Muzyka Stephena Schwartza kołysze wyrafinowanymi rytmami i uroczymi melodiami. Libretto: Roger O. Hirson, teksty: Stephen Schwartz i Przemysław Kieliszewski (piosenki). „Pippin” to nietypowy musical. Ma opowieść (libretto), ale ona wydaje się tylko pretekstem do feerii zabawnych przeważnie, czasem nasyconych uczuciem scen i popisów aktorsko-muzycznych.
Rzecz niby dzieje się w czasach cesarza Karola Wielkiego (odnowiciela Cesarstwa Rzymskiego na Zachodzie, koronowanego w Rzymie przez papieża 25 grudnia 800-roku) króla Franków, ale jest ponadczasowa w wymiarze odwiecznie i nieustannie aktualnym, ludzkim po prostu.
Bohater poszukuje szczęścia. Jest synem cesarza i początkowo próbuje rządzić. Z nienajlepszym skutkiem. Potem znajduje azyl u pewnej pięknej wdowy, przeżywa pierwsze uniesienia miłosne i zmysłowe, nawet zaprzyjaźnia się z jej synkiem z poprzedniego związku. Jak znaleźć w życiu szczęście? Jedną z odpowiedzi daje spektakl. Jaką? Trzeba go zobaczyć. A w ogóle: receptę każdy musi znaleźć sam! Banał? Tak, ale banały mają to do siebie że na poziomie elementarnym odzwierciedlają rzeczywistość.
Reżyser poznańskiego przedstawienia Jerzy Jan Połoński, scenograf Mariusz Napierała, autorka fantazyjnych kostiumów Agata Uchman i twórczyni brawurowej choreografii Paulina Andrzejewska-Damięcka, pokazali nam „teatr w teatrze”, bo akcję rozgrywa trupa aktorska, o której zresztą dość szybko zapominamy wciągnięci w grę protagonistów na scenie.
Fenomenalna jest Dagmara Rybak jako Mistrz Ceremonii (raczej Mistrzyni). Ona prowadzi widza, komentuje wydarzenia, a do tego świetnie śpiewa. Prawie cały czas jest na scenie i bez niej bylibyśmy zagubieni. Jaka uroda, wdzięk, bogactwo wyrazu, gibkość postaci i głos!
Kluczowym bohaterem jest oczywiście tytułowy Pippin. Ukochany synek ojca (Karola Wielkiego), dobrze wykształcony, uroczy i zupełnie niedoświadczony, trochę jak Wolterowski Kandyd. Zażywa władzy (symbolicznie zabijając ojca) i rozkoszy erotycznej, ale czy na pewno chciał wdowy z synkiem? Nie wiemy, czego doświadczy, gdy skończy się historia opowiedziana w spektaklu. Przystojny Maciej Pawlak był pod każdym względem znakomity, konkurujący o uwagę widza z Mistrzynią Ceremonii.
Na pochwały zasługują wszyscy wykonawcy. Pierwsza: Lucyna Winkel jako babcia Bertha (z brawurowo zaśpiewaną piosenką), następnie Anna Lasota (Fastrada), Maciej Zaruski (Ludwik), Katarzyna Tapek (Katarzyna), Jarosław Patycki (Król Karol) i nastoletni Franciszek Trojanowski (Teoś). A także epizodyczna, ale bardzo zabawna Gęś (niewidoczny w gęsim rynsztunku Łukasz Brzeziński). Dyrygował sprawnie i z wdziękiem Radosław Mateja.
Przedstawienie urocze, warte podróży!