„Dziewczyna z dzikiego Zachodu” wyprzedziła o szereg lat późniejszą modę na filmowe westerny i pod tym względem stanowiła całkowitą nowość. Podróż do Stanów Zjednoczonych ukazała Pucciniemu nowy, nieznany i niewykorzystany jeszcze w operze świat. Kompozytor chciał, aby jego najnowsze dzieło zawarło w sobie pierwotną dzikość, szorstkość obyczajów oraz jaskrawość kolorytu odległej Kalifornii z czasów „gorączki złota”. Na takim właśnie tle rozgrywa się surowy, okrutny dramat mocnych charakterów, choć najwięcej do powiedzenia ma tu i tak miłość.
Muzyka „La fanciulla del West” łączy w sobie elementy afroamerykańskiej rytmiki i melodyki jazzu z okresu Nowego Orleanu z dotychczasowymi i jakże bogatymi osiągnięciami kompozytorskimi Pucciniego.
Prapremiera odbyła się w nowojorskiej Metropolitan w grudniu 1910 roku i była wielkim sukcesem. Publiczność po prapremierze była zaskoczona, ale i zachwycona. Śpiewali w niej wspaniali śpiewacy tej epoki: Emma Destinn (Minnie), Enrico Caruso (Dick Johnson) i Pasquale Amato (Jack Rance). Partię Asby’ego wykonał nasz polski bas, Adam Didur. Dyrygował Arturo Toscanini. A jednak dzieło zeszło z afisza po 9 spektaklach. I nadal nie dorównuje popularnością innym dziełom kompozytora, które także rozgrywają się w egzotycznych krajobrazach. Można wymienić tylko japońską scenerię „Madamy Butterfly” czy chińską „Turandot”.
Ale i wielkie nazwiska nie potrafiły sprawić, że opera znalazła się w panteonie wielkich dzieł operowych, choć na przestrzeni lat triumfy święciły w niej Magda Olivero, Eleanor Steber czy Renata Tebaldi jako Minnie oraz Franco Corelli, Daniele Barioni, Mario del Monaco czy Plácido Domingo jako Dick Johnson. W repertuarze koncertowym tenorów pozostaje natomiast jedna z najpiękniejszych arii pucciniowskich: „Ch’ella mi creda”.
„Dziewczyna” bardzo szybko pojawiła się w Polsce. W 1911 roku w Teatrze Wielkim w Warszawie, śpiewali Hanna Skwarecka, Ignacy Dygas i Sergjusz Metaxian. Dyrygował Pietro Cimini, reżyserował Michał Lewicki. Co ciekawe, w tym samym roku wystawiono nową operę Pucciniego w Londynie, Rzymie i Buenos Aires. Warszawa była więc jednym z pierwszych na świecie miast, w którym udało się pozyskać to dzieło do swojego repertuaru.
Jednak na kolejną inscenizację „La fanciulla del West” musiała czekać w Polsce blisko 60 lat. W 1971 roku w Teatrze Wielkim w Łodzi wystąpili Halina Romanowska, Jerzy Jadczak i Jerzy Orłowski, pod dyrekcją muzyczną Zygmunta Latoszewskiego i w reżyserii Marka Okopińskiego. Kolejna, planowana realizacja tej opery zawita ponownie do Łodzi po 50 latach od wyżej wspomnianej produkcji.
Kierownictwo muzyczne nad spektaklem sprawuje Wojciech Rodek. Reżyseruje Karolina Sofulak. To jedna z najbardziej popularnych i cenionych obecnie operowych reżyserek w Polsce (jej ostatnie produkcje to „Albert Herring” i „Rusałka” w Poznaniu). Dekoracje przygotuje Kamil Lenda, kostiumy Zuzanna Markiewicz, a ruch sceniczny Adam Grabarczyk.
W głównej roli kobiecej zobaczymy i usłyszymy Dorotę Wójcik, Olgę Mykytenko i Annę Wierzbicką. Zakochanym bandytą będzie Dominik Sutowicz. Partię Szeryfa wykonają Łukasz Motkowicz i Viktor Yankovskyi, Ashby’ego – Tomasz Rudnicki i Witold Tomczyk. Premiera odbędzie się 17 i 18 grudnia 2022.