Premiera w Operze Krakowskiej odbyła się 9 marca 2024 roku, dokładnie w 182. rocznicę prapremiery w mediolańskiej La Scali. Kiedy odsłoniła się kurtyna, zobaczyliśmy scenografię, zaprojektowaną przez Damiana Styrnę. Nie była przytłaczająca. Wielkie ściany przesuwały się podczas spektaklu w logiczny sposób, łącząc się albo rozsuwając. Były przestawiane w różne strony, dynamizując działania sceniczne. Ważnym dopełnieniem obrazu stały się animacje zaprojektowane przez Damiana, a wykonane przez Eliasza Styrnę.
Szare kostiumy żydowskich niewolników były dopasowane do sytuacji, podobnie jak wspaniałe czerwone stroje zwycięskich Babilończyków. Kostiumy solistów zostały zaprojektowane przez Annę Chadaj z niesamowitą dbałością o każdy szczegół i efekt był zachwycający. Zauroczyła mnie również reżyseria światła Bogumiła Palewicza, pięknie podkreślająca plastyczność poszczególnych planów w przestrzeni sceny. Reżyserka Maria Sartova wprowadziła do niektórych scen artystów baletu, co przyniosło świetny efekt i zdynamizowało akcję (choreografię bardzo ciekawie wymyślił Jakub Lewandowski). Znakomity był solista baletu Yauheni Raukuts jako tańczący prorok. Wspaniale też została rozegrana scena walki.
„Nabucco” jest dość statyczną operą z rozbudowanymi partiami chóralnymi. W niektórych scenach trudno wykrzesać z niej teatralną energię i przypomina chwilami oratorium. Maria Sartova sprawiła jednak, że spektakl nie był nużący. Bilety na wszystkie przedstawienia w tym sezonie zostały wyprzedane przed premierą, więc dyrektor Piotr Sułkowski cieszy się z odpowiedniego doboru repertuaru.
Wielu widzów przychodzi na „Nabucco” po to, aby usłyszeć słynny chór niewolników „Va pensiero”. Ktoś siedzący za mną na widowni powiedział: O, teraz wreszcie będzie ten hit!. Trzeba na niego czekać ponad 2 godziny, ponieważ jest dopiero pod koniec III aktu. Sartova stworzyła w tej scenie wspaniały żywy obraz. Chór nie stał jak na akademii, lecz poszczególne postacie zostały ustawione w różnych pozach, niektóre klęczały, inne osoby przytulały się do siebie, było też nawiązanie do Piety. Utwór zabrzmiał niezwykle pięknie, dramatycznie i lirycznie, ze zmiennością nastrojów. Są w nim przecież: tęsknota, nadzieja, smutek, rozpacz, bunt. To wszystko należy namalować dźwiękami i emocjami. Udało się wspaniale (chór przygotował Janusz Wierzgacz). Należy jeszcze wspomnieć o tym, że doangażowano do spektaklu artystów chóru Filharmonii im. Karola Szymanowskiego w Krakowie. W niektórych scenach jednak chór, zwłaszcza męski, śpiewał nierówno, w innych z kolei, zwłaszcza w największych scenach zbiorowych, łącznie z finałowym hymnem, efekt był zachwycający. Od początku do końca spektaklu artyści chóru żywo reagowali na różne sytuacje sceniczne, co bardzo pomogło w dobrym odbiorze spektaklu.
Podczas premiery uwertura w wykonaniu orkiestry Opery Krakowskiej nie zabrzmiała tak, jak należy. To powinien być popis orkiestry, tymczasem początek rozsypał się jak domek z kart, jakby każdy fragment był osobnym utworem. Nie wiem, co się stało, ponieważ José Maria Florêncio to przecież bardzo ceniony dyrygent. Później jednak było już o wiele lepiej i orkiestra grała spektakl w dobrych tempach, często z polotem i pełnią kolorystyki muzycznej.
Verdi pisał „Nabucco” po załamaniu psychicznym, kiedy po fatalnym przyjęciu jego „Dnia królowania” podobno postanowił nie komponować już oper. Na artystyczną klęskę nałożyła się rodzinna tragedia: śmierć dwójki dzieci i żony. Jak pisze w książce „Tysiąc i jedna opera” Piotr Kamiński, dzieło zostało zamówione przez dyrektora mediolańskiej La Scali Bartolomeo Merelliego i Verdi miał gotową partyturę jesienią 1841 roku. Wtedy okazało się, że Merelii zamówił też opery u trzech innych kompozytorów i zaplanował je na pierwszy kwartał kolejnego roku, proponując Verdiemu premierę w następnym sezonie. Jednak po awanturze udało się ustalić termin 9 marca 1842 roku. Dzieło zostało znakomicie przyjęte i bisowano ostatni utwór – hymn „Immenso Jehova”, co obecnie byłoby nie do pomyślenia.
Natomiast kilkuminutowy utwór chóralny „Va, pensiero” stał się jednym z największych operowych hitów. Był też nieoficjalnym hymnem Włoch. Pieśń żydowskich niewolników zabrzmiała w wykonaniu ponad ośmiuset chórzystów miesiąc po śmierci Verdiego, gdy jego ciało było składane w mediolańskiej kaplicy, a w procesji uczestniczyło 300 tysięcy osób z całego świata.To było największe zgromadzenie publiczne w historii Włoch. Chór śpiewa: Leć, myśli na skrzydłach złocistych i spocznij na pagórkach ziemi ojczystej. Och, moja ojczyzno, tak piękna i utracona! Nieś brzmienie gorzkiego lamentu, a pokieruje cię Boska opieka!. Walka o niepodległość Włoch trwała wiele lat i została zakończona sukcesem dopiero w 1861 roku. Nazwisko Verdi, pisane na murach, stało się dla rewolucjonistów włoskich skrótem hasła: Vittorio Emanuele Re D’Italia. Rzeczywiście Wiktor Emanuel został pierwszym królem Włoch.
Maria Sartova napisała w programie do premiery: Podczas najazdu króla Nabuchodonozora na plemię Judy ważną rolę odegrał prorok Jeremiasz. Postać biblijna, prorok „klęski i nadziei” towarzyszył Hebrajczykom przez czterdzieści lat, ostrzegając ich przed Bożą karą. Każdy akt zaczyna się proroczą, biblijną przepowiednią Jeremiasza, która zapowiada nadchodzące wydarzenia. Akcja opery rozgrywa się w dwóch biblijnych miejscach Bliskiego Wschodu – w Jerozolimie i Babilonii. […] Obóz Hebrajczyków i Babilończyków sugeruje kolorystyczny podział. Zaatakowani Hebrajczycy w biednych kostiumach przypominających pustynny pył, a Babilońscy agresorzy w dominującej czerwieni, symbolizującej krew i brutalność. Przewodnim tematem opery jest walka o władzę, konflikty polityczno-religijne i osobiste ambicje protagonistów.
Libretto opery jest dość zawiłe. Mamy tu dwóch walczących z sobą przywódców: Nabuchodonozora i Zachariasza. Ważną postacią jest również Abigaille, którą targają sprzeczne emocje.N a początku każdego aktu wyświetlane są cytaty ze Starego Testamentu. W pierwszym akcie akcja toczy się w Świątyni Salomona. Na jej murach czytamy przepowiednię proroka Jeremiasza: Zobaczycie, ja oddaję to miasto w ręce Króla Babilonii, a on je zdobędzie i ogniem zniszczy. Wysoko, w oknach, widać projekcję języków ognia. Jerozolima została zaatakowana przez króla Babilonii Nabuchodonozora i jego wojska. Zachariasz – kapłan żydowski pojawia się z zakładniczką – Feneną, córką Nabuchodonozora. Okazuje się, że Izmael kocha Fenenę, natomiast w nim zakochana jest również Abigaille.
W drugim akcie akcja przenosi się do Pałacu Babilońskiego. Widzimy kolejną przepowiednię: Patrzcie! Grom i ogień niebieski Pana wybucha nad głowami bezbożnych. Abigail, córka Nabuchodonozora, dowiaduje się z informacji na papirusie, że została urodzona przez niewolnicę. Czuje się okrutnie upokorzona. W wyniku pogłosek o rzekomej śmierci jej ojca, Abigail chce przejąć władzę, ale o koronę ubiega się także jej siostra Fenena. Ostatecznie zjawia się Nabuchodonozor i kończy ich spór. Staje się jednak obrazoburcą i ogłasza się Bogiem. Z nieba spada grom i Nabucco traci przytomność.
Trzeci akt rozgrywa się w sali tronowej w Babilonii. Wyświetlana jest następna, przerażająca przepowiednia Jeremiasza: Babilon stanie się polem gruzów, siedliskiem szakali, przedmiotem zgrozy i drwin pozbawionych mieszkańców. Abigaille okazuje się okrutna, jakby jej serce zamieniło się w kamień. Kpi sobie z własnego ojca, który stracił jasność umysłu. Wymusza na nim podpisanie dokumentu, na podstawie którego uwięzieni Żydzi zostaną zamordowani, łącznie z Feneną, która jest nadal zakładniczką. Żydzi śpiewają „Va, pensiero”, tęskniąc za ukochaną ojczyzną.
W akcie czwartym widzimy ostatnią przepowiednię Jeremiasza: Oto nadchodzą dni, kiedy ukarzę bożki Babilonu. Nabuchodonozor, któremu wróciła władza umysłu, w ostatnim momencie powstrzymuje Arcykapłana Balla od zamordowania Feneny. Nawraca się na wiarę w Boga i uwalnia Hebrajczyków, a Abigaille wypija truciznę i umiera.
Zachwyciłem się po raz kolejny Andrzejem Dobberem, kreującym partię Nabuchodonozora. Artysta stworzył niejednowymiarową postać króla, który chce być Bogiem, a następnie upokorzony przez córkę z nieprawego łoża, zachowuje się trochę jak obłąkany. W ostatnim akcie ratuje ukochaną Fenenę i nawraca się na wiarę w chrześcijańskiego Boga. Są w nim: siła, władza, buta, potem smutek, cierpienie, żal, a na koniec dobroć i miłość. To bardzo trudna aktorska rola, którą zagrał znakomicie. Wokalnie był bez zarzutu, a duet z Abigaille i modlitwa w III akcie zabrzmiały fenomenalnie.
Po raz pierwszy miałem okazję na żywo podziwiać talent wokalny ukraińskiej śpiewaczki Oksany Nosatovej. W drugim i trzecim akcie była rewelacyjna. Partia Abigaille uchodzi za morderczą. Podobno Giuseppina Strepponi (późniejsza druga żona Verdiego), która podczas prapremiery „Nabucco” nie była w pełni dysponowana, po spektaklu straciła swój piękny głos. Śpiewanie Abigaille to Himalaje muzyczne. Trzeba oddać wiele emocji, śpiewać chwilami bardzo dramatycznie i bardzo nisko, a w innych momentach lirycznie i wysoko, prezentując też koloraturowy głos. Niewiele artystek jest w stanie udźwignąć tę partię także od strony aktorskiej, aby oddać wiele zmiennych emocji. Jest to ambitna kobieta, ale podwójnie zawiedziona: nieszczęśliwa w miłości do Izmaela i pozbawiona możliwości starania się o koronę. Wtedy decyduje się na samobójstwo.
W Izmaela wcielił się Tomasz Kuk. Był stonowany od strony aktorskiej, ale też nie jest to postać, która może w spektaklu zabłysnąć jak Nabuchodonozor, Abigaille i Zachariasz. Jego tenorowy głos ma piękne brzmienie i partia nie sprawiła mu żadnego problemu. Partię proroka Zachariasza zaśpiewał Taras Shtonda. Był godnym partnerem scenicznym Andrzeja Dobbera i w scenach zbiorowych świetnie się odnajdywał jako protagonista i charyzmatyczny przywódca. Pięknie brzmiał jego głos w średnicy, natomiast kilka razy zabrakło mu nośności dolnych dźwięków, które stały się scenicznym szeptem, a i górne dźwięki chwilami nie były idealne. W Fenenę wcieliła się z gracją Monika Korybalska. Arcykapłana Baalę zaśpiewał przyzwoicie Wołodymyr Pańkiw, ale nie miał tu pola do popisu. Rola Abdallo przypadła Januszowi Dębowskiemu, a w Annę wcieliła się Agnieszka Kuk, zarówno aktorsko, jak i wokalnie świetna.
Spektakl jest od strony reżyserskiej, plastycznej i wokalnej na wysokim poziomie. Pomysł z przepowiedniami Jeremiasza i wprowadzeniem artystów baletu oraz aktorskie „ożywienie” chóru bardziej dramatyzuje akcję. „Nabucco” w tej wersji ma szansę na wiele lat zagościć w repertuarze Opery Krakowskiej.