REKLAMA

„Bona Sforza” w podróży. Krakowska produkcja w Niepołomicach i Wiśniczu

Opera „Bona Sforza” Zygmunta Krauzego, opowieść o jednej z najciekawszych kobiet polskiego renesansu, ruszyła latem w niezwykłą trasę po historycznych zamkach Małopolski. Zrealizowana w koprodukcji z włoskim teatrem w Bari, poruszyła widzów nie tylko muzyką, ale też siłą symboliki i atmosferą miejsc, które same dopowiadały historię.

Powoli dobiega końca trwający od maja, 26. Letni Festiwal Opery Krakowskiej. Ostatnim akordem tegorocznej edycji będą występy podczas 58. Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy („Aida”, „Straszny dwór”) oraz plenerowa prezentacja opery „Bona Sforza” Zygmunta Krauze.

Dzieło miało prapremierę 9 listopada 2024 roku na scenie Opery Krakowskiej. Spektakl zrealizowany w koprodukcji z włoskim Teatro Petruzzelli w Bari – rodzinnym mieście królowej Bony, rozpoczął tego lata wędrówkę po kilku zamkach, by finalnie dotrzeć w kolejnym sezonie artystycznym do Bari właśnie. Odwiedził już Zamek Królewski na Wawelu, gdzie na dziedzińcu arkadowym oczarował zgromadzoną publiczność. Potem zawędrował do wspaniałej rezydencji w Nowym Wiśniczu, by 8 sierpnia 2025 roku na Zamku w Niepołomicach podsumować sezon artystyczny 2024/25 Opery Krakowskiej. Sezon ważny, bo jubileuszowy – 70.

„Bona Sforza” Zygmunta Krauze na Wawelu © Andrii Kotelnikov / Opera Krakowska
„Bona Sforza” Zygmunta Krauze na Wawelu © Andrii Kotelnikov / Opera Krakowska

Tak się złożyło, że w bieżącym roku krakowskie instytucje muzyczne świętowały swe okrągłe urodziny – Filharmonia w 80. – lecie otrzymała najbardziej upragniony prezent w postaci długo wyczekiwanej decyzji o budowie własnego gmachu. Scena operowa dziesięć lat młodsza, mająca od kilkunastu już lat własną, choć wciąż budzącą kontrowersje pod względem kształtu architektonicznego oraz dość skromnych możliwości technicznych, siedzibę, rozwija skrzydła coraz odważniej działając, poszerzając ofertę programową oraz różnicując propozycje repertuarowe pod kątem prezentowanych gatunków muzycznych. Jest więc opera, operetka, musical, balet, spektakle dla dzieci, koncerty, udział w festiwalach.

W mijającym sezonie odbyło się 140 wydarzeń w tym 5 premier dla ponad 90 tysięcy widzów. Jeśli miałabym wskazać te najważniejsze byłaby to zdecydowanie „Bona Sforza” w reżyserii Michała Znanieckiego oraz premiera, która za sprawą wielu zawirowań szczegółowo opisywanych w mediach, przyciągnęła uwagę zanim jeszcze zaistniała w przestrzeni teatralnej – „Aida” Giuseppe Verdiego w reżyserii Giorgio Madii. Przedstawienie piękne plastycznie, kameralne pomimo monumentalnej formy partytury, nadzwyczaj spójne. Obawiałam się nieco, jak sprawdzi się w renesansowej oprawie wawelskiego dziedzińca podczas Letniego Festiwalu, ale okazało się, że dzieje Aidy, Radamesa i Amneris urzekły melomanów. Genius loci działa na wyobraźnię, symbolika Wawelu połączona z muzyką sprawia, że widzowie często mówią o misterium, jakiejś nadzwyczajnej choć nieuchwytnej magii czerwcowych wieczorów z operą.

Vanessa Goikoetxea (Tosca) i Jonathan Tetelman „Cavaradossi” w „Tosce” na Wawelu” © archiwum Opery Krakowskiej
Vanessa Goikoetxea (Tosca) i Jonathan Tetelman „Cavaradossi” w „Tosce” na Wawelu” © archiwum Opery Krakowskiej

Na mnie, poza opisaną już na łamach Orfeo „Toską” z fantastycznym Jonathanem Tetelmanem i Venessą Goikoetxeą, największe wrażenie zrobiła Bona. Połączenie historycznego miejsca, które było świadkiem życia najwybitniejszej polskiej królowej z doskonale wkomponowaną w dziedziniec oraz krużganki, akcją dzieła muzycznego, pozwoliło spojrzeć na utwór w odmienny sposób. Zamiast dekoracji był autentyczny Wawel z jednym dodanym elementem – gigantyczną królewską koroną ustawioną pośrodku niewielkiej sceny. Obok – namiot dla orkiestry.

Tu pojawiła się ogromna trudność, bo dyrygent – Piotr Sułkowski nie widział bezpośrednio solistów – śpiewaków, a oni jego. Do dyspozycji pozostawał jedynie podgląd na malutkich monitorach dyskretnie poukrywanych przed oczami publiczności. Pomimo tego Orkiestra Opery Krakowskiej wykonała swe zadanie fantastycznie!

Piotr Sułkowski. „Bona Sforza” Zygmunta Krauze na Wawelu © Andrii Kotelnikov / Opera Krakowska
Piotr Sułkowski. „Bona Sforza” Zygmunta Krauze na Wawelu © Andrii Kotelnikov / Opera Krakowska

Byłam świadkiem podobnej sytuacji podczas „Rigoletta w Mantui”, przy realizacji filmu operowego live w transmisji telewizyjnej poszczególnych aktów dzieła na cały świat. Orkiestra pod batutą Zubina Mehty znajdowała się w teatrze oddalonym o kilka kilometrów od miejsc, w których rozgrywała się akcja. Obserwowałam z zapartym tchem rozmach tamtej realizacji, a że miałam przywilej fotografowania – archiwizowania całego przedsięwzięcia, mogłam zaglądać we wszelkie zakamarki tamtej produkcji i zgłębiać jej tajemnice. Tak potężnej machiny organizacyjno – technicznej jaką wymyślił Andrea Andermann – słynny producent m.in. niezapomnianej, elektryzującej, fenomenalnej „Toski” z Rzymu z 1992 roku, potem „Traviaty”, a po „Rigoletcie” jeszcze „Kopciuszka”, pewnie w polskich warunkach nie zobaczę, ale i tak chapeau bas przed krakowskimi realizatorami, bo zdaję sobie sprawę z ogromu wyzwania przed jakim stanęli wszyscy muzycy i pracownicy techniczni!

Paula Maciołek. „Bona Sforza” Zygmunta Krauze na Wawelu © Andrii Kotelnikov / Opera Krakowska
Paula Maciołek. „Bona Sforza” Zygmunta Krauze na Wawelu © Andrii Kotelnikov / Opera Krakowska

Pełną recenzję „Bony Sforzy” – przedstawienia wystawionego na scenie Opery Krakowskiej opublikowałam na łamach kwartalnika „Aria”, wydawanego przez Krakowskie Stowarzyszenie Miłośników Opery ARIA. Uważam, że wszystkie trzy odtwórczynie partii Bony, poza walorami wokalnymi, potrafiły znakomicie oddać charakter postaci, starannie dbając o detale przynależne kolejnym etapom życia królowej.

Paula Maciołek z początku była żywiołową, nieco kapryśną, rozbieganą księżniczką, by pokazać dramat i głębię przeżyć młodziutkiej dziewczyny odzieranej z marzeń, zmuszanej do poślubienia starego króla w dalekim, obcym, nieznanym kraju. Jej rozpacz i pożegnanie z ukochanym Ettore Pignatellim (Sebastian Marszałowicz) oraz uległość wobec matki – nieustępliwej Izabeli Aragońskiej (Wanda Franek – co za siła wyrazu! Brawo!) mogły wzruszyć i wywołać falę prawdziwego współczucia.

Jarosław Bielecki i Wanda Franek. „Bona Sforza” Zygmunta Krauze na Wawelu © Andrii Kotelnikov / Opera Krakowska
Jarosław Bielecki i Wanda Franek. „Bona Sforza” Zygmunta Krauze na Wawelu © Andrii Kotelnikov / Opera Krakowska

Edyta Piasecka w partii Bony – Królowej była majestatyczna, wyniosła, dumna, wzorem Izabeli – nieustępliwa, ale jednocześnie czuła dla małego Zygmunta Augusta, pełna wyrozumiałości, troskliwa, poruszona rozpaczą dorosłego syna – króla (Jarosław Bielecki), a jednocześnie z nim skonfliktowana. Świetnie rozegrała wcale niełatwą scenę „sypialnianą” z Zygmuntem Starym (Adam Szerszeń), ukazując w nieco drętwej konstrukcji samego spotkania małżonków, sporo ciepła, rodzaju przywiązania, lojalności, niejednoznaczności.

Edyta Piasecka. „Bona Sforza” Zygmunta Krauze na Wawelu © Andrii Kotelnikov / Opera Krakowska
Edyta Piasecka. „Bona Sforza” Zygmunta Krauze na Wawelu © Andrii Kotelnikov / Opera Krakowska

Wreszcie Bona – wdowa Karin Wiktor-Kałucka; bardzo ekspresyjna, wyrazista, potrafiąca oddać dramat heroicznej postaci, samotność, także dystans, stając się niekiedy jakby komentatorką własnego życia.

Karin Wiktor-Kałucka.  „Bona Sforza” Zygmunta Krauze na Wawelu © Andrii Kotelnikov / Opera Krakowska
Karin Wiktor-Kałucka. „Bona Sforza” Zygmunta Krauze na Wawelu © Andrii Kotelnikov / Opera Krakowska

Na Wawelu Michał Znaniecki wykorzystał dwa skrzydła krużganków rozmieszczając po przeciwległych stronach Bonę młodą i Bonę starą. Pośrodku na scenie zaplanował miejsce Bony – królowej. To ciekawy zamysł podkreślony perfekcyjnie prowadzonym światłem, jego zmiennymi kolorami i odcieniami – od jasnych, jaskrawych po mroczne. Dynamiki dodawały postacie tancerzy oraz projekcje i animacje. Nieco spirytystyczny pokaz odbył się w obecności kompozytora i na wypełnionym po brzegi dziedzińcu – wszak Bona na Wawelu w XXI wieku musiała przyciągnąć spragnioną wrażeń rzeszę melomanów.

„Bona Sforza” Zygmunta Krauze na Wawelu © Andrii Kotelnikov / Opera Krakowska
„Bona Sforza” Zygmunta Krauze na Wawelu © Andrii Kotelnikov / Opera Krakowska
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne