„Wolô Boskô” rozgrywa się na Scenie Kameralnej im. Emila Młynarskiego, teraz niestety rzadziej wykorzystywanej niż kiedyś. Ta przestrzeń była świadkiem wielu legendarnym produkcji Teatru Wielkiego, tu przez wiele lat rozgrywały się zmagania uczestników Konkursów Moniuszkowskich. Dzięki wymownej scenografii Izabeli Chełkowskiej (autorki także stylizowanych kaszubsko kostiumów) publiczność wchodząca na widownię mogła poczuć, że znalazła się nocą na Kaszubach, na pomoście prowadzącym do wieczności. Tego wrażenia dopełniała także niezwykła reżyseria świateł Macieja Igielskiego, a także ciekawie zinterpretowany przez Annę Hop ruch choreograficzny protagonistów i towarzyszących im zjaw.
„Wola boska” („Wolô Boskô” po kaszubsku) opiera się na tekstach i melodiach tradycyjnych pieśni kaszubskich. Ich wyboru dokonał baryton Damian Wilma, który pochodzi z regionu i od lat zafascynowany jest jego kulturą. To historia o nieszczęśliwej miłości Jaśka i Hanuszki, której rodzice niechętnie zgadzają się na ślub i odwlekają ceremonię. Wybierają dla swojej córki innego narzeczonego, Hanuszka tłumaczy to wyrokami boskimi, którym nie można się sprzeciwiać. Jaśko rzuca się do morza, jego ukochana także odbiera sobie życie. Kochankowie pochowani zostają w osobnych mogiłach, ale na skutek ich miłości z grobów wyrastają splatające się lilie, które ścina matka Hanuszki. W jednej z ostatnich pieśni Damian Wilma śpiewa: Jasia pochowali, poniżej kościoła / Andzię pochowali powyżej kościoła / Na Jasieńka grobie wyrosła lilija / A na Andzi grobie śliczna przytulija / Tak rosły i rosły, powyżej kościoła / Obie się złączyły, jakby żywe były / Ta niedobra mama / Jak się dowiedziała / Wzięła nożyk ostry, kwiaty pościnała / A gdy już je ścięła / To się krew się z nich lała / Ta niedobra mama padła i płakała.
„Wolô Boskô” to jednak nie tylko opowieść o kaszubskiej miłości Romea i Juliii, ale także odwołanie się do ludowych wierzeń. W libretcie znalazły się także teksty Oskara Kolberga, Gustawa Pobłockiego, Aleksandra Hilferdinga, Aleksandra Majkowskiego, Alojzego Nagela opowiadające o tej tak ciągle nieznanej kulturze.
„Pusta noc” to uroczystość, która swym początkiem sięga czasów pogańskich, odbywa się w ostatnią noc przed pogrzebem zmarłego, który krąży wokół swojego domostwa, niewłaściwie pożegnany może wracać jako upiór (w kulturze kaszubskiej określany jako „wieszczy”) i ukazywać się rodzinie i znajomym. „Pusty” oznacza „cichy”, „opuszczony”, pozostawiony samemu sobie”. Fascynująco o tych historiach, nie tylko w odniesieniu do Kaszub pisze Łukasz Kozak w książce „Upiór. Historia naturalna” wydanej w 2021 roku w wydawnictwie Evviva L’arte.
Sceniczną wersję utworu przygotował Jarosław Kilian, który starał się ukazać uniwersalny temat nieszczęśliwej miłości, wplatając do swojej wizji także dwoje tancerzy (Julia Witczak i Jakub Piotrowicz), z nimi i umarłym, niewłaściwie pożegnanym Jaśkiem konfrontuje się Danuta Stenka jako Białka, okrutna matka Hanuszki (Andzi). Muszę przyznać, że wybitna kreacja Stenki (pochodzącej z Kaszub), recytującej i śpiewającej ludowe pieśni jest porażająca i wspaniała. Budzi dreszcze, ale i wzrusza swoimi monologami o kaszubskich wierzeniach, wszelkiego rodzaju morach (czyli zmorach), jest liryczna, ale i demoniczna, potrafi też wybuchnąć i krzyknąć tak, że wszyscy są przerażeni. To wielkie aktorstwo o niesamowitej charyzmie scenicznej, to taka kreacja, którą pamięta się na długo.
Damian Wilma jako wieszczy Jaśko tęsknie snuje się po pomoście, artysta w swoim śpiewie potrafi zagrzmieć mocą głosu i wyrazu, ale z powściągnięciem operowej maniery, pieśni kaszubskie wykonuje z ogromnym wyczuciem lirycznego nastroju kameralistyki, nawet w tych bardziej dramatycznych momentach, zachowując piękne i pełne barytonowe brzmienie.
Niesamowita i oryginalna jest też w tym przedstawieniu muzyka, potęgująca nastrój grozy i doskonale współgrająca z ptrzebiegiem scenicznego dramatu. Łukasz Gordyla w wywiadzie z Barbarą Mielcarek-Krzyżanowską mówi, że do czasu pracy nad „Wolô Boskô” rzeczywiście nie miałem okazji komponować muzyki inspirowanej folklorem. Przyznam, że zawsze miałem pewien dystans do tego typu materiału, głownie ze względu na jego piękno i delikatność, które łatwo można zatracić w nieudanej reinterpretacji. Tworzenie muzyki nawiązującej do folkloru traktuję z taką samą powagą jak komponowanie muzyki sakralnej. W obu przypadkach konieczne jest odnalezienie równowagi między szacunkiem dla tradycji a własną ekspresją artystyczną. Dla mnie folklor nie jest jedynie źródłem melodii czy tematów, ale przede wszystkim nośnikiem emocji i wartości uniwersalnych, takich jak miłość, strata czy duchowość (…). Folklor zawsze będzie obecny w kulturze muzycznej, ponieważ wyraża coś uniwersalnego i bliskiego.(.. ) Moim celem było nie tylko oddanie hołdu kaszubskiej kulturze, ale też nadanie jej nowego życia w kontekście współczesnym, aby mogła przemawiać do współczesnych odbiorców.
Grupę muzyków: Karolina Tańska i Aleksander Teliga (fortepian) oraz Katarzyna Bojaryn i Krzysztof Szmańda (perkusja) poprowadził z ogromnym wyczuciem nieoczywistości tej kompozycji Grzegorz Brajner.
Ale najważniejszym bohaterem tej produkcji jest język kaszubski. Warto podkreślić, że to nie gwara, a język, uznany w 2005 roku, choć najstarsze teksty zawierające zapisy kaszubskie pochodzą z 1402 roku. W fascynującym spektaklu „Wolô Boskô” język kaszubski, bo w nim zagrany jest cały spektakl, po raz pierwszy pojawił się na scenie Teatru Wielkiego-Opery Narodowej, wszyscy Kaszubi, przywiązani do swojej ojczyzny powinni być szczęśliwi z tak pięknej ekspozycji i tak wspanialej produkcji.
Spektakl w grudniu 2024 roku pokazany został trzykrotnie, na scenę Teatru Wielkiego-Opery Narodowej wróci w lutym 2025 roku i miejmy nadzieję, ze zostanie na dłużej w repertuarze.