Kobieta i Sztuka. Sztuka i Kobieta. Te dwie idee, te dwa byty, współistnieją i stanowią nierozerwalną całość od zarania dziejów. Ich wizerunek przewija się przez partytury i libretta, przez płótna i rzeźby, włókna tkanin, fonografię, poprzez dźwięk, obraz i tekst. Podejmują własne twórcze działania bądź inicjują kreatywność innych artystów. Obecność kobiet jest niezbędna do tworzenia i rozwoju Sztuki.
Oto ona, kobieta w świecie muzyki klasycznej. Jest kompozytorką, wirtuozką, dyrygentką, heroiną operową, primabaleriną. Potrafi zagrać i zaśpiewać każdą nutę, a także dopisuje własne. Wygrywa konkursy, wykonuje recitale, jest pionierką, tworzy swoje własne rozdziały na kartach historii muzyki. Komponuje, wyśpiewuje emocje z głębi duszy, roztacza czar, zachwyca, wzbudza niepokój i trwogę, zmienia świat. Patrzy na nas nie tylko ze sceny czy kanału orkiestrowego. Lecz także z portretu pędzla malarza, ze srebrnego ekranu, z artystycznej fotografii, przemawia z kart książek i z głośnika radioodbiorników.
Czym byłby teatr muzyczny bez swojej bohaterki? To dla niej na widowni zasiadają tłumy. Kobieta kreuje rzeczywistość sceniczną, opowiada historie dźwiękiem, gestem, spojrzeniem. Na stronicach libretta i na scenie, jest ucieleśnieniem marzeń i żądz, przestrogą, przewodniczką, lekcją życiową, głosem rozsądku, uosobieniem boskości lub diabłem wcielonym. Jest iskrą nadziei, promieniem światła i oddechem świeżego powietrza. Cierpi, triumfuje, bierze los w swoje ręce, upada by podnieść się. Może być Toscą, Rozyną, Giselle, Rozalindą, Leonorą, Łucją, Odettą, Halką, Rusałką, Klarą czy Medeą. Księżniczką lub żebraczką. Ladacznicą lub zakonnicą. A nawet, nimi wszystkimi na raz. Na scenie jest kameleonem, mistrzynią przeobrażania się i ma tysiąc twarzy. Którą pokaże, wie tylko ona. Ale jedno jest pewne – bez niej teatr muzyczny, opera i balet nie miałyby racji bytu.
Dla wszystkich kobiet, które zmieniły oblicze muzyki, oblicze Sztuki. Niech pamięć o nich trwa nieustannie. Nie tylko 8 marca.