REKLAMA

Portrety werystycznych heroin. Płyta „Essence” Mariny Rebeki i orkiestry Opery Wrocławskiej pod batutą Marca Boemiego

Płyta „Essence” pozornie jest dosyć schematycznym przekrojem przez późnoromantyczny operowy repertuar sopranowy. Nic bardziej mylnego. Każda z nagranych przez Marinę Rebekę arii jest wielobarwnym i wyrazistym portretem bohaterki, wzbogaconym o szczerą i przemyślaną interpretację wokalną.

Marina Rebeka na międzynarodowej arenie dała się poznać jako niezrównana interpretatorka partii Mozartowskich i belcantowych, od niedawna wcielająca się również w bohaterki oper Giuseppe Verdiego. Artystka jest aktualnie jedną z nielicznych śpiewaczek stale poszerzających swoją studyjną dyskografię nie tylko o albumy solowe (m. in. „Spirito” z ariami z „Normy” i „Pirata” Vincenzo Belliniego, „Marii Stuardy” i „Anny Boleny” Gaetano Donizettiego oraz „Westalki” Gaspare Spontiniego), ale również o rejestracje całych oper (Vitellia w „Łaskawości Tytusa” Wolfganga Amadeusza Mozarta, Imogena w „Piracie” Vincenzo Belliniego, Violetta w „Traviacie” i tytułowa „Luisa Miller” Giuseppe Verdiego).

Jej najnowszy solowy album „Essence” stoi w kontrze do dotychczasowego emploi artystki, znalazły się bowiem na nim arie z oper powstałych u schyłku XIX i na początku XX wieku, o które zapewne dopiero wkrótce poszerzy się repertuar śpiewaczki.

Marina Rewbeka i Marco Boemi w Operze Wrocławskiej © Tomasz Golla
Marina Rebeka i Marco Boemi w Operze Wrocławskiej © Tomasz Golla

Zapowiedzią płyty był solowy recital sopranistki zorganizowany 5 listopada 2022 roku w Operze Wrocławskiej, z której orkiestrą, poprowadzoną przez Marca Boemiego, Marina Rebeka nagrała omawiany album.

„Essence” odsłania zupełnie inne od dotychczas znanego, wokalne oblicze Mariny Rebeki. Ci, którzy wielbią zachwycające możliwości techniczne jej głosu mogą być nieco zawiedzeni, gdyż repertuar werystyczny nie zawsze daje pełne pole do popisu w tym zakresie. Artystka przemyślanie wykorzystuje jednak inne aspekty tych utworów do pokazania swojego kunsztu wokalnego. Prezentuje dwoistą naturę swojego liryczno-dramatycznego sopranu o wyjątkowej, ostrej barwie (zaokrąglanej we fragmentach interpretacyjnie tego wymagających), misternie buduje frazy, pieczołowicie traktuje każde wypowiadane słowo, używa różnorodnych środków wokalnej ekspresji, a wszystko to w celu pogłębienia psychologicznej interpretacji postaci, zawsze dopracowanej i dojrzałej, gdzieniegdzie oryginalnej, a zarazem wrażliwej i swobodnej.

Marina Rewbeka i Marco Boemi w Operze Wrocławskiej © Tomasz Golla
Marina Rebeka i Marco Boemi w Operze Wrocławskiej © Tomasz Golla

Sześć spośród trzynastu nagranych na płytę utworów stanowią arie bohaterek oper Giacomo Pucciniego. Album otwiera aria Cio-Cio-San „Un bel di vedremo” z opery „Madama Butterfly”, z wyrównanymi w brzmieniu rejestrami głosu i szczerością w przekazie zapisanych w tekście uczuć. Delikatność i techniczną sprawność, szczególnie w górze skali, artystka zaakcentowała w arii Magdy „Chi il bel sogno di Doretta” z opery „Jaskółka”. Słynna modlitwa tytułowej Toski „Vissi d’arte” z płynnymi przejściami od miękkiego piano do potężnego forte daje nadzieję na znakomitą kreację solistki w tej roli.

Na płycie zostały zaprezentowane również dwie bohaterki „Cyganerii”. Zalotny temperament Musetty ukazany został w wykonanym z odrobiną teatralnej maniery walcu „Quando me’n vo’”, zaś w spokojniejszym charakterze utrzymana została aria ubogiej hafciarki Mimi „Si, mi chiamano Mimì”. Prezentację Pucciniowskich bohaterek wieńczy przepięknie zaśpiewana nieśmiertelna aria Lauretty „O mio babbino caro” z opery „Gianni Schicchi”.

Marina Rebeka w Operze Wrocławskiej © Tomasz Golla
Marina Rebeka w Operze Wrocławskiej © Tomasz Golla

Ciekawostką okazać się mogą dwie arie kompozytorów rosyjskich. Pomimo, iż w paru fragmentach arii Lizy „Otkuda eti slyozy” z I aktu „Damy Pikowej” Piotra Czajkowskiego można byłoby oczekiwać krąglejszego wykańczania kantyleny, prowadzenia jej w jeszcze bardziej rzewnym, słowiańskim stylu, Marina Rebeka zachwyca uczuciową interpretacją, wspartą przez nastrojowe brzmienie dętych drewnianych. W nieco koturnowo wykonanej arii Rusałki „Měsíčku na nebi hlubokém” z opery Antonína Dvořáka artystka popisuje się bezdyskusyjną urodą prowadzenia fraz, podkreślonego przez ciepłe brzmienie smyczków i harfy.

Liryczne brzmienie pięknego głosu artystki ukazane zostało w arii Adriany Lecouvreur „Ecco… io son l’umile ancella” z opery Francesca Cilei, z subtelnymi portamentami w jej zakończeniu. Świetnie dramaturgicznie nakreślony został recytatyw „Qual fiamma…” i następująca po nim zwiewna aria Neddy „Stridono lassù” z „Pajaców” Ruggiera Leoncavalla.

Marina Rebeka w Operze Wrocławskiej © Tomasz Golla
Marina Rebeka w Operze Wrocławskiej © Tomasz Golla

Obłąkana Małgorzata z opery „Mefistofeles” Arriga Boita ukazana została w arii „L’altra notte in fondo al mare”, ze znakomicie podpartymi dźwiękami w dole skali i fantastyczną lekkością w pasażach. Uwagę przykuwa również mroczne brzmienie kwintetu i szlachetnie grająca blacha we wstępie do utworu. Z właściwie zniuansowaną ekspresją artystka zaśpiewała arię Maddaleny „La mamma morta” z „Andrea Chénier” Umberto Giordana.

Album wieńczy aria „Ebben! Ne andrò lontana” z nigdy bodaj nie wykonywanej w Polsce opery „La Wally” Alfredo Catalaniego. Mądrego budowania dramaturgii utworu dowodzi odpowiednie dozowanie dynamiki i skali emocji. Dyrygujący orkiestrą Opery Wrocławskiej Marco Boemi zadbał o wyważenie gry zespołu względem głosu sopranistki. Rozbudowane interpretacje Mariny Rebeki dopełnione zostały przestrzennym brzmieniem orkiestry, dzięki czemu zespół stał się równorzędnym kreatorem nastroju w wykonywanych utworach.

Marina Rebeka, „Adriana Lecouvreur,” aria z I aktu „Ecco, respiro appena… Io son l’umile ancella”, Orkiestrą Opery Wrocławskiej dyryguje Marco Boemi
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne