Spektakl w reżyserii Karoliny Sofulak jest połączeniem klasyki z realizatorską nowoczesnością. Nieustannie odsłonięta kurtyna pomaga widzowi w emocjonalnym zaangażowaniu się w odbiór dzieła już od pierwszych jego taktów. Trzon scenografii stanowią sporych rozmiarów walce, w I akcie imitujące stosy monet – złoto, bogactwo, po które do Kalifornii zjechali się górnicy z całego świata; w II akcie – las, w środku którego znajduje się górska chatka tytułowej bohaterki, zaś w III akcie odbywa się na nich egzekucja bandyty Ramerreza. Są również tłem dla projekcji multimedialnych – konnej pogoni, karcianej gry w pokera czy płatków śniegu. Sofulak zadbała o dynamiczne interakcje pomiędzy bohaterami, a chóralne sceny w barze o rodzajowym charakterze pozbawiła monotonii. Mocnym punktem spektaklu są dopracowane, tradycyjne kostiumy projektu Zuzanny Markiewicz, a także reżyseria świateł, które podkreślają nastrój kolejnych scen.
Postanowiłem obejrzeć dwa spektakle: 3 marca (z premierową obsadą) oraz 5 marca (z debiutującą w roli Minnie Anną Wierzbicką).
W pierwszym z nich w tytułowej roli wystąpiła Dorota Wójcik, doświadczona solistka Teatru Wielkiego w Łodzi. Jej liryczny z natury głos lepiej uwydatnia swoje walory w lżejszym, mniej dramatycznym repertuarze. Wójcik aktorsko stworzyła ciekawą postać, a piękno jej głosu uwidoczniło się w duetach z Dominikiem Sutowiczem.
W niedzielę, w roli Minnie debiutowała Anna Wierzbicka. Artystka wniosła do spektaklu dozę energii i świeżości, elektryzując przy tym scenicznych partnerów i publiczność. Jej głos, sopran lirico-spinto, emanował świetlistością w górze skali oraz pięknem średnicy ze znakomicie podpartym rejestrem piersiowym. Wierzbicka zbudowała postać silnej, twardej i bezlitosnej, ale zarazem emocjonalnej i czułej kobiety, nie tylko olśniewającą aparycją i hipernaturalistyczną grą aktorską (szczególnie w emocjonalnie wyczerpującym II akcie), ale również stosując wokalne środki wyrazu, między innymi charyzmatyczną, wstrząsającą melorecytację ze znakomicie podawanym tekstem, której kulminacja znalazła ujście w scenie partii pokera – w ekstatycznym okrzyku Tre assi e un paio! i salwach frenetycznego śmiechu.
W rolę Dicka Johnsona vel Ramerreza wcielił się Dominik Sutowicz, który pokazał potęgę wolumenu swojego ciemnego, spintowego głosu (czasem wręcz aż nazbyt eksponowanego), a także piękno pian i lekkość w portamentach. Muzyczny kunszt i swobodę w grze aktorskiej zaprezentował w przepełnionym emocjami Una parola sola!… Or son sei mesi z II aktu i w o wiele spokojniejszej arii Ch’ella mi creda libero z III aktu.
Rola Jacka Rance’a zwykle jest obsadzana tzw. Heldenbaritonem czy też barytonem dramatycznym. Choć w piątek Viktor Yankovskyij nie zawsze sprawnie przebijał się przez masy orkiestry (zwłaszcza na krańcach skali), to jego mięsisty, ciemny głos i zaangażowanie sceniczne pozwoliły mu podczas niedzielnego spektaklu wykreować pełnokrwistą postać bezwzględnego szeryfa.
W rolach drugoplanowych wyróżnili się w piątkowej obsadzie śpiewająca ciepłym, ciemnym altem Olga Maroszek jako Indianka Wowkle, a w obu spektaklach Arkadiusz Anyszka w „dyrektorskiej” roli Jake’a Wallace’a w poruszająco wykonanej pieśni Che faranno i vecchi miei z I aktu, baryton Jan Okraska jako górnik Sonora oraz Rafał Pikała jako Jose Castro, który z epizodycznej roli stworzył charakterystyczną, zapadającą w pamięć postać niebezpiecznego kryminalisty. Część drugoplanowych ról z różnym skutkiem została obsadzona przez członków chóru.
Na wyróżnienie z pewnością zasługuje orkiestra Teatru Wielkiego w Łodzi. W „La Fanciulla del West” Puccini znacznie rozbudował orkiestrę (powiększona sekcja dęta i duża perkusja, m. in. z maszyną wiatrową), faktura dzieła jest gęsta, nie przypomina jego pierwszych, młodzieńczych utworów, a impresjonistyczna instrumentalizacja i monumentalne traktowanie scen chóralnych przywodzi na myśl skojarzenia z „Turandot”. Zespół TWŁ nie na co dzień ma styczność z tak napisaną muzyką, a mimo to orkiestra pod batutą Wojciecha Rodka grała z potęgą i pasją, budując napięcie i współtworząc nastrój utworu.