Gwiazdy światowych scen operowych, Aleksandra Kurzak i Roberto Alagna, dwukrotnie wystąpili z Pucciniowskim repertuarem w Polsce: 19 października 2024 roku w Auli UAM w Poznaniu oraz 21 października 2024 roku w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Ich koncerty były także hołdem złożonym kompozytorowi, którego 100. rocznicę śmierci obchodzimy w tym roku.
Ale spotkanie artystów z dziełami mistrza z Torre del Lago nastąpiło kilka lat wcześniej. W 2018 roku nakładem Sony Classical ukazała się ich pierwsza wspólna płyta zatytułowana „Puccini in Love”. Zawarto na niej wybór wielkich duetów miłosnych z „Cyganerii”, „Toski”, „Madamy Butterfly”, „Manon Lescaut”, a także z rzadziej wykonywanych oper: „Dziewczyny z Dzikiego Zachodu”, „Jaskółki”, czy „Płaszcza”. Orkiestrę Sinfonia Varsovia poprowadził Riccardo Frizza.
Aleksandra Kurzak i Roberto Alagna są ze sobą związani także w życiu prywatnym i obecnie stanowią najbardziej znane operowe małżeństwo. Po raz pierwszy spotkali się podczas produkcji „Napoju miłosnego” Gaetana Donizettiego na deskach Royal Opera House Covent Garden w Londynie w 2012 roku. Polska sopranista kreowała Adinę, a Nemorinem w tym przedstawieniu był Roberto Alagna, cieszący się międzynarodową renomą francuski tenor włoskiego pochodzenia. Śpiewacy trzy lata później wzięli ślub. Na scenach międzynarodowych często występują razem, w Polsce w 2024 roku zaśpiewali wspólnie w „Tosce” w Operze Wrocławskiej, spektakl został zarejestrowany i jako pierwsza polska rejestracja spektaklu operowego pokazywana była w Multikinach w całej Polsce. Ich córka Malèna, dziś już nastolatka, myśli, by pójść w ślady rodziców.
Podczas dwóch koncertów „Puccini in Love” artyści zaprezentowali fragmenty „Toski”, „Madame Butterfly”, „Manon Lescaut” i „Cyganerii”. Miałem przyjemność uczestniczyć w ich warszawskim występie 21 października 2024 roku w Filharmonii Narodowej.
Wieczór rozpoczął duet Toski i Cavaradossiego z I aktu tej opery i nawet jeśli w tradycji wykonawczej można być przyzwyczajonym do bardziej dramatycznych głosów w roli tytułowej rzymskiej śpiewaczki, Aleksandra Kurzak porwała mnie swoim inteligentnym wyczuciem odczytania tej partii, operując nieziemskim, krystalicznym pianem i umiejętnie stosowanym forte. Problem z tą rolą to nade wszystko klucz do interpretacji. Aleksandra Kurzak potrafiła go odnaleźć, a co więcej, napełnić to wykonanie swoją osobowością i nadać jej indywidualny charakter tak, jak mogą robić to najwybitniejsi wokalni artyści. Tosca ma tylko jedną arię, „Vissi’d’arte”, która w warszawskiej filharmonii zaśpiewana była tak, że wzruszona publiczność zamarła.
Ale także i pozostałe utwory wykonane były w sposób iście wspaniały. Były to fragmenty „Cyganerii”, a także aria „n bel di vedremo” z „Madamy Butterfly”, to zresztą jedna z wielu popisowych ról polskiej śpiewaczki, którą w styczniu 2025 roku po raz kolejny wykona w Warszawie. W „Manon Lescaut” Aleksandra Kurzak błysnęła wyczuciem weryzmu, skutecznie dotykając dramatycznego rejestru piersiowego. Polska artysta za chwilę zmierzy się w Genewie, po raz pierwszy w swojej karierze, z tytułową Fedorą Umberto Giordano. Głęboko wierzę, że będzie to pojedynek zwycięski.
Aleksandrze Kurzak doskonale partnerował Roberto Alagna, posługując się mięsistą i bogatą barwą tenora spinto. Wspaniale wybrzmiały arie Cavaradossiego z „Toski”, Kawalera des Grieux z „Manon Lescaut” czy Rudolfa „Cyganerii”. Miałem wrażenie, że artysta w zależności od roli zmienia wokalne środki wyrazu, rozkładając i stopniując interpretacyjne napięcie.
Co niezwykłe, Aleksandra Kurzak i Roberto Alagna w duetach śpiewali niezwykle organicznie, a muzycznie dosłownie stapiali się ze sobą. Zastanawiałem się, na ile w tym wszystkim jest kreacji, a na ile rzeczywistości, artyści przecież są ze sobą związani także w życiu prywatnym. Ich wokalne połączenie („punktowe” zestawienie głosów, wybitne wyczucie czasu zakończenia fraz), sprawił, że był to występ doskonały także w sensie wyrażonej scenicznie idei „Partnerstwa w muzyce”. Roberto Alagna i Aleksandra Kurzak brzmieli w duetach jak zaczarowani, między artystami można było zauważyć niezwykły muzyczny związek, co przełożyło się na hipnozę publiczności. W warszawskiej Filharmonii Narodowej Puccini zabrzmiał w krystaliczny sposób nierozerwalnej miłości.
O sposobie gry Marka Ruszczyńskiego pisałem już przy okazji finałowego koncertu 24. edycji festiwalu „Ogrody Muzyczne” z udziałem Iwony Sobotki i Davida Bañosa. Puccini na fortepianie brzmi w sposób przedziwny i piękny, artysta wykonał wspomniane wyżej utwory w sposób bardzo autorski, były to właściwie miniatury muzyczne, pochodzące jakby ze świata Schumanna i Debussy’ego, zagrane w sposób romantyczny i oniryczny. Oczywiście był w tym wszystkim ciężar gatunkowy Pucciniego, którego język muzyczny, pełny niekończących się kulminacji i nawracających motywów, jest niepowtarzalny. Podczas występu w Filharmonii Narodowej Ruszczyński wykonał także „Adagio A-dur” z „Cyganerii”.
Na bis Aleksandra Kurzak wykonała jeszcze „O mio babbino caro” z „Gianni Schichi”, a Roberto Alagna „Hai ben ragione” z „Płaszcza”. Ale wieczór zakończył duet „Usta milczą, dusza śpiewa” z „Wesołej wdówki” Johanna Straussa. Artyści powrócą do Filharmonii Narodowej w Warszawie 1 stycznia 2025 roku i wystąpią w XX Koncercie Noworocznym Mazowieckiego Teatru Muzycznego im. Jana Kiepury. Aleksandra Kurzak i Roberto Alagna żegnając publiczność pięknie zapowiedzieli swój kolejny wspólny występ w Warszawie.
Organizatorem koncertów „Puccini in Love” była Agencja Artystyczna Pro Musica. W artykule publikowane są zdjęcia z występu w Auli UAM w Poznaniu, niestety zdjęcia z Filharmonii Narodowej w Warszawie nie są dostępne.