Treścią opery są miłosne perypetie Elżbiety I, nazywanej Glorianą lub Królową-Dziewicą, prawowitej władczyni Anglii, ostatniej z rodu Tudorów, córki Henryka VIII i jego drugiej żony Anny Boleyn. Dramat rozgrywa się między dwoma sopranami (Elżbieta i Matylda) oraz dwoma tenorami (Leicester i Norfolc). Każda z postaci wyposażona jest w wielkie arie, duety, a także monumentalne sceny ansamblowe.
Libretto Giovanniego Federica Schmidta (będzie on później autorem treści „Armidy”, w Polsce po raz pierwszy w historii prezentowanej w 2022 roku podczas Royal Opera Festival) oparte jest na dramacie Carla Federiciego, inspirującym się nowelą osiemnastowiecznej pisarki Sophii Lee pt. „The Recess” („Recesja”).
Elżbieta kocha się w Leicesterze, który zwyciężył Szkotów i nie jest świadoma, że bohater poślubił już Matyldę, córkę jej nienawistnej rywalki Marii Stuart. Leicester zwierza się zakochanemu w Elżbiecie Norfolkowi, który wszystko donosi królowej. W finale I aktu władczyni wpada w szał, wtrąca wszystkich do lochu i skazuje na śmierć. W II akcie królowa stara się przekonać Matyldę do rozwodu z Leicesterem, oboje małżonkowie odmawiają, a odtrącony Norfolc usiłuje królową zabić. W ostatnich chwilach opery władczyni, niczym łaskawy Tytus z opery Mozarta, postanawia wszystkim wybaczyć. Dla Elżbiety opera kończy się jednak tragicznie, w finałowej arii na zawsze wyrzeka się miłości, śpiewając: Nie przeszkadzaj mi już w życiu. Nie chcę takich uczuć.
Prapremiera dzieła Gioachina Rossiniego miała miejsce 4 października 1815 roku w Teatro San Carlo w Neapolu. Był to niebotyczny sukces, a Rossini związał się z Neapolem na ponad 8 lat, dla tego miasta napisał 9 oper, m. in. , „Otella”, „Armidę”, „Hermionę”, „Panią jeziora” i „Zelmirę”. W „Elisabetcie” wystąpili czołowi artyści ówczesnej operowej epoki. Tytułową partię wykonała Isabella Colbrtan (która później została pierwszą żoną Rossiniego), Norfolka kreował legendarny tenor Manuel Garcia, ojciec wielkich śpiewaczek, Marii Malibran i Pauliny Viardot, która z kolei przyjaźniła się z Chopinem i napisała słynne pieśni do jego dwunastu mazurków.
„Elżbieta, królowa Anglii” przemierzyła wiele teatrów na świecie, po czym popadła w całkowite zapomnienie. Po raz pierwszy w XX wieku wskrzeszono ją dopiero w 1953 roku, z udziałem słynnych włoskich śpiewaczek Marii Vitale i Liny Pagliughi, pod dyrekcją Alfreda Simonetto w koncertowej prezentacji mediolańskiej RAI. To nagranie ukazało się we włoskiej wytworni Fonit Cetra i można posłuchć go tutaj. Potem w tytułową partię wcielały się tak wielkie artystki jak Leyla Gencer, Montserrat Caballé, Lella Cuberli, Anna Caterina Antonacci czy Jennifer Larmore; jednak nadal ta opera Rossiniego pozostaje bardziej ciekawostką niż żelaznym ogniwem repertuaru. To ciągle rzadkość, dlatego każde wystawienie dzieła jest wielkim wydarzeniem, jeśli oczywiście uda się zgromadzić satysfakcjonującą obsadę.
W Krakowie wyszło to znakomicie. Royal Opera Festival od wielu lat realizowany we współpracy z Filharmonią Krakowską jest poniekąd uwerturą do słynnego festiwalu „Rossini in Wildbad”, odbywającego się w lipcu w Niemczech. Celem Royal Opera Festival od swej pierwszej edycji w 2019 roku jest przywracanie kulturze zapomnianych dzieł, kompozycji mało znanych lub wręcz nigdy jeszcze w Polsce niewystawianych. W 2019 roku był to „Tankred”, grany w Polsce od czasu swego powstania w 1813 roku zaledwie 3 razy. W 2021 roku pokazano „Jedwabną drabinkę” oraz „Elżbietę, królową Anglii”. W 2022 roku brawurowo zaprezentowano m. in. „Armidę” oraz „Hermionę”. W 2023 roku podczas 5. edycji oprócz zapomnianej opery Giovanniego Paciniego „Arabowie w Galii” widzowie mogli również przypomnieć sobie koronne dzieło Łabędzia z Pesaro – „Cyrulika sewilskiego”.
„Elisabetta, Regina d’Inghilterra” rozbrzmiała w 2021 roku, do Krakowa przyjechali wspaniali Rossiniowscy artyści, specjalizujący się w jego muzyce i technice belcanta. Zapisu dokonano w Teatrze Słowackiego 3 i 4 lipca podczas festiwalu Royal Opera Festiwal oraz 21 lipca 2021 roku w Offene Halle w Bad Wildbad. Antonino Fogliani, od 2011 roku dyrektor muzyczny „Rossini w Wildbad”, w piekielnym duchu rossiniowskiego szaleństwa poprowadził Orkiestrę Filharmonii Krakowskiej. Muzycznie brzmi to świetnie, to interpretacja pełna dramatycznych kulminacji, także poprzez basowe pizzicata.
Serena Farnocchia wie wszystko o belcancie, potrafi w oszałamiający sposób operować dynamiczną koloraturą, jak i długimi, rzewnymi frazami, jest w swojej interpretacji brawurowa i przekonująco wzruszająca. Postać Elżbiety przypomina bohaterkę Belliniego, królowa wokalnie walczy z miłosną rywalką, niczym Norma z Adalgisą i ten pojedynek kończy się rezygnacją. Matyldę zaśpiewała Veronica Marini, to sopran liryczny i lżejszy, ale bardzo stanowczo walczący o swoją miłość w starciu z Farnocchią i nienaganny w meandrach koloratur. Norfolkiem, złym charakterem tego dzieła, był turecki tenor Mert Süngü, konfrontujący się w duecie z kongijskim tenorowym artystą Patriciem Kabongo, obaj śpiewacy toczyli fascynujący pojedynek olśniewająco walcząc blaskiem głosu i wyrazistością frazy. Niestety po macoszemu potraktowana jest spodenkowa rola Henryka (Mara Gaudenzi), ta postać występuje tylko w ansamblach, choć kompozytor zasłynął jako twórca takich partii jak Tankred, Cyrus, Malcolm, Neocle, czy kończący jego włoski okres Arsace w „Semiramidzie”.
Obok znakomitych artystów w nagraniu wydanym w lutym 2024 roku w firmie Naxos ogniście zaśpiewał Chór Filharmonii Krakowskiej. Płyta jest doskonale nagrana, brawa dla producenta Stefana Gawlicka (Perfect Noise) oraz reżysera dźwięku Andreaasa Nowaka.
W ostatnich miesiącach to kolejny polski operowy akcent w fonograficznej działalności firmy Naxos, po „Parii” Stanisława Moniuszki z Teatru Wielkiego w Poznaniu pod dyrekcją Jacka Kaspszyka.