Guthman, Harp Concerto, Trumpet Concerto, Margarita
„Concerto Romantico” („Koncert na harfę i orkiestrę symfoniczną”) to utwór skomponowany w 2017 roku, jego prawykonanie odbyło się w Filharmonii Zabrzańskiej w lutym 2018 r. pod batutą Sławomira Chrzanowskiego. „Koncert na trąbkę i orkiestrę symfoniczną” powstał z kolei w 2019 roku, po raz pierwszy zaprezentowano go w Filharmonii Łódzkiej w styczniu 2020 pod dyrekcją Pawła Przytockiego.
Obie kompozycje nagrano w 2022 roku w Białymstoku. Orkiestrą Opery i Filharmonii Podlaskiej dyrygował Mirosław Jacek Błaszczyk. Płytę uzupełniono dodatkowo utworem „Margarita” – to fragment wcześniejszej suity koncertowej „Master & Margarita” wzbogaconej o partię trąbki. Na harfie zagrała Małgorzata Zalewska, na trąbce kompozytor Gary Guthman, płyta ukazała się w wytwórni DUX.

Jedną z cech charakterystycznych dla kompozycji Guthmana jest w moim przekonaniu muzyczny synkretyzm, twórca potrafi łączyć różne style i gatunki. I żonglować nimi tak, aby kreować wyrazistą atmosferę poszczególnych fragmentów oraz doprowadzać, przez introdukcje części pierwszych i liryzmy części drugich, do wzniosłych finałowych kulminacji. Amerykanin od lat mieszka w Polsce, stąd oprócz wycieczek w stronę big bandów, jazzu, swingu, muzyki filmowej, francuskiego impresjonizmu czy brzmień iberoamerykańskich jest tu też nasza ludyczność i słowiańskość. Koncert na instrument powinien być dialogiem z masą orkiestrowych dźwięków. I tak się dzieje, solowe instrumenty (tutaj harfa i trąbka) opowiadają swoje historie, denerwują się, śmieją i płaczą, po prostu śpiewają!
Kompozytor przyjął klasyczną strukturę trzyczęściową. „Concerto Romantico” składa się z „Intrigue”, „Dalliance” i „Covenant”. Pierwsze momenty, zaczynające się onirycznym, impresjonistycznym brzmieniem przechodzą nagle w rytmy taneczne; harfa, początkowo być może zagubiona w następującej kaskadzie dźwięków, szybko przejmuje dowodzenie i motywuje poszczególne sekcje do uczestnictwa w tej narastającej wielogłosowej muzycznej dyskusji. Liryczna część druga stanowi pewnego rodzaju wytchnienie, ale to też wirtuozowski popis harfy, pięknie współbrzmiącej zwłaszcza z rzewnością skrzypiec i wiolonczel. To monolog wewnętrzny instrumentu, jego rozmyślania i wątpliwości, przedstawione w echu muzycznego impresjonizmu, z „Peleasem i Melizandą” Claude’a Debussy’ego na czele. Finał to taneczna orgia, z udramatycznieniem dźwięków harfy w rytmach quasi-słowiańskiej karnawałowej zabawy.
Harfa, stalowo prowadzona przez Małgorzatę Zalewską (to dla niej napisany został ten koncert), brzmi charyzmatycznie i wyraziście, choć w kilku momentach artystka sięga brzmieniowo do romantycznej rozpaczy. To plastyczna i wieloznaczna interpretacja, zawsze jednak roztańczona i natchniona. Artystka doskonale odnajduje się w duchu tej, jak wspomniałem, synkretycznej kompozycji, potrafiąc też, za pomocą chyba najbardziej magicznego z tych instrumentów, przedstawiać różne nastroje i światy. To czarodziejka, a słuchając jej gry nie mogłem uwolnić się od Golden Harp, bohaterki kilku filmów animowanych Walta Disneya. Złota, żywa muzyczna harfa potrafi zahipnotyzować śpiewem i grą. Ale myślę, że filmowe i magiczne skojarzenia są w przypadku tego utworu jak najbardziej na miejscu.

Podobnie w „Margaricie”, rozmowa harfy Małgorzaty Zalewskiej i trąbki Gary’ego Guthmana na tle orkiestry to dialog kochających się osób, nie mamy tu tragedii wielkich miłosnych duetów z „Tristana i Izoldy” Ryszarda Wagnera czy „Balu maskowego” Giuseppe Verdiego. Tu są raczej problemy dnia codziennego, dyskusje i zgody kochanków, którzy żyjąc ze sobą, mierzą się z rzeczywistością i codziennie obdarzają miłością i opieką. Tak odbieram tę kompozycję.
„Koncert na trąbkę i orkiestrę symfoniczną” zadedykowany jest ukochanemu profesorowi Guthmana – Fredowi Sauterowi. To jedyny trębacz w historii orkiestr filharmonicznych klasy „A” w Stanach Zjednoczonych, który przez blisko czterdzieści lat sprawował funkcję solisty – trębacza w Oregon Symphony Orchestra. Części koncertu to odpowiednio „El Provocateur”, „La Fontana”, „The Race”. Tu też nie uciekniemy od skojarzeń miłosnych; część druga, „Fontanna”, opisuje jedno z pierwszych spotkań Guthmana z Zalewską, przy słynnej Fontannie di Trevi w Rzymie.
W części pierwszej mamy elementy rytmów Hiszpanii połączonych z nowoczesną harmonią latynoskiego jazzu. Trąbka fascynująco dominuje fragmenty orkiestrowe. Ale nie mogłem uciec od kolejnego filmowego skojarzenia z nastrojem muzyki Nino Roty. Ten włoski twórca, choć pisał też wspaniałe opery, znany jest przede wszystkim z kompozycji do filmów Federica Felliniego, takich jak „Słodkie życie”, „Osiem i pół”, czy „Amarcord”. Część druga, to rozwijająca się miłosna ballada, która intensywnie przechodzi do finału, ze szczególnym wzmożeniem instrumentów dętych i perkusyjnych. Trąbka, hipnotycznie podstępna w wykonaniu Gary’ego Guthmana, prowokuje poszczególne sekcje, rytm jest nielinearny. Guthman cudownie operuje swoim instrumentem, wydobywając z niego kiedy trzeba komizm i żart, a kiedy trzeba melancholię i smutek.

W obu utworach Mirosław Jacek Błaszczyk wspaniale partneruje artystom, a orkiestra pod jego kierownictwem potrafi wzbić się, jeśli to potrzebne, na potężne forte lub delikatne towarzyszenie w tle. Zawsze jednak brzmi pięknie, z odpowiednią barwą i dynamiką.
Bardzo interesująca jest zamieszczona w programie płyty rozmowa między dyrygentem i kompozytorem. Artyści zadają sobie pytania, tłumacząc zamierzenia kompozycji i zamierzenia interpretacji. To rozmowa dwóch wspierających i dopełniających siebie partnerów i przykład „Partnerstwa w muzyce”, koncepcji, którą od lat zajmuje się wybitny pianista Jerzy Marchwiński. To współpraca zarówno na poziomie założeń, jak i wykonania; muzycy (Małgorzata Zalewska i Gary Guthman) nie tylko sobie partnerują, ale i się uzupełniają.
Guthman, The Traveler; Paciorkiewicz, Tryptyk i Improwizacja
Na drugiej płycie, wydanej przez Orphée Classics, zamieszczono utwory dwóch kompozytorów. Suita kameralna „The Traveler” („Podróżnik”) powstała w 2020 roku. W 1992 roku Guthman napisał cykl wierszy zatytułowanych „The Nine Doors” („Dziewięć wrót”), inspirowanych tekstami filozoficznymi związanymi z astronomią i astrologią, ale też poszukiwaniem sensu życia. Artysta dużo podróżował wtedy po całym świecie i spisywał swoje przemyślenia na temat różnych kręgów kulturowych. Za namową Małgorzaty Zalewskiej wykorzystał tekst (można przeczytać go tutaj) komponując utwór na sopran, flet, wiolonczelę i harfę. Suitę kameralną składającą się z 13 części zatytułował „The Traveler”. Fragmenty utworu zostały prawykonane w 2021 roku, całość nagrano w 2022 r. w składzie: Kaja Mianowana – sopran, Łukasz Długosz – flet, Tomasz Strahl – wiolonczela i Małgorzata Zalewska – harfa.

Małgorzata Zalewska (© archiwum prywatne)
Tytułowe wrota to świat pozaziemski. Narrator krąży po kosmosie i odwiedza planety Układu Słonecznego, zaczynając od Merkurego i kończąc na Ziemi. Budzi to skojarzenia z inną suitą orkiestrową, słynnymi „Planetami” Gustava Holsta. Każda z 13 części (w skład suity wchodzą introdukcja, 3 interludia i 9 planet) ma swoją wyraźną specyfikę; kompozytor jak zawsze bawi się stylami, tworząc plastyczne światy, bliskie muzyce filmowej, rozrywkowej czy musicalowej. Szczególnie interesujące są podróże na Marsa i Jowisza, tam według wyobraźni kompozytora panuje średniowiecze, mamy tu do czynienia z dworską balladą, śpiewem trubadurów czy swoistym madrygałem. Arabskie w wyrazie jest Drugie Interludium. W poszczególnych częściach słyszymy też celtycką muzykę druidów, amerykańskie elementy jazzowe i rockowe oraz odrobinę opery, gdy Podróżnik otwiera przed nami kolejne drzwi. „Traveler” to też jakby podróż w czasie, a może w głąb siebie.

Dramatycznie i złowrogo brzmi wiolonczela Tomasza Strahla, wspaniale śpiewa flet Łukasza Długosza, wnosząc dźwięki niby podmuchy wiatru, przy uważnym i subtelnym czuwaniu harfy Małgorzaty Zalewskiej. Także delikatny sopran Kai Mianowanej brzmi niczym instrument, wtapiając się w śpiew swoich muzycznych partnerów. Każdy z wykonawców ma bowiem partię równorzędną, każdy może zaznaczyć swój głos i swoją obecność, wszyscy oni równo płyną w czasie i przestrzeni.
Tadeusz Paciorkiewicz, którego dwie kompozycje na harfę solo zamieszczono na płycie, był także pedagogiem i organistą. Jego dorobek twórczy obejmuje wszystkie gatunki muzyki instrumentalnej i wokalnej (blisko 400 kompozycji). Pisał balety, opery, symfonie, koncerty, kwartety smyczkowe. Tworzył też kompozycje na harfę, ten instrument szczególnie go fascynował. „Improwizacja na harfę solo” powstała w 1951 roku. Ponad 20 lat później, w 1975 roku skomponował „Tryptyk na harfę solo” dla harfistki Ariadny Tugaj, poszczególne części nazywają się: „Elegia”, „Preludium i fuga” oraz „Capriccio”. Prawykonanie odbyło się 27 grudnia 1975 w Konserwatorium im. Rimskiego-Korsakowa w Pietrozawodsku. Miał już wtedy w dorobku wiele kompozycji z użyciem harfy, zestawienie tych dwóch utworów pokazuje, jak szeroko rozwijał swoje poszukiwania w tym zakresie.

Oba utwory zostały nagrane po raz pierwszy, jest to ich fonograficzna prapremiera. „Improwizacja” była wykonywana, ale „Tryptyk” zagrano tylko raz. Małgorzata Zalewska, dzięki pomocy synów profesora, dotarła do archiwalnych zapisów i przeprowadziła kwerendę.
Paciorkiewicz tworzy bardzo piękne melodie, które z subtelnością i żarem potrafi wyrazić Małgorzata Zalewska, operując słodko-uwodzicielskim dźwiękiem harfy. A obie kompozycje stanowią wspaniałe dopełnienie muzycznych wędrówek „Travelera”, który przy tych kojących dźwiękach może w końcu odpocząć. Cała płyta przynosi spokój i ukojenie.