10 maja 2023 | etap II, konkurs pieśni i wyniki
Uczestnicy Międzynarodowego Konkursu Sztuki Wokalnej mogli dodatkowo wziąć udział w walce o nagrodę za pieśni. Według Regulaminu można przedstawić cały cykl lub wybór pieśni, z zastrzeżeniem, że występ nie może przekroczyć 15 minut. Do tej kategorii dopuszczone są osoby, które znalazły się w drugim etapie.
Do turnieju przystąpiło dziesięcioro śpiewaków, w tym tylko dwoje mężczyzn. I w większości były to bardzo dobre wykonania, często o wiele bardziej dopracowane niż występy w kolejnych rundach konkursowych.
Wspaniałe były dwie prezentacje artystów chińskich. Baryton Chao Liu po mistrzowsku przedstawił „Trzy sonety do słów Petrarki” Franciszka Liszta, budując, jak przy poprzednich swoich występach magiczny i wspaniały nastrój. Sopranistka Hanxiao Wang pokazała wybór pieśni chińskiego kompozytora Tzu Huanga, interpretując te niezwykłe kompozycje niezwykle wzruszająco. Wszyscy, prowadzeni przez jej srebrzysty śpiew na chwilę przenieśliśmy się w świat orientu.
Prawdziwym kabaretem, w najlepszym tego słowa znaczeniu, były pieśni „Cabaret Songs” Benjamina Brittena. Marta Huptas potrafiła bawić się manierą, to był naprawdę świetny występ, z umiejętnym stosowaniem wokalnych środków interpretacji tych niezwykłych kompozycji. Bardzo podobała mi się Weronika Kober, która musi uwierzyć w piękno swojego piana i nauczyć się epatować liryzmem, a nie forte. Także Leonie Paulus z kolei dobrze odnalazła się pieśniach Wolfa, umiejętnie stosując środki lirycznego wyrazu i budując intymny, osobisty klimat. Przekonująco atmosferę twórczości Gustava Mahlera przedstawiła też Weronika Rabek, nawet jeśli przydałoby się tutaj więcej dramatyzmu.
Artystyczne partnerstwo było widoczne podczas występu Justyny Khil i Rozalii Kierc. Khil wykonała „Pięć pieśni” Szymona Laksa do słów Juliana Tuwima, bardzo zróżnicowanych w nastroju. To było pełne dramatycznej mocy śpiewanie, jej spintowy sopran potrafi zabrzmieć jak dzwon i rozpływać się niczym złoto.
Dorothy Gal wykonała z kolei pieśni Alberta Ginastery „Cinco Canciones popolares Argentinas”. Zaśpiewała te utwory w stylu iście iberoamerykańskim, choć w jej głosie pojawia się tremolo, czyli tzw. groszek. Rzetelnie wykonała pieśni Ryszarda Straussa Tina Drole, ale moim zdaniem nie potrafiła uwieść słuchacza, dlatego, że jest w swojej interpretacji dość monotonna. Ivo Kovrigar zaśpiewał cykl Maurice’a Ravela, umiejętnie wcielając się w Don Kichota, ale było w tym zbyt dużo teatru, także od strony siłowej.
Drugi etap Konkursu Sztuki Wokalnej zakończył się ogłoszeniem listy uczestników, którzy znaleźli się w trzecim etapie i którzy wyruszą jutro na próby z orkiestrą do Opery Krakowskiej. Zakwalifikowano dziewięć osób, w tym troje Polaków: sopranistka Justyna Khil, mezzosopranistka Weronika Rabek i baryton Adrian Janus. W trzecim etapie usłyszymy też artystów chińskich: barytona Chao Liu i tenora Lianga Weia. Ponadto w tym gronie znalazł się Niemiec Lukas Enoch Lemcke, Ukrainka Iryna Haich oraz Koreanki Hyejin Lee i Celine Mun.
Ogłoszono też dwie nagrody. Za wybitne wykonanie pieśni nagrodzono Justynę Khil. Leonie Paulus otrzymała nagrodę za najlepsze wykonanie utworu kompozytora współczesnego, była to pieśń Enno Poppe pt. „Vespe”.
9 maja 2023 | etap II, tura I i II
Do drugiego etapu weszło 26 uczestników, szesnaście śpiewaczek i dziesięciu śpiewaków. W tym gronie znalazło się dziesięć sopranów, sześć mezzosopranów, sześciu barytonów, dwa basy, jeden bas – baryton i tylko jeden tenor.
Jak zawsze bywa z wynikami na konkursach wokalnych, decyzje jury cieszą, ale i zaskakują. Małgorzata Walewska, przewodnicząca jury i dyrektor konkursu powiedziała na ogłoszeniu wyników, że jesteśmy specjalistami, ale każdy z nas czego innego oczekuje w muzyce i inaczej odbiera wykonania. W pewnym sensie decyduje tu matematyka, średnia ocen przyznawana przez każdego z jurorów jest punktem wyjścia do dyskusji, kto powinien przejść dalej.
Także my, słuchacze, obserwatorzy i konkursowa publiczność ma swoich własnych faworytów. Mnie zdecydowanie zabrakło kilku śpiewaków, którzy dobrze zaprezentowali się w pierwszym etapie lub na tyle ciekawie, że dałbym im szansę pokazania swoich wokalnych umiejętności w kolejnej turze. Żałuję, że tej możliwości nie dostał kontratenor Jakub Foltak. Zmartwiła mnie nieobecność mezzosopranistki Barbary Skorej czy kilku sopranów: Louise Guenter, Valerii Boichenko, Alicji Ciesielczuk, Magdaleny Lucjan, Zuzanny Ciszewskiej i Magdy Górniak. A także barytonów Romana Markovycha i Michała Zielonki. Ale cieszę się, że kilka osób, za które po pierwszych przesłuchaniach trzymam kciuki, mogły pokazać dalszą część przygotowanego na ten wymagający konkurs repertuaru.
W drugim etapie śpiewacy, zgodnie z regulaminem, musieli obowiązkowo zgłosić arię lub pieśń polskiego kompozytora, a także utwór współczesny, napisany przez kompozytora urodzonego po 1960 roku. W tym podejściu prezentacja konkursowa w tej fazie powinna być minirecitalem artysty, który jest zmuszony pokazać się w różnych stylach i udowodnić umiejętność wzbudzania różnych nastrojów. Niektórzy uczestnicy zdecydowanie podkreślili swoją klasę, niektórzy jednak rozczarowali, głównie przez nerwy i nagminnie stosowane środki jedynie dramatycznego wyrazu.
Gubiło to przede wszystkim sopranistki. Marta Huptas traciła się intonacyjnie. Niestety rozczarowała, po wspaniałym występie w poprzednim etapie Teresa Marut, może przyczyną był źle dobrany repertuar? Celine Mun, Seoho Park i Hanxiao Wang wydawały się zdenerwowane i posługiwałyby się zbyt mocnym emisyjnie śpiewem. Amerykanka Dorothy Gal, która tak cudownie przedstawiła Desdemonę, zawiodła Halką, Ta partia jest dla niej zbyt mocna, może lepsza byłaby, rozważając możliwości repertuaru polskiego Roksana z „Króla Rogera”? Leonie Paulus nazbyt ostro i dramatycznie podeszła do wielkiej arii Halki.
Bezbarwowym głosem wydała mi się Gabriela Celińska – Mysław, która miała wiele problemów intonacyjnych, operowała także ściśniętą i trochę „przestarzałą” emisją. Ciekawy repertuar (m. in. „Oda do Twittera” Moritza Eggera) nie uratował słoweńskiej mezzosopranistki Tiny Drole przed problemami z oddechem i także z intonacją. Być może obie wyżej wspomniane śpiewaczki śpiewają nie swoimi głosami?
Znacznie lepiej niż w poprzednim etapie zaśpiewała Weronika Kober, która tylko w nielicznych niestety miejscach potrafiła pokazać bogactwo swojego piana. Był to jednak niewątpliwie przemyślany i odpowiednio zinterpretowany występ.
Mezossopran Iriny Haich zagrzmiał z mocą, fantazją i sercem, artystka rozumie dramatyzm długiej frazy, było to znakomite. I zwłaszcza do „statycznej” arii Dalili umiała wnieść pewien bardzo oczekiwany nerw. Patrycja Kwiecień potrafiła z sukcesem zaadaptować mięsistość swojego mezzo w różnych wybranych przez siebie utworach, bardzo dobrze je wykonując. Anna Grycan o jasnej pewnej górze i lekko przyciemnionym dole być może lepiej odnalazłaby się w repertuarze sopranu, ale zaśpiewała cały swój program bardzo interesująco. Weronice Rabek przydałoby się więcej zróżnicowania nastroju, choć w utworze współczesnym błysnęła wspaniałym aktorstwem i komizmem.
Hyejin Lee, niezwykle muzykalna i wrażliwa sopranistka z Korei Południowej zaczarowała nie tylko wspaniale wykreowaną pieśnią koreańską i księżniczką z baśni Szymanowskiego („Samotny księżyc”), ale także brawurową Adelą z „Zemsty nietoperza”. W ciągu krótkiej prezentacji pokazała swoje różne oblicza w tak rożnych utworach. To był wspaniały występ. Justyna Khil, nawet jeśli nie do końca panowała nad swoim scenicznym temperamentem, była w stanie znakomicie ukazać oblicza swojej osobowości. Głos jest piękny, a interpretacja jest bardzo przemyślana, potrafi zaciekawić, wzruszyć i zachwycić.
Niemiecki bas Lucas Enoch Lemcke udowodnił swój talent kameralisty. Stworzył bardzo intymny, wymagany do tego repertuaru nastrój. Jego głos ma też dużą rozpiętość barwową, sięgając blasku barytonowych gór. Czas pokaże, w jakim repertuarze będzie poruszał się ten artysta. Czarująco przedstawił Mefista z Gounoda bas Filip Rutkowski, ale musi on wypracować sposób nieoperowej interpretacji pieśni. Jego bogaty głos swobodnie idzie ku górze, powinien więc zaczekać na dojrzałość basowych dźwięków profondo. Obecnie wykonuje je on zbyt siłowo i mało subtelnie, choć efektownie.
Jedyny w tej edycji tenor, Liang Wei wybrał ambitny repertuar (Stefan ze „Strasznego dworu”), pomimo rzetelnej interpretacji jego głos jest stworzony do śpiewania belcanta. Najmłodszy uczestnik tej edycji konkursu, Zhengyu Li, to niezwykle utalentowany i obiecujący baryton, któremu w moim przekonaniu brakuje już tylko doświadczenia pracy na scenie. Ma dużą swobodę interpretacyjną i duże wyczucie sceniczne, w pamięci pozostanie jego odczytanie „Kozaka” Moniuszki.
Trudno ocenić występ Szymona Raczkowskiego, który był wyraźnie niedysponowany, śpiewak, nie bez przyczyny licząc na swoją technikę, walczył do końca, ale finalnie postanowił się wycofać. Tomasz Łykowski zabawnie pokazał arię z „Kandyda” Leonarda Bernsteina, ale w innych utworach nie potrafił bawić się atmosferą i postawił na te same środki wyrazu. Zabrakło zróżnicowania i subtelności ukazania jego pięknego barytonowego głosu.
Ivo Kovrigar podczas występu w drugim etapie jeszcze bardziej mnie zafrapował, jego baryton jest bardzo jasny, a tenorowy potencjał objawił się przede wszystkim w operetkowym Danile z „Wesołej wdówki”. Pomimo pięknie wykonanych pieśni rzadkiej umiejętności tworzenia atmosfery przejmującej widza nadal uważam, że artysta powinien zmierzyć się z repertuarem tenorowym.
Adrian Janus nie odnalazł się w baroku i szkoda, że kontynuował drogi barytonowego belcanta. Bas baryton Michał Karski, jak poprzednio, pokazał ogromne zacięcie aktorskie i emocjonalne zaangażowanie, które słusznie oddziaływać powinno (i oddziałuje) przede wszystkim na słuchacza.
Ale niewypowiedzianą atmosferę, ciszy i spokoju wywołał chiński baryton Chao Liu, przejmując nie tylko Berliozem, ale i rozpaczliwym błaganiem o miłość w pieśni Karłowicza. Tylko nieliczni wielcy artyści mogą poprzez swoją artystyczną produkcję tworzyć tak wielką magię.
Przed nami kolejny dzień konkursu – będzie to turniej pieśni. A uczestników trzeciego etapu poznamy najpewniej w środę wieczorem.
8 maja 2023 | etap I, tura IV, przesłuchania popołudniowe
W popołudniowych przesłuchaniach pierwszego etapu wystąpiło 11 uczestników. Kilka osób nie zdecydowało się na wystartowanie w zmaganiach wokalnych, niektórzy wycofali się prawie w ostatniej chwili. Ale tak dzieje się na każdym konkursie, w każdym etapie. Po zakończeniu ostatniej tury przesłuchań wiemy, że do Konkursu przystąpiło 55 osób. To więcej niż w poprzedniej edycji, w której udział wzięło 46 śpiewaków. To była „sesja sopranowa”, w której usłyszeliśmy też dwa mezzosoprany i trzech barytonów.
Duże wrażenie wywarł występ Patrycji Kwiecień, której Mozart zaśpiewany był z ogromnym wyczuciem stylu tego kompozytora i odpowiednim dla niego natężeniem dramatyzmu. Gęsty jedwab swojego głosu artystka pokazała także w Charlotcie z „Werthera” Julesa Masseneta i nie mam wątpliwości, że jej prawdziwy mezzosopran będzie w stanie kreować w przyszłości krwawe role Verdiego. Anna Grycan to z kolei głos jaśniejszy, może bardziej odpowiedni do repertuaru francuskiego, o pięknych, niemalże sopranowych górach i świetnie w nich brzmiący.
Ivo Kovrigar z Austrii był jedynym uczestnikiem, którego jury nie prosiło o wykonanie utworu Mozarta. Po pieśni Wolffa, w iście werystycznym stylu zaśpiewał Silvia z „Pajaców” Leoncavalla. Jego głos ma przedziwną barwę tenorową, zastanawiałem się, słuchając jego śpiewu, czy Kovrigar rzeczywiście jest barytonem i jak brzmiałby w repertuarze tenorowym.
Elegancko i belcantowo zabrzmiał z kolei Adrian Janus, który doskonale rozwija się w kierunku barytona lirycznego. Michał Karski zaprezentował, zwłaszcza w arii Twórcy Lalek z opery „Pocztówka z Maroka” Dominicka Argenta przekonujące oblicze aktorskie mocnym, choć nie zawsze wyrównanym głosem.
„Casta diva” z „Normy” Vincenza Belliniego okazał się fatalną pomyłką repertuarową dla Marty Jakubowskiej. Śpiewaczka dysponuje lżejszym sopranem lirycznym i nie udźwignęła kantyleny tej arii. I trudno zatrzeć to wrażenie po dość poprawnie wykonanej arii mozartowskiej „Zaidy”. Ciekawy głos Marty Huptas nie zawsze panował nad zespojeniem poszczególnych rejestrów, szczególnie w nieciekawie brzmiącym dole. Podobnie Veronika Kaiserová bardzo powiększała swój subretkowy glos.
Weronika Kober przedstawiła Szymanowskiego w stylu Abigaille z verdiowskiego „Nabucca”, z manierą nie mającą nic wspólnego z wykonawstwem pieśni. Lepiej sprawdziła się w okrutnym monologu Królowej Nocy, ale tu z kolei zabrakło techniki koloratury. Roksana Korban nie potrafiła przeprowadzić Blanche z „Tramwaju zwanego pożądaniem” André Previna przez zmienne nastroje swojej bohaterki, stosując przede wszystkim mocniejsze środki wyrazu. Dobrze natomiast pokazała się Szwedka Caroline Ottocan, trochę jednak gubiąc intonację w górze.
Wspaniałą, wzruszającą Mimi była Justyna Khil, umiejętnie operując napięciem i liryzmem swojego dużego i mocnego głosu. Na pewno nie będzie to śpiewaczka mozartowska, jednak jej Elwira, zaśpiewana była z ogromnym wyczuciem stylu tego bezlitosnego kompozytora.
Ale dziś na scenie najczęściej pojawiał się Aleksander Teliga, pianista towarzyszył dziewięciorgu wykonawcom.
Za chwilę poznamy wyniki i zobaczymy, kto z 55 młodych śpiewaków znalazł się w drugim etapie.
8 Maja 2023 | Etap I, Tura III, przesłuchania poranne
Trzecia część przesłuchań pierwszego etapu była właściwie sesją „kobiecą”, wśród trzynastu uczestników znalazło się tylko dwóch panów. Była to bardzo ciekawa tura, w której pojawiło się wiele wokalnych obietnic, mimo, że często występy bywały nierówne.
Anna Ziółek dysponuje bogatym sopranem, z nadzieją w przyszłości na wspaniały sopran spinto, choć czasem nie kontroluje wolumen i ponosi ją temperament. Ale jej aria Balladyny była naprawdę przejmująca.
Obietnicą wspaniałej, mrocznej i dramatycznej Królowej Nocy jest z pewnością Valeria Boichenko, sopranistka z Ukrainy. Pięknie i mocno zaśpiewała ona tę arcytrudną arię i bardzo dobrze zaprezentowała Gildę, nawet jeśli czasem trafiały się zbyt nerwowe dźwięki. Gabriela Celińska – Mysław posługuje się szerokim, skupionym mezzosopranem, podobał mi się zwłaszcza jej Brahms, choć trochę raziło mnie posługiwanie się manieryczną, w moim przekonaniu lekko przestarzałą emisją.
Alicja Ciesielczuk pomysłowo i aktorsko, także z mądrym wykorzystaniem środków wokalnych pokazała monolog Pani Fluth z „Wesołych kumoszek z Windsoru” Nicolaia, ale także odnalazła się w Mozarcie, może czasami z za dużymi tendencjami do dramatu. Wzruszającą Mimi była Zuzanna Ciszewska, śpiewając miękko i ciepło, z pięknym, nośnym brzmieniem, choć też przydałoby się więcej subtelności i przede wszystkim umiejętność operowania pianem. Także Dominika Dobrolińska, pomimo wspaniale soczystego i pełnego głosu też wpada czasami w manierę lekkiego krzyku. Dobrą Dorabellą może być Tina Drole, która powinna nadal pracować nad techniką, bo jej potencjał wokalny jest naprawdę wielką obietnicą.
Zawiódł Paweł Ziółkowski, który przez swój głęboko osadzony głos i niewłaściwą emisję nie mógł właściwie zaprezentować swojej niewątpliwej muzykalności. Zuzanna Caban, ładny i lekki sopran liryczno-koloraturowy, zaśpiewała rzadko wykonywaną arię z opery „Chopin” Oreficego oraz Donnę Annę. W obu utworach pokazała swoje zdenerwowanie i brak precyzji.
Marta Górniak olśniła mnie swoim wykonaniem pieśni Szymanowskiego („Wysła burzycka”), jej Mozart był słodki i delikatny, ale niestety tu też, zwłaszcza w zakresie koloratury zadziałały nerwy.
Ale kilka osób jest obietnicą na wielkie, światowe kariery. Kontratenor Jakub Foltak popisał się swoim Cherubinem, wzbogacając go o dodatkowe ozdobniki. Artysta prowadził głos miękko i jedwabiście, wspaniale opierając go na oddechu. Prawdziwym mrocznym mezzosopranem jest Iryna Haich, której interpretacja „Arii z kartami” z „Carmen”, ale także lekko „niemozartowski” Mozart długo pozostaną mi w pamięci.
7 maja 2023 | Etap I, tura II, przesłuchania popołudniowe
Również w drugiej, popołudniowej turze pierwszego etapu wszyscy uczestnicy musieli wykonać Mozarta. Ale dla większości, w przeciwieństwie do przesłuchań porannych, spotkanie z wielkim Amadeuszem pokazało ich słabsze strony. A także wyraźnie wskazało obszary do poprawy, nawet jeśli brawurowo wypadli w pierwszej prezentowanej przez siebie niemozartowskiej arii.
Usłyszeliśmy szesnaścioro śpiewaków. Pod względem gatunków głosów mieliśmy większą różnorodność. Przeważały soprany (było ich osiem). Wystąpiły dwa mezzosoprany, a wśród mężczyzn objawił się jeden kontratenor, tenor i bas oraz trzech barytonów.
Obie pochodzące z Polski mezzosopranistki zaprezentowały piękne i zupełnie różne od siebie produkcje. Weronika Rabek dysponuje jasnym, metalicznym i soczystym głosem, myślę, że bardzo odpowiednim do kreowania w przyszłości wielkich partii repertuaru francuskiego. Obie arie, właśnie francuska – Urbana z „Hugenotów” Meyerbeera i sakralna – Mozarta, pomimo nielicznych problemów w intonacji pokazały, że Rabek potrafi wprowadzić słuchacza do swojego muzycznego świata. Barbara Skora to z kolei ciemniejszy i bardziej gęsty mezzosopran, miejscami przypominający mi młodą Agnes Baltsę, z mięsiście atakowanym rejestrem piersiowym. Ujmująca była interpretacja pieśni Berlioza, ale w Mozarcie niestety śpiewaczka pokazała brak precyzji i trochę się pogubiła.
Kontratenor sopranowy Artur Plinta potrafi bawić się muzyką, nie forsując rejestrów i śpiewać kuplety księcia Orłowskiego z „Zemsty nietoperza” w sposób fantazyjny i kolorowy. Ale przejaskrawił nadekspresją arię Ramira z „Rzekomej ogrodniczki”, być może niewłaściwie wybranym dziełem Mozarta. Chińczyk Liang Wei, pomimo początkowych niepewności zabrzmiał w iście belcantowym stylu włoskiego tenora w arii z „Korsarza” Giuseppe Verdiego, ale kompletnie nie rozumiał specyfiki i techniki Mozarta. Filip Rutkowski to bardzo ciekawy głos, który rozwija w kierunku bas barytona. Śpiewak ma też ekspresję sceniczną i usiłuje stworzyć kreację. Ale mimo dużej muzykalności, a także fantazji w interpretacji zdarza się tutaj pewna manieryczność i niepotrzebne epatowanie wolumenem.
Szymon Raczkowski dysponuje barytonem o naprawdę dużej szlachetności, co próbował, zresztą bardzo skutecznie, pokazać w Aleku z opery Rachmaninowa. Jednak ta aria jest dla niego zbyt bohaterska i zbyt bohatersko starał się ją ukazać. Znacznie lepszy był Figaro Mozarta, z doskonałym wyczuciem stylu i właściwym wyważeniem ekspresji. Dobrym wykonawcą pieśni może stać się baryton Michał Zielonka, o lejącej się mozartowskiej frazie i wielkiej muzykalności, choć tutaj przydałoby się więcej operowego zacięcia, zwłaszcza w odniesieniu do nośności jego wolumenu. Brawa za repertuarową odwagę dla Damiana Szczepańskiego! Ale w arii do psów z „Kynologa w rozterce” Henryka Czyża pokazał bardziej warsztat aktora niż operowego barytona, śpiewając siłowo i głęboko.
Monika Radecka bardzo operowo, z sercem i żarem, zaprezentowała „Wiosenne wody” Rachmaninowa nadmiernie eksponując swój głos, nieadekwatnie do pieśni. Tu z kolei napięcie przejawiało się, zwłaszcza w utworze Mozarta, w niewystarczającej kontroli operowania oddechem. Podobnie jak u Pauliny Rogóż – Migacz (chrypka w arii Neali z moniuszkowskiego „Parii), choć głos śpiewaczki ma piękną barwę. Aria Królowej Nocy pokazała muzyczny potencjał Katarzyny Wardak, jednak jej koloratury nie zawsze były selektywne.
Austriacka sopranistka Leonie Paulus stylowo zaśpiewała pieśń Ryszarda Straussa, niemniej czuć było pewne zdenerwowanie i niewystarczające podparcie głosu, także w Ilii z „Idomenea” Mozarta. Podobała mi się Gilda Hanxiao Wang, chińska sopranistka brzmiała niczym słowik, operując wspaniałym, niekończących się oddechem. Podobnie inna Chinka, Xiaofang Zhao, brawurowo zinterpretowała arię tytułowej Lindy z opery „Linda di Chamonix”. Oniryczną Luizą Charpentiera, o wspaniałych, delikatnych i opartych na oddechu pianach, błysnęła Celine Mun, sopranistka z Korei Południowej. Wzruszającą Salome z opery „Herodiada” Masseneta zaproponowała Belgijka, Louise Gunter. Ale żadna z nich nie potrafiła przedłużyć ani brawury, ani oniryzmu, ani wzruszenia w ariach mozartowskich wykonywanych na życzenie jury.
Wielkie brawa należą się Mirelli Malorny – Konopce, która w pierwszym dniu pierwszego etapu partnerowała uczestnikom XX Międzynarodowego Konkursu Sztuki Wokalnej im. Ady Sari w Nowym Sączu ponad dziesięć razy!
7 maja 2023 | Etap I, tura I, przesłuchania poranne
W pierwszym etapie uczestnicy Konkursu muszą zgłosić trzy utwory. Śpiewają dwa z nich – pierwszy wybierają sami, drugi wskazuje jury. W tym zestawie obowiązkowo musi się znaleźć kompozycja Wolfganga Amadeusza Mozarta. Zresztą każdy uczestnik wykonuje arię Mozarta. Jury prosi o nią, jeśli na początku młody artysta prezentuje innego kompozytora. I bardzo słusznie, ponieważ warsztat wokalny występujących śpiewaków w większości rozkwitał dopiero w Mozarcie.
Na Konkurs nie dojechało blisko dwudziestu zakwalifikowanych uczestników. Spośród 77 zakwalifikowanych osób, w pierwszym etapie planowanych jest 58 występów.
W porannej turze przesłuchań usłyszeliśmy 14 śpiewaków, w tym sześciu pochodzących z Azji. Była to sesja barytonowo-sopranowa, zaprezentowało się pięć sopranów i siedmiu barytonów. Dwa pozostałe głosy to basy.
Jako pierwsza wystąpiła Hyejin Lee, pochodząca z Korei Południowej. Sopranistka zaśpiewała wielką arię Łucji z dzieła Donizettiego oraz Konstancję z „Uprowadzenia z seraju” Mozarta. Śpiewaczka może być w przyszłości wspaniałą Łucją i bardzo dobrą Konstancją, jeśli nauczy się większej precyzji przechodzenia między rejestrami i nada brzmieniu oczekiwaną, zwłaszcza w repertuarze mozartowskim słodycz.
Niemiecki bas Lucas Enoch Lemcke, o dość jasnej barwie precyzyjnie zaśpiewał arię Sarastra. Natomiast drugi utwór, pieśń Ryszarda Straussa, wydał mi się ciekawy, lecz trochę za bardzo statyczny, i jak dla mnie, monotonny. Zbyt siłowo natomiast i odrobinę bez wyrazu zabrzmiał baryton Binga Li. Głos chińskiego artysty sprawiał wrażenie niedostatecznie swobodnego i rozluźnionego.
Na pewno wpływ na prezentacje wielu uczestników miał stres. Pięknie dźwięczny sopran Magdaleny Lucjan, w ciekawie zaśpiewanej arii Doretty z „Jaskółki” Giacomo Pucciniego, także brzmiał za mocno, z lekkim vibrato, choć artystka udowodniła wrażliwość muzyczną i sceniczną. Wydaje się, że nerwy zjadły Zhiweia Lina, barytona z Chin, który zaczął swój występ z dojrzałą świadomością Mozarta, ale skończył z wyraźnym zmęczeniem i nieopanowaniem stresu w arii Alfonsa z „Faworyty” Donizettiego. To wspaniały materiał wokalny i może po prostu brakuje mu doświadczenia. Kolejny chiński baryton, Chao Liu, mimo kilku surowości, błysnął sprawnym odczytaniem Rossiniego i wspaniałym, choć też za mocnym miejscami Mozartem.
Dobrym, przejmującym Onieginem okazał się polski baryton Tomasz Łykowski, lecz w Mozarcie pokazał się jeszcze lepiej. Mam nadzieję, że ciemny głos artysty może w przyszłości wspaniale kreować repertuar dramatyczny. Także lepiej w Mozarcie wypadł ukraiński baryton Roman Markovych. Frazował on pięknie, choć często z nazbyt nerwową miejscami emisją. Mateusz Michałowski, baryton reprezentujący Polskę, bardzo interesująco, w autorski sposób zinterpretował Escamilla.
Młodych artystów poza nerwami, gubi też chęć pokazania wolumenu już w pierwszych sekundach występu. Nie zawsze mają oni świadomość, że legato i piano także pokazuje ich sztukę. W stylu Lady Makbet wykonała arię zażywającej truciznę Julii z opery Gounoda amerykańska sopranistka Shaina Martinez. Równie przedramatyzowana była jej Fiordiligi, choć głos śpiewaczki jest rzeczywiście piękny i duży. Nie jest basem w moim przekonaniu Remigiusz Nowak. Nie pomógł mu też dobór repertuaru i myślę, że lepiej i swobodniej zaprezentowałby się w partiach barytonowych.
Z ogromnym muzykalnym zacięciem pokazał się najmłodszy, 19-letni uczestnik konkursowych zmagań, chiński baryton Zhengyu Li. Nawet jeśli nie zawsze wszystkie nuty były idealnie trafione i zdarzały się zbyt niepewnie wyśpiewane dźwięki, to już jest artysta, którego występ się pamięta. Wspaniale zaśpiewała chińska sopranistka Seoho Park, z odpowiednim wyczuciem napięcia w arii Ognia z „Dziecka i czarów” Maurice’a Ravela.
Ale najjaśniejszym punktem pierwszej tury przesłuchań była Teresa Marut, sopranistka z Polski, która olśniła dramatyczną i spiżowo ciemną koloraturą w mozartowskiej arii Aspazji i wylewnością frazy w mazurku Fryderyka Chopina, napisanym w porozumieniu z naszym kompozytorem przez słynną śpiewaczkę, Pauline Viardot.
Wszystkie przesłuchania są transmitowane online na stronie: www.adasari.pl.