REKLAMA

To rzadkość funkcjonować z kimś artystycznie na takim samym polu energetycznym: rozmowa z Agnieszką Rehlis o jej niezwykłej współpracy z Krzysztofem Meisingerem

O drugim, muzycznym życiu dla przedwojennej poezji, radości ze śpiewania kameralistyki i twórczym dopasowaniu dwojga artystów z Agnieszką Rehlis przed koncertem z Krzysztofem Meisingerem „Kolędy do nieba” rozmawia Beata Fischer.

Beata Fischer: Witaj Agnieszko. Cieszę się, że możemy porozmawiać o sztuce w tak ciekawych okolicznościach. Twoja płyta, „Pieśni nocą śpiewane”, nagrana wspólnie z Krzysztofem Meisingerem i nominowana do Fryderyka w 2021 roku, jest jedną z moich ulubionych i często do niej wracam. Opowiedz, jak narodziła się współpraca dwóch tak wyrazistych osobowości artystycznych?

Agnieszka Rehlis: To prawda, że te kompozycje Bartka Marusika są niesamowite. To był nasz wspólny, wraz z Krzysiem Meisingerem, pomysł. Ponieważ uwielbiamy ze sobą występować, a wspólnej płyty dotąd nie mieliśmy, narodziła się potrzeba nagrania i się udało. Złożyliśmy się na nią i wydaliśmy ją prywatnie. Krzysztof jest artystą wyjątkowym, wręcz idealnym do współpracy. Od naszego pierwszego koncertu, który się odbył około 10 lat temu we Wrocławiu, współpracujemy razem kiedy czas na to pozwala. Jesteśmy też w stałym kontakcie. Kiedy Bartek Marusik przysłał nam nuty, Krzysztof grał na gitarze w Szczecinie, a ja nuciłam pieśni u siebie, w Warszawie. Przysłał mi jedynie próbki nagrań, tempa, w jakich to widzi i pytał, co o nich sądzę. Tak minęło kilka tygodni, a zanim weszliśmy do studia nagraniowego, ani razu nie spotkaliśmy się na próbie. Umówiliśmy się w Studiu S1 na konkretne, zarezerwowane dni, ustawili mikrofony i zaczęliśmy nagrywać. Od razu! Bez żadnej próby! To było coś niesamowitego.

Wiele razy wcześniej spotykaliśmy się na próby i zadawaliśmy sobie pytanie, po co my je właściwie robimy? Chyba tylko dla przyjemności, bo przecież od razu mogliśmy spotkać się na koncercie i grać. To jest tak genialny muzyk, który gra tak, jak ja śpiewam, jakbyśmy się razem urodzili do grania i śpiewania. Bardzo rzadko zdarza się, by z kimś funkcjonować artystycznie na takim samym polu energetycznym. Bardzo lubię wracać do grania z Krzysiem i kiedy mamy dłuższą przerwę, to bardzo tęsknię za wspólnym muzykowaniem. Pieśni mają niezwykły nastrój i są ułożone tematycznie tak, by do siebie pasowały.

„Kolędy do nieba”. Agnieszka Rehlis i Krzysztof Meisinger w Krakowie
„Kolędy do nieba”. Agnieszka Rehlis i Krzysztof Meisinger w Krakowie

Od pierwszego przesłuchania płyty byłam pod wrażeniem, jak współcześnie skomponowana muzyka Marusika i poezja Bolesława Leśmiana współgrają ze sobą tak doskonale i tworzą tak spójną całość.

Cieszę się, że Ci się podobają. Nieczęsto mamy możliwość zaprezentowania tego repertuaru w Polsce, ponieważ jest to trudne, bo tu nie ma takich koncertów… Oczywiście zdarzały się wyjątki, kiedy to my wpadliśmy na pomysł i zagraliśmy np. u Bartka Marusika w Środzie Śląskiej, a także u Krzysia Meisingera na Meisinger Music Festival w Szczecinie. Drobnym odstępstwem było zaproszenie nas przez Panią Dyrektor WOK Alicję Węgorzewską do wykonania recitalu z tymi pieśniami na Festiwalu Mozartowskim w Warszawie. Bilety jednak wyprzedały się od razu i nie każdy się dostał na koncert, nawet spośród znajomych.

Można zatem powiedzieć, że wasze wspólne koncerty są swoistym muzycznym rarytasem. Kolejna okazja do wysłuchania na żywo tego nietuzinkowego, kameralnego repertuaru w waszym wykonaniu, jeszcze w tym miesiącu w Krakowie.

Cieszę się jak dziecko, że będziemy mogli zaprezentować się krakowskiej publiczności już 28 stycznia 2024 roku o godz. 17:00 w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Tym razem będzie to koncert pro publico bono, na rzecz Uniwersyteckiego Szpitala w Prokocimiu. Projekt „Kolędy do Nieba”, realizowany już od 10 lat, dedykowany jest małym pacjentom z wadami serca i nerek Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej i Kliniki Nefrologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Koncert co roku organizuje Pani Jolanta Janus, której dziękujemy za tak piękne zaproszenie.

Agnieszka Rehlis © Beata Fischer Art
Agnieszka Rehlis, zdjęcia z recitalu na Zamku Królewskim, 2017 © Beata Fischer Art

To niezwykle ważne, że spotkałaś na swojej drodze właściwych ludzi, dzięki którym możesz uczestniczyć w tak ambitnych projektach. Często podkreślałaś, że w Polsce preferujesz występy kameralne. Natomiast w wielkich rolach operowych można zobaczyć Cię głównie za granicą. To duży jest kontrast, praca nad spektaklem operowym a koncertem kameralnym.

Mam w Polsce kilku zaprzyjaźnionych artystów, z którymi bardzo chętnie występuję. Akurat za granicą nie ma takiego zapotrzebowania na kameralistykę, przynajmniej w moim otoczeniu. Mam agenta, który pracuje nad moimi angażami operowymi oraz oczywiście koncertami, jeśli da się ustalić jakiś termin. Jeśli dyrektor muzyczny czy sceniczny mnie nie zwolni z danej produkcji, to nie mogę pojechać na koncert. W Polsce czy nie, generalnie preferuję śpiewanie koncertów kameralnych. Jest to odskocznia od wielkich produkcji operowych, w których występuję na scenie. Kontrakty, które oferuje mi mój agent, są za granicą, ponieważ są adekwatne do mojej pozycji, którą wypracowałam przez lata i spełniają warunki finansowe, według których funkcjonujemy. Nie jest tak, że ja nie chcę śpiewać w Polsce. W ostatnich latach nie miałam tu wielu propozycji występów. Teraz to się zmienia. W listopadzie 2023 roku zaśpiewałam „Jutrznię” Pendereckiego na Festiwalu Eufonie. A w grudniu wystąpiłam w „Aidzie” w Teatrze Wielkim Operze Narodowej w Warszawie. Kolejny spektakl „Aidy” z moim udziałem już 3 lutego, a później 25 maja 2024 roku.

Agnieszka Rehlis © Beata Fischer Art
Agnieszka Rehlis, zdjęcia z recitalu na Zamku Królewskim, 2017 © Beata Fischer Art

Amneris, w którą wcielasz się w „Aidzie”, jest fascynującą, wielowymiarową postacią. Na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie bezwzględnej i okrutnej wobec swej rywalki. Jednak 4 akt ujawnia jej zupełnie inne oblicze, pełne czułości i wrażliwości. Czy odczuwasz więź ze swoją bohaterką, czy jest Ci ona bliska?

Amneris to postać bardzo władcza. Z drugiej strony, jest to kobieta, która kocha mężczyznę i dla tej miłości oddałaby wszystko. Ma uczucia i potrafi kochać, więc wydawało by się, że jest to normalna kobieta. Jednak nie jest tak liryczną bohaterką, jak wielu ją interpretuje. Dla mnie, mimo wszystko, Amneris jest bezwzględna. Moim zdaniem, jest o tę miłość bardzo zaborcza. I nie potrafi zaakceptować, że Radames kocha inną. Gdyby była kobietą dobrą i wrażliwą, wtedy przyjęłaby swoją porażkę. I choć ostatecznie częściowo ją akceptuje, ona do końca walczy. Walczy do upadłego. I tylko na końcu wypowiada słowa Pace t’imploro. Jest to postać bardzo mocna, z którą utożsamiam się oczywiście wyłącznie na scenie. Nie wyobrażam sobie być taką Amneris w życiu prywatnym, bo musiałabym być złym człowiekiem.

A jednak bezwzględnych ludzi nie brakuje. Zarówno w czasach, w których toczy się akcja „Aidy”, jak i współcześnie.

Tacy ludzie istnieją, ale to nie jest mój świat. Dla mnie, miłość nie może kogoś ograniczać. Nie może być zaborcza względem drugiej osoby. Musi być wolna. Akceptacja i wyzbycie się uczucia zazdrości są niezbędne, by mówić o miłości w pełnym znaczeniu tego słowa. Amneris jest czuła tylko względem Radamesa. Wobec Aidy do końca pozostaje bezwzględna. Dla tej miłości jest gotowa zabić Aidę, choć jak wiadomo, nie zabija jej. W duecie z Aidą, gdy nazywa ją siostrą i zapewnia, że może jej wszystko powiedzieć – to jest manipulacja. Amneris chce tylko wiedzieć, czy to właśnie Aida jest jej rywalką. Nie przemawia przez nią dobro. Z jednej strony pyta: Co mam zrobić, żeby mnie pokochał (Radames)?, z drugiej, po prostu idzie po swoje i jest w niej silna potrzeba zemsty. Potrafi zemścić się nawet na ukochanym człowieku – śpiewa La vendetta ora il ciel si compirà. To są straszne słowa, że zemsta przyjdzie z nieba i się dokończy. W scenie sądu Amneris pokazuje nieco inne oblicze, ale cały czas chodzi jej właśnie o Radamesa. Jej dobre cechy są tylko dla niego. Może nie jest to postać jednoznacznie negatywna, ale też bardzo skupiona na sobie. Amneris chce być władczynią, piękną księżniczką, żeby wszystko od niej zależało, z Radamesem u jej boku, który wkrótce zasiądzie na tronie. Taka jest jej wizja szczęścia. Lecz z jej charakterem, to bardzo mało prawdopodobne. Na końcu odnosi wielką porażkę. Każda interpretacja to pokazuje.

Agnieszka Rehlis © Beata Fischer Art
Agnieszka Rehlis, zdjęcia z recitalu na Zamku Królewskim, 2017 © Beata Fischer Art

Opowiedz, proszę, o swoich planach na najbliższe miesiące. Czy oprócz „Aidy”, będą dalsze występy w Polsce?

W maju wraz z orkiestrą Sinfonia Varsovia wykonam IX. Symfonię Ludwiga van Beethovena. Później czekają mnie dwa debiuty operowe. Pierwszy z nich będzie w Salzburgu – La Cieca w „Giocondzie”, zaplanowany na marzec 2024 roku. A miesiąc później, Ulryka w „Balu maskowym” Verdiego w Walencji.

Z ogromną przyjemnością słucha się gdy artysta mówi o swoim zawodzie z tak ogromnym zaangażowaniem. Dziękuję Ci za inspirującą rozmowę, Agnieszko. Życzę Ci realizacji kolejnych artystycznych marzeń i planów. A wszystkich czytelników portalu Orfeo zapraszamy na koncert „Kolędy do nieba” w Krakowie.

Serdecznie dziękuję i również gorąco zapraszam.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne