Tomasz Pasternak: Jest Pani śpiewaczką, pianistką, reżyserką. Od wielu lat organizuje Pani wspaniały Opera Festiwal w Rawennie, jest Pani autorką wielu wspaniałych artystycznych projektów. Od wielu lat prowadzi Pani „Grand opera workshop”, kreatywne warsztaty poświęcone wykonywaniu opery. To nie tylko coaching wokalny, nauka i korekta śpiewu…
Cristina Mazzavillani Muti: Staram się, żeby moje warsztaty wokalne były bardzo kompleksowe. Na początku chciałabym jednak podziękować Fundacji Amicus Arte, z radością przyjęłam zaproszenie Magdaleny Krzysztoforskiej – Beucher do przeprowadzenia masterclass wraz Maestro Alessandro Benignim, z którym od wielu lat współpracuję i którego bardzo szanuję. Jestem szczęśliwa, że mogłam przyjechać do Polski właśnie w tym momencie. Wasz kraj, centrum Europy, jest bardzo gościnny i przyjął mnie z otwartym sercem. Ja, tak oddalona od tego miejsca, chcę podziękować Polakom za to, co robią. Robicie to dla nas wszystkich.
W tej trudnej dla was sytuacji, w momencie agresji na Ukrainę, osobiście nie mogę zrobić nic więcej, jak tylko przyjechać tutaj i uczyć muzyki, śpiewu i teatru. Są tu bardzo ciekawe głosy i wspaniałe talenty wokalne, jestem szczęśliwa, że mogę z nimi pracować.
Pani była już wcześniej w Polsce, jakie są Pani wrażenia z wizyty w naszym kraju?
Byłam w Krakowie. Polska to świat stworzony z duszy. Bardzo mi się tu podoba.
Mieliśmy, wiele lat temu, włoską królową, Bonę Sforzę. To dzięki niej jemy więcej warzyw, ona przywiozła nam do Polski „italianita”, czyli włoszczyznę.
Naprawdę? Muszę Panu powiedzieć, że w Polsce czuję się jak w domu. Jest niezwykła, wspaniała atmosfera i poczucie czegoś bardzo szczególnego i wyjątkowego dla nas, Włochów.
Pracuje Pani nie tylko z młodymi artystami. Ponadto nad bardzo różnym repertuarem…
Taka jest przecież idea kursów mistrzowskich. Uczestnicy zostali wyselekcjonowani przez organizatorów, nie ja ich wybierałam. Ale są naprawdę bardzo, bardzo wspaniali! Oczywiście to głównie młodzi śpiewacy, pracujemy więc przede wszystkim nad repertuarem klasycznym, dziełami Wolfganga Amadeusza Mozarta, ale także nad wykonawstwem pieśni. Koncentrujemy się na wszystkich rodzajach muzyki, niektórzy z artystów są stworzeni do wielkiego repertuaru, inni do dzieł lirycznych czy komedii muzycznej, jaką jest np. „Wesele Figara”. Podczas moich kursów chcę pokazać dyscyplinę i szacunek do muzyki. Choć mamy też szczęście pracować także nad mocniejszymi rolami, np. nad Jagonem w „Otellu”…
Czy pracuje Pani także nad Rossinim?
Nie, akurat tutaj nie pracujemy nad jego utworami. Śpiewanie tego kompozytora, szczególnie dla tenora, to ogromna specjalizacja, prawie jak cyrograf. Trudno po śpiewaniu takich ról przejść do innego repertuaru. Inaczej niż np. w przypadku Donizettiego czy Belliniego.
A co dla Pani, jako nauczycielki śpiewu, jest najważniejsze w propozycji artystycznej?
Tak naprawdę wszystko jest bardzo ważne, nie tylko głos. Najbardziej istotna jest właściwie osobowość. Obecnie zwraca się wielką uwagę na odpowiedni wygląd do roli, czyli warunki fizyczne. Postać wokalnie i aktorsko musi przekonywać i wzruszać widza. Ważna jest równowaga. Na przykład w roli Mimi trzeba ukazać nie tylko kruchość i piękne śpiewanie. Cała kreacja musi być wiarygodna, także w sensie postaciowym. Tak samo umierająca na suchoty Violetta w „Traviacie”.
Albo Butterfly…
Dokładnie. To nie tylko kwestia odpowiedniego głosu do danej roli, to także warunki czysto fizyczne, które oczywiście można uwiarygodnić grą aktorską. Obecnie trzeba mieć na uwadze, że artysta musi fizycznie pasować do roli. Naturalnie można wykonywać opery koncertowo, tam nie ma to większego znaczenia. Ale na scenie liczy się wszystko.
To działa także w drugą stronę…
Pięknie, elegancko i stylowo śpiewający sopran o małym wolumenie nie jest w stanie udźwignąć niektórych wielkich dramatów. Dlatego podczas moich lekcji staram się określić rolę, jaką młody artysta będzie mógł wykreować. Jeśli ktoś jest zbyt nieśmiały, bywa wycofany, nie zawsze może wykonywać partie pierwszoplanowe, choć to też można przełamać. Śpiew powinien być przede wszystkim zabawą i przyjemnością głównie dla wykonawcy. Dopiero wtedy można zawładnąć widzem. Zaczynamy poszukiwania od dokładnego dopasowania śpiewaka do danej roli, zajmujemy się też równolegle właściwą wokalną emisją i jego sceniczną osobowością. Nigdy nie oceniam młodego śpiewaka po pierwszych dźwiękach, muszę przeprowadzić śledztwo. Głos to tajemnica.
W swoich reżyserskich produkcjach nie podchodzi Pani klasycznie do dzieła operowego. Często używa Pani innowacyjnych technologii multimedialnych. Czym jest dla Pani nowoczesna inscenizacja?
Postaram się to wytłumaczyć. Przede wszystkim zawsze najważniejszy dla mnie jest szacunek do muzyki i do tekstu. Ponadto fundamentalne jest to, co zostało napisane przez kompozytora i autora libretta. Muzyka i słowo stanowią całość kompozycji, całość dzieła. Ale w dzisiejszych czasach mamy inne narzędzia i możliwości, których możemy używać także po to, by podkreślić myśl kompozytora. W czasach powstawania danych konkretnych utworów, np. „Otella” Giuseppe Verdiego, stosowano maszynę do wiatru. Szukano efektów i rozwiązań, które potrafiły wzbogacić muzykę i wzmocnić ukazanie dramatu. Kompozytorzy w swoich utworach przedstawiali przecież różne nastroje: atmosferę wieczoru, napięcie wiatru i burzy, słodycz poranka. I ówczesne zdobycze techniki też były dla nich ważne, oni też tego poszukiwali. I używali nowych w swoich czasach technologii.
Dziś mamy możliwość, żeby nie przedstawiać scenografii w sposób sztuczny.
Możemy działać bardziej umownie, wykorzystując zdobycze cywilizacji. Mamy reżyserię świateł, mamy projekcje video. Nie musimy budować wielkich scenografii, które są coraz bardziej kosztowne. I nie zawsze mamy możliwości, aby je przechowywać.
Tym bardziej, że we Włoszech popularny jest system stagione. Każda produkcja pokazywana jest kilka razy w trakcie jednego sezonu i zwykle już nie wraca…
Dokładnie tak. Po kilku prezentacjach spektakl znika. Inscenizacja jest kwestią umowną i jestem przekonana, że współpraca z młodymi artystami doprowadzi ich do poczucia tej wieloznaczności. Także produkcja i obsługa maszynerii powoduje wiele niepotrzebnego hałasu. Nie chodzi mi tyko o kwestie logistyczne i finansowe. Wykorzystywanie nowych zdobyczy techniki rzuca inne światło na dzieło. Z doświadczenia wiem, że młodzi artyści, choć oczywiście nie każdy tytuł można wystawić z udziałem młodych wykonawców, są na te konwencje bardziej otwarci. Ale pamiętajmy, że światła, video i inne nowoczesne rozwiązania powinny mieć znaczenie tylko wtedy, kiedy są w zgodzie z tekstem i muzyką. Z tym, co napisał kompozytor.
Wielkim i wspaniałym Pani projektem są „Le vie della amizicia” („Drogi przyjaźni”).
Pierwszy koncert miał miejsce w 1997 roku w Sarajewie. To wydarzenie miało bardzo głęboki charakter i nie mogliśmy tego nie kontynuować. Odtąd „Drogi przyjaźni” pojawiają się co roku w innym miejscu na świecie. Za każdym razem występuje tam Maestro Riccardo Muti, mój mąż. Podjęliśmy decyzję, że do tego projektu będziemy zapraszać muzyków z różnych krajów tak, by znaleźli się razem w orkiestrze i wspólnie tworzyli dzieło. Na przykład wiolonczelista z Polski, skrzypek z Armenii, śpiewak z Niemiec… Ich zadaniem jest wykonać muzykę razem, w tym samym czasie, wspólnie. Muzyka i nuty są dla wszystkich, wszyscy potrafią czytać ten ponadjęzykowy zapis. Nawet jeśli nie mogą ze sobą rozmawiać, bo nie zawsze znają konkretny język i nie zawsze potrafią się porozumieć. To niemożność porozumienia prowadzi do tych strasznych rzeczy, które działy się i dzieją. Do wojen, zbrodni, masakr.
Muzyka jest ponad podziałami, wszyscy ją rozumieją. Przemawia do wszystkich i do wszystkich potrafi dotrzeć. I tak działo się w tych wszystkich miejscach, w których byliśmy. W Bejrucie, Kairze… Wyjątkowa sytuacja miała miejsce w Brazylii. Nauczyliśmy dzieci, mieszkające w fawelach, dzielnicach nędzy, „Va pensiero” z „Nabucca”. Zaśpiewały one razem z profesjonalnym chórem i orkiestrą, mój mąż był wzruszony i zaskoczony. To był niezapomniany moment.
Muzyka może być nośnikiem pokoju. Mówimy w Polsce, że muzyka łagodzi obyczaje.
Muzyka łagodzi wszystko. A co najważniejsze, jest płaszczyzną porozumienia. I niesie pokój.
Niech zawsze niesie pokój! Serdecznie dziękuję za rozmowę.
Cristina Mazzavillani Muti: śpiewaczka (sopran), pianistka, reżyserka i nauczycielka śpiewu. Organizuje Festiwal w Rawennie od 1990 roku, gdzie przewodniczy komitetowi artystycznemu. Promuje, od 1995 roku, nowatorskie warsztaty „wielkiej opery” dla młodzieży. Od 1997 roku jest promotorką projektu „Le vie dell’amicizia” (Drogi do przyjaźni), w ramach którego Riccardo Muti, począwszy od pierwszego historycznego spotkania w Sarajewie w 1997 roku, dyryguje włoskimi orkiestrami i chórami w miastach będących symbolami historii starożytnej i współczesnej, takimi jak m. in. Sarajewo, Bejrut, Jerozolima, Moskwa, Erewań, Istambuł, Kair, Damaszek, Rzym, Mazara del Vallo, Triest, Nairobi, Mirandola, Otranto, Tokio, Teheran czy Kijów. Żona legendarnego dyrygenta Riccarda Mutiego. W 2000 roku została odznaczona Nagrodą Fundacji Jerozolimskiej, a w 2005 roku otrzymała od Prezydenta Republiki Włoskiej odznaczenie Wielkiego Oficera Zasługi Republiki Włoskiej. Do Warszawy przyjechała w kwietniu 2023 roku na zaproszenie Fundacji Amicus Arte.
Fundacja Amicus Arte powstała w 2017 roku, założona została przez Davida Beuchera i Magdalene Krzystoforską – Beucher. Jej projekty to m. in. Wydawnictwo Arte, Kameralna Scena Koncertowa oraz kursy operowe muzyki klasycznej. Zakończeniem kursów prowadzonych przez Cristinę Mazzavillani Muti był koncert w Studiu im. Agnieszki Osieckiej w sobotę 29 kwietnia 2023 roku, transmitowany przez Radio dla Ciebie.