REKLAMA

Zemsta mrocznej czarodziejki. „Medea” Cherubiniego w berlińskiej Staatsoper Unter den Linden

Oparta na mitycznej tragedii Eurypidesa, „Medea” Luigiego Cherubiniego to opera słynąca przede wszystkim z legendarnych kreacji Marii Callas i Magdy Olivero. Od premiery spektaklu Andrei Breth w 2018 roku w berlińskiej Staatsoper Unter den Linden w tytułową postać wciela się operowa supergwiazda, bułgarska śpiewaczka Sonya Yoncheva.

Twórcy berlińskiego spektaklu zdecydowali się jednak wykorzystać pierwotną, oryginalną wersję opery w języku francuskim z mówionymi dialogami. Dzieło na przestrzeni wieków wykonywane było także w przekładzie niemieckim i włoskim, w miejsce dialogów z czasem dopisywano również recytatywy (Franza Paula Lachnera do tekstu niemieckiego i Luigiego Arditiego do tekstu włoskiego). Wersja obecnie najbardziej znana, rozsławiona w latach 50. XX wieku przez Marię Callas, to wersja w języku włoskim, ale z wykorzystaniem recytatywów Franza Paula Lachnera.

Sonya Yoncheva (Médée) © Bernd Uhlig
Sonya Yoncheva (Médée) © Bernd Uhlig

Reżyserka Andrea Breth umieściła akcję swojej „Medei” we wnętrzach przypominających muzealny magazyn, czy też hurtownię szemranego interesu (scenografia Martina Zehetgrubera). Na suficie przeprowadzono szyby wentylacyjne, a na podzielonej białymi ściankami scenie ustawiono dziesiątki drewnianych skrzynek (z jednej z nich pracownicy magazynu wyjmują wypchaną głowę wielkiego, dzikiego zwierzęcia), dużych rozmiarów dwa czarne konie (jeden z nich pozbawiony jest głowy) oraz liczne obrazy zapakowane w kartony. Ważną rolę w prowadzeniu narracji pełnią metalowe żaluzje garażowe, oddzielające kolejne pomieszczenia.

W tej inscenizacji Dirce jest córką zamożnego przedsiębiorcy Kreona. Traktowana przez najbliższych przemocowo, jest przymuszona do zawarcia małżeństwa z Jasonem, który na chwilę przed uroczystością zaślubin zdradza narzeczoną z jej powiernicą. Kiedy przez scenę przechodzi weselny orszak, goście przyczepiają do złotej sukni panny młodej banknoty (to symbol, że aranżowane małżeństwo zawarte zostało z pobudek biznesowych).

Sonya Yoncheva (Médée) © Bernd Uhlig
Sonya Yoncheva (Médée) © Bernd Uhlig

Wcielająca się w tytułową rolę Sonya Yoncheva ubrana została w ciemną, zwiewną szatę, która wraz z rytualnym makijażem kreuje jej wizerunek na obraz tajemniczej czarodziejki, osoby niemile widzianej w środowisku Dirce i Jasona. W jej występie zabrakło mi większego zróżnicowania postaci. Swoją interpretację oparła przede wszystkim na dynamice forte, forsownym poruszaniu się w średnicy i dole skali oraz wysokim natężeniu emocji w śpiewie, recytacji, a także ruchu scenicznym już od pierwszego pojawienia się na scenie.

Kulminacją opery niewątpliwie jest akt III, najsłynniejszy fragment muzyczny, na który oczekuje publiczność. Należyty nastrój nadaje kontrast świateł z ciemnością sceny (światła  – Olaf Freese), a niemalże nieustanny ruch sceny obrotowej wspaniale współgra z dramaturgią partytury. Szokuje nagłe pojawienie się płonącej postaci Dirce, płoną również drewniane skrzynki i elementy scenografii. Wstrząsający jest finał, kiedy to Medea odbiera sobie życie sztyletem i resztkami sił podtrzymuje się opadającej, bordowej kurtyny, by wkrótce martwa paść na proscenium…

Sonya Yoncheva (Médée) © Bernd Uhlig
Sonya Yoncheva (Médée) © Bernd Uhlig

Również i Sonya Yoncheva pozwoliła zachwycić się jej interpretacją w finale – były i piana, i pięknie zaśpiewane frazy, również dramaturgicznie uzasadnione szafowanie wolumenem i dolnym rejestrem. Jedynie nietrafionym pomysłem wydaje się recytowanie kwestii szeptem (w tym celu artystka została nagłośniona). Może i wywołuje to zamierzony, mistyczny efekt, ale używanie mikrofonów w teatrze z zasady nie jest najlepszym rozwiązaniem.

Partnerujący Yonchevej, Charles Castronovo w roli Jasona zaśpiewał tenorem o zduszonej barwie, a w jego głosie słyszalne było rozedrganie, zabrakło również intonacyjnej pewności. Peter Schöne (Kreon) posiada głos bardziej barytonowy, nie ma też charyzmy potrzebnej do stworzenia tej postaci. Rozczarowująco wypadła Marina Prudenskaya jako Neris, która śpiewała zaledwie półgłosem.

Charles Castronovo (Jason) i Sonya Yoncheva (Médée) © Bernd Uhlig
Charles Castronovo (Jason) i Sonya Yoncheva (Médée) © Bernd Uhlig

Swoim wykonaniem arii z koncertującym fletem „Hymen, vient dissiper” z I aktu w roli Dirce zabłysnęła Slávka Zámečníková (polska publiczność może znać tę znakomitą słowacką śpiewaczkę jako laureatkę II nagrody Konkursu Moniuszkowskiego w 2019 roku). Jej sopran o kryształowej barwie bez trudności pokonywał wirtuozowskie przebiegi i pasaże, liczne fioritury i przednutki.

Ukraińska dyrygentka Oksana Lyniv nadawała dynamiczne tempa i z klasycystycznej muzyki wydobyła szeroką gamę ekspresji. Grająca z energicznie orkiestra znakomicie nakreślała dramaturgię spektaklu, prezentując zarówno potęgę mięsistego brzmienia instrumentów smyczkowych, jak i  subtelne solówki fletu i fagotu.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne