Urodzony 12 października 1935 roku w Modenie w skromnej rodzinie piekarza, już od dzieciństwa przejawiał ogromną wrażliwość na piękno dźwięków. Jego ojciec, Fernando, amatorski tenor o ciepłym głosie, zachęcał syna do ćwiczeń wokalnych, a zarazem nie narzucał mu kariery muzycznej. Jak potem powie w jednym z wywiadów telewizyjnych – Mój ojciec miał lepszy głos od mojego. Choć można uznać to za zwykłą grzeczność syna wobec ojca to jednak z zachowanych nagrań można wnioskować, że coś w tym prawdy jednak było.
Nastoletni Luciano chętniej jednak marzył o zostaniu sportowcem – był zapalonym bramkarzem w lokalnych drużynach piłkarskich.

Po ukończeniu szkoły średniej rozpoczął naukę w szkole pedagogicznej i przez dwa lata pracował jako nauczyciel wychowania fizycznego. Jego pasja do śpiewu, rozwijana pod okiem lokalnych nauczycieli Arriga Pola i Ettore Campogallianiego, wkrótce jednak całkowicie go pochłonęła. Przełomem okazało się zwycięstwo w międzynarodowym konkursie wokalnym w 1961 roku – wtedy to zadebiutował w roli Rudolfa w „Cyganerii” Pucciniego na scenie operowej w Reggio nell’Emilia. Szybko stał się sensacją włoskich teatrów, a po kilku latach zaczął występować na najważniejszych scenach świata – od La Scali, przez londyńską Covent Garden, po nowojorską Metropolitan Opera.

Pavarotti na scenie i ekranie
Jego repertuar obejmował najważniejsze partie tenorowe. Słynął z brawurowych wysokich C oraz niezwykłej muzykalności i precyzji frazowania, którą zachwycał nie tylko publiczność, ale i dyrygentów oraz śpiewaków współpracujących z nim na scenie. Jego występy transmitowane były do setek milionów widzów na wszystkich kontynentach.

Nie ograniczał się jednak do muzyki klasycznej. W 1977 roku zadebiutował na ekranie w komedii muzycznej „Yes, Giorgio” w reżyserii Franka Piersona, gdzie zagrał główną rolę – Giorgio Fini, włoskiego tenora śpiewającego w Stanach Zjednoczonych. Film, w którym wystąpiła także Kathryn Harrold, choć nie odniósł sukcesu kasowego, pozwolił szerokiej publiczności poznać go od mniej formalnej strony. Mistrz sam twierdził, że udział w tym filmie był błędem. Trudno mi się z tym jednak zgodzić. Nie ukrywam, że mnie osobiście przybliżył go jako człowieka. Choć sam film zobaczyłem już po słynnym koncercie z Rzymu, lubiłem go w tej roli. W 1982 roku głosu Luciano użyczył postaci Trujillo w animowanym serialu „Donnerwetter! – Donnerlittchen!” emitowanym przez niemiecką telewizję.

Artysta pojawiał się również jako gość specjalny w wielu programach telewizyjnych, współpracował z takimi gwiazdami popkultury jak Bono, Elton John, Liza Minnelli czy Mariah Carey. W 1990 roku zasłynął spektakularnym wykonaniem „Nessun dorma” podczas inauguracji Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej we Włoszech. Aria ta stała się jego znakiem rozpoznawczym, a nagranie z tego wydarzenia do dziś należy do najczęściej odtwarzanych fragmentów muzyki operowej.

Trzej Tenorzy i koncerty charytatywne
W 1990 roku wraz z Plácido Domingo i José Carrerasem stworzono chyba najbardziej rozpoznawalną markę wokalną – Trzej Tenorzy. Ich pierwsze wspólne wykonanie na żywo w Terme di Caracalla w Rzymie obejrzało ponad 800 milionów telewidzów na całym świecie. Choć planowano tylko ten jeden koncert to jego oszałamiający sukces sprawił, że Trzej Tenorzy odbyli potem trasy koncertowe, występując na stadionach i w plenerach – coś, co wcześniej wydawało się dla opery nieosiągalne. Zyskali ogromną popularność, a ich albumy osiągały status multiplatynowych. Do dziś sukces ten kopiowany jest chyba w każdym kraju. Śpiewacy chętnie łączą swoje siły by popularyzować operę, ale także repertuar znacznie lżejszy. Wcześniej nie było to takie oczywiste. Śpiewacy nie lubili dzielić się swoją sławą. A tu trzech tak wybitnych na jednym koncercie.
Muszę się przyznać, że to właśnie od tego koncertu w Rzymie rozpoczęła się moja przygoda z operą. Niezapomniany patron fundacji ORFEO – Bogusław Kaczyński miał wtedy w telewizji program „Rewelacja miesiąca”. Nie pamiętam czy koncert ten transmitowano właśnie w ramach tego programu, pamiętam jednak jego rzeczowe komentarze. Należę do pokolenia, które musiało jeszcze pytać rodziców o pozwolenie na oglądanie wieczorem TV. Tego wieczoru to jednak moja mama sama zaproponowała mi, bym z rodzicami usiadł przed ekranem.

Drugi raz, gdy przeżyłem szok i wzruszenie związane z trio tenorów było wydanie płyty z utworami świątecznymi z nagrania live z Wiednia. Rejestracji dokonano w 1999 roku, a wydano rok później wraz z piękną sesją zdjęciową mistrzów. Dyrygował wtedy młodziutki Steven Mercurio. To właśnie tam José Carreras zaintonował po polsku kolędę „Lulajże Jezuniu” po czym wszyscy zaśpiewali ją w języku włoskim. Pamiętam jak jeszcze z kasety po rozpakowaniu prezentu w wigilijny wieczór usłyszałem te głosy. Popłynęły łzy wzruszenia. Po dziś dzień jest to mój obowiązkowy punkt programu w przeżywaniu Bożego Narodzenia.

Pavarotti zyskał również sławę organizując koncerty „Pavarotti & Friends” w rodzinnym mieście Modena, na które zapraszał artystów ze świata pop, rocka, jazzu i muzyki etnicznej. Dochód z tych wydarzeń przeznaczany był na wsparcie dzieci dotkniętych wojną – artysta był głęboko zaangażowany w działania charytatywne, wspierał m.in. ofiary konfliktów w Bośni, Kosowie, Iraku i Afganistanie. Współpracował z takimi wykonawcami jak Sting, Zucchero, Bono, Céline Dion czy Eric Clapton, udowadniając, że muzyka potrafi łączyć kultury ponad podziałami. I choć wielu purystów twierdziło, że jest to skandal i obraza „świętości” opery, to jednak projekty te cieszyły się niesłabnącym zainteresowaniem i co roku zbierały na prywatnym hipodromie Luciano Pavarottiego olbrzymie tłumy.
Ciekawostki z życia i upodobania
Prywatnie Luciano Pavarotti był osobą niezwykle ciepłą i serdeczną. Przynajmniej tak mówią ci, którym dane było go poznać poza operą. Słynął z ogromnego apetytu na życie – dosłownie i w przenośni. Był miłośnikiem kuchni włoskiej, (a jakże), a jego specjalnością była domowa lasagna, którą przygotowywał dla przyjaciół i gości.
Na scenie zawsze występował z białą chusteczką, którą ściskał podczas koncertów na szczęście. Jak sam twierdził, nie bardzo wiedział co robić z rękami podczas koncertu. Pasjonował się także malarstwem – sam malował akwarele, których część można dziś oglądać w prywatnych kolekcjach we Włoszech.

Poza sceną, przez długie lata hodował konie wyścigowe. Stąd prywatny hipodrom raz do roku zamieniał się w widownię jego koncertów. Cały czas był ogromnym fanem piłki nożnej, kibicował szczególnie Juventusowi Turyn, a przyjaźnił się z wieloma piłkarzami tej drużyny. Jego bliscy wspominali, że potrafił godzinami dyskutować o futbolu – w przerwach pomiędzy próbami czy trasami koncertowymi. Ciekawostką jest również fakt, że przez całe życie zmagał się z tremą – przed każdym występem powtarzał, że to „najgorszy moment dnia”, ale kiedy wchodził na scenę, zapominał o wszystkim poza muzyką. Plácido Domingo stwierdził kiedyś, że gdy Luciano otwierał usta to wszystko wydawało się łatwe. W jednym z telewizyjnych wywiadów, który przeprowadził z mistrzem jego przyjaciel Peter Ustinov – wybitny aktor znany chociażby z roli Nerona w Quo Vadis – Pavarotti powiedział: Myślicie, że to takie łatwe? Gdy zwiniecie kamery pójdę ćwiczyć gamy. I tak codziennie.
Kobiety w życiu Pavarottiego
W życiu prywatnym Luciano Pavarotti związany był z dwoma ważnymi kobietami. W 1961 roku poślubił Adue Veroni, swoją szkolną miłość, z którą miał trzy córki: Lorenę, Cristinę i Giulianę. Przez wiele lat tworzyli zgodne małżeństwo, a Adue była dla niego wielkim wsparciem w trudnych momentach kariery. Jednak pod koniec lat 90. w jego życiu pojawiła się Nicoletta Mantovani – młodsza od artysty o ponad 30 lat asystentka, z którą połączyło go głębokie uczucie. Para pobrała się w 2003 roku, a na świat przyszła ich córka, Alice.

Relacja z Nicolettą była szeroko komentowana przez media, jednak Pavarotti nie ukrywał, że odnalazł przy niej szczęście i spokój w ostatnich latach życia. Nicoletta opiekowała się nim do końca, zwłaszcza w czasie choroby nowotworowej, na którą artysta zmarł 6 września 2007 roku w rodzinnej Modenie. Ostatni występ jaki zapamiętała publiczność odbył się podczas otwarcia zimowych igrzysk olimpijskich w Turynie 10 lutego 2006 roku. Do końca nie było wiadomo, czy maestro wystąpi. Postępujący rak trzustki bardzo dawał się mu już we znaki. 5 września 2007 roku stan jego zdrowia uległ nagłemu pogorszeniu. Następnego dnia o godzinie 5.00 świat obiegła tragiczna wieść. Wielki Luciano już nigdy nie zaśpiewa. Jego pogrzeb zgromadził tłumy wielbicieli i przyjaciół z całego świata, a transmisja na żywo była oglądana przez miliony ludzi.
Pavarotti pozostawił po sobie dziedzictwo nie tylko w postaci niezliczonych nagrań – zarówno operowych, jak i popularnych. Jego albumy rozeszły się w milionowych nakładach, a aria „Nessun dorma” na stałe weszła do kanonu muzyki światowej. Wielu młodych śpiewaków wymienia go jako swojego mistrza i nauczyciela. Artysta prowadził również kursy mistrzowskie dla młodych talentów, dzieląc się swoim doświadczeniem i chętnie promując obiecujących artystów.
Jego życie to opowieść o pracy, pasji, pokonywaniu własnych słabości i spełnianiu marzeń. Wielokrotnie podkreślał, że sukces zawdzięcza nie tylko talentowi, ale także ciężkiej pracy i ludziom, którzy go wspierali. Był osobą otwartą, pełną humoru i dystansu do świata – nigdy nie uważał się za „gwiazdora”, choć dla milionów pozostaje ikoną. Pośród licznych odznaczeń, jakie otrzymał, znalazł się tytuł Komandora Orderu Imperium Brytyjskiego oraz Medalu UNESCO za wkład w rozwój kultury światowej.
Dziś Luciano Pavarotti to legenda – symbol muzycznej doskonałości i inspiracja dla tych, którzy wierzą, że pasja i autentyczność mogą poruszać serca ludzi bez względu na ich pochodzenie i język. Jego głos, pełen ciepła i siły, pozostaje żywy w nagraniach, wspomnieniach oraz w sercach tych, którzy choć raz usłyszeli jego magiczne „Vincerò!” Pamiętam poranek 6 września 2007 roku. Spojrzałem około 7.00 rano na komputer. W moich oczach – nie wiedzieć czemu – nagle pojawiły się łzy. Przecież nie znałem go osobiście. A jednak jakbym znał doskonale… Do dziś sięgam po jego nagrania, gdy na moment gubi mi się czasem sens tego brutalnego świata.




