REKLAMA

Barokowy „One Man Show” Jakuba Józefa Orlińskiego w Filharmonii Narodowej. Trasa koncertowa albumu „Beyond”

Wydaje się, że pewne zjawiska w kulturze do siebie nie pasują. Może to wywoływać zaskoczenie, zdziwienie, a nawet bunt. Z kolei dla wielu osób jest to ożywcze i skłania do innego odbioru sztuki muzycznej. Sławny na świecie polski kontratenor Jakub Józef Orliński przyciągnął do Filharmonii Narodowej w Warszawie tłumy melomanów. Oprócz wspaniałego wykonania, zaprezentował też rodzaj spektaklu jednego aktora.

Sala Filharmonii Narodowej była wypełniona 25 i 26 października 2023 roku osobami zafascynowanymi nie tylko głosem, ale też osobowością Orlińskiego. Czy publiczność przybyłaby tak licznie posłuchać repertuaru operowego z okresu wczesnego baroku, gdyby nie było na afiszu sławnego nazwiska? Raczej nie. Utwory Nettiego, Sartoriego, Moratelliego, czy Barbary Strozzi wiele osób usłyszało pewnie na żywo po raz pierwszy w życiu. Na płycie „Beyond” wydanej przez Warner Music Group na początku października tego roku jest ponad 30 utworów, z których 10 to światowe premiery fonograficzne. To efekt współpracy ze śpiewakiem i muzykiem Yannisem François, który te utwory odnalazł i opracował.

Po entuzjastycznie przyjętym koncercie Orliński powiedział: – To jest muzyka wczesnobarokowa i mimo że mamy nuty, jest w niej bardzo dużo miejsca na wolność i swobodę. Dlatego za każdym razem gramy troszeczkę inaczej. Ja też śpiewam inaczej, jest więc unikatowo. Bardzo zależało mi na tym, żeby zacząć trasę z nowym programem BEYOND właśnie w Polsce, dlatego ogromnie się cieszę, że tak licznie Państwo przybyli (owacje).

Jakub Józef Orliński w Filharmonii Narodowej © Grzesiek Mart
Jakub Józef Orliński w Filharmonii Narodowej © Grzesiek Mart

Jest to już szósty projekt Orlińskiego z utworami okresu wczesnego baroku. W tym zakresie jest jeszcze wiele do odkrycia. Ten śpiewak oprócz wielkiego talentu, ma w sobie prawdziwą pasję, młodzieńczą energię i radość dzielenia się swoją miłością do muzyki dawnej. W ten sposób przyciąga także młodszą publiczność do sal filharmonicznych. Niektórzy konserwatywnie nastawieni melomani mogą być oburzeni tym, że tańczy na scenie Filharmonii Narodowej breakdance i hip-hop, ściąga buty i skarpetki, kładzie się albo przebiera za kobietę. To wszystko jest jednak rodzajem teatru, dzięki któremu intryguje odbiorców i wciąga w performance. Pewne jego elementy mogą być stałe podczas każdego odtworzenia, inne jednak są spontaniczne i jednorazowe. Dlatego tym bardziej publiczność czuje, że uczestniczy w czymś, co dokładnie w tej formie już się nie powtórzy. Sprawia to wrażenie udziału w wydarzeniu wyjątkowym i pozostawia na dłużej ślad w pamięci.

Do arii Ottona z opery „Koronacja Poppei” Claudia Monteverdiego Orliński wszedł na estradę w długiej czarnej sukni. Śpiewał o wielkiej miłości do Poppei. Suknia zamieniała się w kobietę. Okazało się, że jest ona też rodzajem peleryny, zakrywającej jego jasnobeżowy garnitur. Tak działo się, gdy śpiewał madrygał Monteverdiego „Voglio di vita uscir” – Chcę z życia odejść… Żegnaj, okrutna, niechaj pycha twoja innych już nie rani. Grób się otwiera, śmierć mą ci ogłaszam” (to i inne tłumaczenia autorstwa Zuzanny Gąsowskiej z programu do koncertu, wydanego przez Filharmonię Narodową).

Jakub Józef Orliński w Filharmonii Narodowej © Grzesiek Mart
Jakub Józef Orliński w Filharmonii Narodowej © Grzesiek Mart

W nieco innym tonie jest utrzymany madrygał Giulia Cacciniego „Amarilli, mia bella” („Amarilli, moja piękna… Otwórz mi pierś, a w sercu ujrzysz, co napisane: Amarilli jest mym kochaniem”). Bunt i złość niesie z sobą aria „Cosi mi disprezzate” Girolama Frescobaldiego („Zatem tak mną gardzicie? Zatem tak ze mnie szydzicie?”), skierowana do pięknych młodych kobiet, które są nieczułe na jego westchnienia.

Orliński ciągle był w ruchu. Raz chodził spokojnie i wolno, w innym utworze wręcz podskakiwał. Klękał, składał dłonie jak do modlitwy. W pewnym momencie wziął z estrady wąską lampę ledową i zszedł z nią na widownię, oświetlając nią widzów. Wędrował tak przez kilka minut po sali, po czym wrócił na estradę. Spacerował po niej, oświetlał organy, a potem sprawiał wrażenie, jakby czegoś szukał w ciemności.

W innym momencie zdjął buty i skarpetki, po czym położył się na estradzie, przez chwilę jakby dyrygując palcami u nóg. Sprawiał wrażenie rozbawionego i odprężonego. Suknię – pelerynę wykorzystywał często podczas koncertu. Zamieniała się na przykład w tren żałoby, ciągnięty po ziemi. Kiedy indziej tańczył z nią jak z kobietą.

Jakub Józef Orliński w Filharmonii Narodowej © Grzesiek Mart
Jakub Józef Orliński w Filharmonii Narodowej © Grzesiek Mart

W dwóch ariach Crinalby z opery „Adamiro” Giovanniego Cesarego Nettiego zamienił się w starszą kobietę. Suknię przekształcił w długą spódnicę, którą obwiązał pasem, a na głowę nałożył sobie czarny welon. Śpiewał wtedy: Im bardziej starsza jest kobieta, tym bardziej męża pragnie… Gdy urody już brakuje, ciała drobne połechtanie żądze budzi w każdym członku. Głos mu się łamał, jakby naśladował staruszkę. Pokazał w ten sposób także swój talent komediowy i parodystyczny oraz duży dystans do siebie jako artysty.

Zespół „Il Pomo d’Oro” działa od 2012 roku. Albumy „Anima Sacra” z Jakubem Józefem Orlińskim, „Eden” z mezzosopranistką Joyce DiDonato oraz „Voglio Cantar” z sopranistką Emöke Barath otrzymały nagrody Opus Klassik. Natomiast płyta „Virtuosissimo” ze skrzypkiem i kontratenorem Dmitrijem Sinkowskim została uhonorowana Diapason d’Or. Muzycy zagrali w Filharmonii Narodowej na: skrzypcach, altówce, violi da gamba, lirone (lirze basowej), wiolonczeli, kontrabasie, teorbie (basowej lutni), arcylutni, gitarze, klawesynie, organach, harfie, flecie i cynku (zakrzywionym dawnym instrumencie dętym, wypartym przez trąbkę). Była to więc także fascynująca podróż do krainy dźwięków, których na co dzień nie można usłyszeć w takim brzmieniu w filharmonii. Zespół ma łatwość improwizowania i można odnieść wrażenie, że muzycy rzeczywiście doskonale poznali tajniki muzyki barokowej.

Jakub Józef Orliński w Filharmonii Narodowej © Grzesiek Mart
Jakub Józef Orliński w Filharmonii Narodowej © Grzesiek Mart

Jakub Józef Orliński podczas całego koncertu nie wypadł z roli. Wtedy, gdy utwory były nagradzane brawami, nie kłaniał się, lecz czekał na ciszę. Gdy w pewnym momencie muzycy zaczęli się stroić w połowie koncertu, również w skupieniu i milczeniu czekał na rozpoczęcie kolejnego utworu.

Dzięki temu koncert stał się rodzajem spektaklu. Warto podkreślić, że istotna była w nim także gra świateł, a raczej światłocienia jak w obrazach Rembrandta. Do krótkiej finałowej arii Amora Giorgia Marii Rappariniego (choć chyba nie jest pewne, czy to utwór tego kompozytora) Orliński zdjął marynarkę i pozostał w eleganckiej czarnej koszuli z dużym dekoltem. Gdy skończył śpiewać, wymownie zgasło światło padające na niego. Takie drobne efekty budują odpowiednią atmosferę.

Jakub Józef Orliński i zespół „Il Pomo d'Oro”w Filharmonii Narodowej © Grzesiek Mart
Jakub Józef Orliński i zespół „Il Pomo d’Oro”w Filharmonii Narodowej © Grzesiek Mart

Podczas koncertu kilka razy Orliński popisywał się swoją zwinnością ruchową i elementami breakdance’u oraz hip-hopu. Zrobił gwiazdę, stanął na rękach i wykonał różne układy taneczne, które również w jego przypadku sprawiały wrażenie naturalnych i spontanicznych, bez jakichś wielkich układów choreograficznych.

Należy też pochwalić kostiumy dla wszystkich artystów występujących na scenie, zaprojektowane przez nigeryjską artystkę Chi-Chi Ude. Były one eleganckie i intrygujące.

Orliński stał się częścią wielkiej machiny marketingowej. Sprzedawane są nie tylko jego płyty, ale także gadżety (na przykład torby na ramię z jego wizerunkiem). Jego twarz promuje również luksusową biżuterię. Nie uważam, żeby to było złe. Jest moda na Orlińskiego i dzięki temu muzyka dawna zyskuje większe grono entuzjastów. Od strony muzycznej artysta prezentuje najwyższy światowy poziom.

Jakub Józef Orliński podpisuje płyty w Filharmonii Narodowej © Grzesiek Mart
Jakub Józef Orliński podpisuje płyty w Filharmonii Narodowej © Grzesiek Mart

Reasumując, był to specjalny, wspaniały wieczór z charyzmatycznym śpiewakiem, znakomitym zespołem i ciekawym repertuarem. Mogliśmy podziwiać sztukę wykonania na najwyższym muzycznym poziomie i uczestniczyć w performansie sławnego kontratenora.

Po koncercie kilkaset osób ustawiło się w kolejce po autografy i zdjęcia. Artysta każdemu poświęcił chwilę uwagi, nie wykazując zmęczenia. Dzięki takiemu zachowaniu jest uwielbiany.

Artysta zaczął europejską trasę koncertową „Beyond” od Wrocławia i Warszawy. Kolejne koncerty zostały zaplanowane w Hiszpanii, Francji, Belgii, Szwajcarii, Holandii, Portugalii, Luksemburgu, Austrii i we Włoszech.

Okładka albumu „Beyond” Jakuba Józefa Orlińskiego © Warner Classics
Okładka albumu „Beyond” Jakuba Józefa Orlińskiego © Warner Classics
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne