Po szalonym występie Barokkosolistene i medytacyjnej prezentacji „Canto Ostionato” połączonej z projekcją obrazów Kacpra Kowalskiego, w kolejnym koncercie na „Ogrodach Muzycznych” zaprezentował się jeden z najlepszych zespołów kameralnych w Polsce: NFM Orkiestra Leopoldinum. Artyści zagrali dwie kompozycje oparte na słynnych „Czterech porach roku” Antonio Vivaldiego: „Cuatro estaciones porteñas” Astora Piazzolli oraz „The Four Seasons Recomposed” Maxa Richtera.
Astor Piazzolla to artysta, który łączył w swojej twórczości argentyńskie tango, jazz i muzykę klasyczną. „Cuatro estaciones porteñas”, znane są też pod tytułem „Cztery pory roku w Buenos Aires”. Porteñas oznacza właśnie Buenos Aires, czyli miasto portowe, w którym jak śpiewała Kora, wszystko ma słony smak.
To suita złożona z czterech tańców, ale w innej kolejności niż u Vivaldiego, Piazzolla zaczyna swoją opowieść od „Otoño porteño” (czyli Jesieni), następne części to „Invierno porteño” (Zima), „Primavera porteña” (Wiosna) i „Verano porteño” (Lato). Te kompozycje początkowo przeznaczone były na skrzypce, fortepian, gitarę elektryczną, kontrabas i bandoneon. Były to cztery niezależne utwory tworzone przez Piazzollę w latach 1965-69, kompozytor dopiero później postanowił połączyć je w jeden cykl. Bardzo wyraźnie nawiązuje do Vivaldiego, stosuje cytaty z jego dzieł, ale to zupełnie oryginalna, pełna emocji i werwy muzyka iberoamerykańska.
Wersja orkiestrowa, która została zaprezentowana na „Ogrodach Muzycznych” jest opracowana przez Leonida Desiatnikowa. Jako solista wystąpił Christian Danowicz, francusko-argentyński skrzypek i dyrygent o polskich korzeniach, który od 2010 roku jest koncertmistrzem NFM Orkiestry Leopoldinum. Danowicz zagrał ten utwór żywiołowo i oryginalnie, w jego interpretacji była odwaga i pasja, wydobył z instrumentu oryginalne dźwięki, posługując się stalą dźwięku i brawurowym pizzicato. Brzmiało to organicznie i pięknie. I bardzo argentyńsko.
Max Richter to brytyjski kompozytor i pianista niemieckiego pochodzenia. Sam określa swój styl jako neoklasycyzm, w swoich utworach łączy muzykę klasyczną i elektroniczną. Jego „Cztery pory roku” to zupełnie nowa kompozycja, inspirowana Vivaldim, ale cytująca jego motywy w całkowicie nowy sposób. Krytyk „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung” napisał w recenzji płyty, która ukazała się w wytwórni Deutsche Grammophone: Moją pierwszą myślą było kto tego potrzebuje? Ale to jest absolutnie nowe podejście, współczesne, spójne i przemawiające do młodego odbiorcy. A kiedy pojawia się od czasu do czasu cytat z Vivaldiego, witamy go jak dobrego przyjaciela. I rzeczywiście, utwór jest niezwykły i zaskakujący.
Pełny tytuł brzmi „The Four Seasons Recomposed”, czyli „Cztery pory roku skomponowane na nowo”. Dyrektor artystyczny „Ogrodów Muzycznych”, Łukasz Strusiński przypomniał, że kompozycja Richtera zabrzmiała po raz pierwszy w Polsce dokładnie dziesięć lat temu, w 2014 roku, dwa lata po napisaniu utworu. Wystąpiła wtedy Orkiestra Miasta Tychy AUKSO, pod dyrekcją Marka Mosia.
Partię solową wykonał Alexander Sitkovetsky, brytyjski skrzypek rosyjskiego pochodzenia, wychowanek lorda Yehudiego Menuhina, obecnie rozwijający międzynarodową karierę jako solista i kameralista. W ostatnich latach współpracował min. z Australian Chamber Orchestra, Norwegian Chamber Orchestra, London Mozart Players, New York Chamber Players czy Camerata Zurich, a od sezonu 2023/4 pełni funkcję dyrektora artystycznego NFM Orkiestry Leopoldinum. Wykonanie „The Four Seasons Recomposed” na Ogrodach Muzycznych było zamknięciem ich pierwszego wspólnego sezonu artystycznego.
Alexander Sitkovetsky jest wirtuozem absolutnym, grał nie tylko z ogromną wrażliwością i pięknem, ale także wyczuciem muzycznej opowieści. Te skrzypce naprawdę śpiewały i snuły niewerbalną narrację, rozmawiały z orkiestrą, śmiały się i płakały. Była to niezwykła podróż przez wszystkie cztery pory roku, przez codzienność i życie. „Panta rhei”, czyli „wszystko płynie”, zdawały się wołać skrzypce, nie ma nic trwałego, a świat jest nieustannie zmienny.
Koncert był znakomity, artysta dosłownie zahipnotyzował publiczność, która nagrodziła go owacją na stojąco. A jako bis zaprezentował muzyczną niespodziankę. Wykonał „Orawę”, poemat symfoniczny na kameralną orkiestrę smyczkową Wojciecha Kilara i tu pokazał zupełnie inne muzyczne oblicze. A także zupełnie inną opowieść.