REKLAMA

Odeszła Grace Bumbry. Wielka legenda operowego świata miała 86 lat

Grace Bumbry to jedna z najbardziej niezwykłych artystek naszych czasów. Obdarzona głosem, który trudno sklasyfikować, w czasie swojej długoletniej kariery śpiewała zarówno partie sopranowe, jak i mezzosopranowe. Była też pierwszą czarnoskórą śpiewaczką, która pojawiła się na Festiwalu Wagnerowskim w Bayreuth.

Śpiewała na scenach całego świata, odnosząc niebotyczne sukcesy. Ale pamiętajmy, że początek jej kariery przypadał na lata, w których czarnoskórzy śpiewacy nie mogli występować na wielu scenach, nie mogli też się uczyć. Pomimo otrzymanego stypendium nie chciano jej, ze względu na kolor skóry, przyjąć do Instytutu Muzyki w St. Louis. Jej pojawienie się w Bayreuth, w roli Wenus w „Tannhäuserze” było sensacją, podobnie jak występ na festiwalu w Salzburgu w roli Lady Makbet w „Makbecie” Verdiego kilka lat później.

Studiowała w Bostonie, uczyła się też u słynnej śpiewaczki Lotte Lehmann w Santa Barbara. Zadebiutowała jako Amneris, w 1958 roku w Bazylei. Tę rolę kreowała też w 1960 roku w Paryżu. W Metropolitan Opera w Nowym Jorku po raz pierwszy pojawiła się w 1965 roku, kreując Eboli w „Don Carlosie”.

Grace Bumbry jako Eboli  © www.gracebumbry.com
Grace Bumbry jako Eboli © www.gracebumbry.com

Wykonywała wszystkie wielkie role mezzosopranowe, z Azuceną, Eboli, Amneris, Carmen i Wenus na czele. W miarę rozwoju swojej kariery przechodziła do coraz wyższych partii, np. zmieniła Azucenę na Leonorę w „Trubadurze”. Są nagrania, gdzie z Ilvą Ligabue jako Leonorą wykonuje Azucenę (Chicago z 1964 roku), oraz Leonorę u boku Bianki Berini jako Azuceny (Nowy Jork, 1964 rok). W „Requiem” Verdiego śpiewała zarówno partię mezzosopranu, jak i sopranu. Podczas tej samej produkcji „Normy” w Covent Garden występowała w dwóch rożnych rolach w dwóch różnych obsadach niemal dzień po dniu: Adalgisa (z Montserrat Caballé w roli tytułowej) i Norma (z Josephine Veasey jako Adalgisą). Jest studyjne nagranie, gdzie artystka sama ze sobą śpiewa duet Aidy i Amneris.

Grace Bumbry śpiewa duet Aidy i Amneris (obie role), 1973

Z powodzeniem sięgnęła też po Salome Ryszarda Straussa, Medeę Luigiego Cherubiniego i Turandot Giacomo Pucciniego. Doskonale śpiewała Elwirę w „Ernanim” Giuseppe Verdiego. Była jedną z najlepszych w historii wokalistyki Abigaille w „Nabuccu”. Kreowała Toskę i Leonorę w „Mocy przeznaczenia”. Śpiewała tytułową Jenufę, z Magdą Olivero jako Kościelnichą pod dyrekcją Jerzego Semkowa w La Scali w 1974 roku.

Grace Bumbry śpiewa „O ma lyre immortelle” (Ch. Gounod, „Sapho”)

Dokonała wielu nagrań studyjnych, ale na szczęście zachowało się dużo żywych rejestracji jej występów, są to zarówno transmisje radiowe, jak i nagrania pirackie, dokonywane przez wielbicieli jej talentu. Jedno z jej najpiękniejszych nagrań to aria Safony z opery Charlesa Gounoda, w której umierająca bohaterka śpiewa „O Ma Lyre Immortelle” („O moja nieśmiertelna liro”), to niezwykle przejmujące wykonanie.

Grace Bumbry i Bogusław Kaczyński, Zamek Królewski w Warszawie © archiwum ORFEO
Grace Bumbry i Bogusław Kaczyński, Zamek Królewski w Warszawie © archiwum ORFEO

Jej pożegnalny występ miał miejsce w 1997 roku, a była to Klitamnestra w „Elektrze” Ryszarda Straussa w 1997 roku w operze w Lyonie, ale nadal występowała z recitalami. W 2005 roku przyjechała na kursy mistrzowskie do Warszawy, a w wywiadzie dla „Trubadura” mówiła:

  • O śpiewie nie można powiedzieć w ten sposób, że coś jest w nim bardziej lub mniej ważne. Jeżeli nie ma się właściwej techniki, nie da się w żadnym razie właściwie interpretować muzyki. Opera to bardzo, bardzo energetycznie i emocjonalnie wyczerpujący wehikuł. Technika pozwala śpiewać ze swobodą i z wolnością, bez niej nigdy nie pokona się pewnych trudności, bez niej kariera śpiewaka nigdy nie będzie trwała długo! To jest po prostu niemożliwe. Każdy śpiewak powinien pokonywać stopień po stopniu – jak dziecko. Dziecko najpierw zaczyna raczkować, dopiero później uczy się chodzić. Tak samo my, śpiewacy. Najpierw uczymy się oddechu, wokaliz, potem doskonalimy się, uczymy się śpiewać i interpretować. Jeżeli ktoś zaczyna interpretować muzykę, zanim jeszcze posiądzie technikę i nauczy się porządnie śpiewać, popełnia samobójstwo. Dlatego dla mnie technika i interpretacja są tak samo ważne.
Grace Bumbry jako Salome  © www.gracebumbry.com
Grace Bumbry jako Salome © www.gracebumbry.com
  • Przestawiając swój głos na sopran byłam świadoma, że nie mogę zacząć śpiewać całego repertuaru sopranowego, na przykład nie byłabym w stanie zaśpiewać mojej ukochanej roli, Violetty w „Traviacie”, nawet jeżeli mam wysoką skalę głosu i radzę sobie z wysoką tessiturą. Marzyłam o Traviacie, ale wiedziałam też, że śpiewając ją, popełniłabym wokalne samobójstwo. Ale są partie, o których doskonale wiedziałam, że mogę je bez żadnych złych konsekwencji śpiewać.
  • Śpiewak musi mozolnie uczyć się techniki, dojrzewać, starać się dokładnie rozumieć, co jest w partyturze, jakie były intencje kompozytora. Należy też uczyć się swojej wrażliwości, aby świadomie ją wykorzystywać. Na mnie, jeśli chodzi o osobowość i charyzmę, największe wrażenie wywarły Lotte Lehmann i Magda Olivero. One wpoiły mi te zasady. To dwie śpiewaczki z kompletnie różnych światów, w różnym wieku, śpiewające inny repertuar. Obie jednak miały tę samą świadomość i wrażliwość na zapis kompozytora, „posłusznie” przedstawiały to, co zamierzył kompozytor. Nie myślały: – Och, mam cudowny głos, więc mogę śpiewać wszystko co chcę i jak chcę. Cudowny, tak zwany piękny głos jest nieważny! Oczywiście, że dobrze, jeżeli się go ma, ale w śpiewie jest znacznie więcej do zrobienia, niż tylko popis cudnej urody głosem. Myślę, że młodzi ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, uważają, że mają wspaniałe głosy i że to wystarczy. I z tego powodu ich kariery bywają niezwykle krótkie.
Grace Bumbry w Białym Domu podczas wręczenia nagród Kennedy Center Honors 2009 @ Wikimedia Commons
Grace Bumbry w Białym Domu podczas wręczenia nagród Kennedy Center Honors 2009 @ Wikimedia Commons
  • Od samego początku, gdy tylko uświadomiłam sobie, że pragnę być śpiewaczką, chciałam śpiewać długo. Bo to cudowne uczucie komunikować się z ludźmi w ten właśnie, niby nienaturalny i dziwny, sposób. Muzyka przenosi nas w inne miejsce, jeśli oczywiście wierzy się w sztukę śpiewu i jeśli oczywiście potrafimy uwierzyć znajdującemu się na scenie muzykowi.
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne