REKLAMA

Oczekiwania publiczności, ale także nasze, organizatorów, ciągle rosną: rozmowa z Maciejem Figasem

Maciej Figas, dyrygent i dyrektor Opery Nova opowiada w rozmowie z ORFEO o pierwszych edycjach Bydgoskiego Festiwalu Operowego, wizji zarządzania teatrem operowym oraz stosunku do nowoczesnych produkcji. Mówi też o zbliżającej się premierze „Don Pasquale” w reżyserii Pawła Szkotaka – zgodnie z tradycją festiwal rozpoczyna nowa produkcja Opery Nova.

Tomasz Pasternak: W najbliższą sobotę rozpoczyna się XXX Bydgoski Festiwal Operowy. Czy lubi Pan jubileusze?

Maciej Figas: Mam do nich raczej uczucia ambiwalentne. Z jednej strony odczuwam dumę, że to już 30. edycja i że nasza inicjatywa przerodziła się w tak ambitne i trwałe wydarzenie. Ale przyznam, że nie przepadam za jubileuszami, bo często rodzą wygórowane oczekiwania i są prawdziwym utrapieniem dla organizatora. Oczywiście staramy się, żeby ta jubileuszowa edycja była szczególna i mamy nadzieję, że tegoroczny program tak właśnie zostanie przez publiczność oceniony.

„Nabucco" w reżyserii Ryszarda Peryta. Pierwsza premiera Opery Nova przygotowana na II BFO. Na zdjęciu Halina Fulara-Duda (Abigaille), 2011 © Marek Chełminiak
„Nabucco” w reżyserii Ryszarda Peryta. Pierwsza premiera Opery Nova przygotowana na II BFO. Na zdjęciu Halina Fulara-Duda (Abigaille), 2011 © Marek Chełminiak

Jak zawsze program jest zróżnicowany, to nie tylko opera, lecz także balet i musical.

Ta szeroka formuła towarzyszy festiwalowi od samego początku. Powiedziałbym, że trochę kształtujemy
i edukujemy publiczność. Nie można przecież zrazić widzów tytułem, który wymaga pewnej dojrzałości muzycznej i przygotowania, i od razu rzucić na głęboką wodę. Dlatego choćby zaprosiliśmy „Kombinat” z Teatru Muzycznego w Poznaniu. To ukłon wobec tych, którzy być może czują respekt wobec opery czy baletu, ale chętnie zobaczą doskonały spektakl muzyczny.

Czy poziom trudności organizacji przy XXX edycji jest taki sam, jak poprzednio?

Jako najtrudniejszy wspominam okres pandemiczny i post pandemiczny. Odwołaliśmy wówczas już prawie gotową edycję i drżeliśmy o to, kiedy będziemy mogli zaplanować kolejną. Kiedy już się wydawało, że sytuacja się stabilizuje pojawiły się przeszkody w postaci sygnałów z zagranicznych teatrów, które często podchodziły do obostrzeń bardziej rygorystycznie. Negocjacje przeciągały się, wyraźne było oczekiwanie na dalszy rozwój wypadków. Czy dziś jest łatwiej? Festiwal ma już pewną markę. Współpracujemy z zespołami, które znają to wydarzenie. Artyści, którzy przyjeżdżają do nas po raz pierwszy, jak np. Le Concert de I’Hostel Dieu, czy Les Ballets de Monte-Carlo, bez problemu mogą sprawdzić, czym jest Bydgoski Festiwal Operowy, kto tu gościł, jakiego typu jest to wydarzenie i jakim miastem jest Bydgoszcz. Ale jest też trudniej, bo oczekiwania ciągle rosną, nie tylko wśród publiczności, lecz także wśród nas, organizatorów.

Opera Nova w latach 70-tych © archiwum Opery Nova
Opera Nova w latach 70-tych © archiwum Opery Nova

To dzięki Bydgoskiemu Festiwalowi Operowemu powstała Opera Nova?

Niezupełnie. Opera w Bydgoszczy pod tą czy inną nazwą funkcjonowała już znacznie wcześniej. Ale nie ukrywam, że wejście do gmachu obecnej Opery Nova, która podczas pierwszej edycji Festiwalu znajdowała się jeszcze w budowie, dodało nam wiatru w żagle. Nieukończony od lat budynek w środku miasta niektórych po prostu straszył, niewielu wierzyło w jego ukończenie. A zorganizowane przez nas wydarzenie nagle uświadomiło, jakie są możliwości tego gmachu. Okazało się, że nawet w takich warunkach można osiągnąć znakomity efekt artystyczny, przygotować inscenizację z rozmachem. Artyści i zespoły poczuli, że to jest wiatr historii. Stąd trudno przecenić rolę Festiwalu.

Widownia Opery Nova podczas I BFO, 1994 © Marek Chełminiak
Widownia Opery Nova podczas I BFO, 1994 © Marek Chełminiak

Czy rzeczywiście, jak czytamy w Wikipedii, Bydgoski Festiwal Operowy „powstał z desperacji”?

Myślę, że nie jest to przesadzone określenie. Przypomnę, że jeszcze na początku lat 90. budowa Opery wpisana była do tzw. budżetu centralnego. Jej kontynuacja zależała nie tylko od stanu budżetu państwa, lecz także od życzliwości, czy siły przebicia władz. Wcześniej zdarzało się, że roczny budżet inwestycji wystarczał tylko na utrzymywanie placu budowy ze stróżami i dbanie o to, żeby nie przewrócił się płot. Ale były też okresy, kiedy sprawy szły szybko do przodu. Pierwsza edycja Festiwalu w 1994 roku była zdecydowanym ruchem, który spowodował, że sprawa nabrała rumieńców i innych kształtów. Pamiętam, że podczas pierwszych festiwali publiczność wręcz bawiła się dostrzeganiem zmian, postępów w pracach budowlanych, które zaszły od poprzedniego roku.

Klatka schodowa w Operze Nova w 1994 roku © Marek Chełminiak
Klatka schodowa w Operze Nova w 1994 roku © Marek Chełminiak

Pamięta Pan wizyty Bogusława Kaczyńskiego?

Pamiętam wizytę w 1998 roku przy okazji prezentacji operetki „Księżniczka czardasza” w wykonaniu ówczesnej „Romy”. Dużą rolę w serdeczności naszych relacji odegrała postać mojego ojca, Józefa Figasa, tenora, którego Bogusław Kaczyński przedstawił w jednym ze swoich telewizyjnych programów.

Opera Nova jest najdłużej w historii Polski budowaną siedzibą operową.

Byliśmy w gronie trzech najdłuższych inwestycji w powojennej Polsce. Były to Kielce, Lublin (Centrum Spotkania Kultur) i właśnie Opera Nova w Bydgoszczy. Ale jak na ironię, dzięki temu, że tak długo to trwało, były też plusy tej sytuacji. Udawało się unowocześniać dokumentację, szczególnie wyposażenia, zmieniać projekty i wprowadzać zmiany korzystne dla dzisiejszej Opery Nova.

Próba przed premierą „Strasznego dworu", opery inaugurującej 26. BFO w 2019 roku © Andrzej Makowski
Próba przed premierą „Strasznego dworu”, opery inaugurującej 26. BFO w 2019 roku © Andrzej Makowski

Opera składa się z kręgów. Na początku kwietnia podpisano akt erekcyjny kręgu czwartego. Czy Opera Nova buduje się cały czas?

Opera Nova się rozbudowuje. W dość nieoczekiwanych okolicznościach powrócono do koncepcji nieżyjącego już profesora Józefa Chmiela, głównego projektanta gmachu, który także za namową władz miasta przewidział czwarty krąg. Będzie on usytuowany nieco z boku i połączony nadziemnym przejściem z foyer obecnego budynku. Udało nam się przekonać władze wojewódzkie i miejskie do tej inwestycji, a także, co jest ogromną wartością: dwupoziomowego podziemnego parkingu dla widzów.

BFO, obok Konkursu im. Bogdana Paprockiego i Operowego Forum Młodych, to koronne projekty Opery Nova. Teatr angażuje się w promocję młodych artystów.

Tak, to prawda. Uważam, że poza Festiwalem właśnie Konkurs ma szansę stać się kolejnym wydarzeniem kojarzonym z Bydgoszczą i Operą Nova. Życzliwe przyglądanie się młodym artystom i ręka wyciągnięta do nich jest naszą muzyczną dewizą od wielu lat.

Kontynuując tradycję wielkich gwiazd, które występowały w Bydgoszczy, śpiewały tu m. in.: Teresa Żylis-Gara, Maria Fołtyn, Barbara Zagórzanka, Bożena Betley, Krystyna Szczepańska, Delfina Ambroziak, Bogdan Paprocki, Wiesław Ochman…

Te nazwiska to ikony polskiego życia operowego, jesteśmy dumni, że rozpoczynały swoje kariery, pracowały
i występowały w Operze Bydgoskiej. Jestem przekonany, że wielu artystów, którzy obecnie występują w Operze Nova czekają międzynarodowe kariery i będziemy się nimi za jakiś czas chwalić. I faktem, że swoje pierwsze kroki stawiali w Bydgoszczy.

Maciej Figas i artyści po „Czarodziejskim flecie” w Opera Nova © Andrzej Makowski
Maciej Figas i artyści po „Czarodziejskim flecie” w Opera Nova © Andrzej Makowski

Jakie cechy dyrygenta są potrzebne w zarządzaniu operą?

Specyfiką pracy dyrygenta jest praca z zespołem, zdolność porozumienia się z ludźmi i umiejętność znajdywania sposobów w celu osiągnięcia określonego rezultatu. To są wymagania szczególne, niełatwe, które niejednego zdolnego nawet muzycznie dyrygenta przerosły. Podobnie jest w przypadku dyrektora czy menedżera. Dyrygent, który jest właściwie przygotowany do zawodu i ma pewną praktykę, ma zdecydowanie większe szanse poradzić sobie z tymi problemami. Mój ojciec był nie tylko śpiewakiem, ale także inżynierem. I czasami mam wrażenie, że przekazał mi w genach umiejętność mniej artystycznego, a bardziej racjonalnego podejścia do wielu tematów rzeczywistości teatralnej.

Jaką rolę powinien dziś spełniać teatr operowy? Czy powinien się „wtrącać” w dyskurs społeczny?

Przestrzegałbym przed zbyt aktywnym teatrem operowym, który uczestniczy w życiu społecznym i porusza drażliwe aktualne problemy. Duża część publiczności oczekuje od teatru azylu, ucieczki od hałasu dnia codziennego i tęskni za światem, który ten teatr operowy potrafi stworzyć. Nawet, jeżeli znajdą się i tacy, dla których będzie to nienowoczesne.

Maciej Figas © Andrzej Makowski
Maciej Figas © Andrzej Makowski

Ale czy w ten sposób przyciągniemy do opery młodszą publiczność?

Właśnie po to jest to szerokie spektrum teatru repertuarowego, a takim jest Opera Nova: każdy może znaleźć coś dla siebie. Zawsze staramy się, żeby wizja realizatorów tego, czy innego spektaklu była atrakcyjna dla różnych segmentów naszej widowni. I żeby wrażenia z pierwszej wizyty zachęcały widzów do przychodzenia i oglądania innych naszych produkcji. Mam dowody, że taka edukacyjna polityka się sprawdza.

A jakie dziś powinny być operowe inscenizacje?

Czasami chęć wywołania pewnego szoku, czy określonej reakcji publiczności, jest potrzebna. Ale nie w każdym teatrze, nie w każdym czasie i nie wobec każdej publiczności. Trzeba pamiętać, że niektórych widzów się zyska, a innych straci. Musi być zachowana swego rodzaju równowaga. Należy takie decyzje wyważyć, i wcale nie twierdzę, że to w 100% potrafię. Jako dyrektor muszę jednak wiedzieć, czy pomysły reżysera X na pewno przysłużą się teatrowi, którym kieruję. Co z tego, że ukażą się dwie znakomite recenzje, jeśli zrażę publiczność, która w dłuższej perspektywie odwróci się od teatru? Trzeba to robić z dużym wyczuciem.

„Rusałka" w Operze Nova © Marek Chełminiak
„Rusałka” w Operze Nova © Marek Chełminiak

Dlaczego „Don Pasquale” nigdy dotąd nie był wystawiany na bydgoskiej scenie?

Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego dany tytuł długo się nie pojawia na afiszu. Często jest to wypadkowa określonej sytuacji i okoliczności. Np. pojawia się reżyser, który ma znakomity pomysł na przedstawienie. Przekonuje nas do swojej koncepcji, widzimy szansę na efektowną inscenizację i podejmujemy decyzję. Jest wiele tytułów, do których przymierzamy się od lat, ale które zwyczajnie czekają na twórcę z przekonującą wizją sceniczną.

„Potepienie Fausta” Berlioza w Opera Nova. Od lewej Łukasz Załęski (Faust), Szymon Komasa (Mefisto) i Ewelina Rakoca (Małgorzata) © Andrzej Makowski
„Potepienie Fausta” Berlioza w Opera Nova. Od lewej Łukasz Załęski (Faust), Szymon Komasa (Mefisto) i Ewelina Rakoca (Małgorzata) © Andrzej Makowski

Inscenizacje Pawła Szkotaka nie są klasycznie tradycyjne.

Paweł Szkotak przygotowywał u nas „Fausta”, uważam tę inscenizację za znakomitą, robi olbrzymie wrażenie. Wcześniej reżyserował „Così fan tutte”, a ta opera, jak wszyscy wiemy, jest tytułem trudnym. Ale i w tym przypadku efekt wyszedł bardzo ciekawy. Dlatego zaufałem temu reżyserowi, wierzę, że bydgoski „Don Pasquale” będzie przemyślanym i niezwykle interesującym przedstawieniem.

Ale także nowoczesnym i szalonym?

Tak, w granicach, które nasza publiczność zaakceptuje.Bardzo dziękuję za rozmowę.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne