REKLAMA

W pętli muzycznej nieśmiertelności. „Canto Ostinato”, Simeona ten Holta na 24. festiwalu „Ogrody Muzyczne”

Podczas drugiego koncertu w ramach 24. edycji „Ogrodów Muzycznych” zabrzmiało unikalne dzieło holenderskiego minimalisty Simeona ten Holta „Canto Ostinato”. Wykonanie tego niezwykłego utworu wzbogacone zostało projekcją zdjęć wybitnego fotografika Kacpra Kowalskiego, wykonywanych z powietrza i odkrywających świat form, kształtów i wzorów natury.

„Canto Ostinato” to arcydzieło europejskiego minimalizmu skomponowane przez Simeona ten Holta, holenderskiego kompozytora muzyki klasycznej (1923-2012). Studiował u Jakoba van Domselaera i finalnie wypracował osobisty styl minimalizmu, wykorzystując związki muzyki z matematyką, pisał głównie na fortepian. W jego dziełach kompozycje podzielone są w określone sekwencje, które powtarzane są zgodnie z preferencjami wykonawcy.

Dokładnie takie jest „Canto Ostinato”, uważane za jedno z najsłynniejszych dzieł w historii współczesnej muzyki klasycznej. Ten utwór jest zawsze „transowym” przeżyciem dla publiczności i wykonawców. Nie ma bowiem określonego czasu i końca, a jego długość zależy od konwencji i charyzmy wykonujących go artystów. W samej Holandii każdego roku wykonywany jest kilkadziesiąt razy. „Canto Ostinato”, czyli „Uparty Śpiew” ma też swoją własną stronę internetową.  

„Canto Ostinato" na 24. „Ogrodach Muzycznych © Marlena Pióro
„Canto Ostinato” na 24. „Ogrodach Muzycznych © Marlena Pióro

Wyjątkowość utworu polega na strukturze kompozycji. Składa się na nią kilka sekwencji napisanych na kilkutaktowe fragmenty. Według rygorystycznego planu kompozytora każda z nich powinna następować po sobie, to właściwie jedyna obowiązująca w utworze zasada. Wykonawcy mają pełną dowolność co do wyboru: instrumentarium, dynamiki i artykulacji i – co najważniejsze – liczby powtórzeń. Najkrótsze wykonania utworu trwały ok. 70 minut, najdłuższe – ponad dobę. Wykonuje się go w salach koncertowych, przestrzeniach postindustrialnych, a nawet podczas sesji jogi.

Na prośbę muzyków wieczór poświęcony był pamięci Szabolcsa Esztényi’ego, wspaniałego pianisty, kompozytora i pedagoga muzycznego. Łukasz Strusiński, dyrektor artystyczny „Ogrodów Muzycznych” wspomniał go w ten sposób: Można powiedzieć, że Szabolcs Esztényi, Węgier, ale od lat działający w Polsce był wielkim orędownikiem tego utworu. W 1992 roku festiwal Światowe Dni Muzyki ( ISCM World (New) Music Days Festival) organizowany był w Warszawie. Co roku odbywa się on w innym mieście, tylko kilka miast dostąpiły zaszczytu organizacji tego wydarzenia. Jednym z organizatorów był wtedy Zygmunt Krauze i Szabolcs Esztényi zagrał właśnie ten utwór.

„Canto Ostinato" na 24. „Ogrodach Muzycznych © Marlena Pióro
„Canto Ostinato” na 24. „Ogrodach Muzycznych © Marlena Pióro

Innymi artystami „Canto Ostinato” byli m. in. Jerzy Witkowski, Eugeniusz Knapik i Andrzej Dutkiewicz. Ten utwór napisany jest oryginalnie na cztery instrumenty klawiszowe, które kompozytor Simeon den Holt zdecydowanie preferował. Prawykonanie odbyło się na trzech fortepianach i organach elektrycznych. Historia tego utworu i jego zakotwiczenie w różnych tradycjach sprawia, że zdarzały się wersje orkiestrowe, a także wykonania na instrumenty afrykańskie. Dzisiejszy zestaw (harfa, marimba, syntezator, klarnet basowy, wibrafon, dzwonki i fortepian) nie jest więc zupełnie nietypowy.

„Canto Ostinato" na 24. „Ogrodach Muzycznych © Marlena Pióro
„Canto Ostinato” na 24. „Ogrodach Muzycznych © Marlena Pióro

Jak mówił sam kompozytor, ten utwór dąży do nieskończoności i zaczyna się w nieskończoności. Dlatego stąd tytuł „Gra z nieskończonością”. Właściwie każda muzyka zaczyna się ciszą i każda muzyka do tej ciszy dąży.

W tym projekcie jest także element wizualny. Dziś żyjemy w głęboko rozpropagowanej kulturze obrazkowej, muzyka improwizowana do wizualizacji jest właściwie czymś naturalnym. Rzadko się jednak zdarza, żeby obraz był zaimprowizowany do muzyki. A dziś tak się stanie. Bohaterem naszego dzisiejszego koncertu będzie artysta fotografik Kacper Kowalski, który za chwilę zasiądzie za laptopem i będzie improwizował obrazy składające się z jego zdjęć.

„Canto Ostinato" na 24. „Ogrodach Muzycznych © Marlena Pióro
„Canto Ostinato” na 24. „Ogrodach Muzycznych © Marlena Pióro

Kacper Kowalski mówił: Wszystkie fotografie, które Państwo zobaczycie powstały w Polsce, w trakcie moich samotnych lotów na paralotni lub wiatrakowcu. Latałem głównie w Gdyni na wysokości 100-150 metrów. To jest jeszcze taka skala człowieka, z tej odległości możemy się rozpoznać. Pomiędzy lotem, a muzyką zachodzi pewne podobieństwo. Wszystko ma swój początek i koniec.

W przypadku samotnego lotu doświadczam przestrzeni w bardzo podobny sposób. Gdy słuchamy muzyki, łatwo nam jest znaleźć się w świecie własnych skojarzeń, refleksji i odczuć. Proponowałbym Państwu podobne doświadczenie obrazu. Chciałbym prosić, żebyście Państwo nie posługiwali się umysłem, który chce wiedzieć, co jest na zdjęciu i na co patrzy. Mam nadzieję, że moje obrazy pozwolą Państwu przy tej muzyce odlecieć.

Podczas koncertu wystąpili: Zuzanna Elster (harfa), Magda Kordylasińska-Pękala (marimba), Karol Krasiński (wibrafon, dzwonki), Adam Kośmieja (syntezator), Karol Sikora (klarnet basowy) i Martyna Zakrzewska (fortepian). Grali w sposób niezwykle połączony organicznie. Było w ich grze wiele muzycznych światów, zarówno w magicznych brzmieniach harfy, syntezatora i wibrafonu, jak też dźwięki natury – fale morza, skrzypiące drzwi, w pewnym momencie wydało mi się, że słyszę także krakanie wrony.  

„Canto Ostinato" na 24. „Ogrodach Muzycznych © Marlena Pióro
„Canto Ostinato” na 24. „Ogrodach Muzycznych © Marlena Pióro

I rzeczywiście publiczność, a przynajmniej znaczna jej część zanurzyła się w hipnotycznym nurcie tej muzyki. Obrazy Kacpra Kowalskiego uniemożliwiały jednak pełną medytację i bardzo emocjonalnie współgrały z niekończącą się pętlą dźwięków. Jak pisze Susan Sontag w fascynującej książce O fotografii” pisze, że zbierać fotografie to zbierać świat. Ogromne wrażenie wywołała perspektywa pól, dróg, jezdni, plaż, pomostów, ale także przedziwnych, niesamowitych abstrakcji. Niesamowite były ślady opon na śniegu, obraz zatopionego domu, czy niezwykłe ujęcie cmentarza.

Piękne i zaskakujące ujęcia świata widzianego z góry pozwoliły na głębię transowego, unikalnego przeżycia wykonania „Canto Ostinato” w Pawilonie Koncertowym na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie. Artyści zaprezentowali wersję blisko 100-minutową, która bardzo szybko minęła. A świat na chwilę się zatrzymał.

Muzycy i Kacper Kowalski po koncercie „Canto Ostinato" © Marlena Pióro
Muzycy i Kacper Kowalski po koncercie „Canto Ostinato” © Piotr Łabanow
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne