REKLAMA

Aida Ewy Płonki i Turandot Ewy Vesin w Pradze. Kogo można usłyszeć u naszych południowych sąsiadów?

W Pradze miałem okazję obejrzeć 24 marca „Aidę” i dzień później, 25 marca, „Turandot”. W obu przedstawieniach w tytułowych rolach wystąpiły pochodzące z Polski śpiewaczki - w rolę etiopskiej niewolnicy wcieliła się Ewa Płonka, zimnokrwistą chińską księżniczką była zaś Ewa Vesin.

Nieustannie oblegana przez turystów czeska Praga to, oprócz przepięknej Starówki i Hradczan, również tętniący życiem kulturalny ośrodek. W mieście znajduje się kilka sal koncertowych (w tym słynne Rudolfinum, siedziba Czeskiej Filharmonii) i wiele teatrów.

Funkcję sceny operowej i baletowej pełni Teatr Narodowy (Národní divadlo), w skład którego wchodzą aż cztery sceny. Niemal codziennie grane są na nich spektakle (również dramatyczne), a także wykonywane koncerty. Repertuar konstruowany jest tak, że spektakle często wystawiane są równolegle na kilku z nich, w tym samym czasie, zatem niekiedy widz jednego wieczoru ma do wyboru więcej niż jeden spektakl i tym sposobem podczas pobytu w mieście nie sposób się nudzić.

Najstarszy, znajdujący się na Starówce Teatr Stanowy (Stavovské divadlo) działa nieprzerwanie od 1783 roku. To w nim miały miejsce prapremiery „Don Giovanniego” i „La clemenza di Tito” Wolfganga Amadeusza Mozarta. Nad brzegiem Wełtawy swoje siedziby mają Nowa Scena (Nová scena, najmłodszy z teatrów) i Teatr Narodowy (Národní divadlo). W sąsiedztwie Muzeum Narodowego i placu Wacława znajduje się zaś Opera Państwowa (Státní opera).

„Aida” w Pradze @ National Theater archive
„Aida” w Pradze @ National Theater archive

W ostatnich dwóch teatrach miałem okazję obejrzeć kolejno 25 marca „Turandot” i dzień wcześniej, 24 marca, „Aidę”. W obu spektaklach w tytułowych rolach wystąpiły pochodzące z Polski śpiewaczki – w rolę etiopskiej niewolnicy wcieliła się Ewa Płonka, zimnokrwistą chińską księżniczką była zaś Ewa Vesin.

Co ciekawe, polscy artyści są, przynajmniej w ostatnich sezonach, dosyć często zapraszani do występów w czeskiej stolicy. Warto tutaj wspomnieć chociażby występ Piotra Beczały w roli Księcia w „Rusałce” Antonína Dvořáka w lutym 2017 roku. Spektaklami czeskiej opery narodowej w stolicy kraju zadyrygował także Polak, Łukasz Borowicz, co można uznać za niezwykłe wyróżnienie. Wśród innych polskich artystów-śpiewaków wymienić można także między innymi Agnieszkę Rehlis (Amneris w „Aidzie”), Łukasza Golińskiego (tytułowy Król Roger w dziele Karola Szymanowskiego, Giorgio Germont w „Traviacie” i „Escamillo” w Carmen), a także Ewę Vesin i Krzysztofa Szumańskiego (jako Floria Tosca i Baron Scarpia w operze Pucciniego). Od sezonu 2017/2018 dyrektorem artystycznym Czeskiego Baletu Narodowego jest polski tancerz i pedagog baletowy, Filip Barankiewicz.

Pierwszym ze spektakli, które obejrzałem, była „Aida” Giuseppe Verdiego w Operze Państwowej (Státní opera). Spektakl w reżyserii chorwackiego, nieżyjącego już egiptologa Petara Selema i w scenografii egipskiego malarza Hafiza Abdela Farghaliego miał swoją premierę w 1994 roku i jest zupełnie klasyczny. Niektórych mierzić mogą rozbudowane sceny zbiorowe z nieco sztampową choreografią czy też trącące myszką scenografie i kostiumy, w mojej opinii jednak tradycyjne wystawienie pozwala skupić się na przekazywanych przez śpiewaków emocjach i wybornej muzyce.

Ewa Płonka (Aida) © Johann G. Nino
Ewa Płonka (Aida) © Daniel Jäger

W rolę tytułowej bohaterki wcieliła się Ewa Płonka, której kreację niewątpliwie trzeba zaliczyć do kolejnych sukcesów artystki, pomimo ogłoszonej na chwilę przed podniesieniem kurtyny niedyspozycji. Stworzona przez nią postać zawierała w sobie całą paletę barw w głosie i emocji w aktorstwie, od smutku i rozpaczy aż po niepokój i strach, a wyjątkową energię miały przede wszystkim jej konfrontacje z Amneris i Amonasrem. Płonka znakomicie posługuje się subtelnym, eterycznym dolce piano, zaś złocisty w barwie głos zachwyca doskonałym niuansowaniem frazy i dynamiki oraz elegancko prowadzonym legato.

Występujący w roli Radamesa Ukrainiec Denys Pivnitskyi śpiewa donośnym, wybijającym się w scenach zbiorowych tenorem i potrafi wiarygodnie przekazywać nim emocje, lecz w mojej opinii powinien on zadbać o wyrównanie emisji i większą precyzję wykonania. Rosjanka Maria Ermolaeva (Amneris) zaprezentowała mezzosopran o ciemnym zabarwieniu, mądrze wykorzystywany w dole skali. Jej sceniczne umiejętności uwypukliły się w duecie z Radamesem i słynnej scenie sądu z IV aktu, gdzie artystka oprócz mnogości emocji zaprezentowała sprawne operowanie rejestrami.

Maria Ermolaeva (Amneris), Ewa Płonka (Aida) i Denys Pivnitskyi (Radames) © Olaf Jackowski
Maria Ermolaeva (Amneris), Ewa Płonka (Aida) i Denys Pivnitskyi (Radames) © Olaf Jackowski

Mocnym akcentem w obsadzie był występ Nikoloza Lagvilavy w roli Amonasra. Artysta dysponuje mięsistym, ciemnym barytonem verdiowskim, być może nieco mało subtelnie używanym, za to doskonale charakteryzującym postać, z dużą swobodą w górnym rejestrze i bez problemu przebijającym się przez ogrom orkiestracji. Zdeněk Plech plastycznym i klarownym basem wyraźnie zaznaczył swoją obecność w roli arcykapłana Ramfisa, jednak młody bas Jan Hnyk jako Faraon powinien jeszcze popracować nad dbałością o intonację i nad jakością brzmienia.

Znany warszawskiej publiczności ukraiński dyrygent Andriy Yurkevych (obecnie dyrektor muzyczny Státní opera) zwykle narzucał wykonawcom dość szybkie tempa, mimo to w orkiestrze nie zabrakło kantylen i odpowiedniego wyrażania uczuć (zwłaszcza w poprzedzającym operę preludium).

Kolejnego dnia w Národní divadlo obejrzałem „Turandot”, ostatnią, nieukończoną operę Giacoma Pucciniego. Premiera spektaklu (w reżyserii i scenografii Zuzany Gilhuus) miała miejsce w styczniu 2020 roku. Inscenizacja utrzymana jest w odcieniach czerni i bieli, nie sposób znaleźć w niej większych odwołań do legendarnego Pekinu, co – w tym przypadku – uważam, że przenosi opowiadaną historię w inny wymiar i faktycznie nadaje jej bardziej uniwersalny charakter. Podstawę scenografii w każdym z aktów stanowi biały, unoszący się nad całą długością sceny pomost.

„Turandot” w Národní divadlo w Pradze © Patrik Borecky
„Turandot” w Národní divadlo w Pradze © Patrik Borecky

W I akcie tuż pod nim, na obniżonej scenie znajduje się chór – to z niego wyłaniają się Liu z Timurem. Tworzy to złudzenie „żywego morza ludzi”, które bezskutecznie próbują ujarzmić strażnicy Zakazanego Pałacu. W II akcie pomost ten prowadzi w górę, aż do podnóża cesarskiego tronu. Sam Cesarz został zaś umieszczony na wysokości kilku metrów, na tle dużego białego słońca (jako aluzji do treści libretta, Kalaf przecież zwróci się do niego „Figlio del cielo” („Synu Niebios”/ „Synu Słońca”), ubrany jest w długą, kilkumetrową białą szatę, z pomiędzy której połów „wynurzy się” Turandot.

Między głównymi protagonistami brakowało mi trochę bardziej angażującej interakcji, miłym zaskoczeniem okazało się jednak zabawne poprowadzenie narracji w „solowej” scenie Pinga, Panga i Ponga, którzy z pomalowanymi na biało twarzami, w szafirowo-czarnych kostiumach i wymyślnych nakryciach głowy wyglądali niczym przybysze z innej planety. Na początku II aktu we trzech wychodzą na pustą scenę z jednej z zapadni i podczas ich kilkunastominutowego uroczego tercetu z licznymi gagami nie sposób się nudzić.

Ewa Vesin jako Turandot w Pradze © Olaf Jackowski
Ewa Vesin jako Turandot w Pradze © Olaf Jackowski

W owianej legendarną trudnością tytułowej roli wystąpiła Ewa Vesin, władająca nośnym, gęstym i ostrym sopranem spinto; barwę głosu łagodzi jednak we frazach, które tego interpretacyjnie wymagają. Artystka poszczycić się może efektowną, precyzyjnie trafianą niczym szpilkami górą skali. Przeszywająco w jej wykonaniu zabrzmiała strofa „Quel grido e quel la morte!” („Ten krzyk i ta śmierć!”) na półmetku wielkiego monologu „In questa Reggia” z II aktu.

W roli Księcia Kalafa został obsadzony SeokJong Baek, znakomity młody południowokoreański śpiewak, który dopiero od niespełna dwóch lat występuje w tenorowym repertuarze (wcześniej był barytonem), ale już ma za sobą sukcesy w lodyńskiej Covent Garden i zaplanowany na przyszły sezon debiut w The Metropolitan Opera. Dysponuje on doskonale skoncentrowanym, mocnym, ciemnym w barwie i wyrównanym w brzmieniu tenorem o bezsiłowej emisji, znakomitym oddechu i swobodzie górnego rejestru.

Niestety wokalnymi umiejętnościami od dwójki głównych bohaterów odbiegała Alžběta Poláčková jako Liu, o znacznie rozwibrowanym, wręcz „prześpiewanym” sopranie, problemach z oddechem i z pamięciową wpadką (brak „Signore! Andiam lontano!”). Nieco lepiej wypadł akt III, z ariami „Tanto amore segreto” i „Tu che di gel sei cinta”, jednak jej występu zdecydowanie nie można zaliczyć do udanych.

Jan Ježek jako Cesarz Altoum © Patrik Borecky
Jan Ježek jako Cesarz Altoum © Patrik Borecky

Lepiej wypadli natomiast soliści drugoplanowi. František Zahradníček w roli Timura dobrze nakreślił postać starego ślepego króla Tatarów, zwłaszcza przejmująco zabrzmiał opłakując martwą Liu. Z należytym patosem śpiewali Jan Ježek jako Cesarz Altoum i Roman Vocel jako Mandaryn. Podobali się również, tworzący zgrany i zabawny tercet buffo, obiecujący baryton Jiří Hájek jako wielki kanclerz Ping, nieco matowo brzmiący Jaroslav Březina jako ochmistrz dworu Pang i spieltenor Josef Moravec jako kuchmistrz Pong.

Niestety dyrygujący spektaklem Christopher Ward, choć wydobył z orkiestry ekspresję i kolorystykę partytury, to często narzucał wykonawcom zbyt szybkie, a w niektórych scenach wręcz awykonalne tempa, tracąc przy tym synchronizację orkiestronu ze sceną. Znakomicie za to śpiewał chór.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne