Wieczór rozpoczęły dzieła Wolfganga Amadeusza Mozarta, duety z „Così fan tutte” oraz „Wesela Figara”. Na zakończenie śpiewaczki wykonały wielki duet z „Normy” Belliniego „Mira, o Norma”. Był także utwór religijny, „Qui tollis” z niezwykłej „Małej Mszy Uroczystej” Gioachina Rossiniego, w oryginale to dzieło zostało napisane na kwartet solistów, chór, organy i … dwa fortepiany. I chyba „Qui tollis” zrobiło na mnie największe wrażenie, choć w każdym wykonywanym duecie artystki brzmiały organicznie. Były momenty, kiedy sopranistka Yaryna Rak skutecznie sięgała ciemnych niskich dźwięków, zespalając się jasnymi górami mezzosopranu Julii Mach tak, jakby zamieniały się głosami.
Śpiewaczki wykonały także utwory solowe. Julia Mach zaprezentowała słynną arię Cherubina z „Wesela Figara” oraz cavatinę Rozyny z „Cyrulika sewilskiego” Gioachina Rossiniego, demonstrując giętkość i zwiewność głosu, a także dużą muzykalność. Yaryna Rak posągowo wykonała słynną „Casta diva” – arię tytułowej Normy z dzieła Vincenza Belliniego. Przedstawiła także zupełny muzyczny rarytas, prawie zawsze pomijaną w wystawieniach „Kopciuszka” Rossiniego arię Clorindy, jednej ze złych sióstr, demonstrując elastyczne i brawurowe koloratury, a także dramatyczne sopranowe belcanto.
Niespodzianką był też bis, Yaryna Rak i Julia Mach wróciły na scenę w kocich puszystych uszkach i wykonały „Duet kotów” czyli „Duetto buffo di due gatti”. Publiczność była zachwycona. Obok mnie siedzieli państwo z małym pieskiem, który przespał cały koncert, ale w finale był tak zszokowany, że zaczął szczekać, kulturalnie, po zakończeniu utworu.
Koncert, jak wszystkie organizowane Midnight Concert przez Julian Cochran Foundation i Halę Koszyki odbył się w nieoczywistej przestrzeni popularnego warszawskiego miejsca towarzyskich, także wieczornych spotkań. Yaryna Rak i Julia Mach opowiedziały o swoich wrażeniach z występu w tej przestrzeni, ale także o swojej współpracy. Wyznały także czy i dlaczego lubią koty. Oto ich wypowiedzi:
Skąd pomysł na program duetów sopranowo-mezzosopranowych? Jak rozpoczęła się Wasza współpraca?
Julia Mach: Prawie dwa lata temu wystąpiłyśmy po raz pierwszy w duecie, w ramach krótkich koncertów „Opera Pop-ups” organizowanych przez Julian Cochran Foundation. Od razu poczułyśmy nić porozumienia, nie tylko koleżeńską, ale także muzyczną. Już po pierwszym wspólnym występie wiele osób powiedziało nam, że nasze głosy ładnie brzmią razem i uzupełniamy się świetnie temperamentem scenicznym. Bardzo szybko powstał pomysł, aby przygotować program koncertu, który w większości będzie składał się z duetów na sopran i mezzosopran.
Yaryna Rak: Poznałyśmy się absolutnie przypadkiem, przy okazji koncertów „Opera Pop-ups” w Hali Koszyki. Znajoma zapytała mnie, czy mogłabym wykonać kwartet z „Rigoletta” i tak poznałam się z Julią. Na miejscu okazało się, że mamy do zaśpiewania jeszcze „Duet kwiatów” z „Lakmé” Delibesa. Okazało się, że bardzo fajnie nam się współpracuje i dobrze rozumiemy się muzycznie. Zaczęłyśmy się zastanawiać, czy nie przygotować programu składającego się z takich duetów. Takie zestawienie nie jest zbyt popularne w Polsce, zwykle mamy do czynienia z duetami sopranu z tenorem lub barytonem. Postanowiłyśmy spróbować i nawiązać do legendarnej przeszłości występów chociażby Joan Sutherland i Marilyn Horne. Poza tym oprócz duetów każda z nas może pokazać się w repertuarze solowym, to też jest ciekawe.
Julia Mach: Koncerty na dwa głosy kobiece są znacznie mniej popularne niż te damsko-męskie, a niesłusznie. Jest coś niezwykle pięknego w połączeniu sopranu i mezzosopranu i współbrzmienie tych głosów bardzo podoba się widzom. Co więcej, treści duetów sopranowo-mezzosopranowych są znacznie bardziej różnorodne. Mamy możliwość pokazania pełnej palety postaci scenicznych i różnorodnych relacji między nimi – od zazdrości, przez siostrzaną miłość, po prawdziwą kobiecą przyjaźń, która przetrwa wszystkie kryzysy.
Jak wybierałyście repertuar? Był Mozart i Rossini, ale także muzyka religijna…
Yaryna Rak: Kierowałyśmy się wyborem takich dzieł, które są publiczności w jakimś stopniu znane. I żeby to było ciekawe, bo tych duetów jest naprawdę bardzo dużo. Zastanawiałyśmy się nad innymi utworami, ale nie chciałyśmy, żeby było tego za dużo. Z okazji przedświątecznego czasu wpadłyśmy na pomysł zaśpiewania duetu z „Małej Mszy Uroczystej” Gioachina Rossiniego. Ale chciałyśmy zaprezentować też dzieła Mozarta: duet sióstr, czy spotkanie Zuzanny z Marceliną. Utwory, które zawsze się podobają, ale także odpowiednie dla naszych głosów, uczciwe i nie obciążające.
Julia Mach: Najważniejsze było dla nas, aby wybrać repertuar dobrze dobrany. Każdy śpiewak, czy śpiewaczka operuje wyjątkowym głosem – który będzie dobrze brzmiał i dobrze się czuł wykonując konkretne partie operowe. Oczywiście znajdą się też takie utwory, które dla tego głosu nie będą właściwe. Trzeba być bardzo ostrożnym wybierając program. Musi być ciekawy dla widza, a jednocześnie zdrowy dla głosu – by mógł on brzmieć tak samo dobrze od początku do końca wydarzenia. Początkowo, by zachować spójność chciałyśmy skupić się jedynie na twórczości Wolfganga Amadeusza Mozarta i Gioachina Rossiniego, to dwóch kompozytorów, których bardzo lubimy. Jednak w trakcie ustalania repertuaru zachwycił nas duet „Mira o Norma” z opery Vincenza Belliniego. Postanowiłyśmy więc rozszerzyć nasz program o dwa utwory tego kompozytora.
Yaryna Rak: Zaśpiewałam też arię Clorindy „Sventurata mi credea” z „Kopciuszka”. To bardzo trudna aria i rzeczywiście przeważnie jest pomijana. Jest napisana w niewygodnej dla wysokiego sopranu tessiturze. Partia Clorindy napisana jest dość wysoko. A ta aria jest napisana dość nisko. Może dlatego nie zawsze brana jest pod uwagę. Może nie wszystkim się podoba, ale moim zdaniem jest muzycznie wspaniała. Clorinda śpiewa ją w drugim akcie, już po wyborze Kopciuszka, a jeszcze przed „wybaczającym” rondem Angeliny. Mezzosopranowa Tisbe, druga siostra nie jest tak pięknie wyposażona muzycznie.
Czy Hala Koszyki to dziwne miejsce do występów? Jak śpiewa się w takiej przestrzeni?
Yaryna Rak: W Hali Koszyki jest bardzo dużo restauracji, to miejsce odwiedza bardzo dużo ludzi. Projekt miał za zadanie donieść do tych ludzi muzykę operową i klasyczną, od której mogą być już trochę odzwyczajeni, słuchając przede wszystkim na co dzień rozrywki. Jesteśmy bardzo wdzięczni Julian Cochran Foundation, która zaprosiła nas do cykli „Midnight Concert” w tej przestrzeni. To wspaniale! To zachęca ludzi do słuchania czegoś innego, nie tylko muzyki rozrywkowej. To dla nich możliwość słuchania muzyki klasycznej i opery na żywo. To powrót do czegoś, z czego ta sama rozrywka powstawała i z czego wyszła. W ten sposób powstał pomysł „Opera Pop-ups”.
Julia Mach: Myślę, że to jest właśnie piękno wydarzeń organizowanych przez Julian Cochran Foundation i Halę Koszyki. Sztuka powinna odnaleźć się w każdym miejscu, a ja jako artystka bardzo lubię takie wyzwania. Dla wykonawcy najważniejsze jest to, by w danym miejscu byli widzowie, którzy chcą tej sztuki doświadczyć. W Hali Koszyki nigdy ich nie brakuje. Dlatego uważam, że to miejsce jest tak samo dobre jak sala koncertowa, czy filharmonia. Przestrzeń akustyczna bywa wyzwaniem – śpiewacy operowi są szkoleni tak, by śpiewać bez żadnego nagłośnienia i zwykle występujemy w miejscach, które go nie potrzebują. Na szczęście organizatorzy koncertów zatrudniają doskonałych specjalistów od dźwięku, którzy starają się wszystko ustawić tak, by słuchacze jak najpełniej słyszeli nasze głosy i fortepian.
Dlaczego muzyka klasyczna jest tak rzadko obecna w przestrzeniach publicznych, takich jak restauracje czy hale targowe. I czy powinna być obecna?
Julia Mach: Całym sercem popieram popularyzację muzyki klasycznej i przeniesienie jej do sytuacji codziennych. To właśnie w naszych rękach leży teraz zadbanie o to by za 20 lat wciąż byli na świecie widzowie, chętni do pójścia do opery czy filharmonii. Myślę, że warto też zadbać o to, by klasyka przestała kojarzyć się z dziedziną sztuki dostępną tylko dla wybranych, niemożliwą do zrozumienia i docenienia dla przeciętnego widza. Bardzo podoba mi się idea mini-koncertów „Opera Pop-ups” organizowanych przez Julian Cochran Foundation. Działają one na zasadzie happeningu – goście Hali Koszyki nie spodziewają się naszego występu. W „Pop-upach” bierze udział zwykle czterech śpiewaków, wykonujemy kilka arii, duetów i scen zespołowych. W trakcie koncertu przedstawiciel Fundacji rozdaje ulotki, na których wypisane są utwory, które widzowie usłyszeli. Te mini-koncerty wywołują zawsze ogrom emocji w słuchaczach, którzy zupełnie nie spodziewali się w tym momencie doświadczyć muzyki operowej. Wiele osób podchodzi do nas po koncercie i mówi, że nigdy nie byli w operze, ale po tym co usłyszeli chcieliby to zmienić i proszą o polecenie spektakli.
Yaryna Rak: Moim zdaniem muzyka klasyczna wymaga myślenia i skupienia. Ale także przygotowania. Działalność edukacyjna w szkołach powinna być większa, nauka powinna rozwijać te zainteresowania. Nie tylko wyścig szczurów, uczniowie i tak mają ogromną trudność, żeby poradzić sobie z wieloma przedmiotami. Ale powinni się także rozwijać. W szkole uczy się historii, wiemy co było. Jednak historia muzyki jest właściwie nieobecna. Ludzie generalnie nie słuchają klasyki. Może to także wina wykonawców, którzy idą w muzyczne światy prostsze do słuchania, ale także i wykonania. Kiedy „puls” jest bardziej stabilny nie trzeba włączać myślenia. Muzyka klasyczna wymaga jednak zrozumienia swoich emocji. Klasyka kiedyś była rozrywką, ale wtedy ludzie nie mieli dostępu do radia czy Internetu. I wtedy często współtworzyli muzykę.
Czy lubicie koty? I czy koty lubią operę?
Yaryna Rak: Nie wiem, czy mój kot Mruczek będzie kiedyś w stanie pokochać muzykę operową. Zawsze, jak siadam przy fortepianie, by coś pograć (w domu staram się nie śpiewać), on ciągle domaga się mojej obecności. Woli, jak jest cicho i woli jak sam posiedzi sobie na klawiaturze. Kocham koty. Mój syn też czasami zachowuje się jak kotek. I to mój syn nadał mu imię. Gdy przywiozłam Mruczka do domu, on cały czas włączał bardzo głośnego „traktorka”. Ale może kiedyś przyzwyczai się i pokocha operę.
Julia Mach: Bardzo lubię koty, niestety z powodu alergii mogę podziwiać je tylko u znajomych. Myślę, że kocie miauczenie ma w sobie dużo z ludzkiego śpiewu i pewnie dlatego jest inspiracją wielu twórców. Jednym z tego przykładów jest „Duet kotów” Rossiniego, choć nie ma pewności, że to dokładnie on jest autorem, ale na pewno był inspiracją. Słynny motyw muzyczny pojawia się w arii jednego z głównych bohaterów w operze „Otello”. Wykonałyśmy go na bis, jako element humorystyczny koncertu. A czy koty lubią operę? Myślę że znajdą się na pewno koty melomani, które miauczą razem ze słynnymi ariami operowymi.