REKLAMA

Rossini chóralnie, czyli powszednia arkadia

Fabio Biondi – mistrz skrzypiec, dyrygent o niepodrabialnym stylu i wierny przyjaciel Festiwalu „Chopin i jego Europa” – po raz kolejny przybył do Warszawy. Już drugiego dnia , by nadać inauguracji muzyczny blask. Najpierw – tradycyjnie – „pod sercem Chopina” w Bazylice Św. Krzyża poprowadził wieczór z Bachem i Telemannem, a już następnego dnia zaskoczył publiczność wyborem dalece mniej oczywistym: chóralnymi miniaturami Gioachino Rossiniego.

Fabio Biondi, znakomity włoski skrzypek i dyrygent, stały współpracownik Festiwalu „Chopin i jego Europa”, przybył kolejny raz do Warszawy, aby zainaugurować Festiwal tradycyjnym recitalem „pod sercem Chopina”, wykonując w Bazylice Św. Krzyża tym razem dzieła Bacha i Telemanna. Następnego dnia jednak (21 VIII, w Studiu Koncertowym PR im. W. Lutosławskiego) wpisał się w kalendarz inicjatywy akcentem wielce oryginalnym – stanowiącym niejako postscriptum do prezentowanego od lat, zakończonego w zeszłym roku, cyklu dzieł scenicznych Moniuszki. Tym razem były to utwory chóralne Gioachino Rossiniego, zaprezentowane z Chórem Opery i Filharmonii Podlaskiej, prowadzonym na co dzień przez Violettę Bielecką. Śpiewakom towarzyszyła włoska pianistka i klawesynistka, Paola Poncet, na fortepianie historycznym.

Fabio Biondi prowadzi chóralne dzieła Rossiniego © Wojciech Grzędziński / NIFC
Fabio Biondi prowadzi chóralne dzieła Rossiniego © Wojciech Grzędziński / NIFC

Rossiniego twórczość chóralna nie jest nadal zbyt popularna – są to utwory incydentalne, o charakterze salonowym, pisane na marginesie głównego nurtu operowego. Wśród nich na czoło wysuwają się kameralne opracowania chórów operowych. Duża część z tych miniatur miała również przeznaczenie dla koncertów sobotnich w podparyskiej willi Rossiniego w Passy, gdzie w 1855 r. kompozytor ponownie osiedlił się wraz z żoną, pisane one były na potrzeby sobotnich koncertów salonowych. Te wdzięczne miniatury, wraz z utworami instrumentalnymi i wokalno-instrumentalnymi, Rossini złożył tuż przed śmiercią w kolekcję ok. 200 kompozycji tworzących 13 zeszytów tworzących zbiór „Péchés de vieillesse” („Grzechy starości”) – po jego śmierci zebrano 14. zeszyt. W sumie podczas niedługiego koncertu białostockiego chóru i Fabia Biondiego usłyszeliśmy 14 utworów z różnych okresów twórczości kompozytora, w tym 7 ze wspomnianego zbioru.

Violetta Bielecka i Fabio Biondi © Wojciech Grzędziński / NIFC
Violetta Bielecka i Fabio Biondi © Wojciech Grzędziński / NIFC

Muzyka chóralna Rossiniego nie mieści się w kanonach nurtu „all’antico” stanowiącego odrodzenie muzyki dawnej jeszcze przed 1850 r. zarówno w Niemczech jak i Włoszech (nurt cecyliański). Nie ma wśród nich także, z drobnymi wyjątkami, zafascynowania współczesną poezją, jak np. w twórczości Brahmsa czy Schumanna. To w większości lekkie, bezpretensjonalne, jednak wyrafinowane harmonicznie i fakturalnie miniatury, o charakterze stroficznym. Obsada jest również kameralna – od 4 do 8 głosów, niekiedy zdublowanych. Czasem pojawiają się delikatne imitacje, jak np. w przyprawionej o zmysłowe ritornele fortepianowe „La passeggiacie” („Spacerze”), zamykającej „Album włoski”, reminiscencje z podróży kompozytora po Italii, przed osiedleniem się w Paryżu. Znowu „album francuski” ze wspomnianych „Grzechów starości” reprezentowany był przez francuskojęzyczny „Toast na Nowy Rok”, z wezwaniem do Matki Boskiej, w związku z obchodzonym kiedyś początkiem Nowego Roku, który przypadał 25 marca, w Święto Zwiastowania Pańskiego.

Także w „Motecie” Rossini wykorzystał fragment poetyckiej pieśni Petrarki, przywołujący apokaliptyczną wizję Matki Boskiej „obleczonej w słońce, gwiazdami uwieńczonej”. Utwór ten powstał we Florencji, gdzie kompozytor, w Bazylice Santa Croce, został ostatecznie pochowany – jego szczątki przeniesiono tamże z paryskiego Père-Lachaise. To, poza przejmującym wyrazem i zaawansowaną fascynacją dawnymi technikami jednym z dwóch odcinków chóralnych ze „Stabat Mater” (podczas koncertu usłyszeliśmy „Quando corpus morietur”), jedna z niewielu ambitnych realizacji tekstowych w twórczości kompozytora.

Wykonanie „Gli animali parlanti del giorno”  © Wojciech Grzędziński / NIFC
Wykonanie „Gli animali parlanti del giorno” © Wojciech Grzędziński / NIFC

Na antypodach pojawiły się rzeczy zgoła humorystyczne, takie jak kwartet wokalny na cztery soprany „Gli animali parlanti del giorno” („Zwierzęta wspominają miniony dzień”), gdzie obok subtelnego kanonu pojawiają się imitacje miauczenia kotów, szczekania psów i gdakania kur. Ważną rolę podczas koncertu odegrały także opracowania kameralne wybranych chórów operowych, np. trzygłosowy „Coro di ninfe” („Chór nimf”) z „Armidy”, czy wsparty na tym samym motywie z opery kwartet „Ridiamo, cantiamo” („Śmiejmy się, śpiewajmy”). I tu dominował nastrój pełnej delikatnej mgiełki piosenki. Ta zresztą przydała się we wspaniałej miniaturze „Il carnevale”, śpiewanym przez trzech jego twórców, m. in. Rossiniego, na ulicach Rzymu, kiedy to byli przebrani za żebraków. To wszystko tworzy „powszednią arkadię”, ogród muzyczny, w którym fascynacja ulotnym pięknem, łączy się z zabawą, kontemplacją, żartem i poczuciem wspólnoty.

Fabio Biondi © Wojciech Grzędziński / NIFC
Fabio Biondi © Wojciech Grzędziński / NIFC

Takie również było warszawskie wykonanie – lekkie i precyzyjne w niuansach, o „odchudzonej” fakturze i poczuciu zabawy, nawet gdy czasem intonacja lekko szwankowała. Mistrzowsko białostockie głosy i Fabio Biondi przedstawili ustęp ze „Stabat Mater”. Paola Poncet godnie i kameralnie akompaniowała. To było piękne popołudnie.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne