Wysiłki odkrywania oper mniej znanych lub całkowicie zapomnianych niestety rzadko sprawiają, że tytuł zaczyna być częściej grywany. Kilka ważnych festiwali operowych od lat specjalizuje się w wystawianiu utworów, które nie miały szczęścia znaleźć się w operowym panteonie. Szczególnie istotna jest działalność Festival Valle d’Itria w Martina Franca, prezentowane tam dzieła są nagrywane i wydawane na CD. Często występowała tam, w kompozycjach Saverio Mercadantego i Gaetano Donizettiego wybitna polska sopranistka Jolanta Omilian. Podobną strategię stosuje Festiwal w Wexford w Irlandii, gdzie w 1999 roku wystawiono m.in. „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki, obok „Królowej Saby” Karla Goldmarka i „Syberii”.
W Bregencji, oprócz prezentacji przebojów operowych na pływającej scenie Jeziora Bodeńskiego, w teatrze grywane są właśnie utwory nieznane, często mają tam miejsce światowe prapremiery. Podczas dyrekcji Davida Pountneya zaprezentowano dwa polskie arcydzieła: „Kupca weneckiego” Andrzeja Czajkowskiego i „Pasażerkę” Mieczysława Weinberga, co w ostatnim przypadku przyczyniło się do rosnącej popularności tego wstrząsającego dzieła i odkrywania bogatej twórczości kompozytora. Pountney wyreżyserował też „Króla Rogera” Karola Szymanowskiego w 2009 roku (Roksanę śpiewała Olga Pasiecznik). W 2014 roku wystawiono jedyna operą Szymona Laksa, „Bezdomną jaskółkę” („L’hirondelle inattendue”), wraz ze „Słowikiem” Igora Strawińskiego.
Dwie tegoroczne produkcje („Madame Butterfly” na Jeziorze i „Syberia” w Festpielhaus) mają ze sobą przedziwny związek. Planowana na grudzień 1903 roku premiera „Butterfly” w mediolańskiej La Scali musiała zostać przełożona z uwagi na wypadek samochodowy kompozytora, który nie zdążył dokończyć partytury. Wystawiono, niejako w zastępstwie, „Syberię”, w obsadzie przewidzianej dla dzieła Pucciniego. Był to wielki sukces, operę grano w wielu włoskich teatrach, trafiła także do Paryża i Buenos Aires (w 1904 roku dyrygował tam nim Arturo Toscanini), choć w pewnym momencie całkowicie zniknęła.
„Madame Butterfy” wystawiona kilka tygodni później (17 lutego 1904 roku) poniosła w legendarnym mediolańskim teatrze ogromne fiasko. Dopiero przerobiona wersja, pokazana w maju 1904 roku w Brescii, rozpoczęła triumfalny pochód utworu przez wszystkie światowe sceny. To jeden z najczęściej grywanych tytułów.
Oba utwory opierają się na wielkich partiach kobiecych. Wspólnym mianownikiem dzieł jest też poszukiwanie lokalnej egzotyki (cudownie o poszukiwaniach nowych operowych światów opowiada powieść „Koncert barokowy” Alejo Carpentiera). Puccini w swojej nieśmiertelnej kompozycji wykorzystał elementy japońskie. Giordano, obsesyjnie fascynując się Rosją, po sukcesie „Fedory”, w której bohaterką była rosyjska szpiegini, wykorzystał w „Syberii” motywy muzyki rosyjskiej: stary hymn Rosji („Boże, zachowaj Cara!”) oraz ludowe pieśni, osadzone w dramatycznej instrumentacji kompozytora.
Po II wojnie światowej „Syberię” zaprezentowano w wersji koncertowej w RAI Milano dopiero w 1974 roku, z ówczesnymi gwiazdami włoskiej sceny operowej, Luisą Maragliano, Amedeo Zambonim i Walterem Monachesim, dyrygował Danilo Belardinelli. Przypomniano ją w Wexford (1999, Elena Zelenskaya, Dario Volonte i Walter Donati, dyrygował Daniele Callegari) oraz w Martina Franca (2003, Francesca Scaini, Jeon-Won Lee, Vittorio Vitelli, dyrygował Manlio Benzi). W ubiegłym roku (2021) na słynnym festiwalu Maggio Musicale we Florencji partię Stefany śpiewała Sonya Yoncheva.
Umberto Giordano komponował przede wszystkim opery. Jego pierwsza „Marina” została napisana na konkurs na najlepszą jednoaktówkę, ogłoszony przez wydawnictwo muzyczne Casa Sanzogno. Zgłoszono 73 utwory, wygrała „Rycerskość wieśniacza” Pietro Mascagniego. Giordano zdobył szóste miejsce, ale zwrócił uwagę wydawcy. Następny utwór sceniczny, „Mala vita” („Złe życie”) wystawiono w Rzymie w 1892 roku i odniósł on spory sukces. Ale sławę kompozytor zawdzięcza przede wszystkim „Andrei Chénier”, którego akcja rozgrywa się w czasach Rewolucji Francuskiej. Relatywnie często wystawiana jest też „Fedora”. Inne opery, a napisał ich kilkanaście, właściwie w ogóle nie są grywane. Co ciekawe, podobnie jak Rossini, choć on w znacznie młodszym wieku, zrażony kolejnymi niepowodzeniami Giordano zaprzestał jakiejkolwiek twórczości po roku 1929, miał wtedy 62 lata. Zmarł w Mediolanie w wieku 81 lat.
Giordano był przedstawicielem tzw. Młodej szkoły (Giovane scuola), grupy włoskich kompozytorów związanych z Konserwatorium w Mediolanie, którzy na przełomie XIX i XX wieku byli następcami, choć nie kontynuatorami Giuseppe Verdiego. Wśród nich wymienić należy przede wszystkim Pucciniego, Mascagniego, Ruggero Leoncavalla, Francesco Cileę i Alfredo Catalaniego. „Nieoperowym” twórcą w tym towarzystwie był Lorenzo Perosi, specjalizujący się w muzyce sakralnej. Młoda szkoła to przede wszystkim muzyka werystyczna, polemizująca modernistycznym romantyzmem z twórczością Ryszarda Wagnera i Julesa Masseneta. Konkurs zorganizowany przez Casa Sanzogno uznawany jest za narodziny weryzmu, kierunku w muzyce opowiadającego o życiu przeciętnych ludzi (a nie królowych i księżniczek), z użyciem naturalistycznych środków wokalnego wyrazu.
Libretto do „Syberii” napisał słynny Luigi Illica, autor wielu operowych dramatów, m.in. „Cyganerii”, „Toski”, „Madame Butterfly” czy „Andrei Chénier”. Prawdopodobnie inspirował się „Zmartwychwstaniem” Lwa Tołstoja lub wątkami z kilku jego opowiadań, nie ma jednak bezpośredniego źródła fabuły i prawdopodobnie jest to jego oryginalny tekst. Pomimo intensywnego ładunku muzycznego treść jest dość prosta. Stefana ma romans z porucznikiem Wasylem, który zabija jej protektora, Księcia Aleksego. Zostaje zesłany na Sybir, kurtyzana podąża za nim i zostaje zastrzelona podczas próby wspólnej ucieczki. W tle wszystkich aktów czai się Glebi, czarny charakter, sutener Stefany i wielki łajdak. Trafia za swoje zbrodnie dokładnie w to samo miejsce kaźni, co Stefana i Wasyl, denuncjuje kochanków, ale wcześniej objawia wszystkim prawdę o Stefanie. Miłość zwycięża, Wasyl nie przestaje jej kochać, choć bohaterka umiera.
Opera bogata jest w wielkie duety miłosne, przejmującą apoteozą miłości jest moment w II akcie, kiedy Stefana rezygnuje z życia kochanki w eleganckiej kamienicy w Petersburgu i podąża za swoim wymarzonym mężczyzną do syberyjskiego obozu. Wspaniały jest też finałowy duet śmierci.
Pierwotny tytuł miał brzmieć „Kobieta, kochanka, bohaterka”, ale te określenia pozostawiono nazywając nimi trzy akty. „Syberia” opiera się głównie na śpiewie Stefany, z czym doskonale poradziła sobie Ambur Braid, mająca na swoim koncie wykonania tytułowych partii Salome Ryszarda Straussa, Normy Vincenzo Belliniego, a także Elżbiety z „Roberto Devereux” Gaetano Donizettiego. Kanadyjska sopranistka operuje pięknym barwowo głosem, dużą swobodą śpiewania, także jeśli idzie o atakowanie dramatycznych górnych dźwięków. We wszystkich mocniejszych fragmentach, nawet jeśli ponosi ją muzyka, artystka panuje nad krystalicznością brzmienia, choć czasem miałem wrażenia pewnego „rozpłaszczenia” głosu, wynikającego z konieczności silniejszego śpiewania. Braid była także doskonała interpretacyjnie, różnicując wokalną atmosferę błagania, gniewu i rozpaczy.
Partia Wasyla napisana jest ultra dramatycznie, porównywalnie z wielkim śpiewaniem tenorowym Radamesa, a nawet Zygmunta, czy Tristana. Tego materiału nie udźwignął niestety Alexander Mikhailov. Artysta obdarzony jest wspaniałym tenorem lirycznym i partie werystyczne na obecnym etapie rozwoju jego kariery nie znajdują się w jego repertuarowym zasięgu. Głos sztucznie i nienaturalnie powiększany brzmiał matowo i bez wyrazu, zwłaszcza jeśli idzie o szerokie śpiewanie duetów ze Stefaną.
Demonicznym, złowrogim interpretacyjnie Glebim był Scott Hendricks, o ciemnym, indywidualnie przejmująco „charczącym” barytonie. Był też imponujący scenicznie tak, jakby większą uwagę (skutecznie) przywiązywał do gry scenicznej niż czystości śpiewu, jakby bardziej był aktorem niż śpiewakiem; jego wspaniała kreacja dowodzi, jak dobrze odnalazł się w specyfice muzycznego weryzmu. Przyzwoitą, choć bezbarwną, co niestety zakłada ta rola, była w partii piastunki Nikoli Frederika Brillembourg. Belcantowo i pięknie zabrzmiał, zabity niestety w I akcie, Omer Kobiljak w roli Księcia Aleksego.
Valentin Uryupin, dyrektor artystyczny The Kolobov Novaya Opera Theatre of Moscow, dyryguje doskonałym zespołem Wiener Symphoniker z wyobraźnią tworzenia pejzażu muzycznego, romantyczną rozlewnością i niepokojem. Pod jego batutą orkiestra potrafi skutecznie zagrać forte i ująć piano, efektownie różnicując dynamikę. Dobry jest i stylowy, gdy trzeba zabrzmieć cerkiewnie, chór Prager Philarmonischer, przygotowany przez Lukaša Vasilka.
Reżyser Vasily Barkhatov inscenizacyjnie opowiada tradycyjną historię, ale wzbogaca ją o współczesną perspektywę. Urodzona w tundrze córka Stefany, nieobecna w libretcie, ale kluczowa w produkcji scenicznej, pragnie rozsypać prochy swojego ojca obok grobu matki. Śledzimy jej podróż z Rzymu do Petersburga, poprzez bibliotekę, gdzie dowiaduje się o przebiegu wydarzeń, poprzez wielodniową podróż pociągiem do miejsca, w którym umarła jej matka. I które to miejsce teraz jest komunistycznym osiedlem mieszkaniowym. To córka opowiada historię, produkcja jest projekcją jej wspomnień, wyobrażeniem, przypuszczeń – jak to mogło by się wydarzyć…
W odkrywczej interpretacji reżysera dominującą rolę pełni Clarry Bartha, szwedzko-węgierska sopranistka, która u szczytu swojej kariery wstępowała w wielu renomowanych teatrach i festiwalach na świecie, m.in.: La Monnaie w Brukseli, Palais Garnier w Paryżu, La Scali w Mediolanie, Teatro dell 'Opera w Rzymie, Covent Garden w Londynie, Welsh National Opera w Cardiff. Bartha jest wspaniałą aktorką, to ona, mimo że została obsadzona w niewielkich partiach pobocznych, przykuwa uwagę i magnetyzuje publiczność. Dzięki temu rozwiązaniu „Syberia” nie jest tylko opowieścią o zesłaniach, lecz także o poszukiwaniu swojej tożsamości, tęsknocie i spełnieniu.