz bandu Paula Whitemana zabrzmiała prapremierowo 12 lutego 1924 w Aeolian Hall na Manhattanie podczas koncertu o znamiennym tytule „Eksperyment w muzyce nowoczesnej”. Celem tego wydarzenia była próba włączenia muzyki jazzowej jako muzyki tradycyjnej do pewnego idiomu amerykańskiego muzyki klasycznej, co okazało się ogromnym sukcesem.
Ale zaczęło się od plotki, o której tak sugestywnie śpiewa Don Basillio w „Cyruliku sewilskim” Gioachina Rossiniego. „La calunnia” jest na początku lekkim wietrzykiem, czy szeptaniem wróbelka, ale powtarzana z ust do ust zaczyna grzmieć jak burza czy wystrzał armaty. – W tamtych czasach – mówił Strusiński – anonse w gazetach nie tylko roznosiły plotki, ale były także środkiem wywierania nacisku. I tak też uczynił Paul Whiteman, który od jakiegoś czasu usiłował namówić Gershwina do utworu, który mógłby połączyć jazz z klasyką. Pewnego razu Ira Gershwin grając z przyjaciółmi w bilard zobaczył ogłoszenie, na miesiąc przed koncertem, że jego młodszy brat pisze taką kompozycję. Nie było wyboru, sprawa była za poważna. Legenda mówi, że szkic Gershwin opracował podczas podróży do Bostonu, inspirując się hałasem cywilizacji, pędem pociągu i odgłosami lokomotywy. Przywołam jeszcze jedno skojarzenie z Rossinim, który po zakończeniu kariery kompozytora operowego pisał drobne utwory, określane później „Grzechami starości”. Jeden z nich zatytułowany jest „Un petit train de plaisir”, czyli „Przyjemności podróży podróżowania pociągiem”.
Chopin University Big Band to zespół Uniwersytetu Muzycznego Chopina w Warszawie. Powstał w 2006 roku. Muzycy brali udział w wielu ważnych festiwalach, m. in.: „Szalone Dni Muzyki”, „Jazz Jamboree”, „Classica Nova”, „Podlasie Jazz Festival” czy „Siauliai Big Band Festival” na Litwie. Koncertowali w katowickim NOSPR, Filharmonii Bałtyckiej, Operze i Filharmonii Podlaskiej, Filharmonii Narodowej, Filharmonii Łódzkiej czy Teatrze Wielkim – Operze Narodowej. Na potrzeby wykonania „Błękitnej rapsodii” skład rozszerzono o instrumenty smyczkowe i waltornie.
Oryginalna wersja „Błękitnej rapsodii” to utwór znacznie inny od tego, który znamy z wykonań filharmonicznych czy nagrań płytowych. Jest w nim więcej miejsca do improwizacji, inaczej też rozłożone są pewne muzyczne akcenty. W interpretacji Marcina Maseckiego i Chopin University Big Band, pod czułą narracją Piotra Kostrzewy to dzieło zabrzmiało jednak wylewnie i mocno, niczym poemat symfoniczny. Gra charyzmatycznego pianisty była miejscami subtelna i intymna, a miejscami dynamicznie dramatyczna. Był to potoczysty dialog rozmarzonego instrumentu z jazzową orkiestrą, ale także opowieść pełna skupienia i napięcia.
Henryk Wars jeszcze raz zagości na 24. „Ogrodach Muzycznych”, 12 lipca 2024 roku w koncercie „Powróćmy jak za dawnych lat” artyści Akademii Operowej przy Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie przedstawią własne wersje przedwojennych szlagierów. Podczas wieczoru wspominać będziemy Bogusława Kaczyńskiego, patrona Fundacji ORFEO, bohaterką wieczoru będzie także wielka polska śpiewaczka Izabela Kłosińska.